Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bo moje siostry...
#6
Witam, a więc zamieszczam kolejną część...

Rodzina moja, jak już wspomniałem, liczyła się w dziesiątkach. Nie potrafiłbym zliczyć, ile posiada członków.
Jako człowiek wychowany w hulańczym trybie życia, w oparach alkoholu utulany do snu, gdzie nie raz nie miałem miejsca w swej pościeli, ponieważ zajmował ją ktoś obcy, przyzwyczaiłem się do tego.
Kuzyni moi oraz znajomi rodziców wpoili we mnie zasadę, że aby przeżyć, trzeba kraść i pić. Inaczej to zasrane życie nie ma sensu.
- Okradają nas wszyscy całe życie, więc i my musimy orkadać ich!
- Na nic więcej nie zasługują!
Kim byli ci, którzy na to nie zasługiwali, nie miałem zielonego pojęcia. Jednak musiało to być prawdą. Inni pławili się w luksusie, kiedy my musieliśmy żyć w nędzy i brudzie.
Więc nauczyłem się pić.
Nauczyłem się też kraść.
Weszło mi to w krew znacznie szybciej niż się spodziewałem, po jakimś czasie nie było rzeczy, której bym nie potrafił ukraść a ponieważ byliśmy biedni a wszystkie pieniądze przeznaczane były na alkohol, sam musiałem zaopatrywać się w najpotrzebniejsze narzędzia potrzebne w domu, szkole - do szkoły chodziłem w kratkę, czy po prostu do jedzenia.
Jakże się to okazało łatwe! Najpierw wypatrujesz rzecz, jaką chcesz posiadać. Potem rozglądasz się w pobliżu, obliczasz wszystkie za i przeciw. Wreszcie, wyczekujesz tylko na odpowiedni moment, a kiedy ten nadchodzi, to osiągasz cel stając się radosnym posiadaczem owego przedmiotu. Proste jak świński ogon.
- Ten mały ma długie palce, jest do tego stworzony – mówili znajomi mamy, potakując głowami.
Oczywiście z początku kradłem małe przedmioty oraz jedzenie. Potem, kiedy zaczął mi smakować alkohol, kradłem wódkę, wino, cokolwiek, byleby tylko zawierało te tajemnicze procenta mające działanie czynienia prawdziwych cudów z moim młodym organizmem.
Kurczę, wierzcie mi albo nie, ale byłem w tym naprawdę dobry!
I byłem z siebie dumny a ze mną byli dumni wszyscy pijacy i złodzieje w moim pobliżu. Z początku gratulowali mi szybkiej i zwinnej ręki, potem nakazywali kraść dla nich, co też robiłem, inaczej mogłem odczuć sprzeciw na sobie.
- Będzie z ciebie jeszcze porządny chłop, dzieciaku – powiadali, klepiąc mnie po plecach tak mocno, że o mało co nie wypluwałem swoich płuc. Ale dzielnie znosiłem te silne ciosy, znaczyły bowiem uznanie.
Matka, zdawało się, nie zauważała kradzionych przeze mnie przedmiotów, przynoszonych do domu. Sama czasami mawiała:
- Załatw mamusi wino, tak jej się pić chce...
A synek załatwiał z pobliskiego sklepu monopolowego, bo jakżeby inaczej. Potrafiłem zaczaić się jak sęp i raz dwa a biegłem z butelką wina do domu. Butelkę podawałem matce, ta otwierała ją drżącymi rękami, wypijała trochę a potem wypuszczała z płuc powietrze, sapiąc:
- Oj, jak dobrze tak gardło przepłukać... tak paliło... Ty jednak dobrym synem jesteś a matka taka czasami dla ciebie niedobra...
Raz nie chciałem się podzielić winem z Anielką, podpatrzyła bowiem jak chowam go pod łóżkiem, pociągając z niego co chwila. Myślałem, że dobrze się z tym kryłem ale moja siostra miała sokoli wzrok, jej uwadze nie umknęło nic.
- Daj się napić, cwelu jeden – wyciągnęła brudną rękę.
- Nie ma szans, sama sobie załatw, ręce masz – warknąłem.
Anielce nigdy nie podobało się gdy się stawiałem. Od razu na usta występowała jej piana, wyginała wargi w doł, jak to tylko ona potrafiła, groźnie i szykowała się do ataku.
- Próbujesz zgrywać głupa? Dawaj, kurwa! POWIEDZIAŁAM!
- Pocałuj mnie w dupę! – ściągnąłem majtki w dół, ukazując jej dwa nagie pośladki.
Anielka wyglądała jakby ją koń kopnął. Zaryczała jak lew i skoczyła na mnie z zaciśniętymi pięściami. Biła jak facet, posiadała wiele siły, była też starsza ode mnie, mało kiedy potrafiłem z nią wygrać. Przysięgałem sobie, że kiedy tylko dorosnę, jeszcze tej szmacie pokażę. Poczuje moją pięść i nie będzie dla niej zlitowania. Oj, nie będzie!
W tym samym momencie do pokoju weszła Kornelka a kiedy ta poczuła wino, była jak pies, gorsza nawet od Anielki. Patrzyłem na jej przebiegły jak u lisa wzrok i oczy latające na wszystkie strony: nie zatrzymały się, dopóki nie spoczęły na flaszce wina.
- Łap gnoja, Kornelka! Wino chowa pod łóżkiem, dać nie chce!
Obie siostry zwaliły się na mnie i zaczęły okładać pięściami. Walczyłem jak dziekie zwierzę, jednak Anielka usiadła na mnie okrakiem, przytyrzymując mi ręce.
- Kornelka, bij w jaja! – wydała rozkaz.
A Kornelce nie trzeba było dwa razy powtarzać, podniosła rękę w górę i z całej siły walnęła pięścią między moje nogi. Zaryczłem z bólu jak lew. Tym jednym ciosem zostałem pokonany i dobrze o tym wiedziały.
- A teraz wino – komenderowała Anielka – Jest pod łóżkiem, wyciągaj.
Kornelka zrobiła co jej kazano, chociaż doskonale wiedziała gdzie się znajduje wino i dopiero wtedy Anielka zeszła ze mnie. Po policzkach spływały mi łzy, jedynie facet zrozumie faceta jaki to ból gdy ktoś miażdży mu jaja.
- Chciałyśmy ci je kiedyś obciąć, pamiętasz? – powiedziała Anielka, pociągając z gwinta. – Trzeba było nie oponować, nie musiałbyś dzisiaj tak cierpieć. – I zamachnąwszy się jeszcze raz, na dobitkę, walnęła mnie pieścią w pulsujące miejsce.
Wyszły a ja się porzygałem. Było mi źle, jak cholera. Ze złości doczołgałem się do miejsca, gdzie sypiała Anielka i narzygałem na jej miejsce, wszystko przykrywając ubrudzoną kołdrą, połataną i postrzępioną w wielu miejscach.
Dopiero po jakiejś godzinie doszedłem do siebie. Musiałem się napić. Po winie pozostała już tylko pusta butelka, patrzyłem na nią ze smutkiem i rozsadzającą mnie wściekłością. Przyczaiłem się na nią, gdy przyszła wieczorem do domu. Skoczyłem i z całych sił powaliłem ją na podłogę. Nieźle rąbnęła, przynajmniej to mi się udało, jutro będzie miała nezłego sińca, pomyślałem. Ale wtedy ona już wstawała, otrzepując się jak pies ze zdziwienia i zaskoczenia.
- Tego miałeś nie robić, gówniarzu jeden. Już jest po tobie!
Ogarnięta furią rozejrzała się po pokoju. Przed oczyma błysnęła jej pusta butelka po winie. Złapała ją i z całych sił rzuciła w moją stronę. Uchyliłem się, jednak nie za szybko, ponieważ butelka trzesnęła mnie w głowę a ja osunąłem się w ciemność.
Przebudził mnie krzyk Anielki. Byłem jeszcze cały otępiały, w głowie łupało jakby w nią ktoś młotkiem trzaskał. W głębi pokoju paliła się świeca, wydzielając stłumione światło.
- Ten skurczybyk narzygał mi do łóżka! Zabiję go jak psa!
Zadowolony zapadłem w sen, budząc się dopiero nad ranem. Wiedziałem, że tego dnia, jak i każdego kolejnego, czeka mnie bitwa o przeżycie. Siostry były nieutrudzone w swym znęcaniu się nade mną. Czerpały z tego nieograniczoną przyjemność. Lubiły widzieć mnie wijącego się w bólach, lubiły zadawać mi ból i patrzeć jak jestem od nich słabszy. A ja wiedziałem, że przecież słaby nie będę przez całe swoje życie. I to podtrzymywało mnie na duchu.
Czasami odwiedzała nas babcia. Była to kobieta po sześćdziesiątce, otyła jak diabli. Poruszanie sprawiało jej wielki problem, dlatego odwiedzała nas tak rzadko.
- Tu u was taki burdel zawsze, że też posprzątać nie idzie – wzdychała w progu rozglądając się dookoła, odkładała swoją wielką torbę pełną gum do żucia Donald, którymi nas potem dzieliła, i zabierała się za sprzątanie.
Patrzylismy na babcię, jakby spadła z księżyca. Sprzątała za każdym razem po przybyciu do nas, co oczywiście nie zdarzało się często.
- Ja na to wszystko zaglądać nie mogę – powtarzała. – Dlatego tu nie przyjeżdżam, żeby tylko na to nie patrzeć.
A my dziwiliśmy się jej bardzo, nie rozumiejąc co się jej nie podoba w tym naszym mieszkaniu. Jeżeli czlowiek do czegoś przywyknie, to nie widzi tego, co od razu rzuca się w oczy innym.
- Jak wy tu możecie mieszkać? Przecież to czysty chlew!
Szorowała podłogę na kolanach. Potem z torby wyciągała mięso i gotowała obiad. Matka w większości przypadków spała, lub leżała nieprzytomna, budzila się przeważnie gdy babci już nie było.
- Romeczku, pomóż babuni wstać – wyciągała do mnie rękę. Więc jej pomagałem, choć siostry śmiały się ze mni,. nie tylko z podnoszeniem się z kolan, również ze sprzątaniem. Pomagałem jej ze wszystkim, wystarczyło, że mnie poprosiła.
Babcia miała nie tylko wielką tuszę ale również duszę. Okazywała mi często, że jestem dla niej kimś wyjątkowym, za co kochałem ją z całego serca.
- One wszystkie, te tam – za każdym razem na siostry mówiła „te tam” – do niczego się nie nadają. Są wypisz wymaluj cała matka, poznam od razu. Boże, nie wiem, gdzie ja błąd zrobiłam, przebacz mi. Może nie miałam zabraniać jej karcić? Może za dużo jej pobłażałam? Bo skądby ona teraz taka miała być? Przecież to z domu wynieść musiała.
Przytulała mnie do swoich miękkich piersi i głaskała po głowie.
- Ty, Romeczku, jesteś zupełnie inny. W tobie jeszcze nadzieja. Ostatni, najmłodszy ale z pewnością inny. Ty podobny jesteś do dziadka, on też był dobrym człowiekiem, choć do kieliszka lubił zaglądać czasami. Ale kto nie lubi? Przecież to dla ludzi. Tylko że z umiarem. To, niestety, słowo, którego twoja matka nie zna.
Babcia zawsze kojarzyła mi się z tymi przynoszonymi gumami Donald, to był smak miłości...
Raz w roku jeździłem do niej na wakacje. Przyjeżdżała i zabierała mnie bez gadania.
