Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Hotel". Horror ze świata Lovecrafta.
#1
Opowiadanko inspirowane twórczością Lovecrafta. Zapraszam Smile

Stałem przed hotelem, który lata swojej świetności dawno miał już za sobą. Okna na parterze zabite deskami, zamurowane drzwi, wybite szyby na górnych piętrach i mroczne graffiti w miejscach, o któych nawet byś nie pomyślał, powodowały, że budynek omijano z daleko. Dziwnie się złożyło, ale obiekt ten sprawiał wrażenie, jakby swoją posturą oddziaływał na całą okolicę. Obskurne kamienice, razem z ich śmierdzącymi mieszkańcami, skutecznie odstraszały nowych, przybyłych do tego małego miasteczka na południu Polski. Odkąd tu przyjechałem, widziałem może z dziesięc osób, a i to nie jestem nawet pewny czy każdą inną. O miłej pogawędce można tu pomarzyć, a o pogawędce w ogóle, to im bliżej hotelu, tym z nią ciężej. Mieszkańcy bali się nawet wymawiać jego nazwę, wywoływała ona na ich twarzach trupoblady kolor przerażenia, mieszający się z niewypowiedzianą odrazą. Strasznie mnie intrygowało to, co musiało się wydarzyć w tym, skądinąd pięknym budynku. Pięknym, pomijąjąc oczywiście te wszystkie dewastacje wymienione przeze mnie na wstępie. [/p]
Pierwszy raz o tym ohydnym miejscu usłyszałem niecały rok temu. Zważcie, że celowo uniknąłem słowa nawiedzony, gdyż o zjawiskach paranormalnych nie było tu mowy. Nigdy, w żadnej opowieści na jego temat, nie przewinął się choćby najmniejszy duszek – a szkoda, wtedy nie było by to tak dziwne.[/p]
Od miejscowego barmana, jeśli barem można nazwać tę plugawą spelunę z niedomytym wszystkim, co można było domyć, dowiedziałem się, że budynek nie ma nawet właściciela. Powiedział mi, że nikt o zdrowych zmysłach i z odrobiną instynktu samozachowawczego, nie zbliżałby się do tego okropnego miejsca na mniej niż zasięg rzutu kamieniem. Nawet domy stojące po obu stronach były puste. [/p]
Powoli i uważnie obszedłem budynek z każdej strony, szukając miejsca, dzięki któremu mógbłym się przedostać do środka. Niestety, nic takiego nie zauważyłem, toteż podszedłem do najbliższego okna, by ocenić trwałość desek tam użytych. Tak jak się spodziewałem, drewno było w tak tragicznym stanie, że prawdopodobnie nawet uderzenie w głowę nie wyrządziłoby nikomu więszkej szkody. Rozejrzałem się po ulicy, sprawdzając, czy aby nikt mnie nie obserwuje, po czym, łomem wyciągniętym z plecaka, utorowałem sobie drogą do wnętrza. [/p]
Gdy tylko moja stopa dotknęła przegniłej podłogi, poczułem jak świat dookoła staje. Z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, a wszystkie zapachy zlały się w jeden. Jeden wywołujący, z niezbadanych pokładów świadomości, najgłębiej skryte tajemnice, które za wszelką cenę chciałbyś stamtąd wyrzucić. Obrazy, mroczne tak bardzo, że na chwilę całkowicie zaćmiły mój wzrok, odbierając przy tym resztki świadomości, pojawiły się przede mną, zamazując granicę realności.[/p]
Nie mam nawet pojęcia, ile czasu stałem pod tym przeklętym oknem, ale gdy w końcu się ocknąłem, na zewnątrz panowała już głęboka noc. Nie pamiętam nawet jak znalazłem się na ziemi, a gdy dotarło do mnie, że plecak, który miałem przerzucony przez ramię, znikł razem z łomem, poczułem dojmnującą trwogę, która objawiła się lodowatymi strużakmi potu, spływającymi po plecach. Zważając na fakt, że w budynku nie przeszedłem jeszcze paru kroków, a już doświadczyłem tak dziwnych rzeczy, sporym strachem napawała mnie dalsza wędrówka. Na szczęscie, po chwili wahania, ruszyłem w dalszą drogę, zagłębiając się w czeluściach tego monstrum. Nie na darmo jechałem te kilkaset kilometrów, by zrezygnować, nim jeszcze dobrze nie zacząłem. [/p]
Na parterze i wyższych piętrach nie znalazłem w sumie niczego ciekawego, poza paroma świecami – ku mojej trwodze, nowymi – oraz napisem w nieznamym mi języku. Nie byłem nawet w stanie go przerysować, toteż musicie sobie jedynie wyobrazić jak zawiły musiał być to dialekt. Dopiero gdy zszedłem do piwnic, poczułem prawdziwą kosmiczną energię, przepełniającą każdą komórkę mego ciała. Bynajmniej nie było to przyjemne. [/p]
Przed moimi oczami znów poczęły jawić się wizje, przekraczające ludzkie pojmowanie dobra i zła. Wizje, zdające się sięgać do najodleglejszych czasów, dotyczące istot niepamiętanych przez nikogo – a raczej prawie nikogo – istot, które były starsze niż sama ziemia, które przybyły tu na długo przed pojawieniem się pierwszych mikrobów znanych człowiekowi. Nie miałem pojęcia, kim są, ale widziałem jak stare plemiona otaczały czcią tych potwornych bogów, jak tysiące ludzkich istnień składanych było w ofierze, by tylko zaspokoić te krwiożercze bestie. [/p]
