09-06-2010, 14:47
Pokróce.
Ładnie napisane, choć pomysł podobny choćby do tego z planety małp Ale konia z rzędem temu, kto w dzisiejszych czasach ma całkowicie oryginalny pomysł. Tekst się ładnie czyta i ogólnie wrażenia bardzo pozytywne.
Natomiast kilka rzeczy da sie poprawić (mocno subiektywnie, ale przecież zawsze oceny są subiektywne)
1. Na początku sugerujesz że bohaterka siedzi na piaszczystym wzgórzu, później materializuje się na nim kilka paproci a wreszcie coś w czym może ukryć się drapieżnik (większy od niej).
pisz roślinność od razu,bo pierwszym skojarzeniem z piaszczystym wzgórzem jest coś w rodzaju lekko porśniętą trawą wydmy, a przecież nie o to chodzi.
Taka kolejność opisu sprawia, że czytelnik ma moment zastanowienia, kiedy okazuje się, że bohaterka jest w istocie otoczona zielenią.
2. Kwestia samego stanowiska wartowniczego.
Bohaterka jest wartownikiem, pilnującym wioski przed de facto najazdem. Jednocześnie znajduje się na takiej pozycji, gdzie łatwo ją podejść, nie siedzi na drzewie, nie ma pustej przestrzeni dookoła - dlaczego, chce się podłożyć? Przecież są tu już od kilku pokoleń, znają te drapieżniki - nie jest tajemnica jak będą podchodzić.
Stworzonka umieja budować chaty, bez problemu mogłyby zbudowac cokolwiek co chroni wartownika przed niebezpiecznym wrogiem, choćby na moment. A oni posłali ja samą w gąszcz, w którym drapiezniki sobie świetnie radzą, bez żadnej osłony. Chcieli wymrzeć?
3. Fakt, że wioska wystawia wartowników od strony plaży, skąd wiadomo, ze wróg nie podejdzie, oznacza, że ma ich więcej niz jednego - co się stało z pozostałymi posterunkami, czyżby KAŻDY z nich został zniszczony bez żadnego sygnału ostrzegawczego?
Nikt w wiosce nie krzyczał, kiedy była atakowana? nie bito na alarm?
Zniknięcie wioski wydaje mi się co najmniej dziwne - przecież - raz jeszcze wspomnę - wiedzieli o drapieżnikach.
4. Wioska nie ma choćby palisady, mimo, że z konieczności posiadania ścian zdają sobie sprawę.
No, to tyle mi przyszło do głowy po lekturze.
Pewnie dałoby się dokładniej, wiem.
Pozdrawiam.
Ładnie napisane, choć pomysł podobny choćby do tego z planety małp Ale konia z rzędem temu, kto w dzisiejszych czasach ma całkowicie oryginalny pomysł. Tekst się ładnie czyta i ogólnie wrażenia bardzo pozytywne.
Natomiast kilka rzeczy da sie poprawić (mocno subiektywnie, ale przecież zawsze oceny są subiektywne)
1. Na początku sugerujesz że bohaterka siedzi na piaszczystym wzgórzu, później materializuje się na nim kilka paproci a wreszcie coś w czym może ukryć się drapieżnik (większy od niej).
pisz roślinność od razu,bo pierwszym skojarzeniem z piaszczystym wzgórzem jest coś w rodzaju lekko porśniętą trawą wydmy, a przecież nie o to chodzi.
Taka kolejność opisu sprawia, że czytelnik ma moment zastanowienia, kiedy okazuje się, że bohaterka jest w istocie otoczona zielenią.
2. Kwestia samego stanowiska wartowniczego.
Bohaterka jest wartownikiem, pilnującym wioski przed de facto najazdem. Jednocześnie znajduje się na takiej pozycji, gdzie łatwo ją podejść, nie siedzi na drzewie, nie ma pustej przestrzeni dookoła - dlaczego, chce się podłożyć? Przecież są tu już od kilku pokoleń, znają te drapieżniki - nie jest tajemnica jak będą podchodzić.
Stworzonka umieja budować chaty, bez problemu mogłyby zbudowac cokolwiek co chroni wartownika przed niebezpiecznym wrogiem, choćby na moment. A oni posłali ja samą w gąszcz, w którym drapiezniki sobie świetnie radzą, bez żadnej osłony. Chcieli wymrzeć?
3. Fakt, że wioska wystawia wartowników od strony plaży, skąd wiadomo, ze wróg nie podejdzie, oznacza, że ma ich więcej niz jednego - co się stało z pozostałymi posterunkami, czyżby KAŻDY z nich został zniszczony bez żadnego sygnału ostrzegawczego?
Nikt w wiosce nie krzyczał, kiedy była atakowana? nie bito na alarm?
Zniknięcie wioski wydaje mi się co najmniej dziwne - przecież - raz jeszcze wspomnę - wiedzieli o drapieżnikach.
4. Wioska nie ma choćby palisady, mimo, że z konieczności posiadania ścian zdają sobie sprawę.
No, to tyle mi przyszło do głowy po lekturze.
Pewnie dałoby się dokładniej, wiem.
Pozdrawiam.