Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą
#1
Przedstawiam tu pewne rozważania, które chyba bardziej zainteresują tutejszych forumowiczów, niż forumowiczów tego forum, gdzie umieściłem ten tekst wcześniej.

Jak wiadomo, w polskich szkołach jest przedmiot pod nazwą "język polski", na którym studiuje się tak sam w sobie język polski, jak i literaturę. Taka sytuacja wydaje mi się dziwna. Język i literatura to zupełnie różne rzeczy. Językoznawstwo to prawie ścisła nauka, a literatura to sztuka. Człowiek może mieć dobre zdolności do studiowania jednego z tych zagadnień i złe zdolności do drugiego. A filolodzy pracujący w szkole nie mają możliwości wyboru, muszą uczyć i języka, i literatury. 

Oczywiście, literaturę się tworzy z pomocą języka. Ale przecież nikt nie wymaga, by w szkole łączono muzykę z fizyką, chociaż muzykę się tworzy z pomocą dźwięków, które są zjawiskiem wyraźnie fizycznym. Rozumiem jednak, że są jakieś poważne przyczyny, by zwyczaje były właśnie takie, jakie są. Chyba trudno wymyślić taką metodę uczenia języka polskiego, by nie łączyć jej ze sprawdzaniem wypracowań pisanych w związku z literaturą, itp. Ale uważam, że można byłoby jakoś poradzić sobie. Np. tak, by wypracowanie sprawdzali dwaj nauczyciele: jeden pod względem poprawności językowej, drugi pod względem treści. 

Ciekawe, czy istnieje taki kraj, w którym zupełnie nie ma tego łączenia języka z literaturą? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. A jeszcze ciekawe jest badać, w jakim kraju jak dokładnie wygląda to łączenie. W Polsce łączenie jest bardzo mocne: to po prostu jeden przedmiot szkolny. Co więcej, o ile rozumiem, w ramach tegoż przedmiotu "język polski" rozpatruje się też zagraniczne utwory literackie, czyli te, które nawet są napisane zupełnie nie po polsku; czyli język polski występuje w tym przypadku jako język, na który te utwory są przetłumaczone i w którym je omawiamy. Dla konsekwencji można byłoby uczyć literatury zagranicznej w ramach uczenia języków obcych, ale tak się nie robi. 

Natomiast na Ukrainie są trzy osobne przedmioty szkolne: język ukraiński, literatura ukraińska i literatura światowa (oczywiście, są też języki obce, które, jak i w Polsce, nie są łączone z literaturą). Łączenie polega na tym, że literatury ukraińskiej uczy zawsze ten sam nauczyciel, który uczy języka ukraińskiego. 

A w czasach radzieckich w szkołach Ukrainy były takie przedmioty filologiczne: język ukraiński, literatura ukraińska, język rosyjski, literatura rosyjska (oraz język obcy, z reguły tylko jeden). Literatury uczył ten sam nauczyciel, który uczył odpowiedniego języka. Na literaturę innych narodów, oprócz tych rosyjskiego i ukraińskiego, poświęcano bardzo mało czasu: być może, zaledwie kilkanaście godzin w ciągu całej edukacji szkolnej. I tę literaturę zagraniczną rozpatrywano zawsze w ramach przedmiotu "literatura rosyjska". To wszystko wyglądało dość dziwnie. Zwłaszcza dziwiło mnie, że występuje jako osobny przedmiot dokładnie literatura rosyjska, choć Rosja formalnie była po prostu jedną z równouprawnionych republik związkowych Związku Radzieckiego. Wydawało mi się, że bardziej naturalnie wyglądałby przedmiot pod tytułem "literatura narodów Związku Radzieckiego". No, te narody też miały troszkę godzin w ramach tej rosyjskiej, ale strasznie mało.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - przez D.M. - 29-07-2019, 20:40

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości