28-01-2018, 18:20
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-01-2018, 18:21 przez Miranda Calle.)
Czemu w satyrycznych, a nie w dziale horroru?
Zmieniłabym tytuł na „Bliskie spotkania szóstego grudnia” – skojarzenie z UFO jest wystarczająco wyraźne…
Narracja jest płynna, czyta się dobrze i jest zabawnie, i jest strasznie. Duży plus za gierki... słowne
No to, przechodząc od ogółu do szczegółu… W większości moje uwagi dotyczą interpunkcji i nadmiaru spacji.
Meteorolodzy wróżyli z tarota,[+] a Marcin zapakował niezbędne toboły – od rodziny czas odpocząć - i ruszył na przedświąteczny odpoczynek do [i, postanawiając odpocząć od rodziny, wyruszył na przedświąteczny wypad do] swojego małego domku w – a jakże – Karkonoszach.
Co rusz jakiś tirowiec zawalidroga albo,[+] co gorsza, beemwiaczek
… i,[+] cholera,[+] przegapiłem zjazd
Zaciągnął się tak mocno,[+] jakby miał się kończyć świat,
Ta cisza, niesamowita cisza,[+] gdy śnieg,[+] niczym puch, otula wszystko,[+] na co spadnie,[+] wyzwoliła w Marcinie uczucie[-]…
w środku lasu,[+] a teraz cieszy się jak głupi, a jednocześnie tuli się do fotela na werandzie i kwili jak porzucone na głuszy dziecko. Ogarnął się, wstał, otworzył drzwi, toboły wrzucił za próg, odwrócił się na pięcie[-], spojrzał przed siebie i[-]…
aż się zarąbał,[+] a właściwie narąbał[-], popijając co rusz łyczki Danielsa z piersiówki.
na szybko zjadł dziwną w smaku puszkę mielonki [mielonkę z puszki] i legł na tapczanie.
i już miał się kłaść, lecz jakby [gdy nagle] coś ujrzał [dojrzał] kątem oka.
- Idę spać,[+] mamo[-] … - powiedział[+] i w tym momencie adrenalina zrobiła swoje. Włos się najeżył – a raczej to co zostało z włosów –[Włosy, czy raczej to, co z nich zostało, zjeżyły mu się na głowie,] mięśnie naprężyły,[+] a myśl podpowiadała
mamy tu, [-] niekoniecznie łatwy przypadek rozdwojenia jaźni, zdaje się?
Szybkim ruchem odwrócił się w stronę dobiegającego głosu [, skąd dobiegał głos] i o mało nie usiadł z wrażenia na stołku.
Z minimum czterema zerami po jedynce[czterocyfrową kwotą], ma się rozumieć. Ale,[+] wracając do zaistniałej sytuacji…
Pippi[+] Langstrumpf?
No,[+] nietypowe, wręcz atypowe jak na ciebie,[+] Marcinku.
Renifery mi jeszcze na wyjeździe potłucze tym swoim złomkiem, [-] i kto wtedy sanie moje pociągnie? A nie wstyd ci Marcinie[-]? Niegodziwcze[-]!
- Tak więc Marcin w końcu powie,[+] czy był grzeczny w tym roku?
Wokół dłoni Mikołaja pojawiła się błękitno-różowa[+] mgiełka[-].
Dookoła niej tysiące połyskujących na tęczowo gwiazdek,[-] zaczęło wirować,[+] tworząc swoiste, malusieńkie tornadko.
Nie była to jednak taka zwyczajna rózga,[+] a piękny, połyskujący w zatrzymanym blasku ognia, skórzany pejczyk z dość smukłą klapką na końcu i rzemiennym paseczkiem w miejscu uchwytu.
Zmieniłabym tytuł na „Bliskie spotkania szóstego grudnia” – skojarzenie z UFO jest wystarczająco wyraźne…
Narracja jest płynna, czyta się dobrze i jest zabawnie, i jest strasznie. Duży plus za gierki... słowne
No to, przechodząc od ogółu do szczegółu… W większości moje uwagi dotyczą interpunkcji i nadmiaru spacji.
Meteorolodzy wróżyli z tarota,[+] a Marcin zapakował niezbędne toboły – od rodziny czas odpocząć - i ruszył na przedświąteczny odpoczynek do [i, postanawiając odpocząć od rodziny, wyruszył na przedświąteczny wypad do] swojego małego domku w – a jakże – Karkonoszach.
Co rusz jakiś tirowiec zawalidroga albo,[+] co gorsza, beemwiaczek
… i,[+] cholera,[+] przegapiłem zjazd
Zaciągnął się tak mocno,[+] jakby miał się kończyć świat,
Ta cisza, niesamowita cisza,[+] gdy śnieg,[+] niczym puch, otula wszystko,[+] na co spadnie,[+] wyzwoliła w Marcinie uczucie[-]…
w środku lasu,[+] a teraz cieszy się jak głupi, a jednocześnie tuli się do fotela na werandzie i kwili jak porzucone na głuszy dziecko. Ogarnął się, wstał, otworzył drzwi, toboły wrzucił za próg, odwrócił się na pięcie[-], spojrzał przed siebie i[-]…
aż się zarąbał,[+] a właściwie narąbał[-], popijając co rusz łyczki Danielsa z piersiówki.
na szybko zjadł dziwną w smaku puszkę mielonki [mielonkę z puszki] i legł na tapczanie.
i już miał się kłaść, lecz jakby [gdy nagle] coś ujrzał [dojrzał] kątem oka.
- Idę spać,[+] mamo[-] … - powiedział[+] i w tym momencie adrenalina zrobiła swoje. Włos się najeżył – a raczej to co zostało z włosów –[Włosy, czy raczej to, co z nich zostało, zjeżyły mu się na głowie,] mięśnie naprężyły,[+] a myśl podpowiadała
mamy tu, [-] niekoniecznie łatwy przypadek rozdwojenia jaźni, zdaje się?
Szybkim ruchem odwrócił się w stronę dobiegającego głosu [, skąd dobiegał głos] i o mało nie usiadł z wrażenia na stołku.
Z minimum czterema zerami po jedynce[czterocyfrową kwotą], ma się rozumieć. Ale,[+] wracając do zaistniałej sytuacji…
Pippi[+] Langstrumpf?
No,[+] nietypowe, wręcz atypowe jak na ciebie,[+] Marcinku.
Renifery mi jeszcze na wyjeździe potłucze tym swoim złomkiem, [-] i kto wtedy sanie moje pociągnie? A nie wstyd ci Marcinie[-]? Niegodziwcze[-]!
- Tak więc Marcin w końcu powie,[+] czy był grzeczny w tym roku?
Wokół dłoni Mikołaja pojawiła się błękitno-różowa[+] mgiełka[-].
Dookoła niej tysiące połyskujących na tęczowo gwiazdek,[-] zaczęło wirować,[+] tworząc swoiste, malusieńkie tornadko.
Nie była to jednak taka zwyczajna rózga,[+] a piękny, połyskujący w zatrzymanym blasku ognia, skórzany pejczyk z dość smukłą klapką na końcu i rzemiennym paseczkiem w miejscu uchwytu.