Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zakazany syn
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Oto początek mojej powieści. Pewnie nie jest idealna i ma błędy, ale zamieszczam ją tutaj, aby się poprawić.

PROLOG
Wokół z niesamowitą prędkością latały wszystkie meble jakie znalazły się w zasięgu jego wzroku. Pomieszczenie, w którym się znajdował pustoszało z zastraszającą prędkością. Mężczyźni obecni w pomieszczeniu z przerażeniem przyglądali się swojemu władcy. Cały czas przygotowywali się do konieczności zrobienia uniku przed ewentualnym zagrożeniem. Nigdy jeszcze nie widzieli go takiego zdenerwowanego. Znali go jako człowieka spokojnego i wyważonego. Jego zwykle kamienna, spokojna twarz przerodziła się w twarz szaleńca. Ta jedna, krótka wiadomość zmieniła go nie do poznania. Fakt, że zatajono przed nim prawdę jeszcze bardziej potęgował jego złość. Nie tolerował nawet najmniejszych kłamstw a to o wiele przewyższało zakres jego cierpliwości.
- Jak to się stało, że przez tyle czasu o niczym nie wiedziałem?! Jak to możliwe?! – krzyknął groźnie a jego głos niósł się echem po całym zamku. Nie zważał na to, że pewnie większość osób przebywających w twierdzy i jej okolicach go słyszy. W tej chwili było mu to całkowicie obojętne.
- N – nie wiem w - wasza wysokość – głos mężczyzny niebezpiecznie drżał a na jego czole pojawiły się krople potu. – Wszyscy byli pewni, że królowej nie ma w Stolicy.
- Nie mogła tak po prostu zniknąć! Ktoś musiał jej pomagać! Ktoś na pewno wiedział o wszystkim!
Mówiąc to machnął ręką i potężne, drewniane biurko wyleciało przez okno by z hukiem roztrzaskać się na dziedzińcu. Zapełnione przed paroma chwilami pięknymi sprzętami pomieszczenie teraz było puste. W komnacie nie zostało już nic, co władca mógłby rozbić.
- Odkryliśmy, panie kto pomagał królowej ukrywać się – rzekł spokojnym, wyważonym tonem najstarszy z mężczyzn. Znał króla od bardzo wielu lat i wiedział do czego jest zdolny. Był świadom tego, że to nie on zawinił, więc nie ma czego się obawiać.
Tymczasem jasnoniebieskie oczy monarchy z zainteresowaniem popatrzyły na swego podwładnego i przyjaciela. Chciał jednak ukryć zainteresowanie jakie wzbudziły w nim słowa dowódcy. Podszedł, więc do okna i spojrzał obojętnie na ludzi uprzątających dziedziniec.
- Kim jest ta osoba? – zapytał władca dużo spokojniejszym tonem nadal odwrócony w stronę okna.
- To Malinda Fler. Najbliższa przyjaciółka królowej oraz dowódczyni Drużyny Królowej. Została już pojmana i czeka na proces sądowy.
- To dobrze. Królową także zamknijcie. Ma to być jednak zwykły loch. Na nic więcej sobie nie zasłużyła – rozkazał król chłodnym, obojętnym tonem.
- Oczywiście panie. Natychmiast wydam dyspozycje – mówiąc to mężczyzna ukłonił się nisko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- Natomiast wy – wskazał, odwracając się, na pozostałych w komnacie mężczyzn – rozkażcie przygotować konie dla całej mojej drużyny i przekażcie reszcie jej członków: wracamy do Stolicy!
Komnata natychmiast opustoszała. Wszyscy byli zadowoleni, że nie muszą już przebywać w obecności wściekłego króla. On jednak był już dużo spokojniejszy. Gestem ręki zamknął okno i przyjrzał się swojemu odbiciu w szkle. Jego czarne włosy były zmierzwione a tegoż samego koloru obranie w nieładzie. Nie przejął się tym zbytnio. To prawda, był królem i powinien wyglądać reprezentacyjnie, ale uważał, że okoliczności w pełni go usprawiedliwiały. Za równo jego wygląd jak i napad gniewu. Któż nie byłby wściekły? Przeszedł wzdłuż najdłuższej ściany i gwałtownie odwrócił się. W jego głowie kłębiło się mnóstwo myśli a w Stolicy czekało na niego mnóstwo pytań, na które będzie musiał odpowiedzieć. Zamknął oczy. Jednego był tylko pewien: królową czekała śmierć.
Witaj, bardzo dobrze, że się przedstawiłaś. Zajrzałem do tekstu i wynotowałem następujące:

Cytat:Wokół z niesamowitą prędkością latały wszystkie meble(,) jakie znalazły się w zasięgu jego wzroku.

Cytat: Pomieszczenie, w którym się znajdował(,) pustoszało z zastraszającą prędkością.

Cytat:Pomieszczenie, w którym się znajdował pustoszało z zastraszającą prędkością. Mężczyźni obecni w pomieszczeniu z przerażeniem przyglądali się swojemu władcy.
Powtórzenie.

Cytat:- N – nie wiem w - wasza wysokość – głos mężczyzny niebezpiecznie drżał a na jego czole pojawiły się krople potu.
Zamiast tak napisanego dialogu, spróbuj tak: - N...nie wiem...w...wasza wysokość - głos mężczyzny drżał a na jego czole pojawiły się krople potu
Dodam jeszcze, 'niebezpiecznie drżał'? Można niebezpiecznie drżeć? Chyba można tylko drżeć Tongue

Cytat:- Odkryliśmy, panie kto pomagał królowej ukrywać się – rzekł spokojnym, wyważonym tonem najstarszy z mężczyzn
Trochę tu przekombinowałaś Tongue Spróbuj tak: Odkryliśmy, panie, kto pomagał królowej się ukryć.

Cytat: Znał króla od bardzo wielu lat i wiedział (,)do czego jest zdolny.

Cytat:Gestem ręki zamknął okno i przyjrzał się swojemu odbiciu w szkle.
Jak to 'gestem'? To on jest magiem? Czy może ktoś inny zamknął za niego okno? Może chodziło Ci o 'ruchem'? Warto to sprecyzować.


Komentarz

Twój tekst jest za krótki bym mógł cokolwiek stwierdzić. W tym kawałku da się czuć, że jest pisane ' kobiecą ręką' Tongue Czekam natomiast na rozwinięcie tego opowiadania. Postaraj się popracować nad dialogami bo wg mnie są one na granicy sztuczności. Czytaj mnóstwo książek, i nie tylko. Postaraj się uczestniczyć aktywnie w życiu forum, nie tylko dodając własne teksty. Komentuj, i niczym się nie krępuj xD !
A, no i najważniejsze! Nie zniechęcaj się, i nie musisz brać pod uwagę moich uwag xD

Pozdrawiam, InF Tongue
Cześć!

Nie będę wymieniał interpunkcji czy ortografii, pokaże Ci raczej stronę logiczną:

Cytat:Wokół z niesamowitą prędkością latały wszystkie meble jakie znalazły się w zasięgu jego wzroku. Pomieszczenie, w którym się znajdował pustoszało z zastraszającą prędkością. Mężczyźni obecni w pomieszczeniu z przerażeniem przyglądali się swojemu władcy.
Najpierw informujesz mnie, że w pomieszczeniu jest tylko jedna osoba, a za chwilę wyskakujesz z 'mężczyznami'


Cytat:Wokół z niesamowitą prędkością latały wszystkie meble jakie znalazły się w zasięgu jego wzroku.
No więc tak: Najpierw piszesz, że wokół, a następnie zwężasz ten widok do granic jego wzroku, trochę bez sensu. Jak wszędzie, to wszędzie. Jak to co przed oczami, to to co przed oczami.


Cytat:Mężczyźni obecni w pomieszczeniu z przerażeniem przyglądali się swojemu władcy.
Wszyscy przerażeni... Dalej

Cytat:Cały czas przygotowywali się do konieczności zrobienia uniku przed ewentualnym zagrożeniem
Ostrożni, czujni, wręcz nieufni wobec 'Pana'...


Cytat:rzekł spokojnym, wyważonym tonem najstarszy z mężczyzn. Znał króla od bardzo wielu lat i wiedział do czego jest zdolny. Był świadom tego, że to nie on zawinił, więc nie ma czego się obawiać.
A ten skąd?! Przecież wszyscy byli przerażenie, nieufni. Bez sensu.

A najbardziej bezsensowne jest to:
Cytat:- Odkryliśmy, panie kto pomagał królowej ukrywać się
Czemu mówi mu dopiero teraz? Skoro wszyscy się go bali, wiedzieli, że jest nieobliczalny. Przecież wystarczyło, żeby mu o tym powiedzieli od razu i nie było by afery, nie wpadłby w szał itp.


Czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj. Poprzeglądaj sobie forum, twórczość i różne porady, na pewno znajdziesz dużo ciekawych rzeczy.
A tak poza tym, to raczej nadaje się do działu Miniatur.

Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarze postaram się poprawić. Rzeczywiście w niektórych stwierdzeniach zaprzeczyłam sobie, ale szczerze postaram się tego unikać i uważniej zastanawiać się co piszę. Jeśli chodzi o dialogi to jest to niestety moja słaba strona. Zawsze wychodziły mi niestety najgorzej. No cóż zostaje mi jedynie praca nad tym wszystkim.
Ćwicz warsztat, ale w żadnym razie się nie zrażaj Smile Treść nie jest taka zła, ale faktycznie - problemy z redagowaniem dialogów (de facto najważniejszych w tego typu twórczości), no i troszkę potknięć interpunkcyjnych. Działaj, działaj ;p



Pozdrawiam,
Sol
Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję lepszy od prologu:

UCIECZKA

- Bardzo dobrze, kończymy na dziś! – krzyknęła nauczycielka do swych podopiecznych. - Zejdźcie na ziemię, przebierzcie się i możecie wracać do domu!
Uczennice natychmiast wykonały polecenie i już po chwili na dziedzińcu szkoły roiło się od biało odzianych uczennic Wyższej Szkoły Magii. Wszędzie słychać było śmiechy, narzekania, plotki i przeróżne komentarze dotyczące życia szkoły i tak wielu spraw, że nikt by ich nie zliczył. Jedna tylko dziewczyna nie wdawała się w dyskusję z koleżankami. Wylądowawszy na ziemi omiotła tylko spojrzeniem swych jasnoniebieskich oczu zebrane dziewczęta i udała się do bramy wyjściowej. Mimo iż kiedyś była duszą towarzystwa to ostatnimi czasy w ogóle nie miała ochoty na rozmowy z rówieśniczkami. Gdy zbliżała się już do wyjścia usłyszała za sobą wołanie:
- Lena! Lena, poczekaj! – W jej stronę biegła wysoka szczupła blondynka. Lena westchnęła i odwróciła się w stronę przyjaciółki. Od kilku dni unikała jej i czuła, że tym razem będzie musiała wyjawić dlaczego. Tymczasem dziewczyna zdążyła już do niej dobiec. – Dlaczego na mnie nie czekałaś? – w jej głosie dało się wyczuć nutkę irytacji. – Przecież zawsze wracałyśmy razem. Co się z tobą dzieje ostatnio?
- Nie chcę o tym rozmawiać – odparła dziewczyna nie patrząc nawet na przyjaciółkę.
- Ale…
- Klaro, przestań – przerwała jej. – Nie namówisz mnie do żadnych wyznań. Porozmawiajmy o czymś innym – spojrzała prosząco prosto w niebieskie oczy przyjaciółki, tak charakterystyczne dla każdego maga.
- Eh, no dobrze. – Klara niechętnie pokiwała głową.
Przez pewien czas szły w milczeniu. Nie słychać było nawet ich kroków na ulicy. Klara spojrzała ukradkiem na przyjaciółkę idącą obok. Znała ją od najmłodszych lat i wiedziała, że coś ja trapi. Nie miała tylko pojęcie jak jej pomóc. Nienawidziła takiej bezradności, przytłaczała ją jak ciężki głaz, którego w żaden sposób nie potrafiła podnieść. Więc jakie zmartwienie nosi w sobie Lena? Co to…
- Kilka dni temu chciałaś mi coś powiedzieć – nieoczekiwanie przerwała ciszę i jej rozmyślania Lena – ale ktoś nam przerwał wtedy, a potem nie było okazji porozmawiać. Powiesz mi teraz o co chodzi?
- Naprawdę cię to interesuje? – zapytała szczerze zdziwiona dziewczyna.
- Tak, oczywiście.
Prawda była jednak taka, że Leny w ogóle to nie interesowało. Chciała jednak przerwać to przytłaczające milczenie.
- Słyszałam po prostu, że król bardzo się tobą interesuje, bo jesteś niezwykle zdolna i… - urwała, gdyż zauważyła że jej rozmówczyni została nieco w tyle. Gdy się odwróciła, by zapytać co się stało ujrzała swoją przyjaciółką, która patrzyła na nią niedowierzającym i jednocześnie przerażonym wzrokiem. Klarę mocno zdziwił ten widok. Dlaczego ona się tak zachowuje? Przecież to dla niej powinien być zaszczyt. Nie każdym w końcu król interesuje się w takim stopniu, pomyślała.
- To niemożliwe – dobiegł ją nagle głos Leny. – To na pewno plotka! – mówiąc to dziewczyna rzuciła się na przyjaciółkę i zaczęła nią potrząsać. – Powiedz mi, że to plotka! Powiedz, że to kłamstwo! – krzyczała.
- Lena co ty…. uspokój się – prosiła blondynka.
Dziewczyna na te słowa pchnęła koleżankę, tak że ta upadła na ziemię i rzuciła się biegiem przed siebie. Zdziwiona zachowaniem Leny, Klara patrzyła w ślad za nią. Z wrażenia nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Tylko siedziała i patrzyła.

Tymczasem Lena biegła przed siebie wąskimi uliczkami jak szalona. Mijała kolejne kamieniczki i kolejnych magów, którzy patrzyli na nią zdumieni. Zdyszana, zatrzymała się dopiero przy wejściu do Wewnętrznego Kręgu, gdzie razem z ojcem i macochą mieszkała. Strażnicy bez żadnych problemów przepuścili ją rozpoznając w niej mieszkańca tej ,,lepszej” dzielnicy, do której wejścia strzegli. Z resztą kto nie znał Leny? Była przecież córką Pierwszego Generała Głównych Sił Obronnych Awangardu.
Po przejściu przez bramę nie biegła już, ale szła szybkim krokiem szeroką, brukowaną ulicą. Po obu jej stronach mijała duże, kilkupiętrowe domy z białego kamienia. Jako, że mieszkało tu niewielu magów a ci, którzy tu rezydowali większość swego czasu spędzali na zamku królewskim, na ulicy nie spotkała nikogo. Cieszyło ją to. Głównie ze względu na to, że nie miała teraz ochoty na przyjacielskie pogawędki z przyjaciółmi ojca. A do takich była zmuszona , głównie z uprzejmości, zawsze gdy spotykała któregoś z mieszkańców.
Po kilku minutach stanęła przed domem wyglądającym prawie tak samo jak pozostałe w Wewnętrznym Kręgu. Miała nadzieję, że w budynku oprócz służącej nikogo nie zastanie. Niedbale machnęła ręką i potężna, żelazna brama otworzyła się cicho. Lena szybko weszła na wąską, kamienną ścieżką, która prowadziła przez ogród do drzwi frontowych. Te z kolei otwarły się przed nią rozpoznając jedną z lokatorek. Dziewczyna zaraz po wejściu do środka zauważyła służącą, która biegła w jej kierunku. Była to szczupła kobieta w średnim wieku o pięknych zielonych oczach. Na imię jej było Lilian. Jak każda służąca w bogatym domu miała na sobie szarą sukienkę do kolan i jak każda służąca nie była magiem. Lena nie miała ochoty rozmawiać z Lilian, więc tylko rzuciła jej swój płaszcz i pobiegła czarnymi, kamiennymi schodami na piętro nie dając kobiecie możliwości odezwania się. Gdy doszła w końcu do swego pokoju rzuciła się na łóżko i przymknęła oczy. Nareszcie mogła pomyśleć o tym, co powiedziała jej Klara. Ta wiadomość była dla niej ogromnym zaskoczeniem. Pewnie w normalnych warunkach ucieszyłaby się z takiej wiadomości. To przecież ogromny zaszczyt. Ale w tej sytuacji nie mogła się z tego cieszyć. Wiedziała doskonale czym zazwyczaj kończy się taka pochwała króla a ona w żadnym razie nie zamierzała zostać królową. I nie chodziło o to, że nie chciała, bo gdzieś tam w głębi serca miała takie pragnienie, ale teraz pragnęła w życiu czegoś zupełnie innego. A to czego tak bardzo chciała niestety wykluczało się z urzędem królowej. No i dochodziła jeszcze sytuacja z Klarą. Czuła się winna z powodu tego, jak ją potraktowała, ale zupełnie ją zaskoczyła. Westchnęła. To zupełnie jej nie usprawiedliwiało. Ale co miałam robić, pomyślała, przecież zabronił mi… Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi.
- Proszę – rzuciła obojętnie.
Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła jej macocha, Karen. Była to stosunkowo młoda kobieta o dużych, jasnoniebieskich oczach i długich, kręconych, czarnych włosach. Była osobą bardzo spokojną i cichą, ale na jej twarzy bardzo często gościł uśmiech. Z zawodu była uzdrowicielką a konkretnie Najwyższą Uzdrowicielką w Stolicy. Swoją pracę zawsze wykonywała rzetelnie i z ogromnym poświęceniem. Po prostu kochała pomagać ludziom.
- Dzień dobry, Leno – powiedziała uśmiechając się przyjaźnie i zamykając za sobą drzwi.
- Ach, to ty. Witaj Karen – odpowiedziała dziewczyna siadając na łóżku i spoglądając ciekawie na macochę. Lubiły się, ale Karen nigdy nie przychodziła do jej pokoju jeżeli nie miała jakiejś konkretnej sprawy. O co może chodzić tym razem?
- Przyszłam żeby przekazać ci list, który do ciebie przyszedł – rzekła kobieta podając pasierbicy białą kopertę.
- To od księcia? – zapytała Lena z nadzieją jednocześnie biorąc do ręki list, który podawała jej macocha.
- Tak, od księcia – potwierdziła przypuszczenia dziewczyny Karen.
- A czy ojciec….
- Nie, nie wie o niczym – przerwała swojej rozmówczyni. – Nie mówiłam mu o niczym tak jak mnie prosiłaś. Jednak zupełnie nie wiem dlaczego to przed nim ukrywasz – rzekła siadając na łóżku obok dziewczyny. – Przecież on i tak wie, a przynajmniej domyśla się wszystkiego. Po co ta tajemnica? Przecież wiesz, że zawsze będzie po twojej stronie, nieważne co zrobisz.
- Tak, wiem o tym – odpowiedziała jej Lena spuszczając wzrok – ale nie chcę mu mówić o wszystkim. Wystarczy, że wie o moich spotkaniach z księciem. Nie musisz kłamać, Karen – spojrzała na macochę – wiem, że nie jest zadowolony z tych wizyt. W końcu to ktoś, kto według prawa w ogóle nie ma prawa bytu.
- Twojemu ojcu wcale nie chodzi o to, co prawo o nim mówi. Chodzi o to jakim jest człowiekiem.
- Ale on jest wspaniałym człowiekiem! – zaprotestowała Lena.
Kobieta pokręciła głową.
- Twój ojciec zna go właściwie od jego narodzin i spędził z nim mnóstwo czasu. Wie o nim dużo więcej niż ty.
- Myli się – potrząsnęła energicznie głową. – Nikt nie zna go tak jak ja. Ojciec nie wie o nim nic. Nie ma prawa się o nim wypowiadać.
- W porządku, widzę, że cię nie przekonam. – Karen wstała. – Oboje z Markiem wiemy, że zrobisz to co będziesz uważała za słuszne. My możemy dawać ci tylko rady i mieć nadzieję, że dokonasz właściwych wyborów.
Kobieta wyszła z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Lena w ogóle nie zważała na słowa macochy. Uważała je tylko za głupie gadanie, które nie było warte jej uwagi. Spojrzała na kopertę. Palcem wskazującym obrysowała jej kontury i ta natychmiast zniknęła pozostawiając po sobie kartkę białego papieru. Dziewczyna cicho przeczytała list:
Kochana Leno!
Mam nadzieję, że Mój list dojdzie do Ciebie jak najszybciej. Jakże chciałbym się spotkać z Tobą!
Wiele myślałem od naszego ostatniego spotkania. Przede wszystkim o Nas, ale nie tylko. Wiem nareszcie czego chcę od życia i zapewniam Cię, że nie jest to życie w cieniu króla. O nie, to zupełnie co innego. Nie mogę jednak opowiedzieć Ci o moich planach, gdyż wiem jak byś zareagowała. Czuję, że to może być Mój ostatni list do Ciebie. Nie miej Mi tego za złe. Ja po prostu muszę zrobić pewne rzeczy. Nawet nie wiesz jak ciężko jest być więźniem w Stolicy i jednocześnie znienawidzonym przez cały kraj. Zawdzięczam to mojemu bratu, który tak mnie poniża i ojcu, który zamordował naszą matkę. Wiem, że taki był wyrok sądu, ale czy naprawdę uważasz, że tak powinna wyglądać sprawiedliwość? Zawsze miałem tylko Ciebie, kochana, ale teraz muszę zrobić coś sam. W tej jednej rzeczy nie możesz mi pomóc. Jeszcze nie.
Nie martw się nie zostawiam Cię. Jestem pewien, że wkrótce się zobaczymy. Na razie jednak muszę uporządkować pewne sprawy.

Kocham Cię, Twój Artur.
Lena przeczytała kilka razy tekst leżący przed nią i wciąż nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. Nie była nawet pewna, czy Artur napisał to będąc trzeźwym. Czasem zdarzało mu się wypić za dużo, potrafił wtedy godzinami użalać się nad swoim losem i stwarzać jakieś wymyślone teorie spiskowe. Nigdy nie przejmowała się za bardzo jego wywodami, ale teraz… Zamyślona podeszła do okna i spojrzała na zaśnieżony wiecznie ogród. Co ty planujesz, Artur?
W środku nocy obudziły ją głośne krzyki. Zdezorientowana usiadła na łóżku i przetarła zaspane oczy. Podeszła powoli do okna i spojrzała na ulicę widoczną zza bramy domu. To właśnie stamtąd dobiegały owe krzyki, nie rozumiała jednak co krzyczano. Lekkim ruchem ręki sprawiła, że okno otworzyło się wpuszczając do środka powiew zimnego powietrza. Dziewczyna zadrżała, ale mimo to wychyliła się lekko przez okno, aby zobaczyć co dzieje się na zewnątrz. To co zobaczyła i usłyszała przeraziło ją: po ulicy wszyscy zamieszkali tą dzielnicę magowie biegli w stronę wyjścia z Wewnętrznego Kręgu krzycząc przy tym o ucieczce i zdradzie księcia. Nie mogąc uwierzyć w to co słyszy Lena zemdlała.
Przeczytałem, i ponoiżej przedstawiłem moje prywatne odczucia, możesz się z nimi nie zgadzać.

Cytat:Porozmawiajmy o czymś innym – spojrzała prosząco prosto w niebieskie oczy przyjaciółki, tak charakterystyczne dla każdego maga.
'prosto' jest tu niepotrzebne. Skoro niebieskie oczy są w jakiś sposób charakterystyczne dla magów w Twoim świecie, to warto by je dokładniej opisać, czyż nie?

Cytat:Znała od najmłodszych lat i wiedziała, że coś ja trapi.
Po 1. Literówka
Po 2. Powtórzenie

Cytat:Nie miała tylko pojęcie jak jej pomóc.
'pojęcia'

Cytat:Zdyszana, zatrzymała się dopiero przy wejściu do Wewnętrznego Kręgu
Ileż to ja takich nazw już czytałem. 'Wewnętrzny Krąg'; 'Zewnętrzny Krąg'. Postaraj się zaciekawić czytelnika światem. Tongue

Cytat:gdzie razem z ojcem i macochą mieszkała.
Może za bardzo się czepiam, ale w taki sposób brzmi naturalniej: gdzie mieszkała razem z ojcem i macochą

Cytat:Jako, że mieszkało tu niewielu magów(,) a ci, którzy tu rezydowali większość swego czasu spędzali...
Z pierwszego przecinka bym zrezygnował. Postawiłbym jednak w miejscu, które zaznaczyłem. Smile

Cytat:Głównie ze względu na to, że nie miała teraz ochoty na przyjacielskie pogawędki z przyjaciółmi ojca.
Skasowałbym słówko 'przyjacielskie'; nic nie wnosi.

Cytat:Była to stosunkowo młoda kobieta o dużych, jasnoniebieskich oczach i długich, kręconych, czarnych włosach. Była osobą bardzo spokojną i cichą, ale na jej twarzy bardzo często gościł uśmiech.
Dwa razy zaczynasz zdanie od 'była'. Niezbyt ciekawie, nie zachęca to czytelnika.

Cytat:- Przyszłam żeby przekazać ci list, który do ciebie przyszedł – rzekła kobieta podając pasierbicy białą kopertę.
Skoro przyszła przekazać jej list, to jest jednoznaczne, że ów list był adresowany do Leny.

Cytat:W końcu to ktoś, kto według prawa w ogóle nie ma prawa bytu.
Wiem, że to są dialogi, ale zobacz, jak dziwnie wyszło to powtózenie.

Cytat:Nie martw się(,) nie zostawiam Cię
Przecinek

Komentarz
Nie potrafię powiedzieć, czy jest lepiej czy gorzej. Według mnie Twój poziom się nie zmienił. Brakuje mi w Twoim tekście opisu, nie potrafię sam wyobrazić sobie wszystkiego! Porzucaj opisami tu i tam, a świat stanie się przez to ciekawszy. Dalej odczuwam tu ' kobiecą rękę'. Czy poza Arturem, występuje tu jakiś mężczyzna? Tongue Dialogi dalej są sztuczne, musisz myśleć tak jak bohater Twojego tekstu. Przez chwilę musisz stać się Leną (Klarą, czy tam jeszcze innymi). Czytaj dużo książek fantastycznych. Polecam polskich autorów, bo jednak przekłady to przekłady. Poćwicz warsztat, a w szczegółności opisy! Spróbuj wymyślać sobie zadania. Przykładowo: Dziś opiszę sobie w paru zdaniach widok zza okna, a jutro jakieś zdjęcie. Rozumiesz?:p To ma na celu poprawienie warsztatu. Akcja to nie wszystko!

Pozdrawiam, Płomień
Dzięki za szczery komentarz. Co masz na myśli mówiąc kobiecą rękę? Jeżeli o chodzi o opisy i dialogi to na pewno nad tym popracuję.
Aha i z pewnością wystąpi jeszcze niejeden mężczyznaSmile
Chodzi mi o to, że głównie widać w Twoim tekście kobiety, a jeżeli jest wzmianka o mężczyźnie, to pisze on romantyczny list. Tongue
Ach o to chodzi...cóż po prostu łatwiej jest mi opisywać kobiety i ich uczucia, bo sama nią jestem. Obiecuję jednak, że mężczyźni także się pojawią.
I moim zdaniem list wcale nie był romantycznyTongue
InFlames wymienił wszystkie błędy szczegółowo i zgadzam się z nim. Także w tym, że za mało tu facetów (może boli to nas, bo sami nimi jesteśmy :-)

Rozumiem, że tekst jest częścią większej całości. Jednak jak sama widzisz, są problemy gramatyczno-logiczne. Moja rada - nie bój się czegoś wyrzucić z tego tekstu i fragmentu napisać na nowo. Spróbuj przeredagować. Przeczytaj parę razy, może więcej, wyłapiesz wiele błędów (chodzi mi o czytanie na głos). Później odłóż tekst na tydzień i ponów operację. Zobaczysz, że można z tego wyciągnąć naprawdę dobry kawałek prozy. Jednak o samą gramatykę się nie martw, wyłapiemy co trzeba jak dostaniemy tekst, skup się jednak też na formie logicznej.

To tyle z rad. Wybacz, że nie odnoszę się do tekstu, ale InFlames (nie wiem skąd miał dostęp do mojej głowy Tongue ) ale powiedział wszystko co i ja chciałem przekazać.

Pisz, popraw, zobaczymy co będzie dalej. Zachęcam Cię też do odwiedzenia twórczości innych, przyglądnięcia się jej, podzielenia opinią, bo to też rozwija (chyba najbardziej).

Pozdrawiam
Arche
SEN
Lena niespokojnie spacerowała po ciemnym korytarzu królewskiego zamku. Ktoś doniósł królowi, że kilka godzin przed ucieczką księcia otrzymała od niego list i teraz władca chciał osobiście z nią o tym porozmawiać. Przeszły ją ciarki. Nie wiedziała, czy mogą jej coś zrobić. A jeśli jest winna? Już widziała minę zawiedzionego ojca patrioty. Przełknęła ślinę i odgarnęła niesforny kosmyk czarnych włosów z twarzy. Nie mogą jej skazać, bo w końcu nie zrobiła niczego złego, chyba. W pewnym momencie potężne, czarne drzwi otworzyły się i czarno ubrany strażnik wezwał ją. Z bijącym sercem weszła do niewielkiego pomieszczenia. Wszystkie jego ściany zrobione były, jak wszystkie inne w Awangardzie, z lśniącego czarnego kamienia zwanego przez magów Amaryt. Budulec ten występował jedynie w dwóch kolorach: czarnym i białym. Taki też kolor miały wszystkie budynki, przedmioty a nawet ubrania w takich kolorach obowiązywały w państwie. Białe szaty nosiły kobiety, natomiast czarne – mężczyźni. W komnacie, gdzie znajdowała się dziewczyna, były dwa duże okna – jedno po zachodniej a drugie po wschodniej stronie. Na środku pomieszczenia stało ogromne, białe biurko a przy nim mieściły się dwa krzesła, także wykonane z Amarytu. Na owym biurku znajdował się przepiękny, czarny świecznik zrobiony z czystej energii i uformowany w materię, dzięki czemu nigdy nie gasnął i oświetlał tą komnatę przez cały czas. Oprócz tego w pokoju nie było niczego.
- Witaj Leno – rzekł ktoś za jej plecami. Dziewczyna odwróciła się szybko i spojrzała prosto w jasne oczy króla, który wszedł drugim wejściem. Lena natychmiast uklęknęła onieśmielona jego osobą.
- W… witaj p… panie – wyjąkała niezdarnie powitanie.
- Wstań proszę i usiądź – wskazał ręką na jedno z krzeseł uśmiechając się lekko.
Lena natychmiast wykonała polecenie i trochę sztywno usiadła na wskazanym jej miejscu. Władca spoczął na krześle naprzeciwko niej . Teraz dokładnie oświetlało go światło świecznika, więc dziewczyna mogła mu się przyjrzeć. Był dość wysokim, umięśnionym mężczyzną. Nosił półdługie kruczoczarne włosy, które opadały na jego nienaturalnie bladą twarz. Jak każdy mag – mężczyzna był ubrany na czarno a jego strój w ogóle nie wskazywał na jego wysoką pozycję. Przyodziany był w dopasowaną koszulę, proste długie spodnie i wysokie, sznurowane buty. Jego ręce skryte były w rękawiczkach. Czyli był po prostu ubrany jak większość magów.
- Mam nadzieję, że wiesz dlaczego cię tu wezwałem. – Dziewczyna pokiwała głową. – To dobrze, nie będę musiał tracić czasu na wyjaśnianie ci wszystkiego. Przyszłaś tu na swego rodzaju przesłuchanie, więc pierwsze pytanie brzmi: wiedziałaś co zamierza Artur?
- Nie królu – odpowiedziała łamiącym się głosem.
- Ach, tak. – Adam zamyślił się na chwilę. – Czytałem jego list do ciebie. Po tej lekturze mogłaś domyślić się, że coś planuje i powiadomić o tym kogokolwiek. Dlaczego tego nie zrobiłaś? – zapytał spokojnym głosem, ale Lena i tak była przerażona. Bała się, że to jej wina, iż książę uciekł i teraz postawią ją przed sądem.
- Ja… - zaczęła niepewnie – byłam…. to znaczy…. Nie wzięłam tego na poważnie.
- Uznałaś to za żart? – zapytał zdziwiony król unosząc brwi.
- N… nie to nie tak….
- Więc jak? – Władca był coraz bardziej zniecierpliwiony nieskładnymi odpowiedziami Leny.
- No… po prostu on czasami mówił takie rz … rzeczy panie, kiedy był pijany – wyjąkała dziewczyna i spojrzała niepewnie na króla. O czym teraz myślał?
- Rozumiem – odpowiedział po chwili Adam. – I nic więcej nie wiesz?
- Nie, to….
- W porządku – przerwał jej król – możesz już iść.
Lena wstała niepewnie i ukłoniwszy się zostawiła władcę samego w komnacie. Gdy w końcu wyszła na wiecznie ośnieżony dziedziniec zamku zadrżała z zimna i spojrzała na blade, zimowe słońce, które właśnie zasnuwały ciemne, burzowe chmury. Zanosiło się na śnieżycę i robiło się coraz chłodniej, ale dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Powinna poczuć ulgę, w końcu nie zostanie o nic oskarżona, ale ta nie przychodziła. Czuła tylko dojmującą pustkę. Dopiero teraz dotarł do niej ogrom całej sytuacji. Jej ukochany Artur zostawił ją i uciekł. Stał się przestępcą, zdrajcą Awangardu a tego się nie wybacza. Wszystko to przytłaczało ją. Chciała płakać, ale zimny wiatr skutecznie osuszał jej łzy.
***
Adam siedział w wygodnym fotelu obitym miękką tkaniną zwaną pamet w jednym ze swoich licznych pokoi. Przed nim w kominku wesoło trzaskał ogień ogrzewając pomieszczenie i rozświetlając je. Tuż obok kominka na wysokim stojaku siedział piękny, dumny jastrząb przyglądając się swemu panu. Zaraz obok fotela władcy stał niewielki, czarny stolik a na nim karafka z winem i do połowy pełny kielich. Wszystkie czarne ściany komnaty zastawione były wysokimi regałami, które zapełnione były starymi księgami. W całym pomieszczeniu panował półmrok, gdyż nie było tam żadnych okien a blask ognia nie dawał wiele światła. Cała ta ciemność idealnie oddawała nastrój w jakim znajdował się król. Zawsze, gdy chciał coś przemyśleć przychodził właśnie do tego pokoju. Jednak rozmyślania władcy, ku jego niezadowoleniu, przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę – rzucił zimnym tonem mając nadzieję, że zniechęci tym swojego gościa. Wtem drzwi pokoju otwarły się i do środka wślizgnął się wysoki mężczyzna o jasnych włosach. Miał na sobie tunikę, cienkie spodnie i długie buty a na ramieniu srebrną odznakę z wizerunkiem jastrzębia – mundur Drużyny Króla Awangardu.
- Dobry wieczór królu – rzekł poważnym tonem kłaniając się nisko.
- Nie uznałbym go za specjalnie dobry – odrzekł posępnie Adam. – Po co przyszedłeś Piotrze?
- Zapytać o wyniki przesłuchania Leny Maklin.
- Nie ma żadnych wyników – odrzekł wyraźnie zły władca. – Mój brat często pisał i mówił podobne rzeczy po pijaku. Nie wzięła tego na poważnie.
- Więc nie mamy żadnych przypuszczeń gdzie książę mógł się udać? – zapytał zawiedziony Piotr.
- Nie, ale nie martw się – powiedział wpatrzony w płomienie król – Prędzej czy później da nam o sobie znać. I nie nazywaj go księciem.
- Odbierzesz mu, panie, tytuł? – dowódca Drużyny Króla był wyraźnie zdziwiony. – Przecież jest twoim….
- Tak, wiem, ale zrobię to – przerwał mu stanowczo Adam. – Nie jest godny, aby nosić ten tytuł. Z resztą godnym, aby go nosić będzie dopiero mój syn. Artur nie miał nawet prawa żyć! – Król gwałtownie wstał przewracając fotel, w którym siedział. – To przez niego zginęła nasza matka. Gdyby się nie narodził nie umarłaby w tak poniżający sposób. Zabawne – na twarzy władcy pojawił się ironiczny uśmiech – on zawsze obwiniał o jej śmierć ojca i sąd. Ale oni zrobili to, co należało. – Adam zbliżył się do jastrzębia i pogłaskał go delikatnie po głowie. – Mój brat zapłaci za to, że się urodził.
***
Ciszę nocy przerwał krzyk dziewczyny. Spocona usiadła na łóżku i rozejrzała się po tonącym w mroku pokoju. Z ledwością rozróżniała poszczególne kontury sprzętów znajdujących się w pomieszczeniu. Lena niepewnie wstała z posłania i na drżących nogach podeszła do okna. Otwarła je i zachłannie wciągnęła chłodne, zimowe powietrze. Zadrżała z zimna, ale nie zamknęła okna. Zamiast tego usiadła na ośnieżonym parapecie nie bacząc na przemakającą koszulę nocną. Westchnęła. Znowu dręczyły ją koszmary. Znowu widziała we śnie armię zakrwawionych magów a na ich czele Artura. Czuła, że to nie były zwykłe sny, że znaczyły coś więcej. Ale czy to możliwe, że zobaczyła przyszłość? Jeśli tak, to co ten sen dokładnie oznacza? Czy może go odczytać dosłownie? Po jej policzkach spłynęły łzy. Nie próbowała ich nawet ocierać. Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie samą? Co sobie myślałeś uciekając? Nie wierzyła, że kiedykolwiek pozna odpowiedzi na te pytania.
Dzień wolny. Dzień, którego wyczekuje każdy, czy to uczeń czy pracownik. Lena wyszła z domu o świcie. Stanęła na środku pustej ulicy wzdłuż, której ciągnęły się szeregi pięknych budynków skąpanych w świetle wschodzącego słońca. Wokół panowała cisza przerywana tylko świstem wiatru unoszącego pojedyncze płatki śniegu, które błyszczały oświetlane przez zimowe słońce. Całość wyglądała jak obrazek z bajki dla dzieci. Westchnęła. Ilekroć popadała w melancholię oglądała ów wschód słońca, który napawał ją nadzieją na lepsze jutro. Tym razem jednak nie przyszła tu, aby napawać się widokiem. Nałożywszy kaptur białego płaszcza na głowę stanowczym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z Wewnętrznego Kręgu. Senni strażnicy nie zwrócili szczególnej uwagi na drobną dziewczynę wychodzącą poza mury dzielnicy. Mieli przecież sprawdzać jedynie ludzi wchodzących, wychodzącymi przeważnie nie zaprzątali sobie głowy.
Lena szła teraz bardzo wąskimi uliczkami tworzącymi labirynt, w którym zgubiłby się każdy nowoprzybyły do Stolicy. Przy każdej ulicy stały ciasno obok siebie dwupiętrowe, czarne kamieniczki a każda była taka sama jak poprzednia. To z resztą było podstawową zasadą funkcjonowania Awangardu: nagrodzić zasłużonych, pracujących dzielić po równo. Były to domy dla tych, którzy nie pełnili w państwie funkcji ważnej na tyle, aby byli godni zamieszkać w Wewnętrznym Kręgu. Wielu magów oczywiście starało się o taki luksusowy dom jednakże wydzielał je osobiście król, a w tej kwestii był wyjątkowo stanowczy. Dziewczyna mijała obojętnie kolejne budynki wpatrując się w jakiś punkt wysoko na jasnym niebie oświetlanym przez poranne słońce. Zastanawiała się, czy jej poranna podróż w ogóle ma sens. A jeśli nie ma, czy po prostu nie traci czasu? Z drugiej jednak strony i tak nie miała żadnego sensownego pomysłu na wykorzystanie go. W końcu stanęła przed małym domkiem niczym nie różniącym się od pozostałych. Tylko dzięki temu, że każdy mag miał swoją specyficzną i unikalną dla niego aurę Lena mogła stwierdzić, że właśnie ten dom należy do jej ciotki. Lekko dotknęła czarnych, kamiennych drzwi a te natychmiast otworzyły się. W progu stała już drobna, młodziutka służąca o wściekle rudych włosach i uroczo zarumienionych policzkach. Uśmiechnęła się do magiczki ukazując rząd idealnie równych i białych zębów.
- Czym mogę pani służyć? – zapytała lekko piskliwym głosem
- Mam na imię Lena i przybyłam do swojej ciotki, Carmelli. – odpowiedziała uprzejmie dziewczyna służącej.
- W takim razie proszę wejść. – Rudowłosa odsunęła się od drzwi, aby wpuścić Lenę i zamknęła je za nią. Wzięła od przybyłej płaszcz i zaprowadziła ją białym, amarytowym korytarzem do salonu. Lena przyglądała się chwilę jak służąca odchodzi po czym rozejrzała się po pokoju. Pomimo tego, że nie była tu od kilku lat wystrój w ogóle się nie zmienił. W pomieszczeniu nie było żadnych okien. Wszystkie ściany w środku były białe a przy najdłuższej z nich stał duży, czarny kominek, w którym palił się ogień. Naprzeciwko niego na grubym, czarnym dywanie stała ogromna biało – czarna sofa. Między sofą a kominkiem znajdował się niewielki czarny stolik. Przy jego krótszych przeciwległych końca stały fotele w tych samych kolorach co sofa. Natomiast na pozostałych ścianach znajdowała się ogromna liczba pejzaży i portretów autorstwa Carmelli, która była bardzo utalentowaną malarką. Wśród obrazów znajdował się także portret siedmioletniej Leny. Dziewczyna bliżej przyjrzała się mu. Na malowidle spoglądała na nią jej własna, uśmiechnięta twarz tylko dużo młodsza. Miała na sobie pierwszy mundurek szkolny składający się z tuniki, obcisłych spodni i butów na płaskim obcasie. To był mój pierwszy dzień w szkole, uświadomiła sobie nagle, jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Uśmiechnęła się do wspomnień.
- Byłaś wtedy uroczym dzieckiem – odezwał się jakiś głos zza pleców dziewczyny. Lena odwróciła się i ujrzała swoją ciotkę przyglądającą się jej z uśmiechem na ustach. To nadawało jej twarzy bardzo łagodnego wyrazu. Jej niebieskie oczy patrzyły ciepło na siostrzenicę. Zawsze bardzo ją kochała, ale po śmierci Lucii, matki Leny, praktycznie straciły ze sobą kontakt. Kobieta bardzo cierpiała z tego powodu, ale wiedziała, że dziewczyna jest w dobrych rękach i nie musi się o nią martwić.
- Wiem, że to samolubne, ale przyszłam do ciebie, bo mam pewną sprawę. – Dziewczynie właściwie było wstyd, że tak długo nie odwiedzała ciotki, a teraz przychodzi do niej i prosi ją o pomoc. Wiedziała jednak, że nie ma sensu ukrywać prawdziwego powodu wizyty. I tak by wiedziała. Była w końcu przepowiadającą.
- W takim razie usiądź drogie dziecko – wskazała ręką na sofę. Lena usiadła a Carmella obok niej. – W czym, więc mogę ci pomóc o tak wczesnej porze?
- No właśnie, przepraszam, że tak wcześnie – dziewczyna była wyraźnie zakłopotana.
- Nic się nie stało. Wiedziałam, że przyjdziesz. – Mrugnęła do niej porozumiewawczo.
- No tak, zapomniałam. – Lena uśmiechnęła się. - Co do tej sprawy… Miałam pewny sen i chciałam dowiedzieć się co on oznacza.
Dziewczyna opowiedziała ciotce co śniło jej się każdej nocy od ucieczki księcia. Wyjaśniła jej również co łączyło ją z Arturem, opowiedziała o jego liście i jej rozmowie z królem. Gdy skończyła zapadła cisza. Carmella przymknęła oczy i właściwie wyglądała jakby spała. Jej oddech był równy i spokojny. W ogóle nie zważała na to, co się wokół niej dzieje. Czarne włosy miękko zsunęły się jej na twarz jednak zazwyczaj pedantyczna i obsesyjnie dbająca o swój wygląd kobieta nie odgarnęła ich. Lena zaczęła podejrzewać, że ciotka wpadła w jakiś rodzaj transu i najchętniej przerwałaby to wszystko, ale wiedziała, że nie może. Po około czterdziestu minutach Carmella otworzyła oczy i spojrzała na siostrzenicę przerażonym wzrokiem.
- Wydaje mi się, że to był sen proroczy – powiedziała cicho – ale to by oznaczało, że magów czeka straszna przyszłość.
- Ale …to niemożliwe! – krzyknęła dziewczyna podnosząc się gwałtownie i przewracając przy tym stolik. – Przecież nie jestem przepowiadającą!
- Nie, nie jesteś. – odparła spokojnie kobieta. Lena odetchnęła. – Jednak twoja matka była a ty masz część jej zdolności.
- J …jak to…?
- Jeżeli będziesz wiele o kimś rozmyślała, przejmowała się nim – tłumaczyła Carmella – możesz wywołać niechcący sen proroczy, w którym ujrzysz jego przyszłość.
- Jesteś… - dziewczyna zająknęła się – jesteś…. pewna …?
- Co do tego nigdy nie można być pewnym – spojrzała siostrzenicy w oczy – ale jeśli okaże się to prawdą…
- Co ja mam zrobić? – Lena bliska była płaczu. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
- Trzeba powiadomić króla. – Dziewczyna zbladła. – Nie martw się, ja to zrobię. Wiem, że nie jesteś w stanie sama tego zrobić. Nie mów o tym nikomu więcej. Nawet ojcu.
- T… tak … oczywiście…. Dziękuję. – wyjąkała i wybiegła z pokoju. Szybko chwyciła płaszcz i trzymając go w ręku wybiegła na budzącą się do życia ulicę. Coraz więcej magów wylęgało ze swych domów i wędrowało w sobie tylko znanych kierunkach. Jasne niebo przykryły ciemne chmury. Zaczął padać śnieg. Lena płakała.
(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]z lśniącego czarnego kamienia zwanego przez magów Amaryt.
Amarytem.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Wszystkie jego ściany zrobione były, jak wszystkie inne w Awangardzie, z lśniącego czarnego kamienia zwanego przez magów Amaryt. Budulec ten występował jedynie w dwóch kolorach: czarnym i białym. Taki też kolor miały wszystkie budynki, przedmioty a nawet ubrania w takich kolorach obowiązywały w państwie. Białe szaty nosiły kobiety, natomiast czarne – mężczyźni.
Zobacz ile powtórzeń. Wiem, że będzie Ci trudno przeredagować ten fragment, ale jak chcesz pisać, to musisz liczyć się także z takimi czynnościami. To jest naprawdę bardzo zagmatwane. Warto jeszcze napisać dlaczego kobiety noszą białe szaty, a mężczyźni czarne. Dlaczego tak jest? Jeżeli tego nie opiszesz, to nie będzie po prostu ciekawe, tylko takie o. Wymysł Autora Tongue

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]- W… witaj p… panie – wyjąkała niezdarnie powitanie.
Po wielokropkach powinno być pisane z dużej litery, ale nie jestem pewien. Zostawmy to na razie innym Big Grin

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Jak każdy mag – mężczyzna był ubrany na czarno a jego strój w ogóle nie wskazywał na jego wysoką pozycję.
No nie! Król nie może być ubrany jak poddani, a już jeśli jest tak ubrany, to wyjaśnij dlaczego. Coś mu grozi? Nie może się wyrózniać?

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Jak każdy mag – mężczyzna był ubrany na czarno a jego strój w ogóle nie wskazywał na jego wysoką pozycję. Przyodziany był w dopasowaną koszulę, proste długie spodnie i wysokie, sznurowane buty. Jego ręce skryte były w rękawiczkach. Czyli był po prostu ubrany jak większość magów.
Jak każdy mag, czy jak większość magów? 'Większość' jest z wyjątkami, a 'każdy' jest bez wyjątku, błąd logiczny.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]- Nie (,)królu – odpowiedziała łamiącym się głosem.
Przecinek.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]- Ja… - zaczęła niepewnie – byłam…. to znaczy…. Nie wzięłam tego na poważnie.
Czterokropki? W języku polskim czegoś taiego niema, Laro. Tongue Później się powtarzają.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]zastawione były wysokimi regałami, które zapełnione były starymi księgami.
Powtórzonko.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Wtem drzwi pokoju otwarły się i do środka wślizgnął się wysoki mężczyzna o jasnych włosach.
Spróbuj to przekształcić.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]- Dobry wieczór (,) królu – rzekł poważnym tonem kłaniając się nisko.
Przecinek.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Po co przyszedłeś(,) Piotrze?
I kolejny.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Stanęła na środku pustej ulicy (,)wzdłuż(x,x) której ciągnęły się szeregi pięknych budynków skąpanych w świetle wschodzącego słońca.
Przecinek powinien być między 'ulicy' a 'wzdłuż', a nie między 'wzdłuż' a 'której'.

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Naprzeciwko niego na grubym, czarnym dywanie stała ogromna biało - czarna sofa. Między sofą a kominkiem znajdował się niewielki czarny stolik.
Chciałbym Ci powedzieć, że jeszcze istnieją takie kolory jak zółty, czerwony, niebieski na przykład. Tongue

(23-10-2010, 14:31)Lara napisał(a): [ -> ]Była w końcu przepowiadającą.
Przepowiadającą co? Przyszłość? To się chyba zalicza jako nazwa własna, czyli z dużej litery.


Kometarz

Cieszę się, że zaczęłaś opisywać. Widzisz ile one dają? Widzę tu postęp, jest naprawdę dobrze. Czasami mam tylko zgrzyty jeśli chodzi o fabułę. Na przykład, czy aby napewno król tak łagodnie przesłuchiwałby Lenę? Czy napewno po przyjściu Leny do ciotki po tylu latach nie byłoby wzmianki o uczuciach? Musisz sobie wszystko tłumaczyć, powoływać się na logikę. Logika w fantasy, i w innych gtunkach, jest obowiązkowa! Nie wszystko musisz zaraz na początku wyjaśniać, to dodaje nieco tajemniczości, ale że mężczyźni noszą czarne szaty, a kobiety białe, to jest Twój wymysł (a nie pomysł Big Grin) i moim zdaniem musi zostać on wytłumaczony. Ale tak jak już mówiłem. Cieszy mnie to, że w końcu zaczynasz opisywać, nie czuć juz w tym tekście tej Twojej kobiecej ręki. Jest dobrze! (No i w końcu jest jakiś mężczyzna, heh Big Grin)


Pozdrawiam, InF
Dziękuję za komentarz. Nie martw się wyjaśnie o co chodzi z tymi kolorami, ale mam to w planach dużo później. Co do spokojnego przesłuchiwania, ona po prostu ma taki charakter, takiego sobie wyobrażam. Heh i wiem, że są inne kolory, ale mój świat będzie dwukolorowy, że tak powiemSmile Z przecinkami zawsze miałam problem, ale postaram się poprawić. No i odetchnęłam, że nie jest gorzej.
Zacznę od usterek, które rzuciły mi się w oczy:

"Zapełnione przed paroma chwilami" --- nie można używać wyrazu "zapełnione" mówiąc o tym, że w danym pomieszczeniu jest czegoś dużo, np mebli, ludzi etc. Zapełnić można butelkę wodą z kranu.

"a tegoż samego koloru obranie w nieładzie" --- co ma pierwszy człon zdania do drugiego? Kolor włosów, do koloru ubrania? Zdanie jest niegramatycznie stworzone.

"Za równo" --- zarówno

"Te z kolei otwarły się przed nią rozpoznając jedną z lokatorek" --- strasznie dziwnie to brzmi, jeśli nie wyjaśnisz w jaki sposób drzwi otwierają się za pomocą magii, zwykły czytelnik nie wie, o co Ci chodzi i jest skołowany.

"Czuła się winna z powodu tego, jak ją potraktowała" --- powtórzenie "zupełnie" w tym zdaniu i w następnym.

"nie rozumiała co krzyczano" --- kolejne zdanie, które bardzo dziwnie brzmi

"po ulicy wszyscy zamieszkali tą dzielnicę magowie" --- to zdanie to już jest kompletna sieczka. Nie mówiąc już o tym, że powinno być "tę" to całe zdanie jest niegramatyczne i niezrozumiałe na pierwszy rzut oka.

"Nie mogąc uwierzyć w to co słyszy Lena zemdlała" --- tutaj to aż się uśmiechnąłem Smile Dziewczyna słyszała jakieś niewyraźne krzyki i zemdlała. Nawet Werter by nie zemdlał gdyby usłyszał, że Lara go zdradza. Strasznie to naiwne i głupie IMO.

"otworzyły się i czarno ubrany strażnik" --- ubrany na czarno strażnik

"wyjąkała niezdarnie powitanie" --- z kontekstu wypowiedzi jasno wynika, że to było powitanie, nie musiałaś tego zaznaczać jeszcze raz

"Zanosiło się na śnieżycę" --- w tym zdaniu oraz następnych masz powtórzenie "się"

" wzdłuż, której" --- bez przecinka

"który napawał ją nadzieją na lepsze jutro" --- powtórzenie "napawał" w całym fragmencie

"odpowiedziała uprzejmie dziewczyna służącej" --- to ta służąca miała dziewczynę? FUUUUUUUU. precz z gejostwem!
Nawiasem mówiąc, wiem co chciałaś napisać, ale tak skonstruowałaś zdanie, że można zrozumieć zupełnie co innego.

"To był mój pierwszy dzień w szkole" --- cały fragment źle brzmi. Tego typu wspomnienia, spisane w takiej formie w jakiej to zrobiłaś są zupełnie do niczego. Naiwne i bez polotu, jakby żywcem wyjęte z jakiegoś taniego anime czy innej bajki.

"obsesyjnie dbająca o swój wygląd kobieta nie odgarnęła ich" --- dziwne zdanie, kolejne z rzędu.

Okej. Na tym skończę. Teraz powiem Ci co nieco, co o tym myślę.

1. Kompletna rzeźnia interpunkcyjna. Zupełny brak wiedzy, kiedy przecinek wstawiać, a kiedy nie. Widziałem wręcz szkolne przypadki nie stosowania zasad interpunkcji, choćby przed "a", "że" itp. Tutaj nie ma innej rady, jak wykuć na pamięć zasady polskiej gramatyki i nadrobić zaległości z podstawówki.

2. Czarno biały świat z kamienia? Wszystko inne też było czarno białe? Fotele też były z kamienia? Trochę smutny byłby to świat. Zwłaszcza, że pisałaś dość często, że trwa wieczna zima. Tym bardziej wpadłbym w depresję i pewnie prędzej czy później skończyłbym z sobą, gdyby uczyniono mnie daltonistą w takim świecie.

3. Masz niejako manię tłumaczenia czytelnikowi wszystkiego, co się dzieje, wszystkiego, co kto mówi. To jest na dłuższą metę uciążliwe, bo traktujesz swojego czytelnika jak bezrozumne zwierze, któremu trzeba pokazywać, co jest dobre, a co nie. A tak nie wolno! Pozwól czytelnikowi samemu ocenić i dojść do Twojej konkluzji, ale oczywiście musisz go tak poprowadzić, aby bez zbędnej gadki tak właśnie pomyślał. Więc wszystko zależy od Ciebie, jakie wydarzenia mu pokażesz i jak poprowadzisz go przez fabułę, tak sobie pomyśli.

4. Sztucznie wydłużasz zdania o często niepotrzebne zaimki i przymiotniki. Powoduje to rozwlekanie się akcji na wiele stron, a mnie kosztuje dodatkowe pieniądze podczas druku opowiadania Wink No, ale ten drugi aspekt jest bardziej indywidualny niż ogólny Wink

5. Natomiast jednym z głównych mankamentów tego opowiadania jest główna bohaterka - antypatyczna, rozklekotana emocjonalnie, ciężko ją polubić i zrozumieć jej motywy działania, nie mówiąc już o utożsamianiu się z nią. Jej profil psychologiczny jest natomiast oklepany i zwyczajnie nudny.

Cóż, jak widzisz, Twój tekst niezbyt przypadł mi do gustu. Może samych błędów składniowych nie było tak wiele, ale sama konstrukcja tekstu jest niestety skopana według mnie i prosi się o
- całkowitą i gruntowną reedycję, lub
- dogłębne naprawienie wszystkich momentów, w których widać niedobory warsztatu (czyli de facto wychodzi na to, że jest tylko jedno wyjście, patrz wyżej)

Co mogę od siebie powiedzieć? Dużo czytaj, podglądaj jak profesjonaliści konstruują zdarzenia, fabułę, bohaterów. Przeczytaj swoją ulubioną książkę jeszcze raz pod takim właśnie kątem.

Pozdrawiam serdecznie
Danek
Stron: 1 2