Via Appia - Forum

Pełna wersja: "Hotel". Horror ze świata Lovecrafta.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Opowiadanko inspirowane twórczością Lovecrafta. Zapraszam Smile

Stałem przed hotelem, który lata swojej świetności dawno miał już za sobą. Okna na parterze zabite deskami, zamurowane drzwi, wybite szyby na górnych piętrach i mroczne graffiti w miejscach, o któych nawet byś nie pomyślał, powodowały, że budynek omijano z daleko. Dziwnie się złożyło, ale obiekt ten sprawiał wrażenie, jakby swoją posturą oddziaływał na całą okolicę. Obskurne kamienice, razem z ich śmierdzącymi mieszkańcami, skutecznie odstraszały nowych, przybyłych do tego małego miasteczka na południu Polski. Odkąd tu przyjechałem, widziałem może z dziesięc osób, a i to nie jestem nawet pewny czy każdą inną. O miłej pogawędce można tu pomarzyć, a o pogawędce w ogóle, to im bliżej hotelu, tym z nią ciężej. Mieszkańcy bali się nawet wymawiać jego nazwę, wywoływała ona na ich twarzach trupoblady kolor przerażenia, mieszający się z niewypowiedzianą odrazą. Strasznie mnie intrygowało to, co musiało się wydarzyć w tym, skądinąd pięknym budynku. Pięknym, pomijąjąc oczywiście te wszystkie dewastacje wymienione przeze mnie na wstępie. [/p]
Pierwszy raz o tym ohydnym miejscu usłyszałem niecały rok temu. Zważcie, że celowo uniknąłem słowa nawiedzony, gdyż o zjawiskach paranormalnych nie było tu mowy. Nigdy, w żadnej opowieści na jego temat, nie przewinął się choćby najmniejszy duszek – a szkoda, wtedy nie było by to tak dziwne.[/p]
Od miejscowego barmana, jeśli barem można nazwać tę plugawą spelunę z niedomytym wszystkim, co można było domyć, dowiedziałem się, że budynek nie ma nawet właściciela. Powiedział mi, że nikt o zdrowych zmysłach i z odrobiną instynktu samozachowawczego, nie zbliżałby się do tego okropnego miejsca na mniej niż zasięg rzutu kamieniem. Nawet domy stojące po obu stronach były puste. [/p]
Powoli i uważnie obszedłem budynek z każdej strony, szukając miejsca, dzięki któremu mógbłym się przedostać do środka. Niestety, nic takiego nie zauważyłem, toteż podszedłem do najbliższego okna, by ocenić trwałość desek tam użytych. Tak jak się spodziewałem, drewno było w tak tragicznym stanie, że prawdopodobnie nawet uderzenie w głowę nie wyrządziłoby nikomu więszkej szkody. Rozejrzałem się po ulicy, sprawdzając, czy aby nikt mnie nie obserwuje, po czym, łomem wyciągniętym z plecaka, utorowałem sobie drogą do wnętrza. [/p]
Gdy tylko moja stopa dotknęła przegniłej podłogi, poczułem jak świat dookoła staje. Z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, a wszystkie zapachy zlały się w jeden. Jeden wywołujący, z niezbadanych pokładów świadomości, najgłębiej skryte tajemnice, które za wszelką cenę chciałbyś stamtąd wyrzucić. Obrazy, mroczne tak bardzo, że na chwilę całkowicie zaćmiły mój wzrok, odbierając przy tym resztki świadomości, pojawiły się przede mną, zamazując granicę realności.[/p]
Nie mam nawet pojęcia, ile czasu stałem pod tym przeklętym oknem, ale gdy w końcu się ocknąłem, na zewnątrz panowała już głęboka noc. Nie pamiętam nawet jak znalazłem się na ziemi, a gdy dotarło do mnie, że plecak, który miałem przerzucony przez ramię, znikł razem z łomem, poczułem dojmnującą trwogę, która objawiła się lodowatymi strużakmi potu, spływającymi po plecach. Zważając na fakt, że w budynku nie przeszedłem jeszcze paru kroków, a już doświadczyłem tak dziwnych rzeczy, sporym strachem napawała mnie dalsza wędrówka. Na szczęscie, po chwili wahania, ruszyłem w dalszą drogę, zagłębiając się w czeluściach tego monstrum. Nie na darmo jechałem te kilkaset kilometrów, by zrezygnować, nim jeszcze dobrze nie zacząłem. [/p]
Na parterze i wyższych piętrach nie znalazłem w sumie niczego ciekawego, poza paroma świecami – ku mojej trwodze, nowymi – oraz napisem w nieznamym mi języku. Nie byłem nawet w stanie go przerysować, toteż musicie sobie jedynie wyobrazić jak zawiły musiał być to dialekt. Dopiero gdy zszedłem do piwnic, poczułem prawdziwą kosmiczną energię, przepełniającą każdą komórkę mego ciała. Bynajmniej nie było to przyjemne. [/p]
Przed moimi oczami znów poczęły jawić się wizje, przekraczające ludzkie pojmowanie dobra i zła. Wizje, zdające się sięgać do najodleglejszych czasów, dotyczące istot niepamiętanych przez nikogo – a raczej prawie nikogo – istot, które były starsze niż sama ziemia, które przybyły tu na długo przed pojawieniem się pierwszych mikrobów znanych człowiekowi. Nie miałem pojęcia, kim są, ale widziałem jak stare plemiona otaczały czcią tych potwornych bogów, jak tysiące ludzkich istnień składanych było w ofierze, by tylko zaspokoić te krwiożercze bestie. [/p]
Im głębiej zapuszczałem się w plugawe czeluście tego domostwa, tym większy chłód panował wkoło. Chłód wręcz bijący nienaturalnością. Z najciemniejszych zakątków dochodziły mnie dziwne szepty, zdające się posługiwać językiem, na który natknąłem się wcześniej. Oczywiście nic z tego nie rozumiałem, ale złowróżbne zwroty w każdym języku brzmią podobnie. Nawet nie wiecie jak teraz żałowałem, że mój łom przepadł. Blask księżyca wpadający przez małe okienka – dziwnie czyste, jak na ich wiek – ledwo tylko oświetlał mi drogę, a na myśl o latarce leżącej na dnie plecaka, tylko smutek spadał na moją i tak mocno nadwyrężoną głowę.[/p]
Nie wiem czemu, ale jedna z odnóg wydawała mi się dziwnie– może to złe określenie – znajoma. Pewnie po prostu, nie znając rozkładu piwnicy, błądziłem w kółko, ale nie zważając na to, skręciłem we wcześniej wspomnianą wnękę. Okazało się, że był to korytarz prowadzący do małego pokoiku z dwoma niewielkimi oknienkami. Dopiero gdy stnąłem na środku, rozglądając się na boki, kątem oka dostrzegłem nikły, niebieski blask – niedostrzegalny, gdy patrzyło się na wprost – wydobywający się z małej szczeliny w ścianie. Podszedłem z wolna, starając się nie patrzeć prosto na mój cel, by moje pręciki mogły się wykazać. Tak jak myślałem, znajdowały się tam ukryte drzwi, na moje szczęście, teraz niewystarczająco domknięte. Pchnąłem je lekko, a te z potwornym zgrzytem usunęły się w głąb tunelu, który stanął przede mną otworem, bynajmniej nie zapraszając do środka. Kamienne stopnie lekkim spadem zmierzały w dół, a bladoniebieska poświata, wypełniająca całę przestrzeń, brała się jakby znikąd. Niepewnie stawiając stopę na pierwszym schodku, poczułem dziwny, ciepły, ale i niemiłosiernie śmierdzący powiew, wydobywający się z głębokiej otchłani, niczym z paszczy prastarego monstrum. Wydało mi się to wielce zagadkowe, zważając na chłód, którego do tej pory byłem towarzyszem, toteż bez dłuższej zwłoki wszedłem do środka. Wnętrze zaskakiwało kunsztem z jakim je wykończono. Precyzja osób, które to wykonały dosłownie mnie onieśmieliła. Tak dokładnie wyciosanych kamiennych elementów nie widziałem nawet w największych miastach, słynących z cudownej architektury. [/p]
Szczerze powiem, że nie mam pojęcia, ile czasu tak szedłem, coraz bardziej wnikając w głąb ziemi, ale nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa. Nie miałem nawet jak tego sprawdzić, gdyż mój tani, elektroniczny zegarek odmówił współpracy w takich warunkach. Miałem się właśnie zatrzymać, gdy moje oczy ujrzały podłogę, ciągnąca się w całkowitym poziomie. Uradowany przebiegłem kilka ostatnich stopni w ułamku sekundy i padłem na kamieniste podłoże, próbując odzyskać siły.[/p]
Moje szczęście nie trwało długo – wizje ze zdwojoną siłą wróciły, by odkryć swoje najmroczniejsze sekrety. Bestie, które widziałem wcześniej, nie zgnięły tak jak sądziłem, one dalej tu są, w każdym otaczającym nas fragmencie materii da się wyczuć ich diabelską moc. Głęboko na dnie oceanów czekają na dogodny moment, by na powrót zapanować na planętą, która została im odebrana. Ich czas nadchodzi. Dostrzegłem wyznawców na całym świecie, szatańskie sekty czczące te prastare istoty, do tej pory składając im ludzkie ofiary.[/p]
Dreszcz wyrwał mnie z płytkiego snu, w którym błądziłem po niezliczonych światach, w niezliczonych galaktykach, poznając niezliczone tajemnice niepoznane przez żadnego żyjącego. Wstałem i kierując się w stronę drzwi, które ledwo majaczyły na końcu korytarza, dostrzegłem, że w mój zegarek wstąpiło nowe życie. Nie wyobrażacie sobie, co poczułem, gdy zrozumiałem, że to nie moja wyobraźnia płata mi figle, a naprawdę błąkam się już od trzech dni w czeluściach tego przeklętego domostwa. Otępiały podszedłem do wrót, zza których wydobywał się ten ciepły odór. Uchyliły się, nie wydobywając przy tym ze starych zawiasów choćby namniejszego pisku. W środku moim oczom ukazał się scena, którą do tej pory widywałem tylko w filmach. Runiczne symbole wypisane na ścianach odbijały blask setek świec poukładanych w całym pomieszczeniu. Na środku, w kręgu, leżały zwłoki kota. Gdy się zbliżyłem, dotarło do mnie, że obrządek musiał się odbyć niedawno, gdy byłem w korytarzu! Niewiarygodne, ale i straszne zarazem. Mój wzrok powędrował do przeciwległej ściany i ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłem tam swój plecak i łom oparte o mur. Gdy się zbliżyłem, zauważyłem, że pręt nosi ślad niedawnego morderstwa – szare futerko kota, który leży za mną. Dopiero teraz, przy lepszym oświetleniu, dostrzegłem krew na swoich dłoniach, a na ścianie powyżej plecaka, krwisty napis: Cthulhu.[/p]
Jestem na tak Big Grin

Bardzo fajny klimat. Umiesz budować napięcie, ładnie posługujesz się językiem polskim itp... Przyjemnie się czyta, a co najważniejsze akcja wciąga.
Trochę wkurzały mnie te wizje, bo zdradzały, z czym będziemy mieli do czynienia... tzn. wiem, że to świat Lovecrafta, ale miałem nadzieję, że już na początku Cuthulhu nie wyskoczy zza ściany. W horrorach napięcie często opiera się na tajemnicy i w miarę, jak poznajemy prawdę, ono opada.
Ale spoko Wink Końcowy zwrot akcji uratował ten fragment.
Liczę, że będą kolejne części? To chyba nie było wszystko?

(11-06-2011, 17:50)haniel napisał(a): [ -> ]Nie na darmo jechałem te kilkaset kilometrów, by zrezygnować, nim jeszcze dobrze nie zacząłem.

Nawet nie wiecie jak teraz żałowałem, że nie mój łom przepadł.
W tych dwóch zdaniach mi coś nie gra.

Dzięki za komentarz, i cieszę się, że się podobało. Hmm w sumie myślałem, że to będzie wstęp do kilku opowiadania, które mam zamiar napisać, ale jeszcze zobaczymy, co z tego będzie Smile

Pozdrawiam
W sumie ta historia nadaję się na prolog do czegoś większego ;]
Cytat: nie zbliżałby się do tego okropnego miejsca na mniej niż zasięgu rzutu kamieniem.
zasięg(?)
Cytat: czychającym
???!!!!!
Cytat:Powoli i uważnie obszedłem budynek z każdej strony, szukając miejsca, dzięki któremu mógbłym się przedostać do środka.
>>> szukając jakiegokolwiek wejścia (to tylko sugestia, zdanie nie jest złe, ale nie podoba mi się).
Cytat: postawiłem stopę na przegnitej podłodze
przegniłej.
Cytat:Z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, a wszystkie zapachy zlały się w jeden. Jeden wywołujący, z niezbadanych pokładów świadomości, najgłębiej skryte tajemnice, które za wszelką cenę chciałbyś stamtąd wyrzucić.
interpunkcja + sugeruję zrobić z tego jedno zdanie.
Cytat: Obrazy, mroczne tak bardzo, że na chwilę całkowicie zaćmiły mój wzrok, odbierając przy tym resztki świadomości, pojawiły się przede mną, zamazując granicę realności.
tutaj mam wrażenie, że próbujesz na siłę wywołać nastrój, uprość to zdanie, skróć. "Mroczne tak bardzo, że..." - to nie jest potrzebne, czytając "mroczne" wyobrażam sobie najgorsze, co tylko mogę (przemilczę, że ten przymiotnik zwyczajnie mnie śmieszy).
Cytat:Im głębiej zapuszczałem się w plugawe czeluście tego domostwa, tym większy chłód panował wkoło. Chłód wręcz bijący nienaturalnością.
nienaturalny chłód?

Sugeruję zrobić tak: niech sobie będzie ten wstęp, gdzie opowiada o tym, jak usłyszał o tym domu, w czasie przeszłym, ale reszta (wędrówka po miasteczku i po domu) według mnie będzie lepiej wyglądać w czasie teraźniejszym. Niekiedy za bardzo udziwniasz, jak na mój gust, starając się stworzyć nastrój, pewne zdania sprawiają wrażenie wymuszonych. Według mnie to nie ma końca, więc czekam na dalszy ciąg. Ale nastrój rzeczywiście jest. Pracuj dalej.
Z interpunkcją się nie zgodzę, jest tak jak miało być, tzn. tam gdzie chciałem zrobić wtrącenie ;P Ten ort, to rzeczywiście porażka, dzięki, z podłogą w sumie też Smile Nad resztą się zastanowię.

Dziękuję i pozdrawiam Smile

edit
A no i czas teraźniejszy nie będzie pasował, bo to nie ma wyglądać, jakby bohater opowiadał wszystko na bieżąco, tylko jakby to już przeżył.
Cytat:Stałem właśnie przed hotelem, który lata swojej świetności dawno miał już za sobą.
Taka trochę IMO Yodowa składnia.
Lepiej by brzmiało: Stałem właśnie przed hotelem, który lata świetności miał już dawno za sobą.

Cytat:Okna na parterze zabite destkami [...]
Literówka, a poza tym może lepiej Okna na parterze były zabite deskami?

Cytat:Gdy tylko postawiłem stopę na przegnitej podłodze, poczułem jak świat dookoła staje.
Takie to trochę niefortunne.
Może napisz, że czas stanął w miejscu?

Spotkałam się już z panem Lovecraft'em i przypadł mi bardzo do gustu. Twoje opowiadanie też było niezłe. Przydałoby się jednak nad nim popracować. Końcówka i wymowa ogólna utworu są bardzo fajne. Niestety momentami przydaloby się trochę więcej dynamiki. TE wizje aż się proszą o rozwinięcie Wink
Lepiej wypadłoby to jako wstęp do czegoś większego, bo wygląda jak fragment pamiętnika czy listu kogoś, kto po pobycie w tym domu postradał rozum. To byłoby fajnym wstepem do ciekawej akcji.
Hmm, dynamika, z tego co pamiętam, utwory Lovecrafta dynamiką nie grzeszą Tongue Chodzi raczej o klimat, to bardziej starałem się osiągnąć. Twoje zdanie, to pierwsze, brzmi wg mnie gorzej, także jednak zostanę przy swoim. Co do desek, nie wsadzę były, bo potem wymieniam inne rzeczy i to były by mi nie pasowało Smile

Pozdrawiam i dzięki.
(11-06-2011, 17:50)haniel napisał(a): [ -> ]Stałem właśnie przed hotelem, który lata swojej świetności dawno miał już za sobą.

właśnie - uważam, że to słowo jest zbędne w zdaniu.

(11-06-2011, 17:50)haniel napisał(a): [ -> ]Pierwszy raz o tym ohydnym miejscu usłyszałem niecały rok temu. Zważcie, że celowo uniknąłem słowa nawiedzony, gdyż o zjawiskach paranormalnych nie było tu mowy. Nigdy, w żadnej opowieści na jego temat, nie przewinął się choćby najmniejszy duszek – a szkoda, wtedy nie było by to tak dziwne.
Od miejscowego barmana, jeśli barem można nazwać tę plugawą spelunę z niedomytym wszystkim, co można było domyć, dowiedziałem się, że budynek nie ma nawet właściciela. Powiedział mi, że nikt o zdrowych zmysłach i z odrobiną instynktu samozachowawczego, nie zbliżałby się do tego okropnego miejsca na mniej niż zasięg rzutu kamieniem. Nawet domy stojące po obu stronach były puste, podobno przesiąkły złem, czyhającym w najmroczniejszych zakamarkach motelu.

Brak logiki w tym fragmencie. Mówisz, że nikt nie wspominał o żadnych zjawiskach paranormalnych. Na końcu dodajesz :

Podobno nawet domy stojące po obu stronach były puste, podobno przesiąkły złem, czyhającym w najmroczniejszych zakamarkach motelu."

Myślę, że zło które miałeś na myśli jest zjawiskiem paranormalnym. Mogłeś dodać subiektywną opinię podmiotu.

Mam dziwne przeczucie, że te puste domy stojące w pobliżu, przesiąkły złem, które skrywa się w najmroczniejszych zakamarkach motelu. Czy coś w tym stylu.

(11-06-2011, 17:50)haniel napisał(a): [ -> ]lekkim strachem napawała mnie dalsza wędrówka

W takim momencie opowieści używasz zdrobnień, to niewybaczalne Tongue

(11-06-2011, 17:50)haniel napisał(a): [ -> ]Nie wyobrażacie sobie, co poczułem, gdy zrozumiałem, że to nie moja wyobraźnia płata mi figle, a naprawdę błąkam się już od trzech dni w czeluściach tego przeklętego domostwa.

Szkoda, że tak nagle, bez rozwinięcia, wręcz sucho nakreślasz bardzo istotny fakt dla opowiadania.


Tyle z mojej strony co mnie wyrywało z czytania. Poza tym dobre opowiadanie czy prolog. Ciekawe zakończenie, ale nie przygotowałeś do końca skrupulatnie całości pod nie.

Jeżeli to rozwiniesz, chętnie wrócę do lektury z racji klimatu, który mimo wszystko udało ci się stworzyć Wink
Zgadzam się ze wszystkim, tylko nie z ostatnim Tongue Znaczy, w sumie nie wiem, zastanowię się Smile A nielogiczne zdanie usunąłem całkowicie, nie było niezbędne .

Dzięki i pozdrawiam.
Cytat:o któych nawet byś nie pomyślał, powodowały, że budynek omijano z daleko

Zjadłeś r.

Cytat:Powiedział mi, że nikt o zdrowych zmysłach i z odrobiną instynktu samozachowawczego, nie zbliżałby się do tego okropnego miejsca na mniej niż zasięg rzutu kamieniem.

Imho zasięg jest zbędny, starczy samo rzut kamieniem.

Cytat:Nie miałem nawet jak tego sprawdzić, gdyż mój tani, elektroniczny zegarek odmówił współpracy w takich warunkach.

Trochę nie logiczne, bo jakież to warunki? Koleś raptem zszedł do piwnicy.

Cytat:Miałem się właśnie zatrzymać, gdy moje oczy ujrzały podłogę, ciągnąca się w całkowitym poziomie.

Większość podłóg ciągnie się w poziomie, to nic niezwykłegoBig Grin.

Cytat:Dopiero gdy stnąłem na środku,

Zjadł waść a.

Ogólnie to mam deja vu, tylko nie pamiętam z jakiego opowiadanie wziąłeś motyw z tym budynkiemTongue. Zew Cthulhu czytałem już dość dawno i chyba czas na odświeżenie pamięci. Tekst mi się podoba, pracuj dalej.
Z zegarkiem to chodziło mi o tą moc, która zewsząd emanuje Tongue A w podłodze chciałem podkreślić, że te schody były takie długie, że w końcu mógł stanąć na poziomym czymś Big Grin

Hmm, nie inspirowałem się żadnym konkretnym opowiadaniem, całością jego twórczości raczej.

Dzięki Smile
Opowiadanie mnie trochę boli... Może nie tyle ze względów artystycznych ale czysto personalnych. Mianowicie, można powiedzieć, że wychowałem się na Lovecrafcie. Odkąd skończyłem 12 rok życia buszowałem w jego nieludzko złożonych zdaniach, mimo iż nie miałem pojęcia o czym właściwie czytam. Potem poszedłem na studia, dzięki którym moje language skills umożliwiły mi ogarnięcie jego prozy i poezji w oryginale...

i muszę powiedzieć jedno...

Marne naśladownictwo...

Primo, popracuj nad leksykonem
Secundo, popracuj nad stylem
Tertio, jeżeli już chcesz naśladować Lovecrafta, przynajmniej ogarnij podstawy okultyzmu, bo jak zapewne zauważyłeś albo gdzieś wyczytałem (a uważam że powinieneś) Lovecraft był tym co najmniej zafascynowany...

Tyle ode mnie, teraz idę cierpieć po lekturze tego opowiadania gdzieś indziej...

ps. Jeżeli już chcesz się bawić w naśladownictwo to postaraj się nie kisić... (chociażby dlatego ja nigdy nie pisałem w Lovecraftowskim stylu, nie ta epoka...)
O, ktoś kto czytał Lovecrafta i to pewnie bardziej wnikliwie ode mnie. Dziękuję, i tak jak myślałem, naśladowanie nie wyszło, cóż...

Pozdrawiam Smile
Poczekaj, poszukam mojego starego opowiadania w pseudolovecrawtowskim stylu to wrzucę i też ocenisz Tongue
Stron: 1 2