Via Appia - Forum

Pełna wersja: Kroniki Wyspy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Słowem wstępu:


Większość krajów czy światów to kule lub dyski. Są nawet takie, dla których nazw nawet nie wymyślili. Są światy pełne rycerzy w lśniących zbrojach i smoków lubujących się w dziewicach. Są takie pełne mroku i strachu. Istnieją też inne, nie poznane i nie odkryte. Lecz dokładnie po środku leży kraj zwany Wyspą. O nim właśnie drogi czytelniku chcę ci opowiedzieć.
Zaczną może od siebie. Jestem krasnoludem. Mieszkam w Grocie. Mieście moich przodków ukrytym tuż pod górami środkowymi. Na wschód, zaraz za gościńcem zaczyna się elfi las. Potem jezioro i Quaren. Miasto elfów. Na północ jest Quarei. Nasza poprzednia ojczyzna. Zaraz po tym jak bogowie stworzyli krasnoludów, elfów i ludzi osiedliliśmy się tam. Ogee, zła bogini antagonistka Go, przekonała ludzi by wygnali nas z miasta i zajęli je. Ci posłuchali. Potem odeszli paleni przez wstyd.
Ale dość tych legend! Kto by dziś wierzył w takie coś jak CZŁOWIEK! Można się uśmiać. Wracając do mojej kroniki.
Historia zaczyna się na gościńcu, gdzie dwójka przyjaciół postanawia odnaleźć Go.
Osz ty w bule! Wy nie wiecie czemu Go odszedł! Ale ja głupi. Więc nasz bóg, widząc zdradę ludzi, opuścił świat, zostawiając nas ze swymi dziećmi. Każdy wie że nie mogliśmy razem z elfami wytrzymać ze sobą i On się obraził, żadni tam ludzie.
Tak że tak…
Wędrowcy zwali się Hanz (to nasz!) i Florian (elf). Podobno sami bogowie wzięli ich do siebie! Mieli ostrzec ludy. Ogee w końcu znalazła sposób by pokonać dzieci Go. Trzeba było zniszczyć posągi. Jedyną rzecz, która pokazywała, jak tak naprawdę wygląda dane bóstwo. Tylko nasza wyobraźnia pozwala im działać w tym świecie.
I tak Hanz wraz ze swym dozgonnym przyjacielem ruszyli do Quaren obdarowani w złote koperty. Mieli nam je dostarczyć.
Ale teraz muszę wyjść. Podobno są już u bram miasta!
-Mieście moich przodków ukrytym tuż pod górami [Ś]rodkowymi. - wydaje mi się że jednak z dużej litery, jak np.: Tatry
-Na wschód, zaraz za gościńcem zaczyna się [E]lfi [L]as.- jak nazwa to nazwa nie...
-Tak że tak… - może lepiej: Więc tak...
Wędrowcy zwali się Hanz [_] (to nasz!) i Florian [_] (elf).
Chyba tyle... zaczyna się fajnie, nie powiem że "nie", ale musiałam czytać sobie to na głos żeby to zrozumieć.
"Są nawet takie, dla których figur jeszcze nie [wymyślili]." - Kto nie wymyślił? Jak dla mnie bardziej pasowałoby "dla których figur jeszcze nie wymyślono"
"Więc nasz bóg[,] widząc zdradę ludzi[,] opuścił świat[,] zostawiając nas ze swymi dziećmi. Każdy wie[,] że nie mogliśmy razem z elfami"
"Jedyną [rz]ecz[,] która pokazywała[,] jak tak naprawdę wygląda dane bóstwo." - Z tą "żeczą" to już przesada.

Sam tekst jest dość krótki, więc nie powiem wiele na jego temat. Osobiście opowieści fantasy nie rozpoczynałbym od takiego streszczenia, ale co kto lubi. Zobaczę co będzie dalej. Zapowiada się kawałek znośnego, lekkiego tekstu.
Niestety historia potoczyła się inaczej:

Quaren świętowało. Wino nieprzerwanym strumieniem przelewało się z kieliszków do ust elfów i krasnoludów. Świat świętował. Kapłani obwieścili nadejście posłańca. Gońca samych bogów. Miał nieść nowinę. Wszyscy świętowali. Oprócz posłańca.
Hanz wszedł przez bramy w chwale i rozpaczy zarazem. Wycieńczony padł na kolana, upuścił przebite krzywą włócznią ciało Floriana. Rozentuzjazmowany tłum nie zwracał jednak uwagi na truchło. Widząc koperty u pasa krasnoluda chwycili go i niosąc na rękach zanieśli wprost do kapłanów. Hanz nie stawiał się. Nie miał siły, ani fizycznie ani psychicznie.

Florianowi wrócił dobry humor. Raźnym krokiem szedł w stronę Puszczy.
-Hej! Flor! Najpierw do Groty!
-Głupi jesteś. Przecież wy nie wierzycie nawet w bogów!
-Ej. To cios poniżej pasa! Po za tym nie wejdę do elfiego lasu! Jeszcze co mi się tam stanie. A?! Pomyślałeś o tym?
- A co ma ci się niby stać?
-Nie wiem! Nigdy nie byłem w lesie.
-Przesadzasz.
-Jeszcze sparszywieje i przestane pracować na rzecz krasnoludów. Powiedzieli jasno: „Najważniejszym prawem krasnoluda jest pracować dla reszty krasnoludów”. O! A pamiętasz co się stało z tamtymi biedakami zaraz po Pierwszym Spotkaniu?
-A ty znowu o tym samym! I jak tu mówić o pojednaniu?
-To wy elfy mówicie o pojednaniu.
Coś poruszyło się w krzakach. Nie zwrócili na to uwagi, w krzakach zawsze coś się przecież może poruszyć a Florian dobrze wie że temu w zaroślach nie należy przeszkadzać. Sytuacja była jednak z goła inna.
Kiedy kompania przeszła dalej, na Gościniec wpełzły pająki. Nie zwykłe jednak. Zamiast głów bestie miały tułów goblina. Torsy przysłonięte miały na krzyż wąskimi paskami skóry. Skórę szarą i niezdrowo wyglądającą, niektóre były bardziej fioletowe. Głowy trójkątne, zwężające się ku dołowi z długimi, szpiczastymi uszami u szczytu. Nos krzywi i krótki.
Jeden z nich krzykną, skrzeknął i grupa potworów ruszyła. Opuścili nisko krzywe włócznie, przyspieszyli.
Hanz odwrócił się i uskoczył. Florian został staranowany. Przywódca pająków zatopił swą włócznię jako pierwszy, reszta nie zdążyła. Do żył krasnoluda napłynęła potężna dawka adrenaliny gdy usłyszał pierwszy krzyk agonii przyjaciela. Poderwał się na nogi i rzucił w samobójczym szale na kłębowisko potworów. Pierwsze dwa dosłownie rozszarpał, na następne nie tracił czasu, odpychał je tylko jak najdalej. Nie dotarł jednak do środka na czas. Elf leżał martwy.

