Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Będą następni
#1
Krótkie, ale treściweSmile Enjoy.

Będą następni


Czerwone ferrari mknęło z zawrotną prędkością wzdłuż autostrady. Trasa ciągnęła się długą, prostą nitką, aż po sam horyzont. Żadnych zakrętów, żadnych przeszkód, tylko pęd powietrza i ona - Agonia. Siedziała na miejscu pasażera, a jej serce wypełniało się radością na myśl o niedalekim końcu podróży. Czy raczej początku jej końca? Spoglądała na kierowcę swoimi wielkimi, czarnymi oczyma i chłonęła każdą cząstkę jego postaci. Jakże ona uwielbiała tych opalonych mięśniaków i ich odjechane, mega-szybkie fury. Pochyliła się, by złożyć pocałunek na jego szyi, niestety nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Był zbyt zaaferowany kojotem, który jakby znikąd pojawił się kilkanaście metrów, przed maską. Policzki Agonii drgnęły w delikatnym uśmiechu, odwróciła się do braci siedzących z tyłu i mrugnięciem powieki dała im znak: zaczyna się. Samochodem szarpnęło, wciśnięcie hamulca było pierwszą z ciągu czynności, które mięśniak wykonał w reakcji na zaistniałą sytuację. Następny był krzyk i gwałtowny obrót kierownicy w lewo. Ponowne szarpnięcie, koła tarły o asfalt, ferrari obróciło się o dziewięćdziesiąt stopni, przechyliło na bok i oderwało od ziemi. Oczy Agonii błyszczały z podniecenia, jej dłoń wsunęła się niepostrzeżenie pod spódniczkę. Bracia wyli i krzyczeli w euforii. Samochód zrobił kilka piruetów w powietrzu, po czym huknął z impetem o ziemię. Odgłos miażdżonego i dartego metalu zagłuszył niemal wszystkie inne dźwięki, poza wrzaskiem kierowcy. Zdumiewające ileż powietrza mieściło się w jego wysportowanej piersi. Pojazd odbił się jeszcze kilka razy, gubiąc po drodze niezliczoną ilość elementów i rozrzucając je na przestrzeni wielu metrów. Ostatni piruet, oczy chłopaka, wielkie z przerażenia, dostrzegły słup linii wysokiego napięcia na sekundy przed uderzeniem. Zamknął oczy, bolid grzmotnął w przeszkodę. Stanął czas.
- Łuuuchuu – krzyknął Zgon – To była jazda!
- Absolutnie po hardkorze! Rozpierdol jak w kinie akcji! – Zawtórował mu Rozkład spoglądając na siostrę. - No nie, Agonia, ty perwersyjny zboku, znowu to robiłaś?! - Dziewczyna kończyła oblizywać place.
- Nic nie poradzę, że mnie to cholernie podnieca. A skoro już byłam mokra, to grzechem byłoby tego nie wykorzystać – odpowiedziała bez odrobiny skruchy.
- Jesteś obrzydliwa. Ja wysiadam. – Rozkład złapał za klamkę, ale pogięte drzwi ani drgnęły. Kopnął je kilka razy, aż ustąpiły, po czym wyczołgał się z wraku, zostawiając otwarte drzwi dla Zgonu, który pełzł zaraz za nim.
- Siostra – stęknął Zgon – zajmij się tym przystojniakiem, a jak skończysz to nas zawołaj. Będziemy w pobliżu. – Ostatnie zdanie wykrzyczał biegnąc za starszym bratem.
Dziewczyna wydostała się na zewnątrz, obeszła samochód i przystanęła przy oknie kierowcy.
- Teraz jesteś mój. – Usiadła po turecku, wygięła palce, aż strzeliły w stawach i skupiła się na przedstawieniu. Bo oto zaczęła się najlepsza część - jej ulubiona. Czas ruszył, początkowo tak wolno, że niemal niezauważalnie. Stal zaczęła się giąć, milimetr po milimetrze kurczyła się przestrzeń życiowa chłopca za kierownicą. Poduszka powietrzna zacięła się jakiś czas temu, więc niczym niechroniona pierś niechybnie zbliżała się do kierownicy, zwanej wśród służb ratowniczych taranem XXI wieku. Agonia zacisnęła pięści, wszystko zaczynało dziać się coraz szybciej, pierś zetknęła się ze sztywnym palem, mostek napiął się, żebra wygięły do granic wytrzymałości, strzeliło jedno, po nim następne. Odłamki kości przebiły się przez opłucną, poszatkowały płuca niczym szrapnel. Zgrzyt blachy trwał jeszcze przez chwilę, po czym tył samochodu opadł, chłopakiem szarpnęło kilka razy i zapadła cisza. Przerywał ją od czasu do czasu ściszony, wytężony oddech kierowcy. Był nieprzytomny, stłuczone serce nie wyrabiało z pompowaniem krwi, odma sprawiała, że się dusił. Nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc.
- Zgooon – krzyknęła Agonia – chodź tu szybko, zaraz twoja kolej!
Pojawił się znikąd, zupełnie jakby stał zaraz za nią. Podszedł do wraku, sięgnął do wnętrza i jedną ręką chwycił chłopaka za głowę. Drugą zatkał mu nos i usta. Nie trwało to długo.
- Jak zwykle szybki i treściwy. – Skwitowała Agonia.
- Dobra, ja swoje zrobiłem. Idę do miasta coś zjeść i się rozerwać.
- Ja sobie tu z nim trochę jeszcze posiedzę. – Rozkład przykucnął przy zwłokach i zaczął się w nie intensywnie wpatrywać. Czas znów przyspieszył, początkowo nic specjalnego się nie działo. Skóra martwego chłopaka zrobiła się blada, cała krew zaczęła spływać w dół do kończyn. Dzień zamienił się w noc, noc w dzień. Teraz dopiero było widać, że Rozkład nie próżnował w tym czasie. Dookoła latały setki much, łaziły po nim, gnijącym trupie i samochodzie. Całe ciało napuchło w wyniku gromadzenia się gazów, powstałych w procesie gnilnym, a skóra przybrała zielonkawy kolor. Nagle czas zwolnił, w pobliżu mignęły niebiesko – czerwone światła i zawyła syrena. Zbliżał się radiowóz, którego kierowca patrolował właśnie ten odcinek trasy i zauważył ślady wypadku.
- Niech to szlag! – Krzyknął zdenerwowany Rozkład. – Nie lubię, gdy mi się przerywa. Ale to, co zacząłem dokończy się samo. – Wstał i odszedł spokojnym krokiem w stronę najbliższego miasta.
–Będą następni…
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Będą następni - przez Met - 11-07-2011, 20:46
RE: Będą następni - przez erato - 12-07-2011, 13:06
RE: Będą następni - przez Lena - 12-07-2011, 17:44
RE: Będą następni - przez Met - 27-07-2011, 23:41
RE: Będą następni - przez Znawca - 28-07-2011, 00:14
RE: Będą następni - przez Met - 28-07-2011, 18:32
RE: Będą następni - przez Szach-Mat - 28-07-2011, 18:34
RE: Będą następni - przez Met - 27-01-2012, 21:01

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości