Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zakazany syn
#12
SEN
Lena niespokojnie spacerowała po ciemnym korytarzu królewskiego zamku. Ktoś doniósł królowi, że kilka godzin przed ucieczką księcia otrzymała od niego list i teraz władca chciał osobiście z nią o tym porozmawiać. Przeszły ją ciarki. Nie wiedziała, czy mogą jej coś zrobić. A jeśli jest winna? Już widziała minę zawiedzionego ojca patrioty. Przełknęła ślinę i odgarnęła niesforny kosmyk czarnych włosów z twarzy. Nie mogą jej skazać, bo w końcu nie zrobiła niczego złego, chyba. W pewnym momencie potężne, czarne drzwi otworzyły się i czarno ubrany strażnik wezwał ją. Z bijącym sercem weszła do niewielkiego pomieszczenia. Wszystkie jego ściany zrobione były, jak wszystkie inne w Awangardzie, z lśniącego czarnego kamienia zwanego przez magów Amaryt. Budulec ten występował jedynie w dwóch kolorach: czarnym i białym. Taki też kolor miały wszystkie budynki, przedmioty a nawet ubrania w takich kolorach obowiązywały w państwie. Białe szaty nosiły kobiety, natomiast czarne – mężczyźni. W komnacie, gdzie znajdowała się dziewczyna, były dwa duże okna – jedno po zachodniej a drugie po wschodniej stronie. Na środku pomieszczenia stało ogromne, białe biurko a przy nim mieściły się dwa krzesła, także wykonane z Amarytu. Na owym biurku znajdował się przepiękny, czarny świecznik zrobiony z czystej energii i uformowany w materię, dzięki czemu nigdy nie gasnął i oświetlał tą komnatę przez cały czas. Oprócz tego w pokoju nie było niczego.
- Witaj Leno – rzekł ktoś za jej plecami. Dziewczyna odwróciła się szybko i spojrzała prosto w jasne oczy króla, który wszedł drugim wejściem. Lena natychmiast uklęknęła onieśmielona jego osobą.
- W… witaj p… panie – wyjąkała niezdarnie powitanie.
- Wstań proszę i usiądź – wskazał ręką na jedno z krzeseł uśmiechając się lekko.
Lena natychmiast wykonała polecenie i trochę sztywno usiadła na wskazanym jej miejscu. Władca spoczął na krześle naprzeciwko niej . Teraz dokładnie oświetlało go światło świecznika, więc dziewczyna mogła mu się przyjrzeć. Był dość wysokim, umięśnionym mężczyzną. Nosił półdługie kruczoczarne włosy, które opadały na jego nienaturalnie bladą twarz. Jak każdy mag – mężczyzna był ubrany na czarno a jego strój w ogóle nie wskazywał na jego wysoką pozycję. Przyodziany był w dopasowaną koszulę, proste długie spodnie i wysokie, sznurowane buty. Jego ręce skryte były w rękawiczkach. Czyli był po prostu ubrany jak większość magów.
- Mam nadzieję, że wiesz dlaczego cię tu wezwałem. – Dziewczyna pokiwała głową. – To dobrze, nie będę musiał tracić czasu na wyjaśnianie ci wszystkiego. Przyszłaś tu na swego rodzaju przesłuchanie, więc pierwsze pytanie brzmi: wiedziałaś co zamierza Artur?
- Nie królu – odpowiedziała łamiącym się głosem.
- Ach, tak. – Adam zamyślił się na chwilę. – Czytałem jego list do ciebie. Po tej lekturze mogłaś domyślić się, że coś planuje i powiadomić o tym kogokolwiek. Dlaczego tego nie zrobiłaś? – zapytał spokojnym głosem, ale Lena i tak była przerażona. Bała się, że to jej wina, iż książę uciekł i teraz postawią ją przed sądem.
- Ja… - zaczęła niepewnie – byłam…. to znaczy…. Nie wzięłam tego na poważnie.
- Uznałaś to za żart? – zapytał zdziwiony król unosząc brwi.
- N… nie to nie tak….
- Więc jak? – Władca był coraz bardziej zniecierpliwiony nieskładnymi odpowiedziami Leny.
- No… po prostu on czasami mówił takie rz … rzeczy panie, kiedy był pijany – wyjąkała dziewczyna i spojrzała niepewnie na króla. O czym teraz myślał?
- Rozumiem – odpowiedział po chwili Adam. – I nic więcej nie wiesz?
- Nie, to….
- W porządku – przerwał jej król – możesz już iść.
Lena wstała niepewnie i ukłoniwszy się zostawiła władcę samego w komnacie. Gdy w końcu wyszła na wiecznie ośnieżony dziedziniec zamku zadrżała z zimna i spojrzała na blade, zimowe słońce, które właśnie zasnuwały ciemne, burzowe chmury. Zanosiło się na śnieżycę i robiło się coraz chłodniej, ale dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Powinna poczuć ulgę, w końcu nie zostanie o nic oskarżona, ale ta nie przychodziła. Czuła tylko dojmującą pustkę. Dopiero teraz dotarł do niej ogrom całej sytuacji. Jej ukochany Artur zostawił ją i uciekł. Stał się przestępcą, zdrajcą Awangardu a tego się nie wybacza. Wszystko to przytłaczało ją. Chciała płakać, ale zimny wiatr skutecznie osuszał jej łzy.
***
Adam siedział w wygodnym fotelu obitym miękką tkaniną zwaną pamet w jednym ze swoich licznych pokoi. Przed nim w kominku wesoło trzaskał ogień ogrzewając pomieszczenie i rozświetlając je. Tuż obok kominka na wysokim stojaku siedział piękny, dumny jastrząb przyglądając się swemu panu. Zaraz obok fotela władcy stał niewielki, czarny stolik a na nim karafka z winem i do połowy pełny kielich. Wszystkie czarne ściany komnaty zastawione były wysokimi regałami, które zapełnione były starymi księgami. W całym pomieszczeniu panował półmrok, gdyż nie było tam żadnych okien a blask ognia nie dawał wiele światła. Cała ta ciemność idealnie oddawała nastrój w jakim znajdował się król. Zawsze, gdy chciał coś przemyśleć przychodził właśnie do tego pokoju. Jednak rozmyślania władcy, ku jego niezadowoleniu, przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę – rzucił zimnym tonem mając nadzieję, że zniechęci tym swojego gościa. Wtem drzwi pokoju otwarły się i do środka wślizgnął się wysoki mężczyzna o jasnych włosach. Miał na sobie tunikę, cienkie spodnie i długie buty a na ramieniu srebrną odznakę z wizerunkiem jastrzębia – mundur Drużyny Króla Awangardu.
- Dobry wieczór królu – rzekł poważnym tonem kłaniając się nisko.
- Nie uznałbym go za specjalnie dobry – odrzekł posępnie Adam. – Po co przyszedłeś Piotrze?
- Zapytać o wyniki przesłuchania Leny Maklin.
- Nie ma żadnych wyników – odrzekł wyraźnie zły władca. – Mój brat często pisał i mówił podobne rzeczy po pijaku. Nie wzięła tego na poważnie.
- Więc nie mamy żadnych przypuszczeń gdzie książę mógł się udać? – zapytał zawiedziony Piotr.
- Nie, ale nie martw się – powiedział wpatrzony w płomienie król – Prędzej czy później da nam o sobie znać. I nie nazywaj go księciem.
- Odbierzesz mu, panie, tytuł? – dowódca Drużyny Króla był wyraźnie zdziwiony. – Przecież jest twoim….
- Tak, wiem, ale zrobię to – przerwał mu stanowczo Adam. – Nie jest godny, aby nosić ten tytuł. Z resztą godnym, aby go nosić będzie dopiero mój syn. Artur nie miał nawet prawa żyć! – Król gwałtownie wstał przewracając fotel, w którym siedział. – To przez niego zginęła nasza matka. Gdyby się nie narodził nie umarłaby w tak poniżający sposób. Zabawne – na twarzy władcy pojawił się ironiczny uśmiech – on zawsze obwiniał o jej śmierć ojca i sąd. Ale oni zrobili to, co należało. – Adam zbliżył się do jastrzębia i pogłaskał go delikatnie po głowie. – Mój brat zapłaci za to, że się urodził.
***
Ciszę nocy przerwał krzyk dziewczyny. Spocona usiadła na łóżku i rozejrzała się po tonącym w mroku pokoju. Z ledwością rozróżniała poszczególne kontury sprzętów znajdujących się w pomieszczeniu. Lena niepewnie wstała z posłania i na drżących nogach podeszła do okna. Otwarła je i zachłannie wciągnęła chłodne, zimowe powietrze. Zadrżała z zimna, ale nie zamknęła okna. Zamiast tego usiadła na ośnieżonym parapecie nie bacząc na przemakającą koszulę nocną. Westchnęła. Znowu dręczyły ją koszmary. Znowu widziała we śnie armię zakrwawionych magów a na ich czele Artura. Czuła, że to nie były zwykłe sny, że znaczyły coś więcej. Ale czy to możliwe, że zobaczyła przyszłość? Jeśli tak, to co ten sen dokładnie oznacza? Czy może go odczytać dosłownie? Po jej policzkach spłynęły łzy. Nie próbowała ich nawet ocierać. Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samą? Co sobie myślałeś uciekając? Nie wierzyła, że kiedykolwiek pozna odpowiedzi na te pytania.
Dzień wolny. Dzień, którego wyczekuje każdy, czy to uczeń czy pracownik. Lena wyszła z domu o świcie. Stanęła na środku pustej ulicy wzdłuż, której ciągnęły się szeregi pięknych budynków skąpanych w świetle wschodzącego słońca. Wokół panowała cisza przerywana tylko świstem wiatru unoszącego pojedyncze płatki śniegu, które błyszczały oświetlane przez zimowe słońce. Całość wyglądała jak obrazek z bajki dla dzieci. Westchnęła. Ilekroć popadała w melancholię oglądała ów wschód słońca, który napawał ją nadzieją na lepsze jutro. Tym razem jednak nie przyszła tu, aby napawać się widokiem. Nałożywszy kaptur białego płaszcza na głowę stanowczym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z Wewnętrznego Kręgu. Senni strażnicy nie zwrócili szczególnej uwagi na drobną dziewczynę wychodzącą poza mury dzielnicy. Mieli przecież sprawdzać jedynie ludzi wchodzących, wychodzącymi przeważnie nie zaprzątali sobie głowy.
Lena szła teraz bardzo wąskimi uliczkami tworzącymi labirynt, w którym zgubiłby się każdy nowoprzybyły do Stolicy. Przy każdej ulicy stały ciasno obok siebie dwupiętrowe, czarne kamieniczki a każda była taka sama jak poprzednia. To z resztą było podstawową zasadą funkcjonowania Awangardu: nagrodzić zasłużonych, pracujących dzielić po równo. Były to domy dla tych, którzy nie pełnili w państwie funkcji ważnej na tyle, aby byli godni zamieszkać w Wewnętrznym Kręgu. Wielu magów oczywiście starało się o taki luksusowy dom jednakże wydzielał je osobiście król, a w tej kwestii był wyjątkowo stanowczy. Dziewczyna mijała obojętnie kolejne budynki wpatrując się w jakiś punkt wysoko na jasnym niebie oświetlanym przez poranne słońce. Zastanawiała się, czy jej poranna podróż w ogóle ma sens. A jeśli nie ma, czy po prostu nie traci czasu? Z drugiej jednak strony i tak nie miała żadnego sensownego pomysłu na wykorzystanie go. W końcu stanęła przed małym domkiem niczym nie różniącym się od pozostałych. Tylko dzięki temu, że każdy mag miał swoją specyficzną i unikalną dla niego aurę Lena mogła stwierdzić, że właśnie ten dom należy do jej ciotki. Lekko dotknęła czarnych, kamiennych drzwi a te natychmiast otworzyły się. W progu stała już drobna, młodziutka służąca o wściekle rudych włosach i uroczo zarumienionych policzkach. Uśmiechnęła się do magiczki ukazując rząd idealnie równych i białych zębów.
- Czym mogę pani służyć? – zapytała lekko piskliwym głosem
- Mam na imię Lena i przybyłam do swojej ciotki, Carmelli. – odpowiedziała uprzejmie dziewczyna służącej.
- W takim razie proszę wejść. – Rudowłosa odsunęła się od drzwi, aby wpuścić Lenę i zamknęła je za nią. Wzięła od przybyłej płaszcz i zaprowadziła ją białym, amarytowym korytarzem do salonu. Lena przyglądała się chwilę jak służąca odchodzi po czym rozejrzała się po pokoju. Pomimo tego, że nie była tu od kilku lat wystrój w ogóle się nie zmienił. W pomieszczeniu nie było żadnych okien. Wszystkie ściany w środku były białe a przy najdłuższej z nich stał duży, czarny kominek, w którym palił się ogień. Naprzeciwko niego na grubym, czarnym dywanie stała ogromna biało – czarna sofa. Między sofą a kominkiem znajdował się niewielki czarny stolik. Przy jego krótszych przeciwległych końca stały fotele w tych samych kolorach co sofa. Natomiast na pozostałych ścianach znajdowała się ogromna liczba pejzaży i portretów autorstwa Carmelli, która była bardzo utalentowaną malarką. Wśród obrazów znajdował się także portret siedmioletniej Leny. Dziewczyna bliżej przyjrzała się mu. Na malowidle spoglądała na nią jej własna, uśmiechnięta twarz tylko dużo młodsza. Miała na sobie pierwszy mundurek szkolny składający się z tuniki, obcisłych spodni i butów na płaskim obcasie. To był mój pierwszy dzień w szkole, uświadomiła sobie nagle, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Uśmiechnęła się do wspomnień.
- Byłaś wtedy uroczym dzieckiem – odezwał się jakiś głos zza pleców dziewczyny. Lena odwróciła się i ujrzała swoją ciotkę przyglądającą się jej z uśmiechem na ustach. To nadawało jej twarzy bardzo łagodnego wyrazu. Jej niebieskie oczy patrzyły ciepło na siostrzenicę. Zawsze bardzo ją kochała, ale po śmierci Lucii, matki Leny, praktycznie straciły ze sobą kontakt. Kobieta bardzo cierpiała z tego powodu, ale wiedziała, że dziewczyna jest w dobrych rękach i nie musi się o nią martwić.
- Wiem, że to samolubne, ale przyszłam do ciebie, bo mam pewną sprawę. – Dziewczynie właściwie było wstyd, że tak długo nie odwiedzała ciotki, a teraz przychodzi do niej i prosi ją o pomoc. Wiedziała jednak, że nie ma sensu ukrywać prawdziwego powodu wizyty. I tak by wiedziała. Była w końcu przepowiadającą.
- W takim razie usiądź drogie dziecko – wskazała ręką na sofę. Lena usiadła a Carmella obok niej. – W czym, więc mogę ci pomóc o tak wczesnej porze?
- No właśnie, przepraszam, że tak wcześnie – dziewczyna była wyraźnie zakłopotana.
- Nic się nie stało. Wiedziałam, że przyjdziesz. – Mrugnęła do niej porozumiewawczo.
- No tak, zapomniałam. – Lena uśmiechnęła się. - Co do tej sprawy… Miałam pewny sen i chciałam dowiedzieć się co on oznacza.
Dziewczyna opowiedziała ciotce co śniło jej się każdej nocy od ucieczki księcia. Wyjaśniła jej również co łączyło ją z Arturem, opowiedziała o jego liście i jej rozmowie z królem. Gdy skończyła zapadła cisza. Carmella przymknęła oczy i właściwie wyglądała jakby spała. Jej oddech był równy i spokojny. W ogóle nie zważała na to, co się wokół niej dzieje. Czarne włosy miękko zsunęły się jej na twarz jednak zazwyczaj pedantyczna i obsesyjnie dbająca o swój wygląd kobieta nie odgarnęła ich. Lena zaczęła podejrzewać, że ciotka wpadła w jakiś rodzaj transu i najchętniej przerwałaby to wszystko, ale wiedziała, że nie może. Po około czterdziestu minutach Carmella otworzyła oczy i spojrzała na siostrzenicę przerażonym wzrokiem.
- Wydaje mi się, że to był sen proroczy – powiedziała cicho – ale to by oznaczało, że magów czeka straszna przyszłość.
- Ale …to niemożliwe! – krzyknęła dziewczyna podnosząc się gwałtownie i przewracając przy tym stolik. – Przecież nie jestem przepowiadającą!
- Nie, nie jesteś. – odparła spokojnie kobieta. Lena odetchnęła. – Jednak twoja matka była a ty masz część jej zdolności.
- J …jak to…?
- Jeżeli będziesz wiele o kimś rozmyślała, przejmowała się nim – tłumaczyła Carmella – możesz wywołać niechcący sen proroczy, w którym ujrzysz jego przyszłość.
- Jesteś… - dziewczyna zająknęła się – jesteś…. pewna …?
- Co do tego nigdy nie można być pewnym – spojrzała siostrzenicy w oczy – ale jeśli okaże się to prawdą…
- Co ja mam zrobić? – Lena bliska była płaczu. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
- Trzeba powiadomić króla. – Dziewczyna zbladła. – Nie martw się, ja to zrobię. Wiem, że nie jesteś w stanie sama tego zrobić. Nie mów o tym nikomu więcej. Nawet ojcu.
- T… tak … oczywiście…. Dziękuję. – wyjąkała i wybiegła z pokoju. Szybko chwyciła płaszcz i trzymając go w ręku wybiegła na budzącą się do życia ulicę. Coraz więcej magów wylęgało ze swych domów i wędrowało w sobie tylko znanych kierunkach. Jasne niebo przykryły ciemne chmury. Zaczął padać śnieg. Lena płakała.
,,Słowa przynależą do czasu, milczenie do wieczności."
Thomas Carle
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Zakazany syn - przez Lara - 13-10-2010, 12:41
RE: Zakazany syn - przez InFlames - 13-10-2010, 13:20
RE: Zakazany syn - przez Quirinnos - 13-10-2010, 14:43
RE: Zakazany syn - przez Lara - 13-10-2010, 15:40
RE: Zakazany syn - przez Sol_Angelica - 13-10-2010, 16:49
RE: Zakazany syn - przez Lara - 15-10-2010, 18:05
RE: Zakazany syn - przez InFlames - 15-10-2010, 19:27
RE: Zakazany syn - przez Lara - 16-10-2010, 11:32
RE: Zakazany syn - przez InFlames - 16-10-2010, 19:51
RE: Zakazany syn - przez Lara - 16-10-2010, 20:39
RE: Zakazany syn - przez Archanioł - 17-10-2010, 10:08
RE: Zakazany syn - przez Lara - 23-10-2010, 14:31
RE: Zakazany syn - przez InFlames - 23-10-2010, 16:46
RE: Zakazany syn - przez Lara - 23-10-2010, 18:10
RE: Zakazany syn - przez Danek - 06-11-2010, 09:51
RE: Zakazany syn - przez Lara - 06-11-2010, 21:00
RE: Zakazany syn - przez Danek - 06-11-2010, 21:34
RE: Zakazany syn - przez gorzkiblotnica - 30-11-2010, 22:29
RE: Zakazany syn - przez Lara - 09-02-2011, 13:25

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości