Ulubione wiersze - Wersja do druku +- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum) +-- Dział: Relaks (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Relaks) +--- Dział: Kawiarenka (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Kawiarenka) +--- Wątek: Ulubione wiersze (/Thread-Ulubione-wiersze) |
RE: Ulubione wiersze - Kheira - 19-02-2010 Ero, to ja pociągnę errrotyk dalej : Julian Tuwim Ostry erotyk Składałem ci wizyty, Okrutnie niezdobytej, Nerwowo, gorączkowo, Bredziłem chorą mową, Wierszami cię męczyłem, Łamałem każde słowo, Do krwi je w zębach gryzłem, Dawałem rozgryzione, Zgniecione, rozkrwawione, Przebite każdym zmysłem: «Patrz»! Składałem ci wizyty, Nieznanej, głuchej, skrytej, Słuchały meble święte Tyrady niepojętej, Tyrańskiej i cierniowej, Gwałtownej, rozedrganej, Słuchały mojej mowy O ustach, piersiach, szczęściu — Nierozdrapane ściany, Nieposzarpane łóżko, Nierozwalony pięścią Stół. Tęsknotą dziś przeszyty, Tu przy samotnym stole, Schwytany w widm niewolę, Na tysiąc dni rozbity, Gromadzę te wizyty W kłąb jeden opętany. W nerw jeden — wszystkie rany, Ach, dzisiaj już szczęśliwy, Ach, dzisiaj już kochany, Daleki i pijany Mąż. RE: Ulubione wiersze - almuric - 19-02-2010 Madonna nędzarzy, Niny Rydzewskiej Miej w swojej świętej opiece, Prześliczna Matko Boska Siostrę twą – Matkę Nędzarzy I dziecko jej, całe w krostach. Przyodziej ich w swoją łaskę, Jak w ciepłe szmaty... Wyżebraj dla nich pięć groszy U ludzi bogatych. Weź w ręce wszystkie ich bóle I łzy, co niecierpliwie się tłoczą Ku oczom spłowiałym jak ranek, Ku zaropiałym oczom. I zważ te łzy i bóle Na sprawiedliwej wadze u Niego- Zobaczysz, jak pod ciężarem Ugnie się Twoje niebo. I jeszcze coś ci powiem I jeszcze powiem ci więcej:- Zobaczysz w ich głodnych oczach Swą twarz paloną rumieńcem. Wstydź się Prześliczna Panno, Wyznaj swój grzech przed Bogiem Że siostra twa – Matka Nędzarzy Umiera z głodu pod progiem. RE: Ulubione wiersze - Ero - 19-02-2010 Adam Mickiewicz "Do M" Precz z moich oczu! ... posłucham od razu, Precz z mego serca! ... i serce posłucha, Precz z mej pamięci! ... nie ... tego rozkazu Moja i twoja pamięć nie posłucha. Jak cień tym dłuższy, gdy padnie z daleka, Tym szerzej koło załobne roztoczy ... Tak moja postać, im dalej ucieka, Tym grubszym kirem twą pamięć pomroczy. Na każdym miejscu i o każdej dobie, Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił, Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, Bom wszędzie cząstke mej duszy zostawił. Czy zadumana w samotnej komorze Do harfy zbliżysz nieumyślną rękę, Przypomnisz sobie: własnie o tej porze Śpiewałam jemu tę samą piosenkę. Czy grając w szachy, gdy pierwszymi ściegi Śmiertelna złowi króla twego matnia, Pomyślisz sobie: tak stały szeregi, Gdy się skonczyła nasza gra ostatnia. Czy to na balu w chwilach odpoczynku Siedziesz, nim muzyk tańce zapowiedział , Obaczysz próżne miejsce przy kominku, Pomyślisz sobie: on tam że mna siedział. Czy książkę weźmiesz, gdzie smutnym wyrokiem Stargane ujrzysz kochanków nadzieje, Złożywszy książkę z westchnieniem głębokiem Pomyślisz sobie: ach! to nasze dzieje... A jeśli autor po zwiłej próbie Parę miłosną na ostatek złączył, Zagasisz świecę i pomyślisz sobie: Czemu nasz romans tak się nie zakończył? Wtem błyskawica nocna zamigoce: Sucha w ogrodzie zaszeleszczy grusza I puszczyk z