15-10-2011, 20:13
"Gej w niewielkim kraju afrykańskim"?
Nie. Po pierwsze, nie chodzi tylko o Afrykę - bo homoseksualizm karany jest na całym świecie.
Jeśli państwa, które mają po 30, 50, 70 czy 150 (Nigeria) milionów mieszkańców uznajesz za niewielkie, to nie wiem, jakie będą duże - chyba tylko Chiny.
Gdyby policzyć liczbę ludności w krajach, które karzą homoseksualizm, to wyszłoby kilkaset milionów, a to oznacza, że chińscy oponenci wcale nie są o wiele ważniejsi.
Co więcej, chińska opozycja to nie jest problem lokalny. Bo gdyby Kościół zaczął nawoływać do wychodzenia na ulice, protestowania przeciwko chińskim władzom i katolicy by go posłuchali, to na ulice wyszłoby miliony osób (w samej Polsce), a takiej mobilizacji przemilczeć by się po prostu nie dało.
No i wreszcie karanie homoseksualizmu ma miejsce na całym świecie i na każdym kontynencie (nawet w Europie - Czeczenia), natomiast chińscy dysydenci są... tylko w Chinach.
Nie. Po pierwsze, nie chodzi tylko o Afrykę - bo homoseksualizm karany jest na całym świecie.
Jeśli państwa, które mają po 30, 50, 70 czy 150 (Nigeria) milionów mieszkańców uznajesz za niewielkie, to nie wiem, jakie będą duże - chyba tylko Chiny.
Gdyby policzyć liczbę ludności w krajach, które karzą homoseksualizm, to wyszłoby kilkaset milionów, a to oznacza, że chińscy oponenci wcale nie są o wiele ważniejsi.
Co więcej, chińska opozycja to nie jest problem lokalny. Bo gdyby Kościół zaczął nawoływać do wychodzenia na ulice, protestowania przeciwko chińskim władzom i katolicy by go posłuchali, to na ulice wyszłoby miliony osób (w samej Polsce), a takiej mobilizacji przemilczeć by się po prostu nie dało.
No i wreszcie karanie homoseksualizmu ma miejsce na całym świecie i na każdym kontynencie (nawet w Europie - Czeczenia), natomiast chińscy dysydenci są... tylko w Chinach.