Via Appia - Forum
Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - Wersja do druku

+- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum)
+-- Dział: Relaks (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Relaks)
+--- Dział: Kawiarenka (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Kawiarenka)
+--- Wątek: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą (/Thread-Dziwno%C5%9B%C4%87-%C5%82%C4%85czenia-j%C4%99zykoznawstwa-z-literatur%C4%85)



Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - D.M. - 29-07-2019

Przedstawiam tu pewne rozważania, które chyba bardziej zainteresują tutejszych forumowiczów, niż forumowiczów tego forum, gdzie umieściłem ten tekst wcześniej.

Jak wiadomo, w polskich szkołach jest przedmiot pod nazwą "język polski", na którym studiuje się tak sam w sobie język polski, jak i literaturę. Taka sytuacja wydaje mi się dziwna. Język i literatura to zupełnie różne rzeczy. Językoznawstwo to prawie ścisła nauka, a literatura to sztuka. Człowiek może mieć dobre zdolności do studiowania jednego z tych zagadnień i złe zdolności do drugiego. A filolodzy pracujący w szkole nie mają możliwości wyboru, muszą uczyć i języka, i literatury. 

Oczywiście, literaturę się tworzy z pomocą języka. Ale przecież nikt nie wymaga, by w szkole łączono muzykę z fizyką, chociaż muzykę się tworzy z pomocą dźwięków, które są zjawiskiem wyraźnie fizycznym. Rozumiem jednak, że są jakieś poważne przyczyny, by zwyczaje były właśnie takie, jakie są. Chyba trudno wymyślić taką metodę uczenia języka polskiego, by nie łączyć jej ze sprawdzaniem wypracowań pisanych w związku z literaturą, itp. Ale uważam, że można byłoby jakoś poradzić sobie. Np. tak, by wypracowanie sprawdzali dwaj nauczyciele: jeden pod względem poprawności językowej, drugi pod względem treści. 

Ciekawe, czy istnieje taki kraj, w którym zupełnie nie ma tego łączenia języka z literaturą? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. A jeszcze ciekawe jest badać, w jakim kraju jak dokładnie wygląda to łączenie. W Polsce łączenie jest bardzo mocne: to po prostu jeden przedmiot szkolny. Co więcej, o ile rozumiem, w ramach tegoż przedmiotu "język polski" rozpatruje się też zagraniczne utwory literackie, czyli te, które nawet są napisane zupełnie nie po polsku; czyli język polski występuje w tym przypadku jako język, na który te utwory są przetłumaczone i w którym je omawiamy. Dla konsekwencji można byłoby uczyć literatury zagranicznej w ramach uczenia języków obcych, ale tak się nie robi. 

Natomiast na Ukrainie są trzy osobne przedmioty szkolne: język ukraiński, literatura ukraińska i literatura światowa (oczywiście, są też języki obce, które, jak i w Polsce, nie są łączone z literaturą). Łączenie polega na tym, że literatury ukraińskiej uczy zawsze ten sam nauczyciel, który uczy języka ukraińskiego. 

A w czasach radzieckich w szkołach Ukrainy były takie przedmioty filologiczne: język ukraiński, literatura ukraińska, język rosyjski, literatura rosyjska (oraz język obcy, z reguły tylko jeden). Literatury uczył ten sam nauczyciel, który uczył odpowiedniego języka. Na literaturę innych narodów, oprócz tych rosyjskiego i ukraińskiego, poświęcano bardzo mało czasu: być może, zaledwie kilkanaście godzin w ciągu całej edukacji szkolnej. I tę literaturę zagraniczną rozpatrywano zawsze w ramach przedmiotu "literatura rosyjska". To wszystko wyglądało dość dziwnie. Zwłaszcza dziwiło mnie, że występuje jako osobny przedmiot dokładnie literatura rosyjska, choć Rosja formalnie była po prostu jedną z równouprawnionych republik związkowych Związku Radzieckiego. Wydawało mi się, że bardziej naturalnie wyglądałby przedmiot pod tytułem "literatura narodów Związku Radzieckiego". No, te narody też miały troszkę godzin w ramach tej rosyjskiej, ale strasznie mało.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - Lexis - 29-07-2019

Może gdyby w Polsce wprowadzić osobne przedmioty język polski i literatura (polska), zmieniłby się system nauczania i sami nauczyciele.
Co mnie denerwowało i zwyczajnie bolało przez wszystkie lata szkolne to SCHEMATY.
SCHEMATY
SCHEMATY
SCHEMATY
I nic więcej.
Przerabiając - dosłownie, nie omawiając, nie czytając - przerabiając wiersze i lektury, wszystko było robione pod egzaminy. Pod schematyczne egzaminy, które wymagają od ucznia nie zrozumienia a wykucia pewnych rzeczy na pamięć. Proza raczej nie wymaga większego zrozumienia, fabułę dostrzeże każdy. Jednak czy niektóre książki nie skupiały się na psychice bohaterów? Ale nie, testy (przynajmniej w moich szkołach) skupiały się wokół szczegółów, które niby miały sprawdzić, czy uczeń faktycznie czytał daną książkę.
Tylko często były to szczegóły tak drobne, których raczej sam autor nie pamiętał po napisaniu kolejnej strony. Szczegóły, które nie miały żadnej symboliki, żadnego znaczenia - ot, pomoc w wizualizacji kreowanego słowami obrazu. Na lekcjach nigdy nie było czasu ani okazji na faktyczną dyskusję o motywach bohatera - wszystko skupiało się wokół klucza.

Sytuacja była wręcz dramatyczna w przypadku poezji.
Każde moje spotkanie z poezją w szkole było koszmarem. Przerabianie prozy było nudne, przewidywalne. Nie było zastanawiania się. Przy poezji TRZEBA myśleć, trzeba interpretować. Proza jest jasna, poezja nie zawsze. Wiadome jest, że sami poeci czasem nie potrafią powiedzieć, o co chodzi w ich wierszach. Jakim więc prawem ktoś zamyka ich sztukę w klatce i tworzy jakiś chory klucz? Bo ta osoba XYZ tak to rozumie i tak mają rozumieć wszyscy?

Chore. Chore. Chore.

Może gdyby rozdzielić te dwie sfery, literatura zostałaby znów doceniona, a ortografia przestała być jakąś tajemną nauką.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - Gunnar - 30-07-2019

Polski system edukacji tkwi w XIX stuleciu.
Zamiast uczyć myślenia i kreatywności, kreatywność zabija, preferuje nauczanie pamięciowe ogromnych ilości zbędnych treści.
Rozdział nauki o języku od literatury z pewnością byłby krokiem w dobrą stronę.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - D.M. - 30-07-2019

To, o czym piszecie, chyba jeszcze istotnie zależy od nauczyciela. A dodatkowo, o ile rozumiem, współczesny system egzaminów jest trochę nieudolny i trochę przeszkadza.

Kiedy ja byłem uczniem, nie odczuwałem takich problemów, o których piszecie. Być może, dlatego, że nie musiałem przygotowywać się do testów. A być może, miałem dobrych nauczycieli. Prawdopodobnie, oba te czynniki były istotne.

Wracając do tematu, to nawet nie oczekiwałem, że zobaczę poparcie dla pomysłu rozdzielenia tych przedmiotów. Ponieważ poparcie jest, to, być może, kiedyś tak się stanie. Ale warto, żeby wyraził swoje zdanie też ktoś z filologów.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - Miranda Calle - 01-08-2019

Z perspektywy filologa-psychologa, sprawa wygląda następująco: w szkołach podstawowych i średnich zdecydowanie powinien istnieć podział na naukę o języku oraz literaturoznawstwo. To logiczne rozwiązanie, podobnie jak w przypadku nauki matematyki: nie uczymy się przecież naraz algebry, arytmetyki, geometrii, trygonometrii, rachunku prawdopodobieństwa itd.

Nie wiem, jak obecnie wygląda sprawa nauczania języka polskiego w podstawówce, natomiast w mojej szkole mieliśmy osobne lekcje językoznawstwa (gramatyka, ortografia, składnia, fonetyka, semantyka) oraz literaturoznawstwa, przy czym i tu panował podział na literaturę polską oraz światową. 
Egzamin do szkoły średniej składał się z dwóch części: testu znajomości zasad językowych oraz wypracowania na wskazany temat, w którym należało wykazać się znajomością lektur szkolnych. W szkole średniej było pod tym względem zupełnie inaczej: podział dotyczył jedynie epok literackich od starożytności po literaturę współczesną, natomiast osobnych zajęć z umiejętności posługiwania się zasadami językowymi nie było. Co nie znaczy, że wiedza ta nie była weryfikowana Smile Co jakiś czas mieliśmy tzw. kartkówki, które miały dać nauczycielowi obraz naszej sprawności językowej (obraz nędzy i rozpaczy najczęściej). Co najmniej raz w miesiącu mieliśmy także tzw. duże sprawdziany, które miały weryfikować naszą wiedzę nt. przeczytanych lektur. No i przy okazji pokazywały, jak niewiele wynieśliśmy z lekcji gramatyki, ortografii i interpunkcji. 

Tak więc, podsumowując: nauka języka polskiego w szkole średniej skupiała się na literaturoznawstwie. A na maturze pisemnej dopuszczalne były jedynie dwa błędy językowe, trzeci dyskwalifikował pracę... Myślę, że założenie było takie, iż poprawność językową przyswaja się, czytając literaturę obowiązkową. I to założenie faktycznie było słuszne. W moich czasach lektur szkolnych było od groma do przeczytania, a tzw. bryki (streszczenia lektur) nie wchodziły w grę. Miałam nauczycielkę, która zadawała tak szczegółowe pytania z treści lektury, że nie było szans zełgać, że się przeczytało, jeśli się nie przeczytało Smile Nigdy nie zapomnę pytania: z ilu szpilek wrzuconych do kotła czarownicy powstał gen. Chłopicki w "Kordianie" Słowackiego? Do dziś pamiętam: z 40.000 szpilek Napoleona, które ten wbijał w mapy Smile Nauczycielka była straszną piłą, ale dzięki temu trafiłam na filologię (co prawda, najpierw skończyłam resocjalizację, ale do polonistyki zawsze mnie ciągnęło). 
A na filologii podział na przedmioty był już całkowicie logiczny, więc nie ma co dywagować. Dodam jedynie, że interpunkcją nauczyłam się poprawnie posługiwać dopiero na studiach...


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - D.M. - 01-08-2019

Co do tego, jak w szkole odgranicza się literaturę od językoznawstwa, to wyobrażałem to sobie właśnie w przybliżeniu tak, jak opisała Miranda Calle. Ale problemy są takie:
1. To jednak jeden przedmiot. Chyba w świadectwach szkolnych nie rozróżnia się, jaka jest ocena z języka, a jaka z literatury, czy nie? A być może, warto byłoby rozróżniać.
2. Nauczyciel nie ma możliwości uczyć dzieci tylko języka albo tylko literatury. Czy nie jest to uciążliwe dla znacznej części filologów? Przecież można mieć dobre zdolności do jednej z tych dwóch nauk i złe do innej.

A co do takiego okropnego wymagania dokładnego czytania wszystkich utworów, jak opisuje Miranda Calle, to mi się nie podoba. Kiedy uczyłem się w szkole, nie starczało mi czasu na kompletne przeczytanie absolutnie wszystkich utworów literackich, które studiowaliśmy.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - Zdzisław - 26-09-2019

Co do rozdziału przedmiotów szkolnych na: naukę o języku oraz literaturoznawstwo - trudno mi wypowiedzieć swoje zdanie. Możliwe, że może zostać jako jeden przedmiot z jedną oceną (tak jak matematyka, ale w rozbiciu na lekcje-podzbiory). Ważniejsze jest, aby odnowić wykaz lektur. Niektóre z XIX-wiecznych kompletnie nie przystają do współczesności, nie maj,ą żadnych odniesień, a są w kanonie na zasadzie "zasiedziałości" i konserwatyzmu tych, którzy tworzą ten obowiązujący kanon. 
Odrzuca to kompletnie zdecydowaną większość byłych uczniów od czytelnictwa, w wieku dorosłym. Sam pamiętam z młodości, że prawie żadna z lektur mnie nie zainteresowała, czytałem, bo musiałem. Potem do zapomnienia. To, że teraz dalej czytam, jest tylko moim zainteresowaniem, ale już konkretnych gatunków literatury.


RE: Dziwność łączenia językoznawstwa z literaturą - D.M. - 26-09-2019

Dziękuję za opinię, Zdzisławie. Choć nie zupełnie na ten temat, o który mi chodziło, ale to również ciekawie omówić. Rzeczywiście, stare utwory stopniowo tracą atrakcyjność. Czy potrzeba powszechnego studiowania utworu może wynikać jedynie z tego, że był on arcydziełem w tych czasach, kiedy powstał? Wydaje mi się, że masz rację, że nie warto obciążać uczniów dokładnym studiowaniem takich utworów; inna sprawa, że chyba warto studiować je na uczelniach filologicznych.

Pamiętam, jak kiedyś trochę próbowałem poczytać "Boską komedię" Dantego - ponoć bardzo doniosłe dzieło, otwierające drogę do literatury renesansu. Ale zupełnie nie spodobał mi się ten nudny styl. Natomiast spodobało mi się czytać krótkie informacje o treści tego utworu, poznając ciekawy schemat budowy Raju i Piekła. Zwłaszcza Raj był dla mnie ciekawy, choć niby uważa się, że w tym poemacie ciekawsze są informacje o Piekle, a część o Raju chyba nawet nie występowała w tej książce, gdzie to czytałem; był tylko krótki opis, który mi właśnie całkiem odpowiadał. Smile