Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
W katedrze
#1
Napisane na konkurs, a nie wysłane, bo mi się termin o jeden dzień pomylił :/ Tematyka chyba halloweenowa, należało zawrzeć po jednym, wybranym elemencie z kategorii: bohater, przeciwnik, miejsce, rekwizyt. Wybrałam: małe dziecko, morderca, katedra, pająk.

Małgosia stanęła u stóp budowli i zadarła głowę, aż cienkie warkoczyki musnęły tyły jej łydek. Budynek był ozdobiony oknami z barwnymi szybkami, a szczyty smukłych wież ginęły w chmurach koloru gołębi, które dziewczynka lubiła karmić na skwerku obok domu. Małgosia pomyślała, że można by się po nich wspiąć do samego nieba i zobaczyć anioły.
Imponujące odrzwia, przedstawiające mnóstwo pięknych postaci, były uchylone. Dziewczynka przecisnęła się przez szczelinę i postąpiła kilka kroków w głęboką ciemność. Chłód objął ją troskliwie, a kurz przytulił się do jej jasnych włosów. Po omacku przedostała się przez pierwsze pomieszczenie i natrafiła na kolejne drzwi, dużo mniejsze i skromniejsze, o czym przekonała się w mrugającym ciepło świetle świec.

Że też pozwoliła, by ten skurwiel trafił jej nogę, zanim posłała go do wszystkich diabłów z pomocą przedostatniej kuli…
Nie byłoby sztuką znaleźć Hexę, wystarczyło iść krwawą ścieżką, jaką za sobą zostawiała. Mimo że pozbyła się wszystkich przeciwników, wolała się ukryć i przeczekać do zmroku.
Oparła ciężar ciała na zdrowej nodze i przytrzymała się drzewa. Krew zbierała się wokół jej stopy, barwiąc zeschłą trawę. Wiatr bawił się nasiąkłymi potem, odorem śmierci i dymem tytoniowym włosami, ufarbowanymi na czarno, sięgającymi pasa. Przed sobą miała kryjówkę idealną, bo znajdującą się w niewielkiej odległości.
Misternie zdobiona konstrukcja przywodziła na myśl jakieś istoty, splecione ze sobą na wieki wieków. Czubki wież chowały się w brudnoszarych chmurach, czuła na sobie ich majestatyczne spojrzenie. Zbliżyła się do wejścia. Już wyciągała rękę, by pchnąć ciężkie odrzwia, gdy jej wzrok błyskawicznie przeanalizował to, co się na nich znajdowało. Czytywała czasem Biblię, więc rozpoznała cherubina z ognistym mieczem, strzegącego bram raju przed wygnanymi ludźmi, archanioła Gabriela, błogosławiącego Maryi i Michała depczącego bestię. Wzdrygnęła się i poczuła na karku potępiający wzrok wież. Zadarła głowę do góry, przymrużając oczy. Strzępy nieba, wyłaniające się miejscami zza gęstych, skłębionych chmur, miały kolor ciała, z którego stopniowo odpływała krew. Katedra pochyliła się nad nią, a potem nagle cofnęła się. Hexa oparła się o drzwi. Musiała koniecznie znaleźć bezpieczny kąt i zatamować krwotok.

Świece miały chyba wszystkie możliwe barwy i odcienie. Małgosia obchodziła ściany ogromnej sali, przybliżając buzię do tańczących wesoło płomyków i liczyła. Dochodziła właśnie do stu piętnastu, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi. Wychyliła się zza kolumny. Wysoka i szczupła kobieta, ubrana w krótką, skórzaną kurtkę, mamrotała coś do siebie, powłócząc dziwnie jedną nogą. Pochylała się do przodu i usiłowała iść, zostawiając na posadzce ciemną smugę. Małgosia postanowiła podejść i zapytać, czy nie potrzebuje pomocy.
Hexa poderwała głowę. Ktoś tu był! Mała postać przedzierała się przez kurtynę mroku i wątłego światła, denerwującego samym swoim istnieniem. Wcale nie pomagało, wcale, a wcale. Nie wiedziała, z czym ma do czynienia. Wierzyła w anioły, dobre i złe i nie miała złudzeń, że ten dobry raczej nie miałby ochoty się do niej zbliżać. Zerknęła w górę. Nie była w stanie dostrzec sklepienia katedry, zasnuwało je coś na kształt mgły. Znów popatrzyła przed siebie. Wzdrygnęła się i uniosła głowę. Sklepienie opatulone było pajęczynami. Grubą warstwą pajęczyn, których autora nie chciałaby nigdy poznać.
Zamrugała, skupiła się na realnym zagrożeniu, usiłując rozpoznać w istocie człowieka i uspokoić się. Miała przed sobą dziecko, dziewczynkę. Wyszarpnęła pistolet zza paska nabijanego ćwiekami i wycelowała. Przed strzałem przeszkodziło jej dziwne wrażenie bycia obserwowaną przez kogoś z góry. Po chwili usłyszała cichy, złowieszczy szum. Nie zdążyła nawet pomyśleć o strzale, kiedy padła na brzuch, przygnieciona czymś, czego widok wywołałby u niej opętańczy wrzask przerażenia, gdyby nie fakt, że zasłoniło jej usta jednym z ośmiu odnóży. Leżała tak, wygięta pod dziwnym kątem, dotykając pistoletu zaledwie małym palcem lewej dłoni, a postrzelona noga pulsowała rwącym bólem. Jak przez mgłę ujrzała czarną postać, kołyszącą niespokojnie potężnymi, skórzastymi skrzydłami. Istota obróciła się wolno, tak wolno, że Hexę rozbolał kark od odginania go w nietypowy sposób. Jedna krótka chwila, gdy ujrzała potworną twarz, pozbawiła ją przytomności.

- Ty nie możesz jej pomóc, maleństwo.
Błękitna mgiełka, migocząca złotymi iskierkami rozprzestrzeniała się między Małgosią a kobietą. Stawała się coraz gęstsza, aż nie można było przebić jej wzrokiem. Wtedy z góry miękko spłynął chłopiec, odziany w lśniącą, białą szatę. Małgosia wstrzymała oddech na widok jego pięknych skrzydeł, sprawiających, że wydawał się dużo wyższy, choć na pewno był jej rówieśnikiem.
- Mam na imię Michał.
Świece dookoła urosły, blask każdej zmieszał się z blaskiem pozostałych, dając pogodną, ciepłą poświatę.
- Ja jej pomogę.

Hexa otworzyła oczy, a gdy to zrobiła, stwierdziła, że nie było warto. Sama nie wiedziała, jak określić to, w czym się znajdowała, a raczej wiedziała, lecz bała się sama sobie do tego przyznać. Spojrzała w dół, ale nie zobaczyła własnego ciała. Spróbowała unieść rękę do twarzy, ale nie miała czego podnosić. Ani do czego. Paniczny, rozedrgany wrzask nie wyrwał się z nieistniejącego gardła. Tkwiła w nicości.
- To wieczność, Hexa.
Prawie ucieszyła się z obecności tego kogoś. Szybko jednak przypomniała sobie, z kim ma do czynienia.
- Tak wygląda twoja wieczność.
Chciała zapytać, czy zabiła tamto dziecko. Przecież to byłoby jedno jedyne niewinne życie, za którego odebranie mogłaby zasługiwać na taki horror…
Coś się przesunęło, jakby iskierka światła. Nieistniejące serce zabiło mocniej. Nagle jakby drzwi uchyliły się daleko przed nią, w ich szczelinie było więcej iskierek, więcej światła.
- Hexa.
Uratuj mnie, nie będę już… wierzę w ciebie, proszę…
W szczelinie zobaczyła twarz anioła.

Obudziły ją gwałtowny kaszel i przenikliwe zimno. Leżała na posadzce, wstrząsana spazmami. Po kolei bólem dawały znać o swoim istnieniu różne części ciała: krwawiąca noga, potłuczone biodro, zesztywniała szyja, pęknięty przy upadku nadgarstek. Uspokoiła wreszcie płuca i oddychała głęboko, starając się łowić wszelkie odgłosy z otoczenia. Z lękiem uniosła powieki.
Nadal była w katedrze. Kucał nad nią mężczyzna o delikatnych rysach, nad jego barkiem zobaczyła zaróżowioną z podniecenia buzię dziewczynki. Nie było śladu po pająku ani po tamtym upiornym stworzeniu. Spróbowała wykręcić szyję do góry, żeby zobaczyć sklepienie.
- Nie martw się już Hexa – powiedział mężczyzna, machnąwszy parą białych skrzydeł. Dziewczynka uczepiła się jednego z nich, głaszcząc miękkie pióra.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
W katedrze - przez Kruk - 21-12-2014, 21:52
RE: W katedrze - przez gorzkiblotnica - 21-12-2014, 22:28
RE: W katedrze - przez Kruk - 22-12-2014, 16:37
RE: W katedrze - przez Archanioł - 25-12-2014, 18:27
RE: W katedrze - przez Kruk - 26-12-2014, 15:59
RE: W katedrze - przez Archanioł - 26-12-2014, 19:17
RE: W katedrze - przez Kruk - 26-12-2014, 21:44
RE: W katedrze - przez gorzkiblotnica - 26-12-2014, 22:35
RE: W katedrze - przez Archanioł - 26-12-2014, 23:48
RE: W katedrze - przez Gorgiasz - 27-12-2014, 14:49
RE: W katedrze - przez Kruk - 28-12-2014, 22:29
RE: W katedrze - przez BEL6 - 30-12-2014, 23:16
RE: W katedrze - przez Kruk - 01-01-2015, 17:09
RE: W katedrze - przez BEL6 - 22-01-2015, 22:35
RE: W katedrze - przez Kruk - 30-01-2015, 16:11

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości