Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 2.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zmrony
#1
Zawsze szeptają.
Kiedy nadchodzi najkrótsza chwila wątpliwości, podpowiadają, co uczynić. Uwodzą swym głosem, przypominającym pieszczotę delikatnego wiatru. Zdają sobie sprawę ze swej władzy. Mimo to są tak ciche...
Zmrony.
Jeśli kiedyś je spotkasz, zmów modlitwę za swą duszę. Niech inni też odprawią modły. Podobno moc słów kierowanych do Boga jest wtedy większa.
Głupia nadzieja...
Tymoteusza znalazły, kiedy był młodzieńcem, pełnym pasji i chęci do życia. Odważny ów mężczyzna zdziwił się, kiedy pewnego wieczora usłyszał delikatny szelest. Wszedł do salonu swoich rodziców, którzy akurat wyjechali na weekend. Kątem oka dostrzegał dziwne, ruchome cienie, jakby na moment w polu widzenia pojawiały się nietoperze.
Przemęczenie. Na pewno nic groźnego. W tym wieku nie myśli się o chorobach poważnie.
Już następnego dnia zapomniał o zjawach. Nie wierzył w dziecinne strachy. Czuł się panem życia, uwielbiał kobiety, nie odmawiał sobie niczego. Niezwykłe, że osiągnął taką pewność siebie w wieku zaledwie szesnastu lat.
W niedzielę wyszedł na zakupy. Musiał pokonać podziemne przejście dla pieszych. Na schodach zobaczył sylwetkę obcego mężczyzny, kilka metrów niżej, którą zignorowałby, ale...
- Zawołaj – cichutkie polecenie. Nie, prośba. Znowu te cienie na ceglanej ścianie. Nic nie musi, tylko krzyknąć. Krótko. To w zupełności wystarczy.
- Hej!
Człowiek odwrócił się. Był akurat w połowie zejścia na dół. Poślizg na gładkich schodach. Poleciał, koziołkując kilka razy. Na samym dole złożył się jak rzucona zabawka – drewniany pajacyk, z chrzęstem przybierając nienaturalną pozycję.
Tymek doznał szoku. Dzwonił na policję, coś mówił, niewiele zapamiętał. Mężczyzna nie przeżył. Cóż, wypadki chodzą po ludziach.
Czasem towarzyszą im mroczne cienie.
Tymoteusz dostrzegał je na krawędzi pola widzenia. Kiedy chciał się im przyjrzeć dokładniej, umykały.
Pewnego dnia spotkał swojego stryja, który interesował się zjawiskami paranormalnymi. Nikomu innemu nie opowiedziałby o przywidzeniach, lecz stryj był odpowiednią osobą. Nie w takie rzeczy wierzył.
Po wysłuchaniu opowieści, stryj długo milczał. Potem drżącym głosem powiedział:
- To one.
- Jakie „one”? Masz na myśli jakieś dobre duszki, czy coś? Wiesz, stryju, ja w takie rzeczy po prostu nie wierzę. Myślałem, że polecisz mi na to jakieś zioła, albo ćwiczenia. W razie czego mogę iść do lekarza.
- Nie idź. Szkoda człowieka – dodał prawie bezgłośnie.
- Co mówiłeś, stryju?
- Nic. Widzisz je teraz?
- Teraz nie...
- To dobrze – Stryj odetchnął bardzo głęboko, zaraz potem szybko pożegnał się i wyszedł.
W ciągu następnego miesiąca Tymon uczestniczył w kilku tragediach. Podczas pobytu w górach turysta idący za nim, w tajemniczych okolicznościach puścił łańcuch na stromym stoku. Sąsiad mający mały warsztat w piwnicy, w bloku jego babci, nieszczęśliwie nadział się na śrubokręt. Tymoteusz był tam akurat w tym samym czasie, po słoiki z kompotem. Babcia nie miała już siły schodzić na dół. Zmarła zresztą godzinę później, zakrztusiła się gorącą kawą.
Potem zginął kolega Tymka, podczas przejażdżki rowerem. Upadł i uderzył głową w krawężnik. Razem korzystali z miejskich ścieżek rowerowych.
Stryja znaleziono na działce. Leżał obok grilla a w ręku trzymał Wisielca z talii Tarota.
- Uważasz więc, że to przypadek? - zapytał policjant, przesłuchując Tymoteusza w małym pomieszczeniu na komisariacie.
- Oczywiście. Przecież pan wie, że jestem niewinny. Co mam zrobić, skoro ostatnio prześladują mnie te potworne wypadki? Chyba poproszę, żebyście mnie zamknęli na dwa miesiące w areszcie. Tutaj będę bezpieczny. Nie zobaczę kolejnych nieszczęść. Tylko niech pan jakoś uzasadni to rodzicom.
- Nie możemy cię aresztować. Nie ma dowodów. Tylko jakiś absurdalny zbieg okoliczności.
- No to nie wiem co robić. Boję się. Więcej nie zniosę.
- Chciałbym ci pomóc...
Cienie na ścianach i cichy szelest. Wreszcie głos, prosto do ucha, wypełniający umysł szumem łagodnej fali dźwiękowej:
- Ołówek.
Rzeczywiście, na stoliku leżał dobrze zaostrzony ołówek. Dlaczego Tymoteusz chwycił go dłonią a następnie wbił policjantowi w gardło, sam nie potrafiłby powiedzieć. Po poziomym wbiciu skierował ostrze ku górze i pchnął w stronę mózgu, nie bacząc na lepkie strumienie omywające dłonie.
Ranny mężczyzna charczał i dygotał na podłodze, a Tymon nadal słyszał głos:
- Możesz mieć... jego broń...
Zewsząd otaczały go łopoczące skrzydła, nierzeczywiste, ale już nie ukrywające się. Zwróciły jego uwagę na broń u boku umierającego człowieka. Skojarzyły ją z ulgą, spokojem, powrotem tego, co normalne. Dawnej rzeczywistości. Lecz to było niemożliwe. Tym razem nie uniknie odpowiedzialności.
Nie uniknie...
Sam wymierzy sprawiedliwość.
- Nie musicie mnie namawiać, ścierwa – szepnął i sięgnął po pistolet. Uwolnił się spod wpływu zmron. Zastygły, zaskoczone. Mrok zgęstniał, jakby ktoś zasunął rolety w oknach.
Na zewnątrz ptaki poderwały się z gałęzi drzew. Dłuższą chwilę krążyły w powietrzu, zanim zapomniały o przyczynie strachu, i znów wylądowały na swoich miejscach.
Jeśli zobaczysz kiedyś ruchliwe cienie w ciemnym kącie pokoju...
Nieważne...
Na szczęście „one” pojawiają się rzadko. Pochłaniają duszę i znikają w wymiarze, który ludzie, dzięki całkowitej ignorancji, łagodnie nazywają Zaświatami. A to my żyjemy w Zaświatach, otoczeni krwawą otchłanią koszmaru.

Hillwalker
Napisane 8 stycznia 2013 roku.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Zmrony - przez Hillwalker - 08-01-2013, 20:21
RE: Zmrony - przez Hanzo - 08-01-2013, 20:40
RE: Zmrony - przez Hillwalker - 08-01-2013, 20:51
RE: Zmrony - przez Hanzo - 08-01-2013, 20:57
RE: Zmrony - przez Piramida88 - 11-01-2013, 10:47
RE: Zmrony - przez Mirrond - 12-01-2013, 23:41
RE: Zmrony - przez Hillwalker - 13-01-2013, 08:50
RE: Zmrony - przez Magiczny - 13-01-2013, 14:12
RE: Zmrony - przez Szaden - 28-01-2013, 19:32

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości