Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Dramat/Komedia] Magiczne Listy Stanisława
#1
Jednoaktowa hybryda operowo-teatralno-narracyjna na trzy głosy. Występują:

- STANISŁAW - stęskniony za wybranką mag.
- CHŁOPIEC - urwis mieszkający z Marją.
- MARJA - wybranka maga, gospodyni mieszkająca z Chłopcem.


AKT I

Wrota stanęły otworem i stanął w nich Stanisław. Stał dumnie, z piersią wydętą do śpiewu, czekając na finał orkiestry powitalnej. Ujął obu swych dłoni w silny uścisk i zapiał powoli, grubo, donośnie!

STANISŁAW

O Marja
Tęsknię za twym snem
Do oczu jak zło
Oto jestem


Ciężkie drzwi trzasnęły i przymknął się salon. Niewielka orkiestra wyszła, wszedł mały chłopiec w butach związanych, krótkich spodenkach i białej koszulce. Stanisław począł iść prosto na niego i gdy blisko siebie stanęli, powiedział.
- Napaliłeś w piecu, mały gadzie?
- Wszystkimi utworami twemi!
- Co mówisz? - zapytał Stanisław wzburzony.

CHŁOPIEC

Płonęły żywcem po zwrotce zwrotka
Patrzyłem jak tli się zdanie
Po zdaniu śmiałem się jednym
Na wyrost ciut
Cytuję: “Gdzie dla mnie poważanie?”

Duży ty jesteś Stanisławie
Wzrostem jak grzyb w trawie
Lecz padał deszcz i rynną spłynął
Twój list do Marji w sprawie…


STANISŁAW

Czytałeś go?

CHŁOPIEC

Czytałem ja!

STANISŁAW

Do ciebie go pisałem?

Stanisław chwycił w pięść powietrze i pogroził chłopcu. Forsowali barykady spojrzeń swoich, a każdy głębiej chciał zajrzeć i wnikliwiej poznać wroga. Puszczały po kolei: rogówka, tęczówka, źrenica każdego jak komin wrzała. Trzaskały iskry, nasamprzód ze sosny trawionej płomieniem, potem kopalnia węgla cała z jednego oka wyzierała rozpalona, stając naprzeciw płomieniom armatnim floty wypływającej z drugiego. Z pomiędzy palców Stanisława tryskały mezony - tak był tlen mocno z azotem ścisnął wymieszane. Tupnął chłopiec i szyderczy uśmiech na jego twarz wstąpił, mówiąc.
- Taka z ciebie jest konewka. Tu podlewasz, tam napełniasz?
- Jak wyleję!
- Będzie plama, a sprzątania nigdy końca.
- Gadzie mały! Zdepczę cię jak koń zaskrońca!
- Na pewno.
- Na pewno co? Że niby nie?
- Nie. I nie nie bo nie, ale nie, bo mam propozycję.

Puścił pięść Stanisław już do bieli zwartą, odszedł o krok w tył, dwa kroki i wszczął pieśń moralną.

STANISŁAW

W konszachty nie wchodzę
Z twym porządkiem misternym
Co rozdzielać chce serca
Się mianujesz odźwiernym
Młokosie pazerny!

Ja na wody wszelakie
Na niebieskie sklepienie
Przysięgam wyplewić
Twe przeklęte nasienie


Naniósł rąk ku górze! Palce rozpostarte miał jak widły stalowe, co wołają o burzę! Pęczniały przedramienia wsparte na konarach z barów tęgich wyrosłych, lecz zaśmiał się znów chłopiec.
- I po co robisz dramat?
- “Lecz nie poddał się Stanisław!”, tak mnie pisać kiedyś będą!
- Dam ci Śpiew Rumianej Wiosny, Lata Promień Sprawiedliwy, dam Jesienny Błysk Zadumy i Zimowe Malediwy!
- Skąd masz wszystkie Amulety?!
- Nic nie warte w moich rękach… one ciebie potrzebują! Stanisławie, Wielki Magu!

Więc opuścił swoje ręce, schował widły do kieszeni. Podszedł znowu Staś do chłopca, stanął i się zaczerwienił.
- Chodź tu do mnie, usiądziemy i coś powiem ci na ucho.
- Co takiego?
- Zaraz, zaraz. - I usiedli.

STANISŁAW

Lament wzniosłem niegodziwy
Pysznie ciem obrzucił gnojem
Żeś jest gówniarz niemożliwy
Co chce w sercu rozbić dwoje

Masz zabawki resoraczki
Amulety wziąłeś z szafy
Listy moje zwertowałeś
Wszędzieś wpychał swoje łapy

Tak to bywa w życiu maga
Że się wierzgnie i postawi
Zamiast łaskę widzieć Pana
W każdym kto mu się objawi!

Chłopcze mały
Jesteś wielki
Nadszedłś mi jak król z pomocą
Zrozumiałem swe występki
Kocham ciebie całą mocą!


I w ramiona siebie wzięli, ucałował chłopca w czoło. Chłopiec biegał dookoła, darł się, krzyczał aż wesoło.
Nagle!… w rogu jak z konopi, wystrzeliła wieża mała - a w niej okno! - rozchylona w oknie stała, w powitalnym geście - Marja! Stanął z wolna był Stanisław i patrzając w damy stronę, już posłyszał, pieśń jak motyl, co usiada w drzew koronie.

MARJA

Och Stanisławie
Oj Stanisławie
Przybyłeś do mnie
Przybyłeś dla mnie

Szczęsliwa ja jestem jak barwa
Co mienić się może na złocie
Przygnałeś w pocie
W czoła kłopocie
Przyjdź tutaj
Wyściskam cię!

Kmiocie!

Czytał mi chłopiec twe listy nieczyste
O znojach siermiężnych z podróży
Że w błocie nie tylko galopem koń brodził
Że upał był taki
Ostry i parny
Że w strzępy targałeś rajtuzy!

Och Stanisławie,
Wierz mi!

Kapały na te wieści trudne do przełknięcia
Srebrzyste łezki moje
Że teraz gdy słyszę was w domu moim
Oświadczam,

Wynocha oboje!

A i ruszam ja dzisiaj!
Wyjeżdżam daleko!
Uciekam dziś w Karkonosze!

Nie będę was widzieć!
I nic od was czytać!
Przez życie chcę iść z listonoszem!


KONIEC
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
[Dramat/Komedia] Magiczne Listy Stanisława - przez vysogot - 23-08-2013, 15:29

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości