matka mi się zapada
między czasy wsuwa bezszelestnie
najpierw palec później całą dłoń
matka milczy choć nie znosi ciszy
wypaczonym oknem do ojca ucieka
w sukience w groszki szczupła
przed pierwszą ciążą przed poronieniem
tak lekko choć niesie imię adres
nim wróci zapomni że to już jesień
a ona bez palta boso
pantofle nad stawem
staw przy lesie lecz gdzie ten las
gdzie kochanek tego nie wie
przejęta szuka w pamięci
warkocze w nich wstążki dłonie ojca na stole
wielki bochen
i krzyż
skreślony ostrzem znak
który dziś powtarza jak refren
i zawsze na inną melodię
między czasy wsuwa bezszelestnie
najpierw palec później całą dłoń
matka milczy choć nie znosi ciszy
wypaczonym oknem do ojca ucieka
w sukience w groszki szczupła
przed pierwszą ciążą przed poronieniem
tak lekko choć niesie imię adres
nim wróci zapomni że to już jesień
a ona bez palta boso
pantofle nad stawem
staw przy lesie lecz gdzie ten las
gdzie kochanek tego nie wie
przejęta szuka w pamięci
warkocze w nich wstążki dłonie ojca na stole
wielki bochen
i krzyż
skreślony ostrzem znak
który dziś powtarza jak refren
i zawsze na inną melodię