Im głębiej zapuszczałem się w plugawe czeluście tego domostwa, tym większy chłód panował wkoło. Chłód wręcz bijący nienaturalnością. Z najciemniejszych zakątków dochodziły mnie dziwne szepty, zdające się posługiwać językiem, na który natknąłem się wcześniej. Oczywiście nic z tego nie rozumiałem, ale złowróżbne zwroty w każdym języku brzmią podobnie. Nawet nie wiecie jak teraz żałowałem, że mój łom przepadł. Blask księżyca wpadający przez małe okienka – dziwnie czyste, jak na ich wiek – ledwo tylko oświetlał mi drogę, a na myśl o latarce leżącej na dnie plecaka, tylko smutek spadał na moją i tak mocno nadwyrężoną głowę.[/p]
Nie wiem czemu, ale jedna z odnóg wydawała mi się dziwnie– może to złe określenie – znajoma. Pewnie po prostu, nie znając rozkładu piwnicy, błądziłem w kółko, ale nie zważając na to, skręciłem we wcześniej wspomnianą wnękę. Okazało się, że był to korytarz prowadzący do małego pokoiku z dwoma niewielkimi oknienkami. Dopiero gdy stnąłem na środku, rozglądając się na boki, kątem oka dostrzegłem nikły, niebieski blask – niedostrzegalny, gdy patrzyło się na wprost – wydobywający się z małej szczeliny w ścianie. Podszedłem z wolna, starając się nie patrzeć prosto na mój cel, by moje pręciki mogły się wykazać. Tak jak myślałem, znajdowały się tam ukryte drzwi, na moje szczęście, teraz niewystarczająco domknięte. Pchnąłem je lekko, a te z potwornym zgrzytem usunęły się w głąb tunelu, który stanął przede mną otworem, bynajmniej nie zapraszając do środka. Kamienne stopnie lekkim spadem zmierzały w dół, a bladoniebieska poświata, wypełniająca całę przestrzeń, brała się jakby znikąd. Niepewnie stawiając stopę na pierwszym schodku, poczułem dziwny, ciepły, ale i niemiłosiernie śmierdzący powiew, wydobywający się z głębokiej otchłani, niczym z paszczy prastarego monstrum. Wydało mi się to wielce zagadkowe, zważając na chłód, którego do tej pory byłem towarzyszem, toteż bez dłuższej zwłoki wszedłem do środka. Wnętrze zaskakiwało kunsztem z jakim je wykończono. Precyzja osób, które to wykonały dosłownie mnie onieśmieliła. Tak dokładnie wyciosanych kamiennych elementów nie widziałem nawet w największych miastach, słynących z cudownej architektury. [/p]
Szczerze powiem, że nie mam pojęcia, ile czasu tak szedłem, coraz bardziej wnikając w głąb ziemi, ale nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Nie miałem nawet jak tego sprawdzić, gdyż mój tani, elektroniczny zegarek odmówił współpracy w takich warunkach. Miałem się właśnie zatrzymać, gdy moje oczy ujrzały podłogę, ciągnąca się w całkowitym poziomie. Uradowany przebiegłem kilka ostatnich stopni w ułamku sekundy i padłem na kamieniste podłoże, próbując odzyskać siły.[/p]
Moje szczęście nie trwało długo – wizje ze zdwojoną siłą wróciły, by odkryć swoje najmroczniejsze sekrety. Bestie, które widziałem wcześniej, nie zgnięły tak jak sądziłem, one dalej tu są, w każdym otaczającym nas fragmencie materii da się wyczuć ich diabelską moc. Głęboko na dnie oceanów czekają na dogodny moment, by na powrót zapanować na planętą, która została im odebrana. Ich czas nadchodzi. Dostrzegłem wyznawców na całym świecie, szatańskie sekty czczące te prastare istoty, do tej pory składając im ludzkie ofiary.[/p]
Dreszcz wyrwał mnie z płytkiego snu, w którym błądziłem po niezliczonych światach, w niezliczonych galaktykach, poznając niezliczone tajemnice niepoznane przez żadnego żyjącego. Wstałem i kierując się w stronę drzwi, które ledwo majaczyły na końcu korytarza, dostrzegłem, że w mój zegarek wstąpiło nowe życie. Nie wyobrażacie sobie, co poczułem, gdy zrozumiałem, że to nie moja wyobraźnia płata mi figle, a naprawdę błąkam się już od trzech dni w czeluściach tego przeklętego domostwa. Otępiały podszedłem do wrót, zza których wydobywał się ten ciepły odór. Uchyliły się, nie wydobywając przy tym ze starych zawiasów choćby namniejszego pisku. W środku moim oczom ukazał się scena, którą do tej pory widywałem tylko w filmach. Runiczne symbole wypisane na ścianach odbijały blask setek świec poukładanych w całym pomieszczeniu. Na środku, w kręgu, leżały zwłoki kota. Gdy się zbliżyłem, dotarło do mnie, że obrządek musiał się odbyć niedawno, gdy byłem w korytarzu! Niewiarygodne, ale i straszne zarazem. Mój wzrok powędrował do przeciwległej ściany i ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłem tam swój plecak i łom oparte o mur. Gdy się zbliżyłem, zauważyłem, że pręt nosi ślad niedawnego morderstwa – szare futerko kota, który leży za mną. Dopiero teraz, przy lepszym oświetleniu, dostrzegłem krew na swoich dłoniach, a na ścianie powyżej plecaka, krwisty napis: Cthulhu.[/p]
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
"Hotel". Horror ze świata Lovecrafta. - przez haniel - 11-06-2011, 17:50

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości