Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bękart: Uprowadzona
#1
W końcu zamieszczam opowiadanie, które już parokrotnie zmieniało swoją postać. Było ratowanie świata, wojny z liszami, a ostatecznie skończyło się na zwyczajowej opowiastce o zakochanym wampirze.


Buchający ogień oświetlił wiecznie ciemne niebo Thery. Wioska płonęła. Wśród iskier i rozżarzonego powietrza migały przerażone postacie. Mężczyźni i kobiety, dzieci i starcy, byle dalej od przeraźliwych krzyków i łamiących serce łkań, jak najdalej od bestii.
Niektórzy nie byli w stanie pokonać strachu, kulili się w cieniu, w nadziei, że ten ukryje ich przed wzrokiem prześladowców.
Złuda, oni doskonale widzieli. Ze zakrwawionymi ustami wykrzywionymi w szyderczych uśmiechach, sięgali po nowe ofiary. Najgorzej miały młode dziewki. Potwory rozszarpywały ich ubrania i kąsały po piersiach i nogach. Biada ojcu, który chciałby ruszyć córce na ratunek. Skończyłby z ukręconym karkiem, z martwym ciałem skąpanym we krwi własnego dziecka.
Taki był los ludzi żyjących na tym ponurym świecie, gdzie ze strachem oczekuje się dnia, w którym władcy upomną się o krwawą daninę.
W krąg gorzejących chat wkroczyła wysoka postać. Płomienie oświetliły jego miedziane włosy i mahoniową skórę, złociste oczy przyglądały się szalejącej gehennie.
Poczuł szarpnięcie. Łkająca, półnaga istota przywarła do jego nóg.
-Chodź tu chodź, jeszcze z tobą nie skończyliśmy!- Trzy ciemne postacie zakreśliły się na rozpłomienionym powietrzu.
Cali we krwi. Blade twarze powleczone szkarłatem.
Przybysz pogładził złociste pukle przerażonej dziewczyny i delikatnie odsunął ją na bok.
-Patrz uważnie, jak kończą głupcy- powiedział ze spokojem.
-Co to za bękart!- Krzyknął jeden z wampirów.- Zmykaj rogaczu, bo podzielisz los tych parszywców.
Przybysz wyprostował się i spojrzał na olbrzymi księżyc, samotny na bezgwiezdnym niebie.
-Pięknie się dziś srebrzy- mruknął w zadumie.
Jeden z krwiopijców syknął gniewnie.
-Nie ignoruj nas mieszańcu!- wrzasnął i ruszył szybciej niż jakikolwiek śmiertelnik byłby w stanie. Błyskawicznie znalazł się przy przybyszu, wyciągnął sztylet, zaatakował.
Cios nie dotarł celu. Złotooki chwycił zbrojny przegub, jego usta wykrzywiły się w drwiącym uśmiechu.
-Tak kończą głupcy.
Dłoń wbiła się w pierś wampira i z okropnym odgłosem wyrwała z niego serce. Bestia padła z głuchym jękiem, a jej zabójca podrzucał nisko wciąż bijący organ.
Pozostała dwójka ryknęła wściekle i równocześnie zaatakowała. Przybysz wyrzucił ochłap za siebie, wyciągnął ręce, które otoczyła fala pulsującej mocy.
Na nic nadludzka szybkość i siła, gdy ma się przed sobą natrafiły na rozszalałe interno. Krwawe płomienie objęły nieśmiertelne powłoki, wydzierając z nich wszelkie piękno. Płaty skóry odrywały się od ciał i niknęły wśród wściekłego żaru, kończyny malały szybko, pożerane przez wygłodzone paszcze ognia.
Fala zniszczenia przetoczyła się przez nich jak i przez najbliższe budowle i strzępy mięsa, które niegdyś były ludźmi.
Wydawało się, że pochłonie całą ziemię, a potem sięgnie do nieba i je również spopieli, ale nie. Złotooki zamknął dłonie i przywołane płomienie rozwiały się w podmuchu wiatru. Teraz klęczały przed nim dwie spalone kukły, bez rąk, oczu i twarzy. Zawodziły słabo i żałośnie.
Diablę dobyło miecza. Płomienie tańczyły na srebrzystej klindze.
-Tak kończą głupcy, którzy swym nieobyczajnym zachowaniem ośmielili się przerwać moją drzemkę- powiedział i z uśmiechem ściął głowy wampirom, których ciała zapadły się w kupkę popiołu.



Kilkanaście mil na południe od płonącej wioski, w ciemnym pokoju siedział Victor Ralma.
Trwał w bezruchu z dłońmi przyciśniętymi do twarzy. Nie zwracał uwagi na wrzawę dobiegającą zza okna. Osada została zaatakowana, a go przy niej nie było. Zawiódł i być może nigdy więcej już jej nie ujrzy...
Gdyby był człowiekiem najpewniej tonąłby we łzach, ale trupia skorupa jaką się stał nie potrafiła uronić choćby jednej.
-Masz zamiar czekać tu na koniec świata?- Rozległ się szorstki głos.
-Musisz być rad - mruknął Victor.
-Z czego?- Kpina bijąca ze słów, zdawała się unosić w powietrzu.- Te zwierzęta pustoszące nasze spichlerze mają być powodem do zadowolenia? Nie wyobrażaj sobie, że ta twoja ladacznica ma dla mnie teraz jakiekolwiek znaczenia.
-Nie mów tak o niej - warknął Victor i spojrzał na brata. Ten w odróżnieniu od niego miał jasne włosy i znacznie wyrazistsze, bardziej męskie, rysy twarzy. Jedynie powszechne przymioty wampirów, woskowa cera i szkarłatne oczy, upodabniały ich do siebie.
-Zamiast myśleć o kobiecie powinieneś zastanowić się, jak przekażemy te niefortunne wieści ojcu. Kolejny spichlerz splądrowany przez wilkołaki, a jak donoszą nasi drodzy słudzy, to nie jedyny, który ucierpiał tej nocy.
-Wilkołaki?
Jego brat, Gorhed, mruknął z dezaprobatą.
-Nie. Tym razem kilku młodzików, którym krew za nadto uderzyła do głowy. Na nasze szczęście akurat w pobliżu był Kain Var.
-Ten najemnik?
-Owszem. Zaiste bardzo dziwny zbieg okoliczności- powiedział z niesmakiem, krzyżując ramiona na piersi.- To bękart, a bękarty to podstępne bestie. Może sam sprowokował tych biedaków, żeby potem ich urżnąć i wycykać kilka denarów od staruszka?
Victor go nie słuchał.
-Może on zdoła mi pomóc?- powiedział bardziej do siebie.
Gorhed obnażył kły w grymasie gniewu.
-Zaiste, na co ci było zostać wampirem, skoro targasz ze sobą wszystkie ludzkie słabostki. Tą swoją kobietę powinieneś od razu osuszyć do cna.
Victor wstał bez słowa i ruszył do drzwi. Gorhed zastąpił mu drogę.
-Jesteśmy synami hrabiego Ralma, bracie. Chcesz zaprzepaścić wszystko z powodu jednej kobiety?
-To i jeszcze więcej byle ją odzyskać. Odsuń się.
Jasnowłosy wampir obdarzył Victora pełnym pogardy uśmiechem, po czym zszedł na bok.
-Zachowałbyś chociaż resztkę godności. Który wampir, do perkatej wiedźmy, używa schodów?
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bękart: Uprowadzona - przez Septimus - 10-08-2011, 19:46
RE: Bękart: Uprowadzona - przez kubutek28 - 10-08-2011, 20:42
RE: Bękart: Uprowadzona - przez Kassandra - 14-08-2011, 13:36
RE: Bękart: Uprowadzona - przez Septimus - 16-08-2011, 17:32
RE: Bękart: Uprowadzona - przez przemekplp - 13-11-2011, 11:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości