Via Appia - Forum
Ostatnia warta - Wersja do druku

+- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum)
+-- Dział: EPIKA (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-EPIKA)
+--- Dział: Opowiadania (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Opowiadania)
+---- Dział: Science fiction (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Science-fiction)
+---- Wątek: Ostatnia warta (/Thread-Ostatnia-warta)

Strony: 1 2


Ostatnia warta - Janko - 18-11-2009

Mam nadzieję, że wyszło coś ciekawego.
Tym razem mam problemy z klasyfikacją, ale niezmiennie prosze o konstruktywną krytykę.

Po dość poważnych zmianachBig Grin
---------------------

Ostatnia warta

Siedziała na piaszczystym wzgórzu i obserwowała, co dzieje się na brzegu morza. A działo się wiele. Plażą szło olbrzymie stado roślinożerców. Brązowawe cielska przetaczały się szeroką kolumną po jasnoszarym piasku, zalewając niemal cały widnokrąg. Murmi patrzyła na ten pochód zafascynowana. Podwinęła ogon i usadowiła się wygodniej. Wyciągnęła wyżej szyję, aby lepiej widzieć. Każde z tych zwierząt było dziesiątki razy większe od niej. Najbliższe szły kilkaset kroków od jej posterunku, ale i tak wydawały się kolosami. Stado szło ku wysokiemu słońcu. Na początku pory suchej wędrowało w tamtym kierunku, aby wraz z nastaniem pory deszczowej wracać. Ten widok fascynował swą monotonnością. I tak było od zawsze.
- Znowu będzie głodno… Zjedzą wszystko – pomyślała.
Murmi przez chwilę próbowała policzyć ile zwierząt idzie w jednym szeregu, ale było to zadanie przekraczające jej możliwości. Miała za zadanie pilnowanie, by ktoś niepożądany nie zbliżył się do wioski. Grupa do której należała, osiedliła się na tym terenie kilka pokoleń temu. Miejsce było bardzo dobre. Osada składała się z kilkudziesięciu skleconych z paprociowych liści chat, chroniących przed zimnem mieszkańców i gniazda. Do lasu oraz do ujścia rzeki było blisko, a i na plaży można było czasem znaleźć coś do jedzenia. Stada roślinożerców przechodziły dostatecznie daleko by nie stanowić zagrożenia dla współplemieńców. Co prawda w czasie przemarszu zjadały wszystko, ale jej grupa nauczyła się już zbierać pożywienie na zapas. Zawsze było tego niewiele, pozwalało jednak przeżyć. Tyle, że od kilku lat wraz z wędrującymi stadami pojawiało się coraz więcej drapieżników. Najgorsze były te nowe, ponoć dawniej ich nie widywano. Były małe w stosunku do roślinożerców, ale większe od największych z plemienia Murmi. Polowały w stadach i były niezwykle niebezpieczne. Atakowały z zaskoczenia i zabijały wszystko, co się ruszało. Nie próbowały się porozumieć, mimo iż były nico podobne do jej rasy. Gdy się je widziało, trzeba było uciekać. Jej zadanie polegało na ostrzeganiu pozostałych o niebezpieczeństwach. Mocniej chwyciła gruby kij służący do wszczynania alarmu. Gdy tylko ich zobaczy, zacznie walić w przyniesiony tu, pusty, spróchniały pień sagowca. Wówczas wszyscy usłyszą, przeniosą jaja z chat do wgrzebanych na tą okoliczność jam i je zakopią. A potem uciekną. Murmi była młoda, nie miała jeszcze własnych jaj, była też zbyt słaba, by znosić pokarm lub chodzić na polowania. Dlatego też siedziała i pilnowała. To było bardzo odpowiedzialne zajęcie. Od tego czy wypatrzy zagrożenie zależy życie całej osady. Podwinęła mocniej ogon i usiadła tak by wszystko jeszcze lepiej widzieć. Zobaczyła inne zwierzę w stadzie. Podniosła wyżej głowę, ale okazało się, że to tylko pancerno-rogaty. Widywała ich już wcześniej, też jadły rośliny mimo iż wyglądały przerażająco. Wędrowały razem z gigantami i nie stanowiły zagrożenia.
Znowu zaczęła rozmyślać. Źle się działo. Wszystko się zmieniało. W wiosce opowiadali, że kiedyś drapieżniki nie były tak groźne. W lasach było więcej smacznych sagowców i miłorzębów. Pora sucha trwała krócej, a stada roślinożerców nie były tak wielkie. Teraz coraz więcej jej współplemieńców ginęło z rąk nowych drapieżników, a i z coraz mniejszej ilości jaj udawało się odchować młode. Nawet te, które się wylęgły były często chore i odchodziły. To dlatego, że do osady nie przychodzili już obcy. Przynajmniej tak twierdzili Starsi. Za jej życia, do osady nie przyszedł nikt nowy, oni też nikogo nie spotkali. Gdy była bardzo mała słyszała o drugiej osadzie. Wystarczyło iść kilka mroków w stronę bez słońca. Ale ktoś się tam wybrał i znalazł tylko resztki chat, rozkopane nory i dużo krwi. Nic więcej. Od tamtego czasu byli tylko oni. A opowiadano jeszcze o innych osadach, z którymi dawniej wymieniano różne rzeczy. Tych osad nie było już od bardzo dawna.
W pobliskich paprociach coś zaszeleściło. Odwróciła się spłoszona w tamtą stronę, jednocześnie mocniej chwytając kij. W gąszczu najpierw pojawiła się jedna, potem druga głowa. To bracia, Bume i Humbe. Wracali wraz z innymi z polowania. Za nimi szło jeszcze czterech samców coś ciągnąc.
- Dużo, jedzenie! – Krzyknął Bume.
- Złapać? – Zapytała.
- Nie. Wziąć. Niepopsute. Może, jeszcze wrócić, po więcej.
Wlekli za sobą oderwany, okrwawiony udziec roślinożercy. Co prawda, jego właściciel musiał być niezbyt wielkim przedstawicielem swego gatunku, ale i tak było to bardzo dużo jedzenia. Mięso było świeże, ociekało jeszcze krwią. Nie było też stratowane jak truchła zwierząt, które znaczyły szlak stada.
Grupka myśliwych ciągnęła zdobycz u podnóża jej posterunku, zmierzając do wioski. Patrzyła przez chwilę za nimi. Młody samiec, Amname, odwzajemnił spojrzenie i patrzył nico dłużej niż wymagało tego pozdrowienie. Jeszcze dwie, trzy pory suche i będzie miała własne jaja… Może…
Popatrzyła ponownie na żywą rzekę toczącą się leniwie po plaży. Daleko, w kierunku słońca, cześć roślinożerców odłączyła się od stada, aby ogołocić cypel zieleni, który zbyt głęboko wdarł się na piaszczyste wydmy.
- Wszystko zjeść. Głodne.
Sięgnęła po soczysty pęd, których kilka przyniosło, jakiś czas temu, jedno z najmłodszych w stadzie. Żuła go powoli ciesząc się, że zapewne dziś o zmroku będzie mogła zjeść mięso. Trzeba tylko pilnować.
W paprociach nic nie zaszeleściło. Nie zdążyła nawet raz uderzyć kijem w pień. Ból był przeraźliwy. Potwornie ostre zęby zagłębiły się w jej barku, jednym uderzeniem odcinając łapę, z której wypadł bezużyteczny już kij. Oderwana kończyna potoczyła się w dół wzgórza do błotnistej sadzawki zabarwiając ją na czerwono. Bolało, bardzo bolało. Drugi cios zadały potężne szpony wypruwając jej wnętrzności. Wszystko, co jeszcze widziała przesłaniała gęstniejąca, czerwona mgła. Usłyszała jeszcze krzyki współplemieńców, którzy ciągnęli zdobycz. Nie było w nich jednak radości, tylko przerażenie. Ostatnia już leniwa myśl… Nie upilnowała. Zawiodła. To było ważne zadanie.

Murmi umarła nie wiedząc, że nie zawiniła; gdy zginęła, jej osada już nie istniała. Drapieżniki przyszły z innej strony. Nawet gdyby uderzyła w prowizoryczny bęben, nikt w osadzie nie usłyszałby alarmu. Rozgrywającą się rzeż obserwowały z przerażeniem, tylko dwie pary oczu. Młoda Amsimi i jej brat. Jamę do której się skryli, przykryły liście zawalonej chaty i ciało opiekunki rozszarpywane właśnie przez napastników. Starały się wcisnąć jak najgłębiej w zimną norę, byleby tyko nie zostały zauważone.

Minęło wiele pór, setki, tysiące a potem miliony. Zniknęły stada roślinożerców, przerażające drapieżniki, a nawet plaża. Zmienił się cały świat. Zniknęło też wzgórze, na którym Murmi spędziła kilka ostatnich godzin swego życia, teraz jest tu wielki kanion. Na jego zboczu, na małej półce, dwóch ludzi oglądało kilka skamieniałych kości, które oszczędził bezlitosny czas.
- To chyba któryś z grupy Hipsylofodonów?
- Tak, ale tylko przednia kończyna.
- Jak myślisz, co to jest?
- Nie wiem, zbyt mało tych kości. Może Oryktodrom?
- Zobaczymy. Zabezpieczmy to.


RE: Ostatnia warta - Triss - 18-11-2009

Bardzo, bardzo ciekawe!
Czytałam z żywym zainteresowaniem. Brawo!
Szczególnie podobał mi się drugi akapit i zdanie o tym, że była to ostatnia osada.
Ciekawe, cóż to było...

Błędy:
- Znowu będzie głodno… Zjedzą wszystko. – Pomyślała.
- Znowu będzie głodno... Zjedzą wszystko - pomyślała.

Ona nie zawiniła, gdy zginęła jej osada już nie istniała.
Ona nie zawiniła; gdy zginęła jej osada, już nie istniała.

Nawet gdyby uderzyła w prowizoryczny bęben nikt w sadzie by tego nie usłyszał.
Nawet, gdyby uderzyuła w prowizoryczny bęben, nikt w sadzie by tego nie usłyszał.


RE: Ostatnia warta - Malbert - 18-11-2009

Kilka błędów było, ale naprawdę, bardzo ciekawe jak już powiedziała Ab Świetnie się czyta, po prostu bardzo, bardzo dobre opowiadanie. Czekam na kolejne części
10/10


RE: Ostatnia warta - Janko - 18-11-2009

Tu raczej nie będzie innych częściBig Grin
A byłbym wdzięczny za wskazanie błedów jakie zauważyłeś.
Pozdrawiam


RE: Ostatnia warta - Matis221 - 18-11-2009

Dobre opowiadanie strasznie ciekawe. Może i było kilka błędów ale nie przeszkadzały w czytaniu ani nie rzucały się zbytnio w oczy. No i szkoda, że nie będzie kolejnych części, moim zdaniem powinieneś to kontynuować. 10/10.


RE: Ostatnia warta - Janko - 18-11-2009

W sumie o tej osadzie, nie da się już pisać... ale myślę, że można by opisać wcześniejsze losy (ale znacznie - tak by nie czuć było kresu opowieści) przodków Murmi i jej rasy... Więc pomyślę. Może nawet coś na kształt większej osady miasta, i jakąś zwycięzką walkę o przetrwanie eony wcześniej.


RE: Ostatnia warta - Kot - 24-11-2009

Zacznę nietypowo: to, co napisałeś w poście powyżej, to świetny pomysł.

Teraz przejdźmy do meritum.
Opowiadanie naprawdę bardzo dobre i przemyślane z ciekawie umiejscowionym wątkiem i zaskakującym zakończeniem. Duże brawa za pomysł. Niemniej, chociaż mi sie podobało i mocno do mnie trafiło, nie uważam, by było szczytem Twoich możliwości. Nie wiem czemu tak myślę, może dlatego, że jest stosunkowo krótkie (jeżeli przyjmiemy, że jest to całość) i pozostawia pewien niedosyt? W każdym razie tak właśnie czuję.

Błędy i sugestie:
Cytat:Plażą szło olbrzymie stado.
Niedopowiedzenie. Stado czego? Dopisz może tych "roślinożerców" a zdanie będzie lepiej brzmiało stanie się bardziej przejrzyste.
Cytat:Stado szło ku wysokiemu słońcu. Na początku pory suchej szło w tamtym kierunku, aby na początku pory deszczowej wracać.
Dwa powtórzenia, poza tym zastanawiam się, czy "wysokiemu słońcu" nie należało by napisać wielką literą.
Cytat:Do lasu i do ujścia rzeki było blisko, a i na plaży można było czasem znaleźć coś do jedzenia
O jedno (pierwsze) "i" jak dla mnie za dużo. Można tam podstawić np.: "oraz".
Cytat:ale jej grupa nauczyła się zbierać już pożywienie na zapas. Zawsze było tego niewiele, ale
Powtórzenie.
Cytat:ale większe od największych z plemienia Murmi. Też polowały w stadach, ale
Dokładnie taka sama sytuacja jak wcześniej.
Cytat:Przypomniawszy sobie o tym mocniej chwyciła gruby kij służący
"Przypomniawszy sobie o tym, mocniej chwyciła gruby kij służący".
Cytat:walić w przyniesiony tu pusty spróchniały pień sagowca
"walić w przyniesiony tu, pusty, spróchniały pień sagowca".
Cytat:Przeniosą jaja z chat do, wgrzebanych na tą okoliczność
Usuń przecinek. Nie powinno go tam być.
Cytat:Zaczęła znowu rozmyślać
Teraz to nie błąd, a jedynie moje "czepialstwo" i sugestia. Spróbuj zmienić szyk wyrazów na "Znowu zaczęła rozmyślać". Jak dla mnie, lepiej by zabrzmiało właśnie tak.
Cytat:Starsi mówili, że to, dlatego że nie ma nowych w osadzie
W sumie też mogło by zostać, ale można także uniknąć powtórzenia "że" (no chyba, że jest to zabieg celowy).
Cytat:Tych osad niebyło już od bardzo dawna.
"Nie było".
Cytat:Grupka myśliwych przeciągnęła zdobycz w kierunku wioski u podnóża jej posterunku
Albo źle zrozumiałem albo wkradła się tutaj drobna nieścisłość: to wioska leżała "u podnóża jej posterunku"? Jeżeli chciałeś napisać, że to myśliwi ciągnęli zdobycz "u podnóża jej posterunku", to przebuduj nieco zdanie. Tak jest nieco zbyt mało jasne.
Cytat:Popatrzyła ponownie na żywą rzekę toczącą się leniwie po plaży. Daleko, w kierunku słońca, cześć roślinożerców zaczęła schodzić z plaży
Powtórzenie i błąd rzeczowy. Rzeki nie płyną po plaży a korytem. Plaże mogą, co najwyżej, znajdować się na ich brzegach.
Cytat:Nie zdążyła nawet razu uderzyć kijem w pień
"Nawet raz".
Cytat:zagłębiły się w jej barku jednym uderzeniem odcinając łapę
"Zagłębiły się w jej barku, jednym uderzeniem odcinając łapę".
Cytat:Ona nie zawiniła; gdy zginęła jej osada, już nie istniała.
"Ona nie zawiniła; gdy zginęła, jej osada już nie istniała."
Cytat:Zniknęło też wzgórze, na którym spędziła kilka ostatnich godzin swego życia Murmi, teraz jest się częścią wielkiego kanionu
Znowu dwie sprawy: usuń "się", bo nie powinno go tu być, a także można by przestawić imię "Murmi" przed "spędziła". Zdanie ładniej zabrzmi.
Tyle ode mnie.


RE: Ostatnia warta - Janko - 24-11-2009

Dziękuję za rzeczową ocenęBig Grin
Zdecydowana większość tego co napisałeś to błędy. Bronić będę tylko tej "rzeki" na "plaży" - to była "żywa rzeka" - czyli w zamyśle miało dotyczyć właśnie owego stada. Ale jak widać marnie wyszło.
A i jeszcze jedno, "wysokie słońce", "mrok" to w założeniu kierunki geograficzne w nomenklaturze tych stworków. Czyli chyba raczej nie z wielkiej litery.
Na obronę powiem tylko, że to drugi napisany przeze mnie tekst. Po pierwszej części Bezmiaru...
Jeszcze raz dziękiSmile


RE: Ostatnia warta - Danek - 11-12-2009

Spojrzałem, przeczytałem i... nie zawiodłem się!
Opowiadanie, choć krótkie, wciągnęło mnie bez reszty. Jak na taką ilość tekstu zawiera odpowiednią ilość przemyśleń gł. bohaterki, nie za dużo, a w sam raz. Jeden akapit wynikał z drugiego, co logicznie komponowało się w całość. Ciekawa sytuacja przeniesiona również do naszego czasu (archeolodzy). Przyjemnie i lekko się czyta + za to.

Błędy wytknął Ci już Kot, więc nie będę powielał jego pracy.
Gratuluję warsztatu (już na początku przygody z pisarstwem).

Danek


RE: Ostatnia warta - Janko - 15-12-2009

Ok a ja jestem winien wyjaśnienie. To trzecie nie drugie opowiadanie, wcześniej - poza pierwszą częścią bezmiaru była jeszcze Kolonia.
Więc przepraszam za małą zmyłkęBig Grin


RE: Ostatnia warta - Met - 16-12-2009

Opowiadanie bardzo ciekawe. Krótkie, ale myślę, że w tym przypadku jest to zaleta a nie wada, gdyż, tak mi się wydaje, nie ma tam nic do dodania i przeciąganie mogłoby zepsuć całość. Napisane pewnie pod wpływem impulsu, dlatego się za bardzo nie rozwinęłoSmile Na końcu ładnie podkreślony dramatyzm postaci, bohaterka umiera przekonana, że zawiodła, choć w rzeczywistości nie ponosi odpowiedzialności za zniszczenie osady. Gratuluję pomysłu i tego, że nie skorzystałeś z oklepanego happy enduBig Grin


RE: Ostatnia warta - Vesten - 19-12-2009

Cóż... Przeczytałem. I, jak poprzednicy, nie zawiodłem się. Krótkie dzieło, jednak rozwlekanie go uczyniłoby mu tylko szkodę. Tekst sprytnie wciąga czytelnika w przedstawiony świat, tak, że jest on ciekawy ciągu dalszego. Ładne opisy, świetnie wykreowana postać głównej bohaterki. Ale muszę się przyczepić. Nie do błędu, tylko do tytułu. Otóż zdradza on zakończenie. "Ostatnia warta" - czyż koniec nie staje się oczywisty? To psuje trochę przyjemność z lektury. Jednak mojej opinii to nie zmieni. A jest ona bardzo dobra. I liczę na to, że wkrótce będę mógł zasiąść przed kolejnym tekstem opowiadającym o rasie twojej Murmi.

PS. W skali 0/10 dałbym okrągłe dziesięć.


RE: Ostatnia warta - RootsRat - 19-12-2009

Wciąga od samego początku. Płynnie poprowadzone, jest flow - aż do końca. A w ogóle to brzmi jak część większej całości, jak scena wycięta z powieści. Widzę za tym długą i epicką historię Smile A jakbyś poprowadził dwa równoległe jakoś powiązane wątki - alternatywne czasy prehistoryczne i współczesne, to byłoby mistrzostwo!

I chyba znalazłem jakiś zagubiony błąd:
Janko napisał(a):Miała za zadanie pilnowanie, by ktoś niepożądany nie zbliżył się wioski.
Powinno być chyba "do wioski"?


RE: Ostatnia warta - marcinos83 - 20-12-2009

Dobra, to teraz ja wtrącę moje trzy grosze Big Grin

- "Murmi była młoda, nie miała jeszcze własnych jaj," - niby wiadomo o co chodzi, ale... brzmi to jak brzmi Wink

- "Wlekli za sobą oderwany, okrwawiony udziec wielkiego roślinożercy. Co prawda, jego właściciel musiał być niezbyt wielkim przedstawicielem swego gatunku" - no to wielki czy nie??

- "Wszystko zejść. Głodne." - miało być 'zjeść', jak mniemam Wink

- "Sięgnęła po soczysty pęd, których kilka przyniosło, jakiś czas temu, jedno z najmłodszych w stadzie. Żuła ją powoli " - żuła GO

Pomysł ciekawy, oryginalny, opowiadanie krótkie i treściwe. Bez zbędnego makaronizmu (czyli rooozciągania). No i, jak ktoś słusznie zauważył, bez orzyganego happy endu Smile


RE: Ostatnia warta - Janko - 20-12-2009

Macrinos, dziękuję za wyłapanie tych pozostałości "pokorekcyjnych", już poprawiłem. Zostały tylko te "jaja", rozumiem Twoje obiekcje, ale "młode" tu pasować nie będą (ona sama była "młoda") a jednak gady miały "jaja" i tyleBig Grin