Słowem wstępu:
Większość krajów czy światów to kule lub dyski. Są nawet takie, dla których nazw nawet nie wymyślili. Są światy pełne rycerzy w lśniących zbrojach i smoków lubujących się w dziewicach. Są takie pełne mroku i strachu. Istnieją też inne, nie poznane i nie odkryte. Lecz dokładnie po środku leży kraj zwany Wyspą. O nim właśnie drogi czytelniku chcę ci opowiedzieć.
Zaczną może od siebie. Jestem krasnoludem. Mieszkam w Grocie. Mieście moich przodków ukrytym tuż pod górami środkowymi. Na wschód, zaraz za gościńcem zaczyna się elfi las. Potem jezioro i Quaren. Miasto elfów. Na północ jest Quarei. Nasza poprzednia ojczyzna. Zaraz po tym jak bogowie stworzyli krasnoludów, elfów i ludzi osiedliliśmy się tam. Ogee, zła bogini antagonistka Go, przekonała ludzi by wygnali nas z miasta i zajęli je. Ci posłuchali. Potem odeszli paleni przez wstyd.
Ale dość tych legend! Kto by dziś wierzył w takie coś jak CZŁOWIEK! Można się uśmiać. Wracając do mojej kroniki.
Historia zaczyna się na gościńcu, gdzie dwójka przyjaciół postanawia odnaleźć Go.
Osz ty w bule! Wy nie wiecie czemu Go odszedł! Ale ja głupi. Więc nasz bóg, widząc zdradę ludzi, opuścił świat, zostawiając nas ze swymi dziećmi. Każdy wie że nie mogliśmy razem z elfami wytrzymać ze sobą i On się obraził, żadni tam ludzie.
Tak że tak…
Wędrowcy zwali się Hanz (to nasz!) i Florian (elf). Podobno sami bogowie wzięli ich do siebie! Mieli ostrzec ludy. Ogee w końcu znalazła sposób by pokonać dzieci Go. Trzeba było zniszczyć posągi. Jedyną rzecz, która pokazywała, jak tak naprawdę wygląda dane bóstwo. Tylko nasza wyobraźnia pozwala im działać w tym świecie.
I tak Hanz wraz ze swym dozgonnym przyjacielem ruszyli do Quaren obdarowani w złote koperty. Mieli nam je dostarczyć.
Ale teraz muszę wyjść. Podobno są już u bram miasta!
Większość krajów czy światów to kule lub dyski. Są nawet takie, dla których nazw nawet nie wymyślili. Są światy pełne rycerzy w lśniących zbrojach i smoków lubujących się w dziewicach. Są takie pełne mroku i strachu. Istnieją też inne, nie poznane i nie odkryte. Lecz dokładnie po środku leży kraj zwany Wyspą. O nim właśnie drogi czytelniku chcę ci opowiedzieć.
Zaczną może od siebie. Jestem krasnoludem. Mieszkam w Grocie. Mieście moich przodków ukrytym tuż pod górami środkowymi. Na wschód, zaraz za gościńcem zaczyna się elfi las. Potem jezioro i Quaren. Miasto elfów. Na północ jest Quarei. Nasza poprzednia ojczyzna. Zaraz po tym jak bogowie stworzyli krasnoludów, elfów i ludzi osiedliliśmy się tam. Ogee, zła bogini antagonistka Go, przekonała ludzi by wygnali nas z miasta i zajęli je. Ci posłuchali. Potem odeszli paleni przez wstyd.
Ale dość tych legend! Kto by dziś wierzył w takie coś jak CZŁOWIEK! Można się uśmiać. Wracając do mojej kroniki.
Historia zaczyna się na gościńcu, gdzie dwójka przyjaciół postanawia odnaleźć Go.
Osz ty w bule! Wy nie wiecie czemu Go odszedł! Ale ja głupi. Więc nasz bóg, widząc zdradę ludzi, opuścił świat, zostawiając nas ze swymi dziećmi. Każdy wie że nie mogliśmy razem z elfami wytrzymać ze sobą i On się obraził, żadni tam ludzie.
Tak że tak…
Wędrowcy zwali się Hanz (to nasz!) i Florian (elf). Podobno sami bogowie wzięli ich do siebie! Mieli ostrzec ludy. Ogee w końcu znalazła sposób by pokonać dzieci Go. Trzeba było zniszczyć posągi. Jedyną rzecz, która pokazywała, jak tak naprawdę wygląda dane bóstwo. Tylko nasza wyobraźnia pozwala im działać w tym świecie.
I tak Hanz wraz ze swym dozgonnym przyjacielem ruszyli do Quaren obdarowani w złote koperty. Mieli nam je dostarczyć.
Ale teraz muszę wyjść. Podobno są już u bram miasta!