- Te tam niech siedzą w domu, ja rozpustnych dziewczyn u siebie nie chcę, przecież one są skażone do głębi. Jak wezmę to tylko Romusia. Pojedziesz, Romuś, do babci na jakiś czas? Pojedziesz?
Oczywiście pojechałem. Na wieś. Do zupełnie innego życia, które różniło się od naszego diametralnie. Babcia chodziła do kościoła, czego ja nie cierpiałem, ale godnie znosiłem te męczarnie w ciszy by jej nie ubliżyć. W domu było przytulnie, czysto i chociaż smierdziało starociami, to jednak zapach ten uspokajał mnie i nie krzywiłem nosem.
Tam, u babci, potrafiłem właściwie być innym człowiekiem. Jakby nagle zaczęli grać nie ten film w którym występowałem.
- Masz, jedz, boś ty chudy taki, niewykarmiony. Zebra sterczą ci na wszystkie strony. Te tam pewnie nie dają ci spokoju, od ust odejmują. Już ja znam takie jak one, po oczach poznać można, że złe, skąpe, że garną do siebie wyłącznie...
Jadłem ze smakiem, bo od babci bardzo mi smakowało. Tylko ona tak potrafiła gotować. Stara szkoła ale jaka dobra!
- Ja najbardziej, Romeczku, to lubię ziemniaki – zwierzała mi się każdego dnia, ugniatając widelcem na talerzu kopiec ziemniaków. Kiedy je odpowiednio pogniotła, nakładała na parujące jedzenie grube płaty masła. Topiło się i wsiąkało w żółtą potrawę. – Nie ma nic lepszego od ziemniaków z masłem. Ja nie potrzebuję mięsa, nie nie, wystarcza mi to, co teraz mam na talerzu. Jak Bóg to dobrze wszystko wymyślił...
Rzeczywiście zajadała się pełnymi talerzami ziemniaków, czasami zjadała po parę garnków na dzień. Miała wszystko tak zaplanowane by gotować w takim mniejszym garnku, aby zawsze były swieże.
Tyła z dnia na dzień, lekarze w pewnym momencie zakazali jej pochłaniania tak tuczącego jedzenia, ale babcia miała to gdzieś.
- Jak smakuje, to się je i basta. Dziadek nie jadł i jak skończył? Gryzie trawnik na cmentarzu, ot co.
W przedpokoju babci stała garderoba, na niej zaś patrzyły na wchodzącego wetknięte w szczeliny pawie pióra z ciemnymi oczkami. Pióra te, jak gumy do żucia, kojarzyły mi się z babcią, jedyną kochającą mnie tak naprawdę osobą, dla której mogłem się zmienić, w oczach której byłem inny, lepszy...



Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Bo moje siostry... - przez Dejmones - 28-07-2011, 16:22
RE: Bo moje siostry... - przez Kruk - 28-07-2011, 16:43
RE: Bo moje siostry... - przez Szach-Mat - 28-07-2011, 17:31
RE: Bo moje siostry... - przez Mestari - 29-07-2011, 13:42
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 29-07-2011, 15:12
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 03-08-2011, 18:39
RE: Bo moje siostry... - przez Kruk - 03-08-2011, 21:45
RE: Bo moje siostry... - przez Mestari - 04-08-2011, 09:30
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 04-08-2011, 20:38
RE: Bo moje siostry... - przez Szach-Mat - 05-08-2011, 16:32
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 06-08-2011, 18:35
RE: Bo moje siostry... - przez Szach-Mat - 13-08-2011, 22:42
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 18-08-2011, 08:37
RE: Bo moje siostry... - przez Kruk - 18-08-2011, 09:41
RE: Bo moje siostry... - przez Szach-Mat - 22-08-2011, 12:30
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 26-08-2011, 22:32
RE: Bo moje siostry... - przez Kruk - 27-08-2011, 20:45
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 28-08-2011, 12:57
RE: Bo moje siostry... - przez Dejmones - 17-12-2011, 09:58
RE: Bo moje siostry... - przez Natasza - 17-12-2011, 11:30

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości