Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Cykl "Miasto Boże": Reklamy i igrzysk!, zakrzyknął lud
#1
Cykl "Miasto Boże":
Reklamy i igrzysk...


Biegł przez rozgrzane lampami plazmowymi ulice. Był 23 sierpnia. Dawniej to słońce, nie lampy, nagrzewało w sierpniu ulice. Nie pamiętał tamtych czasów. Wspomnienia ginęły w chmurze pyłów i gazów, przesłaniających niebo. 23 sierpnia, godziny szczytu. Przepychał się przez tłum. Potrącał przechodniów i maszyny do spowiedzi, a to go spowalniało. A przecież musiał na czas dotrzeć do celu, musiał! Jeśli mu się to nie uda… Wolał nawet nie myśleć, co się wtedy stanie. I tak miał szczęście, że udało mu się zgubić wszystkich Łowców.
Wpadł na wysoką blondynkę, która wyszła z mijanego właśnie solarium. Kobieta przewróciła się, a on poleciał na nią. Dosłownie, nie w przenośni – nie cierpiał plastiku, różu i silikonu.
- Co pan…? – zaczęła i urwała w pół zdania, kiedy spojrzała w jego oczy. Czy aż taka wyzierała z nich determinacja? Warknął coś niezrozumiale w odpowiedzi, zerwał się na nogi i pobiegł dalej, nie oglądając się za siebie. Skręcił w jakiś boczny, niezatłoczony zaułek i przystanął na chwilę. Musnął dłonią małą tabliczkę wszczepioną za uchem. Wyświetlił przed oczami holo mapy tego okręgu i chwilę je studiował. W końcu ruszył dalej. Przeskoczył przez mur, którym kończył się zaułek, po czym puścił się wąskimi i pustymi uliczkami, mając w pamięci trasę, którą sobie przed chwilą wyznaczył.
Po niecałych dziesięciu minutach intensywnego biegu dotarł do celu. Wszedł do starej, odrapanej budki telefonicznej i podniósł słuchawkę. Przyłożył ją do ucha i przez krótką chwilę, kilka sekund zaledwie, wsłuchiwał się w jednostajny sygnał. Uspokajał myśli. W końcu wykręcił numer. Znał go na pamięć.
- Halo? – usłyszał metaliczny, zdeformowany głos.
- To ja – powiedział. – Jestem. Zdążyłem.
- Nie. Spóźniłeś się minutę i czternaście sekund.
- Ale mój comdev...- zaczął.
- Twój comdev nie ma tu nic do rzeczy – przerwał głos. – Spóźniłeś się. Możesz to sprawdzić po programie, mamy dokładne nagranie, przecież wiesz.
Mężczyzna opuścił głowę, ale nadal trzymał słuchawkę przy uchu. Czasem… czasem organizatorzy bywali łaskawi…
- Mamy jednak dla ciebie propozycję. Oto warunki: twoja córka traci teraz tylko prawą dłoń, zamiast życia. Podwajamy stawkę. W puli jest teraz do wygrania... uwaga… sto tysięcy! Ale jest jeden warunek. Jako dodatkowego zakładnika bierzemy twoją żonę. A celem będzie tym razem uruchomienie syreny alarmowej na okręcie zadokowanym w porcie i strzeżonym przez oddział wojska. Mają rozkazy zastrzelić każdego, kto będzie chciał się wedrzeć na pokład. Zasady takie jak zwykle - jeśli nie podołasz, zakładnicy tracą życie. Jak zawsze, dzięki naszym sponsorom - bo wszyscy wiemy, jak drogie są dziś te usługi - zapewniamy żywego spowiednika i ostatnią posługę. Decyzja należy do ciebie. Przypominam, że wszystko, co mówimy, leci na żywo. Oglądają cię miliony holowidzów!
Nie wytrzymał. Rozpłakał się. Taka szansa! Znowu opuścił słuchawkę. Uniósł głowę i błagalnie spojrzał w wypukłe oko jednej z wszechobecnych kamer CCTV. Nie wiedział, co ma zrobić, łzy ciekły mu po twarzy. Tak bardzo chciał ten nowy, stucalowy model holowizora 3D! Wypruwając sobie żyły w, o ironio, fabryce holoekranów, nigdy nie będzie mógł sobie na niego pozwolić. Z drugiej strony szkoda mu było żony, w końcu byli razem całe trzy lata... Tyle samo miała ich córka, jej było mu jeszcze bardziej szkoda. Czytał gdzieś, że kiedyś małżeństwa trwały po czterdzieści, pięćdziesiąt lat! Jakoś nie chciało mu się w to wierzyć. Bił się z myślami i te walkę widać było na jego twarzy. W końcu ponownie przyłożył słuchawkę do ucha.
- Nie wiem, sam nie wiem czy się zdecydować – powiedział drżącym głosem. Chwilę milczał. Czy warto dodatkowo ryzykować życie żony? Był rozerwany wewnętrznie. Reklamy tego holowizora wyglądały rewelacyjnie! W końcu odezwał się.
- Chcę wykorzystać ostatnie kolo ratunkowe. Poproszę o pomoc publiczność.
Zapadła cisza. Po chwili w całym Mieście miliony gardeł spragnionych rozrywki zawyło w jednogłośnej aprobacie.
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Cykl "Miasto Boże": Reklamy i igrzysk!, zakrzyknął lud - przez RootsRat - 23-06-2010, 20:42

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości