08-01-2014, 19:29
Nie znalazł się tutaj jeszcze niejaki Kristoforus i jego wiersze - różnorakie, z przymrużeniem oka i poważne, ale niemal zawsze mistrzowskie i warte zatrzymania się przy nich. Ja tutaj odkurzę ten jeden, który mi najbardziej utkwił w pamięci.
Fala błękitu
Jesteśmy jak fale oceanu,
uderzające z hukiem o niewzruszone skały.
Rozbijając jedynie, własne,
coraz to bardziej spochmurniałe czoła,
mieszamy miałki piasek
na brzegach zabarwionych niebem oceanów.
Odpływając, jednak unieśmy kąciki ust.
Zamieńmy grymas wściekłego bólu i niemocy
na prometejski uśmiech.
Przecież mamy udział w kształtowaniu granic.
Ktoś – kiedyś, idąc ku dziś nieznanemu,
zaznaczy śladami pokoleń,
uformowane także i naszą bezmyślną pracą,
cyple i półwyspy.
I zanurzy się po czubek głowy w odmętach,
niezrozumiałego do dziś jeszcze
- czystego błękitu.
06062009
Fala błękitu
Jesteśmy jak fale oceanu,
uderzające z hukiem o niewzruszone skały.
Rozbijając jedynie, własne,
coraz to bardziej spochmurniałe czoła,
mieszamy miałki piasek
na brzegach zabarwionych niebem oceanów.
Odpływając, jednak unieśmy kąciki ust.
Zamieńmy grymas wściekłego bólu i niemocy
na prometejski uśmiech.
Przecież mamy udział w kształtowaniu granic.
Ktoś – kiedyś, idąc ku dziś nieznanemu,
zaznaczy śladami pokoleń,
uformowane także i naszą bezmyślną pracą,
cyple i półwyspy.
I zanurzy się po czubek głowy w odmętach,
niezrozumiałego do dziś jeszcze
- czystego błękitu.
06062009