Najwyższy kapłan Natury uspokoił podniecony lud. Wytłumaczył, że należy bohaterowi dać chwilę odpoczynku. Zdawało się, że jako jedyny zauważył ciało Floriana i rozumiał krasnoluda. Gawiedź wysłał na modlitwy dziękczynne a przybysza kazał ułożyć w swych komnatach. Ciało zabrano do świątyni by zakopać je w lesie. Elfy wierzyły że tak oddają hołd Naturze po raz ostatni. Pozwalając żyć na swym ciele roślinom.
Po kilku godzinach Hanz przemówił w końcu do czekającego cierpliwie po drugiej stronie pokoju kapłana.
-To…- wyją zza pasa koperty.-Miałem to wam przekazać.
Elf wstał i podszedł wolno do siedzącego na łóżku Hanza, wziął koperty i usiadł obok.
-Co z moim przyjacielem?
-Oddaje hołd.
Krasnolud przytakną skinieniem głowy na znak że rozumie.
-Opowiadał mi dużo o waszej kulturze, religii, o was.
Nie spuszczał wzroku z podłogi, mówił wolno pogrążony w zadumie.
-Jak miał na imię?
-Florian.
Milczeli długo. Kapłan otworzył w końcu kopertę.
-Pusto…- szepną.
-Bogowie mają nas gdzieś.- Hanz odwrócił głowę i poddał się wspomnieniom.

Pająki uciekły nagle. Hanz podniósł głowę z niedowierzaniem. Przed nim stała Wojna. Bogini trzymająca w swej lewej ręce mord a w prawej chwałę.
-Wiemy już kim jest zdrajca, teraz idź!
Krasnolud spojrzał na swego przyjaciela. Dopiero teraz dotarło do niego co się stało.
-Śmierć twojego przyjaciela nie poszła na marne.
-Nie mogłaś go ochronić? Nie mogłaś przepędzić tych paskudztw tak jak zrobiłaś to teraz?
Łzy moczyły brodę Hanza.
-Jego ofiara była konieczna- bogini mówiła spokojnie.
-Przecież widziałaś co ma nas zaatakować! Mogłaś interweniować wcześniej!
Krasnolud nie wiedział jednak że natura bogów jest od nich samych silniejsza. A ta sytuacja była doskonałym podłorzem pod wojnę między krasnoludem a panteonem bogów.

Kapłan nie mógł uwierzyć w to co widział. Puste koperty. Obrócił jedną. Widniał tam symbol Go. Czyli jest jeszcze może jakaś nadzieja że Pierwszy Bóg powróci. Tej myśli elf uczepił się mocno.
-Bogowie nie mają nas, jak to określiłeś, „gdzieś”.
-Nie byłeś tam gdzie ja! Nie widziałeś tego co Ja!
Hanz był teraz wściekły, kto mógł go zrozumieć? Chciał być sam ale we wnętrz pragnął towarzystwa kapłana.
-Przepraszam.-szepną ledwie słyszalnie.
Elf milczał.
-Poświęcili go…- powiedział po chwili Hanz, tym razem patrzył prosto w oczy elfa-Miał zginąć bo taki mieli kaprys.
Kapłan milczał nadal. Dobrze wiedział że przekonywanie go do swoich racji nie ma sensu. Hanz spuścił głowę po raz kolejny. W oczach kapłana widział wyraźnie że się z nim nie zgadza. Rozumiał go nawet. Elfy zawsze były takie bogobojne.
-Jak masz na imię? –spytał po chwili.
-Eurodyp.
-Hanz.

Każdy porządny elf i krasnolud wie że człowiek nie istnieje. Że wraz ze Strażnikami i goblinami są tylko przestrogami zawartymi w legendzie. Gobliny jednak zabiły jednego z pierwszych Boskich Posłańców.

Król Strażników szedł powoli i dostojnie wśród swych nowych poddanych. Ludzie kłaniali mu się nisko. Miasto płonęło.

Goblin wyszedł do Sali tronowej w Quareńskim pałacu. Elfi król krzykną z przerażenia.
-Nie przyjdą, Mój władco.-powiedziało powoli i skrzekliwie stworzenie. Nie przypominało pająków z gościńca. Miało goblinie nogi i długą szarą szatę z kapturem. Wzrostem nie przewyższało przeciętnego krasnoluda.-Śpią.- uspokoiło władcę.
- Z czym przychodzisz?- spytał król. Wymacał w swych szatach sztylet i wyciągną go z pochwy. Nie pokazał jednak. Ukrywał go.
-Z ostrzeżeniem. Krasnoludy chcą was zaatakować.
Elf prychną.
-Skąd ty masz to niby wiedzieć?-Niespokojnie gładził ostrze pod szatami.
Stwór staną w pół drogi do tronu.
-Jeszcze niedawno nie wierzyłeś pewnie że moja rasa istnieje. Nie daj sobie popełnić tego błędu ponownie.
Król rozluźnił się lekko.
-Uznajmy że ci wierzę. Czemu mieli by to niby robić?
-Demony.
-Co u licha?
-Wy zwiecie ich Strażnikami.
Straż biegłą już zaalarmowana widokiem śniących kolegów. Zanim goblin znikł zdążył powiedzieć jeszcze:
-Przemyśl to.
Oj, interpunkcja leży i kwiczy!

"Ej. To cios poniżej pasa!"

Bardziej by pasowało: Ej, to cios poniżej pasa!
Z reguły po och, ach, ej, ech się daje przecinki, nie kropki bo to nie są zdania.

Mówiłam ci: przyjrzyj się lepiej konstruowaniu dialogów - zwłaszcza gdzie się daje kropki.

Przeczytaj to sobie na głos powoli i wyraźnie. Zobaczysz jak banalne masz błędy, albo jak dziwnie złożone zdania. Nie mogę się połapać w których momentach akcja zmienia czas. Gdzie jest "teraźniejszość" a gdzie to co było parę godzin wcześniej. Spróbuj to jakoś "uwypuklić". Smile
Straż wbiegła do sali audiencyjnej. Król stał przed tronem, w ręku trzymał sztylet. Miał przerażoną minę.
-Panie, nic ci się nie stało?- strażnicy uklękli i spuścili głowy gdy władca podniósł wzrok by na nich spojrzeć.
-Nie. Czemu tak długo! To coś mogło mnie zabić!
W korytarzu strażnicy zaczęli się już powoli budzić.
-Złapiemy go panie i ukarzemy.
Król siadł.
-Nie złapiecie. Używał magii.
-Panie, magia nie ist…
Monarcha uderzył pięścią u oparcie.
-Podważasz moje słowa?! Wiem co wdziałem. Wracajcie na służbę.
Elfy nie odwracając się wyszły z sali. Król uniósł rękę na znak by się zatrzymali.
-Wezwijcie Eurodypa!- rozkazał.
Wrota zamknęły się. Kapitan wydelegował dwójkę po kapłana a sam z resztą udał się na posiłek i przerwę. Nie dowierzał władcy. Wiedział że magia jeśli istniała nie była w zasięgu umiejętności elfów. Legendy wspominały o niej ale jedynie jako atrybut goblinów, ludzi lub strażników. A oni nie istnieli. Słyszał za to o wynalazku krasnoludów zwanym runami. Podobno zdobione nimi przedmioty zyskiwały nowe właściwości. Najprawdopodobniej niedoszły zamachowiec używał takiego krasnoludzkiego ustrojstwa. Ale gwardzista nie był na tyle głupi by tymi spostrzeżeniami dzielić się z innymi.

Hanz pogodził się już ze stratą przyjaciela. Pomagał teraz co Eurodypowi w świątyni czepiając się każdej pracy jaką znalazł. Dla elfa zachowanie to było naprawdę dziwne. Wysiłek elfy uznawały za największą hańbę jaka może się przytrafić, korzystały z pomocy niewolników, dzikich elfów leśnych lub krasnoludzkich pracowników. Hanz sprzątał po modlitwach gdy wrota świątyni otworzyły się i do środka weszło dwóch gwardzistów pałacowych.
-Czy jest mistrz Eurodyp?
-Już wołam.- Krasnolud odstawił miotłę i udał się po kapłana. Jak zdążył się dowiedzieć, elf piastuje również funkcję doradcy religijnego władcy. Tak ważna pozycja wiary w polityce dla Hanza była niepojęta.
Po chwili powrócił z elfem. Strażnicy wciąż czekali w tych samych miejscach.
-Król cię wzywa mistrzu.- pokłonili się kiedy mówili „król”, to samo zrobił Eurodyp.
-Idziemy Hanz, zapoznam cię z władcą.
-Niewolnik zostaje!- stanowczo nakazał gwardzista z lewej.
Hanz poruszył się gwałtownie, wyglądało jak by miał zamiar skoczyć gwardzistom do gardeł za zniewagę.
-To wolny krasnolud.- kapłan spojrzał surowo na przyjaciela, ten uspokoił się natychmiast.
-Widzieliśmy jak pracował…
-Ja będę się tłumaczył przed Jego majestatem.
Ruszyli. Quaren było jak dla Hanza zbyt ładne. Miasta mają być do mieszkania a nie do wyglądania.

Sala audiencyjna byłą pełna ludzi, Eurodyp i Hanz ledwo przecisnęli się do tronu. Kaplan chciał się pokłonić ale król powstrzymał go.
-Jest stan kryzysowy, może wojna. Musimy darować sobie etykietę.-ostatnie słowa wypowiedział z niechęcią.
-Co się stało?
Król streścił przebieg spotkania z „potworem”, jak go nazywał.
-To goblin.
-Tak myślałem, musiałeś potwierdzić.
Eurodyp znał dobrze Władce. Wierzył mu nawet w tak dziwnej sprawie jak mityczne stworzenia w pałacu. Po za tym znak Go na kopercie nie mógł być przypadkowy, coś się dzieje i to na samej górze.
-Co wiesz o goblinach?- spytał monarcha.
-Legendy, panie. Tylko legendy. Znasz je przecież dobrze.
-Ty jednak lepiej, inaczej nie mianował bym cię doradcą!
-Tak, panie. Od początku. Gobliny były odłamem elfów służących w samemu Go. Tuż przed zdradą ludzi Ogee próbowała przekupić gobliny. Gdy te się nie zgodziły zmieniła je w te obrzydlistwa.
-To znam! Czemu wcześniej ich nie spotkaliśmy?
-Nie wiem.
W Sali zapanowało poruszenie. Wrota otwarły się i do środka wprowadzono ciągniętego przez czterech strażników krasnoluda. Monarcha skiną ręką by do sali wprowadzono szlachtę pałacową. Król wszedł na podwyższenie tronu by było go lepiej słychać.
-Słowa goblina potwierdziły się! Tego oto krasnoluda złapaliśmy gdy szpiegował pod murami miasta! Karły szykują się do wojny!

