Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Droga (już) bez wyjścia
#1
MADELINE:

Postanowiłam dodać miniaturkę, która bliska jest mojemu sercu. Sytuacja, która jest dalej opisana, różni się od tej, która wydarzyła się w moim życiu jednym: ja przemówiłam koleżance do rozsądku i nikt na tym nie ucierpiał. Wyobraziłam sobie jednak, co by było, gdyby... No i efekt jest taki:
[ liczę na wasze obiektywne opinie i porady pod względem stylistycznym Wink ]

Droga (już) bez wyjścia

Z dedykacją dla mojej koleżanki E.Sz. I tych wszystkich, którzy chcą, lub chcieli zakończyć swój żywot w nieodpowiednim momencie.
Z przestrogą, że to i tak nic nie da, a może, gdyby poszukali pomocy, byłoby inaczej.


Jesteśmy w niewielkim mieście, w pewnym gimnazjum, którego zielone ściany kojarzą się z nadzieją. Zaglądamy przez okno do jednej z sal. Uczniowie sumiennie skrobią w zeszytach notatkę dyktowaną przez nauczycielkę.
Na pozór normalna klasa, zwykli uczniowie, ze zwykłymi, małymi problemami.
Tak myślicie? W takim razie jesteście w błędzie.
Przyjrzyjcie się dobrze. Podpowiem: pierwsza ławka, środkowy rząd. Widzicie tę szatynkę z grubymi warkoczami?
Dziewczyna ma okrągłą twarz, śmieszną posturę ciała, a na nosie duże okulary, które powiększają jej brązowe oczy. Normalna nastolatka, może ciut dziwna. Raczej nie wygląda na osobę, która miałaby myśli samobójcze, prawda?
Obok niej siedzi druga szatynka. Jej sąsiadka z bloku. Według tej pierwszej, była ona jej najlepszą przyjaciółką. Według tej drugiej, nie było przyjaźni, jedynie wspólne przemierzanie odległość od szkoły do domu. Nie gadały w szkole. Czasem tylko wymieniały parę zdań idąc na lekcje, albo przez komunikator internetowy.
Na przerwach okularnica siedziała sama pod ścianą, obserwując, jak jej klasa stała w paro osobowych grupkach, rozproszona po żółtym korytarzu. Nikt na nią nie zwracał uwagi. Tak było w szkole, tak było i w domu.
Jeżeli już ktoś zaszczycił ją swoim spojrzeniem, była wyśmiewana, poniżana. W szkole za to, że była dewotką, a w domu za to, że była... Sobą.
Przez całe ferie zimowe budziła się w nocy słysząc jeden nawołujący ją głos. Głos namawiający do zabicia się. Podpowiadał jej, że była niewartościowa, że swoim bytem uprzykrzała tylko życie innym.
Ten głos, te myśli, podpowiadały jej, jak to zrobić. Jak zakończyć swoje życie. W końcu zaczęła mieć tego dość. Podzieliła się z koleżanką swoimi odczuciami poprzez Gadu-Gadu. Było to po północy, tuż przed tym, jak zazwyczaj nawiedzał ją głos. Dziś postanowiła mu się przeciwstawić i nie zasnąć.
Opowiadała koleżance o swoich snach, w których ginęła, gdzie pojawiały się czaszki i nagie kości. Na głos zaczęła się zastanawiać, jak się tych głosów i koszmarów pozbyć. Jedynym, najłatwiejszym, najlepszym i najszybszym wyjściem dla niej była śmierć. Tak, to by było dobre. Skaczesz z balkonu, lecisz jak ptak... A potem spadasz. Uderzasz głową o ziemię... Twój mózg rozbryzguje się na miliony kawałeczków; na krwawą miazgę. Och, czy to nie było idealne? Przecież i tak nikt by za nią nie tęsknił.
„Nie, proszę! Nie rób tego!” - nawoływała koleżanka.
Przez parę dni dziewczyna borykała się z myślami. Odłożyła zamierzenia na jakiś czas, a głos przestał ją odwiedzać.
Wrócił jednak z czasem. Z planem, jak się zabić.
Obmyśliła już, że zrobi to w dniu, w godzinę swoich urodzin. Będzie mieć wtedy równo piętnaście lat. Nie miała tylko sposobu, jak to zrobić.
Kiedy przyszedł marzec, ona myślała o pocięciu się. Kiedy babcia zdzieliła ją po twarzy, jej myśli od razu powędrowały w stronę żyletki. W stronę pragnienia chwycenia za ostrze, leżenia w kałuży krwi. Winna czerwień otaczać będzie jej blade ciało...
Nadszedł w końcu dzień jej urodzin. Nie robiła przyjęcia, nie cieszyła się. Była jakaś nieobecna. Wciąż żyła w czarnych, krwawych myślach, mimo iż w szkole udawała, że wszystko było w jak najlepszym porządku.
Rano, kiedy jej rodzice wyszli do pracy, a brat poszedł z babcią do kościoła, weszła do łazienki. Oparła ręce o umywalkę i spojrzała w lustro. To, co tam zobaczyła, tylko bardziej pogłębiło jej przekonanie, że powinna to zrobić. Brzydka dziewczyna z wielkimi, wyłupiastymi oczami, pryszczatą cerą i pulchnymi policzkami.
Och, jak bardzo zakłamane było jej wyobrażenie o sobie!
Usiadła na kafelkach, opierając głowę o wannę. Z szafki wyciągnęła ręcznik i żyletkę ojca. Małą ściereczkę włożyła do ust, by móc zaciskać na niej zęby i nie krzyczeć z bólu.
Uniosła żyletkę, przyglądając się srebrnemu ostrzu. Jeden mały przedmiot, a ile ulgi za sobą przyniesie. Chwyciła ją mocniej i ostrzem przejechała po przedramieniu. Krew zaczęła perlic się na rance, a po chwili z niej sączyć. Dziewczyna nie tamowała jej. Z łzami w oczach przyglądała się, jak biały ręcznik nasącza się krwistoczerwoną cieczą.
Jeszcze chwila... Jeszcze chwileczka i nie będzie czuła tego całego bólu!
Gdyby przemyślała to wcześniej... Może wzięła by coś, co spowodowałoby, że krew płynęłaby szybciej...
Drżącą ręką chwyciła ponownie za ostrze i pogłębiła ranę. Ból był nie do zniesienia, jednak ona dzielnie go wytrzymywała, czekając na odejście z tego świata.

Następnego dnia w szkole, kiedy oznajmiono, że dziewczyna nie żyje, że popełniła samobójstwo, cała klasa przeżyła szok. Może nie darzyli ją sympatią, może się z niej naśmiewali, kpili... Jednak była częścią małego społeczeństwa. Bez niej było pusto i... dziwnie.
Świadomość, że mogła to zrobić właśnie przez ich docinki działała na ich sumienie. Zaczęli żałować, że nie traktowali jej inaczej.
A sąsiadka? Sąsiadka była najbardziej załamana. Była przekonana, że mogłaby jej pomóc. Gdyby tylko coś zrobiła! Tylko co? Przecież tamta jej nie słuchała... Nie poszła do psychologa... Nie zwróciła się do nikogo o pomoc.
Jednak czuła się winna. Gdyby powiedziała komuś dorosłemu, może ten umiałby jej pomóc...

Dziewczyna... samobójczyni... słuchała tego, co się działo, odchodząc. Wszystko odbywało się w jej głowie niczym sen. Zrozumiała wtedy, że gdyby obrała inną drogę, gdyby poszukała pomocy... Może byłaby szczęśliwa... Może mogłaby żyć inaczej... normalniej...
Jednak dla niej było już za późno...


Jest nas trzy, dlatego gdy komentujemy podpisujemy się swoim nickiem :]

Nasz pierwszy, wspólnie napisany tekst:
Siostry Krwi
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Droga (już) bez wyjścia - przez SiostryKrwi - 15-01-2011, 01:23
RE: Droga (już) bez wyjścia - przez księżniczka - 15-01-2011, 14:32
RE: Droga (już) bez wyjścia - przez księżniczka - 15-01-2011, 16:32
RE: Droga (już) bez wyjścia - przez SiostryKrwi - 15-01-2011, 17:51

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości