12-02-2015, 00:20
Mirku. Błądzimy w ciemnościach. Jedynym sposobem na przekonanie się, czy propozycje poprawek są niewłaściwe, jest przepisanie Twojego tekstu z zachowaniem reguł poprawnościowych i położenie obok siebie obu wersji. Wówczas mogłoby się okazać, czy istotnie mamy do czynienia z kastrowaniem tekstu, albo nadmiernym perfekcjonizmem.
Wiech i Himilsbach, których przywołałeś, a nawet Grzesiuk i Nowakowski, których jeszcze mogę uczynnie podrzucić – to nie są dobre przykłady na obronę Twojego stanowiska. O ile pamiętam - Himilsbach w warstwie narracyjnej pisał całkiem po bożemu, istnieje zresztą podejrzenie, że ktoś mu pomagał uładzić teksty. Wiech z kolei to pisarz od przedwojnia, ze starej szkoły, a taka „Cafe pod Minogą” jest całkiem przyzwoitą powieścią, gdzie „warszawianizmy” pojawiają się tylko w dialogach.
Miriad. Eee... znaczy z empatią mam problem?
Powiedziałbym tak: rytualne pojednyki o to, kto ma dłuższego zostały już odbyte, one oczywiście są ważne społecznie, bo pozwalają osikać teren i ustalić hierarchie. No i z całą pewnością wymagają wypiętego torsu i zwartych pośladów. Lecz, jako się rzekło – już po, więc ja chętnie bym się rozluźnił i pogadał raczej o materii stricte literackiej.
Poświęciłeś niekrótki post dla omówienia pierwszego zdania Mirkowej powiastki, wyciągając wniosek, że Ci nie pasi. To jest – jak mi się wydaje – bardzo ważne stwierdzenie, bo chodzi właśnie o to, żeby pasiło. Żeby dobrze wyglądało i pięknie wybrzmiewało. Nieliczni szczęśliwcy piszą „na czysto”, cała reszta musi, niestety, tak długo przypasowywać klocki, aż się utworzy odpowiedni obrazek – i żeby było śmieszniej, to bywa ważniejszą częścią zadania, niż samo zapisanie myśli. Zgadzasz się?
Teraz następne zdanie. Zamknij oczy i powiedz: „mgła w październikowy poranek”. Widzisz? A przecież jest jeszcze zdanie wprowadzające, które ją opisuje. Nie chodzi o anomalie pogodowe, tylko o typowe zdarzenie. Tekst Mirka jest prostą historyjką, dziejącą się nowhere, która armaty ukrywa w puencie, ta prostota to jej siła. Dlatego wprowadzanie wyjaśnień, co do natury zjawiska mgły, a potem bla bla bla nawiązań literackich stanowi niepotrzebny ozdobnik. Moim zdaniem niepotrzebny, choć nie będę się o to kłócił do upadłego.
Gorzki. Pax
Bel. Nie jadę po Mirku jako osobie, piszę uwagi do tekstu, a choć rzeczywiście trudno mi zrozumieć jego cokolwiek egzotyczne (w moim mniemaniu) modus operandi jako osoby piszącej, stąd zapewne takie wrażenie. Nie chciałem nikogo personalnie obrażać. Uśmiech na przeprosiny
Wiech i Himilsbach, których przywołałeś, a nawet Grzesiuk i Nowakowski, których jeszcze mogę uczynnie podrzucić – to nie są dobre przykłady na obronę Twojego stanowiska. O ile pamiętam - Himilsbach w warstwie narracyjnej pisał całkiem po bożemu, istnieje zresztą podejrzenie, że ktoś mu pomagał uładzić teksty. Wiech z kolei to pisarz od przedwojnia, ze starej szkoły, a taka „Cafe pod Minogą” jest całkiem przyzwoitą powieścią, gdzie „warszawianizmy” pojawiają się tylko w dialogach.
Miriad. Eee... znaczy z empatią mam problem?
Powiedziałbym tak: rytualne pojednyki o to, kto ma dłuższego zostały już odbyte, one oczywiście są ważne społecznie, bo pozwalają osikać teren i ustalić hierarchie. No i z całą pewnością wymagają wypiętego torsu i zwartych pośladów. Lecz, jako się rzekło – już po, więc ja chętnie bym się rozluźnił i pogadał raczej o materii stricte literackiej.
Poświęciłeś niekrótki post dla omówienia pierwszego zdania Mirkowej powiastki, wyciągając wniosek, że Ci nie pasi. To jest – jak mi się wydaje – bardzo ważne stwierdzenie, bo chodzi właśnie o to, żeby pasiło. Żeby dobrze wyglądało i pięknie wybrzmiewało. Nieliczni szczęśliwcy piszą „na czysto”, cała reszta musi, niestety, tak długo przypasowywać klocki, aż się utworzy odpowiedni obrazek – i żeby było śmieszniej, to bywa ważniejszą częścią zadania, niż samo zapisanie myśli. Zgadzasz się?
Teraz następne zdanie. Zamknij oczy i powiedz: „mgła w październikowy poranek”. Widzisz? A przecież jest jeszcze zdanie wprowadzające, które ją opisuje. Nie chodzi o anomalie pogodowe, tylko o typowe zdarzenie. Tekst Mirka jest prostą historyjką, dziejącą się nowhere, która armaty ukrywa w puencie, ta prostota to jej siła. Dlatego wprowadzanie wyjaśnień, co do natury zjawiska mgły, a potem bla bla bla nawiązań literackich stanowi niepotrzebny ozdobnik. Moim zdaniem niepotrzebny, choć nie będę się o to kłócił do upadłego.
Gorzki. Pax
Bel. Nie jadę po Mirku jako osobie, piszę uwagi do tekstu, a choć rzeczywiście trudno mi zrozumieć jego cokolwiek egzotyczne (w moim mniemaniu) modus operandi jako osoby piszącej, stąd zapewne takie wrażenie. Nie chciałem nikogo personalnie obrażać. Uśmiech na przeprosiny