Hanz siedział pod dębem. Eurodyp uciekł wraz z nim. Oboje nie mogli wytrzymać zawieruchy jaka spowodowana była przygotowaniami do wojny. Elfy, jako że nie znoszą pracy, oddają się rozrywce walk. Kochają wręcz wojnę. To co działo się w Quaren było więc zrozumiałe zważywszy że dawno nie prowadzono już żadnych podbojów. Do ucieczki Hanza skłoniło jeszcze jedno…

Szpieg wyrywał się, wrzeszczał ze strachu. Przed nim stał stos, naprędce zbudowany element propagandy. Miał przekonać współobywateli do walki z "plugawym ścierwem z gór". Efekt potęgował twardy język krasnoludów, którym skazaniec wygrażał. Dla elfa rzeczywiście brzmiało to jak barbarzyński bełkot. Dla Hanza już nie.
-Zdrajcy!- krzyczał- Zdrajcy bogów! Plugawe zdrajcy Go!
-Oto zdrajca!- wrzeszczał kat w elfim.- Sprzymierzeniec demonów! Zdrajca dzieci Go!

Hanzowi nie podobało się to. Coś było nie tak i on chciał się dowiedzieć co. A Eurodyp? Miał widać pecha do przyjaźni z elfami.
Przecinki! Przecinki! jeszcze raz Przecinki! Niektóre zdania trzeba czytać po 2-3 razy bo nie można ich od razu zrozumieć przykład:
-Tuż przed zdradą ludzi[,] Ogee próbowała przekupić gobliny. - w nawiasie masz gdzie powinien być koniecznie przecinek. Inaczej jak się czyta ciurkiem, wychodzi coś dziwnego. Powtórzę przeczytaj to na głos.
Ale jeśli chodzi o całość, ciekawe. Szykuje się wojna, haha moje klimaty, będę na pewno czytać.
Nie jestem dzieckiem. Domyśliłem się że to co w nawiasach mam wstawić do tekstu...
Wiesz co, ciebie to nigdy nie wiadomo... Wolę jak krowie na rowie wszystko wyłożyć. A jeszcze pogadamy w szkole.

Konto usunięte

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Większość krajów czy światów to kule lub dyski. Są nawet takie, dla których nazw nawet nie wymyślili.

Kto?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]nie poznane i nie odkryte.

Jakie?
Poznane i odkryte.
Jakie?
Niepoznane i nieodkryte.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Zaczną może od siebie. Jestem krasnoludem.

Oni zaczną, ale on jest krasnoludem. Słodko.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Mieście moich przodków ukrytym tuż pod górami środkowymi.

Duże litery.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Na wschód, zaraz za gościńcem zaczyna się elfi las.

Duże litery. Chyba że chcesz powiedzieć, że to las elfów.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Potem jezioro i Quaren. Miasto elfów.

"Quaren - miasto Elfów". Imho. Uważam, że rasy powinny być pisane z dużej litery, ale nie jestem pewna czy to jest konieczne.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Każdy wie że nie mogliśmy razem z elfami wytrzymać ze sobą i On się obraził, żadni tam ludzie.

Przed "że" ZAWSZE jest przecinek. I co tam robią Ci ludzie, bo chyba się pogubiłam?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Tak że tak…

"Także" jak już.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Florianowi wrócił dobry humor. Raźnym krokiem szedł w stronę Puszczy.

Czy to retrospekcja? Jeśli tak, zaznacz to jakoś.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Coś poruszyło się w krzakach. Nie zwrócili na to uwagi, w krzakach zawsze coś się przecież może poruszyć a Florian dobrze wie że temu w zaroślach nie należy przeszkadzać.

O geez. Bogowie miejcie mnie w swojej opiece. Powtórzenie razy dwa i "wie, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Kiedy kompania przeszła dalej, na Gościniec wpełzły pająki. Nie zwykłe jednak. Zamiast głów bestie miały tułów goblina. Torsy przysłonięte miały na krzyż wąskimi paskami skóry. Skórę szarą i niezdrowo wyglądającą, niektóre były bardziej fioletowe. Głowy trójkątne

Przecież zamiast głów miały tułowia goblinów OO'

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Jeden z nich krzykną, skrzeknął i grupa potworów ruszyła.

"krzyknąŁ"
Nie ma takiego słowa jak "skrzeknął".

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]adrenaliny gdy usłyszał pierwszy krzyk agonii przyjaciela.

"adrenaliny, gdy"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]dziękczynne a przybysza kazał ułożyć w swych komnatach.

Przecinek przed "a".

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Ciało zabrano do świątyni by zakopać je w lesie.

"świątyni, by" To świątynia jest częścią lasu?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Elfy wierzyły że tak oddają hołd Naturze po raz ostatni.

"wierzyły, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-To…- wyją zza pasa koperty.-Miałem to wam przekazać.

Mam nadzieję, że grasz lepiej niż piszesz. W języku polskim czasowniki w formie męskiej [przyjął, kucnął, zamknął] kończą się na "ĄŁ", nie na "Ą".

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Krasnolud przytakną skinieniem głowy na znak że rozumie.

W pokoju panowała cisza. Po przeczytaniu zdania, głowa Duśki opadła na klawiaturę, a z ust wydobyło się zażenowane westchnienie.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Pusto…- szepną.

Ciszę przerwało ciche stukanie. To głowa dziewczyny miarowo uderzała o ścianę.


(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]ręce mord a w prawej chwałę.

"mord, a"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Dopiero teraz dotarło do niego co się stało.

"niego, co"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Krasnolud nie wiedział jednak[,] że natura bogów jest od nich samych silniejsza. A ta sytuacja była doskonałym podłorzem pod wojnę między krasnoludem[,] a panteonem bogów.

W pomieszczeniu rozległo się ciche łkanie.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Kapłan nie mógł uwierzyć w to co widział.

"to, co"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]eszcze może jakaś nadzieja że Pierwszy Bóg powróci.

"nadzieja, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Nie byłeś tam gdzie ja! Nie widziałeś tego co Ja!

"tam, gdzie" i "tego, co".

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Chciał być sam ale we wnętrz pragnął towarzystwa kapłana.

"sam, ale"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Przepraszam.-szepną ledwie słyszalnie.

Łkanie przerodziło się w głośny, przeraźliwy krzyk.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Miał zginąć bo taki mieli kaprys.

"zginąć, bo"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Kapłan milczał nadal. Dobrze wiedział że przekonywanie

"wiedział, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]W oczach kapłana widział wyraźnie że się z nim nie zgadza.

"wyraźnie, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Każdy porządny elf i krasnolud wie że człowiek nie istnieje.

"wie, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Elfi król krzykną z przerażenia.

Przez to ma ochotę przerwać czytanie i powiedzieć, bye, bye...

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Nie przyjdą, Mój władco.

A po co tu duża litera?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]wyciągną go z pochwy.

Mam ochotę zacząć kląć.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Elf prychną.

Nie wytrzymam, nie wytrzymam...

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Stwór staną w pół drogi do tronu.

Myślałam, że profil teatralny jest profilem humanistycznym. Jak widać nie ma większego nakładu w nim na j. polski, co widać u Pana. Ja zapraszam z powrotem do podstawówki, może tam wpoją Panu podstawowe zasady pisowni i gramatyki. Ogólnie wszystko byłoby spoko, ale czy wy gracie w teatrze? Robicie co w tym kierunku? Jeśli tak, to ty się, chłopie, nie nadajesz. Dykcja! Dykcja! Nawet jak się mówi, nie można zjadać końcówek!

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Jeszcze niedawno nie wierzyłeś pewnie że moja rasa istnieje.

"pewnie, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Uznajmy że ci wierzę

"uznajmy, że"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Straż biegłą już zaalarmowana widokiem śniących kolegów.

literówka.

(14-04-2011, 18:55)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]spuścili głowy gdy władca podniósł wzrok by na nich spojrzeć.

"głowy, gdy".
"wzrok, by".

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Wiem co wdziałem.

"wiem, co"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Król uniósł rękę na znak by się zatrzymali.

"znak, by"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]po kapłana a sam z resztą udał się na posiłek i przerwę.

"kapłana, a"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Nie dowierzał władcy. Wiedział że magia jeśli istniała nie była w zasięgu umiejętności elfów.

"wiedział, że".
Kto nie dowierzał, bo się pogubiłam?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]wspominały o niej ale jedynie jako atrybut goblinów,

"niej, ale"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Ale gwardzista nie był na tyle głupi by tymi spostrzeżeniami dzielić się z innymi.

"głupi, by"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Pomagał teraz co Eurodypowi w świątyni czepiając się każdej pracy jaką znalazł.

Że hę? Człowieku, pisz normalne zdania...

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Hanz sprzątał po modlitwach gdy wrota świątyni otworzyły się i do środka weszło dwóch gwardzistów pałacowych.

"modlitwach, gdy"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Jak zdążył się dowiedzieć, elf piastuje również funkcję doradcy religijnego władcy.

Z tego można zrobić piosenkę hip hopową!

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Król cię wzywa mistrzu.- pokłonili się kiedy mówili „król”, to samo zrobił Eurodyp.

"wzywa, mistrzu".
"ię, kiedy"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]wyglądało jak by miał zamiar skoczyć gwardzistom do gardeł za zniewagę.

"jakby"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Miasta mają być do mieszkania a nie do wyglądania.

"mieszkania, a "

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Sala audiencyjna byłą pełna ludzi,

Literówka.

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Kaplan chciał się pokłonić ale król powstrzymał go.

"pokłonić, ale"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Eurodyp znał dobrze Władce.

A ogonek przy "ę" to Ruscy ukradli?

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Ty jednak lepiej, inaczej nie mianował bym cię doradcą!

"Mianowałbym"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Tak, panie. Od początku. Gobliny były odłamem elfów służących w samemu Go.

Że co? Czy Ty czytasz te teksty i je poprawiasz? Bo nie widać...

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Tuż przed zdradą ludzi Ogee próbowała przekupić gobliny.

Przed "Ogee" przecinek...

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Gdy te się nie zgodziły zmieniła je w te obrzydlistwa.
Monarcha skiną ręką by do sali wprowadzono szlachtę pałacową.

- Lalalala. - Duśka, nucąc coś pod nosem udawała, że nie widzi kolejnego karygodnego błędu.

"ręką, by"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Król wszedł na podwyższenie tronu by było go lepiej słychać.

"tronu, by"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]-Słowa goblina potwierdziły się! Tego oto krasnoluda złapaliśmy gdy szpiegował pod murami miasta! Karły szykują się do wojny!

"złapaliśmy, gdy"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]To co działo się w Quaren było więc zrozumiałe zważywszy że dawno nie prowadzono już żadnych podbojów.

"To, co"

(13-04-2011, 18:18)Bonhart07 napisał(a): [ -> ]Plugawe zdrajcy Go!

Z odmianą też mamy problem? PlugawI!







O geez, koniec. Dzięki Ci, Ty, który nade mną czuwasz. Ktoś powiedział, że interpunkcja leży. Tu leży WSZYSTKO. Interpunkcja, gramatyka, ortografia, całokształt. Fabuła to całkowite dno, żart jakiś. Raczę nauczyć się zasad pisowni i popracować nad umiejętnością przelewania myśli na papier.

Duśka, jak pisałaś w PW zostawiłem tekst na tydzień. Już niedługo skończę go wałkować, wyślę do krytyka(Absinthe) i wstawiam. Mam nadzieję że będzie zdatny do czytania.
Miłej lektury( innych autorów) i komentowania. Spóźnione życzenia wielkanocne.

{edit} Żeby nie spamować wstawiam tu. Dziękuję Absinthe za pomoc w przemieleniu tego i korekcie.

Niezbędne ofiary

Każdy porządny elf czy krasnolud wie, że człowiek i magia nie istnieje.

Szli na wschód, ku gościńcowi, a potem prosto do Groty. Po ich lewej rozpościerał się widok jedynego na Wyspie tak dużego jeziora, po prawej zaś, Puszcza Elfia. Przed nimi tylko drzewa.
- Czyli jak to jest z tą waszą długowiecznością?- Hanz podrapał się w głowę.
- Jak to jak? Wy żyjecie krócej. Jesteście niżsi, przebywacie w dusznych, zapylonych jaskiniach i nie jecie roślin.
- Bo rośliny smakują jak trawa!
- Tylko wasze, jaskiniowe.
Drzewa były coraz rzadsze. W końcu, ich oczom im ukazała się polana, przez elfy zwana Polaną Dębu. Obecnie na środku stał jedynie spróchniały pień z czarną dziurą w środku. Widok był dla Eurodypa przygnębiający, pamiętał to piękne drzewo jeszcze z dzieciństwa. Zniszczył je piorun.
Elfy czciły dawniej to miejsce.
Lecz straciło ono swe piękno.
Rozmawiali o spostrzeżeniach Hanza dość długo, obaj doszli do tego samego wniosku: coś było nie tak.
Usiedli przy pniu by odpocząć.
- Wiesz coś o tych „Strażnikach”? - zagadną krasnolud.
- Nie za dużo.
Coś zeskrobało w głębi pnia.
-Co dokładniej?
-Podobno mieszkają za Pustynią Środkową. Bronią jedynej świątyni Ogee.
Włochata noga wynurzyła się z otworu. Hanz odskoczył i wrzasną gdy zobaczył, co wyszło z pnia.
Wspomnienia momentalnie odżyły.
Florian,
pająki
i on.
Stwór wyszedł z pnia a za nim kolejny i jeszcze jeden. Eurodyp wyciągał już sztylet.
-Wstawaj! Szybko!
Chwycił osłupiałego krasnoluda pod ramię. Lecz nie zdołał go unieść. Pająki wykorzystały to od razu. Skoczyły do przodu i jęły dźgać Hanza. Elf zamachnął się. Sztylet zranił dwóch. Drugi cios. Tym razem chybił, ledwo dosięgając celu.

W sali wojennej panował spory ruch. Generałowie uwijali się jak mogli byle by tylko wypełnić rozkazy króla.
-Co ze zwiadem! Gdzie jest Mar? – Król gestykulował żywo.
Mógł przejść do legendy, pokonać krasnoludy, zmazać hańbę wojny Pierwszego Spotkania.
-Tu jestem, królu - elf padł na twarz, ręce złożył w przepraszającym geście.
-Co przynosisz?
-Krasnoludy zbroją się przy Bramie. Powtarzają taktyki z czasów wojny.
-Doskonale.
Mar chciał wstać by było go lepiej słychać, ale król uderzył go z całej siły w prawy policzek.
-Nigdy nie patrz na króla, kiedy ten sobie tego nie życzy! - Władca uniósł głowę i przybrał surową, władczą minę. - Teraz mów. Tak, możesz spojrzeć.
- Zamykają wrota, panie. To wystarcza.
- Ma im teraz nie wystarczyć! - Zastanowił się chwilę. - Weźmiemy ich głodem.
Wojskowy pokręcił przecząco głową.
-Mają zapasy na wiele lat. Po za tym żywią się zwierzętami jaskiniowymi, hodują je.
Król zastanowił się chwilę. Choć generał znał pytanie pozwolił władcy je zadać.
-Da się wyważyć bramę?
- Jest gruba na metr, po za tym, odlano ją z ołowiu.
Monarcha zaklął. Bardzo brzydko.

Eurodyp uderzył krasnoluda, ten momentalnie otrzeźwiał. Pająki ruszyły do kontrataku. Było ich coraz więcej, nieprzerwanym strumieniem wypełzały z pnia.
-Wstawaj! Musisz biec!

- Zawołać Eurodypa.- Nakazał władca.
Zirytowany czekaniem ponaglił służących. Po pewnym czasie ktoś podbiegł pod tron i padł na twarz.
- Najwyższego kapłana nie ma w świątyniach. Podobno wyjechał.
Król wstał, zamachną się i z całej siły uderzył posłańca w twarz tak, że ten upadł.
- Znajdźcie kogoś podobnego a potem spalcie! – Krzyczał – powiedzcie że to Eurodyp. Niech lud wie za co ginie! Zachachrany dezerter!
Krasnoludzkie przekleństwa były w modzie. Pokazywały, że elf jest nowoczesny

- Już prawie las. Dasz radę Hanz.
Biegli co sił w nogach. Nieskończone może czarnych odnóży falowało za ich plecami.

Widowisko było udane. „Eurodyp” giną długo i w męczarniach. Lud pragną teraz takich rozrywek, a król dobrze o tym wiedział. Bał się tylko co powiedzą kapłani.
Dowiedział się niedługo po zabawie. Weszli do Sali, znieważyli go spojrzeniem przed pokłonem i podważyli słuszność decyzji. Już za to władca gotów był ich spalić. Nie byli jednak na tyle głupi, by zaprzeczyć faktu zdrady Eurodypa.
- Nie musiałeś go palić, panie. Nie przysłużyłby się Naturze. Nie oddał ciała lasowi.
Król dawno już rozważał usunięcie religii, przeszkadzała w sprawnym prowadzeniu wojny.
- Co się stał to się nie odstanie - machną od niechcenia ręką, ale jego wzrok mówił co innego.
Myślał gorączkowo, to wystąpienie było przedsmakiem buntu.
Przynajmniej w mniemaniu władcy. Musiał ich za coś zamknąć, usunąć. Musiał mieć pełną, nieograniczoną władzę.

- Są tuż za nami!
Krasnolud mdlał z wycieńczenia i niedokrwienia. Eurodyp złapał go, gdy mdlał, krew płynęła wartkim strumieniem z ran Hanza.
Pająki były niebezpiecznie blisko.

-W imieniu króla Elfiej Wspólnoty, skazuje się tych oto zdrajców za pomoc w ucieczce krasnoludzkiego szpiega, Eurodypa Kasree, na cztery cykle natury odosobnienia!
Kat wygłosił swój krwawy tekst. Tłum ryczał podekscytowany gdy z podestu sprowadzano ich dawnych mentalnych mentorów.

Eurodyp wymachiwał w rozpaczy ułamanym trzonkiem włóczni. Udało mu się nawet kilku trafić, ale i tak sporo przedostało się do ciała konającego krasnoluda.
Był by to ich koniec podróży gdyby nie magia.

Każdy porządny elf czy krasnolud wie, że człowiek i magia nie istnieje.

Pająki wrzeszczały z bólu. Ich włochate cielska kurczyły się powoli. Potwory ginęły w agonii. Mięśnie czerniały i odchodziły od kości aż w końcu pozostały same szkielety.
Z Lasu wybiegł mężczyzna.
-Zabieramy go do mojej chaty! - krzykną i podniósł Hanza rękoma.
Eurodyp, choć osłupiały, posłuchał.

Demoniczne zastępy opuściły już dawno temu Osadę i teraz szły przez pustynię po nowe ziemie.

Każdy porządny elf czy krasnolud wie, że człowiek i magia nie istnieje.
Historia jest ciekawa. Fakt, że bogowie mają wszystkich gdzieś i te spiski przypominają mi trochę serię książek Dragon Lance. Lubię opowiadania, które od pierwszych chwil zachęcają czytelnika do zagłębienia się w fabułę jeszcze bardziej. Twoja historia do takich się zalicza. Jak widziałem nieco wyżej od wytykania błędów masz już kilka osób i chociaż jestem dyslektykiem, to nawet dla mnie czasem jest to rażące, ale podaruję sobie to.

Podsumowując: Pisz dalej, bo chcę więcej Big Grin
Chatka człowieka ukryta była głęboko w lesie. Gliniane ściany porośnięte bluszczem skutecznie chowały ją przed światem. Środek urządzono przytulnie, acz surowo. Łóżko z twardym materacem, regał pełen książek stół na środku, kilka krzeseł, ot cały wystrój.
- Przeżyje?
Magik przyjrzał się krasnoludowi. Pokręcił z dezaprobatą głową.
- Będzie trudno. Naruszyłeś tętnice łamiąc drzewiec.
Eurodyp patrzył jak gospodarz wyjmuje delikatnie grot i naciera krwawiącą ranę jakimiś śmierdzącymi maściami.
- Jeszcze niedawno myślałem że nie istniejecie - szepną elf.
Człowiek spojrzał na niego i uśmiechną się tylko.
- I dobrze. Nie chcieliśmy byście wiedzieli.
Rozerwał jakąś szmatę i owiną nią ramie. Hanz jękną.
- Spokojnie, nie ruszaj się, śpij. – Sprawdził ręką temperaturę i pokiwał z dezaprobatą głową.
- Jak masz na imię? - spytał elf.
- Host, a ty?
- Eurodyp.
Milczeli długo czuwając na krasnoludem.
- Zaraz po wygnaniu - przerwał ciszę człowiek - uznaliśmy że lepiej będzie gdy zapomnicie o nas, uznacie za legendę. Nie chcieliśmy byście zwrócili sobą uwagi Ogee i Strażników. My uciekliśmy pod samą jej krainę. Tam postaraliśmy się by zwróciła całą swoją uwagę na nas. A potem zniszczyła Osadę.
- Czemu wcześniej tego nie zrobiła? Przecież jest bogiem! – Eurodyp spojrzał prosto w oczy maga.
- Powstrzymywaliśmy jej hordy przez długi czas dzięki magii Go. Teraz bogowie wraz z mocą zaklęć osłabli. Nie wiemy jednak jak to się stało.
- Czym jest magia?
- Ach no tak. Wy nie poznaliście jej od tej strony. Żeby poznać magię musisz zrozumieć naturę bogów drugiego pochodzenia.
- Jestem kapłanem. Wiem o przesączającej się mocy samego Go. Więc to ona jest magią?
- Tak.
- To ona spełniała nasze modły?
- Tylko ona. Bogowie muszą trzymać świat w ryzach. Nie mają czasu na śmiertelników.
Eurodyp milczał. Myślał.
- Mówiłeś o magii Go i Ogee.
- Wiesz dobrze że są to bogowie najwyżsi. To od nich pochodzi stwórcza moc. Magia Ogee kieruje stworzeniami tejże bogini , a ta od Go nami. Ze zniszczeniem jest wprost na odwrót. Go niszczy Ogee, a Ogee Go.
- Dla tego nie mogłeś uleczyć magią Hanza. Bo moc Go osłabła?
- Dokładnie.
-Dlaczego więc tylko wy macie magów gdy my posługujemy się magią nieświadomie?
- Pamiętasz legendę. To właśnie mocą samych bogów przekupiła nas Ogee. Mieliśmy poznać jej magię. To samo z goblinami. Tyle że one dostały ją dopiero od niedawna, od demonów.
- Są sprzymierzeńcami?
- Tak.
Eurodyp wstał, zaklął.
- Jeden z nich przekonał nas do walki między sobą! Musimy powiedzieć im prawdę nim będzie za późno.
-JUŻ jest za późno. Demony ruszyły, wasza małą wojna ma tylko zminimalizować stratę ciał.

- Panie, armia jest gotowa i czeka na twe rozkazy - posłaniec padł na twarz.
- Dobrze, odejdź. - Król odwrócił się i stojąc teraz przodem do biurka przyjrzał się mapom. Znał je doskonale. Namiot, w którym się znajdował pomalowany był w pionowe czerwone pasy na białym tle.
Krasnoludzi wyszli jednak z Groty. Stali w swym zwartym szeregu, ukryci za nieprzerwanym murem tarcz. Elfy już drugi raz przegrupowywały się po nieudanym ataku. Zawsze kiedy konnica zbliżała się tylko do tarczowników, ci wysuwali swe długie piki dziurawiąc szyje koni.
- Niech łucznicy przygotują się - jeden z generałów kiwną głową - mają wystrzelić tuż przed szarżą piechoty. Ta ma zawrócić gdy usłysz strzały. - Drugi kapitan przytakną i obaj wyszli z namiotu.
Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Elfy straciły proporcjonalnie znacznie więcej istot, krasnoludzkie straty były minimalne.
Po manewrach do namiotu wbiegł elf i natychmiast padł na twarz. Król odwrócił się powoli i spojrzał na niego z władcza miną.
- Udało się panie - posłaniec nie uniósł głowy.
- Dobrze. Niech piechota zawróci i uderzy nim się przegrupują.
- Generał Arthemis już to zarządził.
- Dobrze.
Król wyszedł z namiotu. Przyjrzał się polu bitwy. Krasnoludy przejęły już inicjatywę. Teraz rozdzieliły się na dwie grupy w miejscu gdzie przerwano ich linie i zaczęli powoli okrążać elfy.
Król skiną dłonią i za chwilę był przy nim sztab generałów.
- Wyślijcie ciężką piechotę gdy tylko odsłonią plecy.
Krasnoludy nie odsłoniły jednak. Zamiast tego wykorzystali swą słynną formację pierścienia: utworzyli dwa rzędy, zwinęli się w okrąg zamykając elfy w środku a zewnętrzny szereg stworzył mur tarcz.
Konnica rozbiła się i o to.
Bitwa trwałą jeszcze długo, a szala zwycięstwa nie przechylała się na żadną ze stron.
Wojna uśmiechnęła się jednak w tym dniu do długouchych. Krasnoludy wycofywały się teraz w stronę Groty.
- Poddają się! Wygraliśmy! – krzyczeli żołnierze.
Król jednak wiedział że to nie koniec. Wiedział, że nie powstrzyma swego wojska przed pogonią za krasnoludami i wpakowaniem się w zasadzkę przed Bramą.
Nie mylił się. Krasnoludzi czekali już tam na nich z wielokrotnie większymi wojskami.

Władca chciał by zapamiętano go jako wielkiego zdobywcę i pogromcę elfów. Przeszedł jednak do historii jako dowódca nieudolny, obwiniano go potem o późniejsze wydarzenia.

Dwie wielkie armie Strażników podążały w kierunku centrów kultury krajów północy. Quaren i Groty.
Miasto elfów było puste, krasnoludów, gotowe do oblężenia.

-Co to znaczy „zminimalizować stratę ciał”?
-Demony nie żyją w taki sposób jak my. One posiadają nieśmiertelne, związane z tym światem, dusze. Gdy zniszczysz ciało, duch rozpoczyna rytuał łowów.

Quaren płonęło. Rzesze elfów lasu, krasnoludów i szlachciców biegło w stronę puszczy, byt tam odnaleźć spokój.
Potworna armia zmasakrowała oddziały stacjonujące w koszarach i rozpoczęła rzeź. Stwory te były z wyglądu tak przeraźliwe i groteskowe ze stanowiły obrazę dla samych bogów.
-Szybciej Eli! Biegnij!
Elf poganiał swą małżonkę. Ohydna parodia wilka była tuż za nimi. Zza czerwonego hełmu widać było tylko upiorne, brodowe ślepia.
-Nie mogę.
-Znajdź siły, proszę.
Elf staną by wspomóc partnerkę. Nie zdążył.
Demon skoczył na ofiarę i wbił pazury w potylicę, łapami oparł się o plecy. Gdy elfka po raz ostatni wypuściła powietrze z ust, potwór odbił się od jej ciała i poszybował w kierunku elfa. Ten był jednak szybszy. Jednym płynnym ruchem wyciągną zakrzywiony sztylet z pochwy i rozciął gardło maszkary. Truchło przygniotło go. Zrzucił je szybko i potykając się podbiegł do ciała żony. Drżącymi dłońmi ujął jej głowę i ucałował czoło.
- Oddam cię lasu gdy to ucichnie, przyrzekam.
Ciało Strażnika zrobiło się blade. Żar oczu zgasł. Przez rozchylone wargi wyleciał szary obłok dymu.
Elf zauważył go i cofną się.
- Nie oddam ci ciała! Odejdź! Nie zrobisz mi tego co innym.
Dym nic nie robił sobie z obietnic i suną powoli w stronę elfa.
- Odejdź! – Przyłożył sobie nuż do gardła.- Prędzej zginę niż oddam ci ciało!
Obłok zatrzymał się, lecz nie na długo. Niespodzianie wyskoczył w stronę nowego ciała. Wleciał w elfa. Ten upadł na ziemię, jego oczy zrobiły się białe i po krótkiej chwili wypłynęły zastąpione przez czerwone ogniki.

- Dymy! – Eurodyp odskoczył od okna.
- Co? Myślałem że ich powstrzymacie, wasze modlitwy mogły powstrzymać ich dusze w ciałach!
- Więc kapłani byli naszą ostatnią nadzieją?
- Nie, nie oni. Magia.

Najwyżsi kapłani modlili się żarliwie przed swoją egzekucją. Gdy tylko król opuścił miasto, tłum uznał duchownych za zdrajców i wypełnił niedoszła wolę swego władcy.
Nieźle... Coś mi się wydaje, że będzie to prosty schemat typu zwaśnione rasy łącza siły przeciw wspólnemu wrogowi, aczkolwiek mogę sie mylić. Kiedy następny rozdział?
Stron: 1 2