jękiem w okno zatrzepioce ... Pomyślisz sobie, że to moja dusza. Tak w każdym miejscu i o każdej dobie, Gdziem z toba płakał, gdziem się z toba bawił, Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie, Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. Wisława Szymborska "Nic dwa razy" Nic dwa razy sie nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj, kiedy twoje imię ktoś wymowil przy mnie głośno, tak mi było, jakby róża przez otwarte wpadła okno. Dziś, kiedy jesteśmy razem, odwróciłam twarz ku ścianie. Róża? jak wygląda róża? Czy to kwiat? A może kamień? Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś-a więc musisz minąć. Miniesz-a więc to jest piękne. Uśmiechnięci, wpółobjęci spróbujemy szukać zgody, choć różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody Maria Konopnicka "Preludium" Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi, Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę I duszę pełną o niego mam trwogi I myśli moje już tam, w jego progi Lecą stęsknione... I ponad dachem jego się trzepocą Miesięczną nocą... Nie kocham jeszcze, a ranki już moje O snach mych dziwnie wstają zadumane, Już chodzą za mną jakieś niepokoje, Już czegoś pragnę i czegoś się boję W noce niespane... I już na ustach noszę ślad płomienia Jego imienia. Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje, Że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć sie trzeba, W jakieś czarowne dziedziny i kraje... Już mi się marzą słowicze wyraje Do tego nieba, Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze W błękitną ciszę. RE: Ulubione wiersze - Kheira - 21-02-2010 Jeden z moich ulubionych "klatkowych wierszy" (z dedykacją dla Ero) Jadwiga Stańczakowa, wiersz ze zbioru "Słyszę Mirona": Nie szukajcie mnie na Powązkach bo mnie tam nie ma ja odwiedzam warszawskie podwórka z Matką Boską pośród krzaków bzu albo na jedenastym piętrze mrówkowca grywam na ciszy RE: Ulubione wiersze - Ero - 21-02-2010 Bardzo ładne i takie... osobiste. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 23-02-2010 A ja chciałem się podzielić wierszem R. Kasprzyckiego "Mam wszystko, jestem niczym". Kawałek ten zawsze poprawia mi nastrój, mimo tekstu, szczególnie kiedy Robert go śpiewa Robert Kasprzycki - "Mam wszystko jestem niczym" Jestem taki szczęśliwy bo niczego mi nie brak może poza nieszczęściem żeby w szczęście je zmienić jestem taki radosny bo niczego mi nie brak może poza rozpaczą bym mógł szczęście docenić Mam wszystko jestem niczym Mam dom pełen wiatru rudy płomień na dachu nie ma ścian pętla zwisa z sufitu na haku mam litr wódki i bułkę i trującą ampułkę i w kieszeni mam garście niepotrzebnych miedziaków Mam wszystko jestem niczym Pełno we mnie złej śmierci co oczami wypływa i kołuje jak ptaki nim je deszcz spłucze z nieba i czasu mam zbyt wiele żeby z czasem coś zrobić więc się z nudów zabijam nic mi więcej nie trzeba nic mi więcej nie trzeba mam wszystko jestem RE: Ulubione wiersze - Kheira - 17-04-2010 A mnie dzisiaj naszło na wiersze Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Cenię sobie jego twórczość, jego podejście do poezji- bardzo nietuzinkowe,nowatorskie i odważne jak na tamte czasy. Gałczyński nie jest poetą "szablonowym". Kroczy obraną przez siebie ścieżką, nie podporządkowuje się autorytetom, jest poetyckim outsiderem. Ma swój specyficzny styl- raz jest lekkoduchem, innym razem szarmanckim "czarusiem". Kiedy chce uderza czytelnika ciętą ripostą, groteską, sarkazmem. Rozmowa liryczna - Powiedz mi jak mnie kochasz. - Powiem. - Więc? - Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec. Kocham cię w kapeluszu i w berecie. W wielkim wietrze na szosie i na koncercie. W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach. I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona. I gdy jajko roztłukujesz ładnie - nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie. W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku. I na końcu ulicy. I na początku. I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz. W niebezpieczeństwie. I na karuzeli. W morzu. W górach. W kaloszach. I boso. Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą. I wiosną, kiedy jaskółka przylata. - A latem jak mnie kochasz? - Jak treść lata. - A jesienią, gdy chmurki i humorki? - Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki. - A gdy zima posrebrzy ramy okien? - Zimą kocham cię jak wesoły ogień. Blisko przy twoim sercu. Koło niego. A za oknami śnieg. I wrony na śniegu. Miła moja Prawda: na auto nie stać nas, miła moja. Lecz spójrz: tylko się durnie spieszą - ileż dostojniej chodzić pieszo, miła moja. Na Londyn także brak funduszów, miła moja. Lecz po co Londyn? Londyn - nora: W "Paris-Soir" czytałem wczoraj, że markiz Q., to jest baronet, psim makaronem otruł żonę... Jasna cholera z takim Londynem, miła moja! Na kawior z Kremla, na jesiotra również nie mamy, miła moja. Lecz cóż Kreml, gdy mam twe biodra? biodra są złote, a noc modra. A jeszcze mamy lampkę wina i konto w niebie u serafina. Więc gwiżdż na auto, Kreml i Londyn, miła moja. Spotkanie z matką fragment Niebo to jest małe miasteczko w niedzielę, gwiazdy gapią się na ziemię z okien, a wiadomo, że gwiazd jest wiele i że wszystkie są niebieskookie. A tam w rogu, w mieszkaniu z balkonem, w jednym oknie, gdzie kwiat czerwony, a to drugie okno z drugim kwiatem... tam ty mieszkasz. I pogrzebaczem fajerki przesuwasz. I płaczesz Bo tak długo czekasz na mnie z obiadem. * Idę do ciebie. W twoją zieleń, I w twoje śniegi. I w twój wiatr. W twój niezmierzony idę świat, gdzie pory roku na twej dłoni trojaka jak Ślązaczki tańczą i kurz się wzbija, skrzypi wóz, odyniec biegnie przez mokradła i jeleń rośnie pośród światła, co, dzwoniąc, bębniąc, tarabaniąc, zaspane gwiazdy strząsa z brzóz. Jesień to skrzypce potłuczone, bezradna myśl nad ćwiercią smyczka, zima to plecy twoje białe, lato - jak złota rękawiczka, którą porzucił w sadzie Jan, ten Kochanowski, co mu łyżką wystarczy stuknąć, a już wszystko tańcuje, niebo się otwiera, niebo niebieskich pełne piór, truchleje wilk, basuje bór, głosem Szekspira i Homera. Ze srebrnych, księżycowych jezior delfin wysuwa ucho, jesiotr słuchaniem skraca sobie pobyt. A z lasu truchcik sarnich kopyt. Z rybackich ognisk bucha dym, skwierczy na sadle płotka żółta - to w wierszach Jana tak. I w nim zakotwiczona moja nuta; i wszystkie, wszystkie, wszystkie muzy, bemole wszystkie, rytm i rym, i księżyc, mój ubogi kuzyn, co na telegraficznych drutach nocą nabija sobie guzy. But zgubił, choć jest cały światłem, we łbie rozumu ani szczypty. I nieskończonym sznurowadłem wplątał się w moje manuskrypty. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 23-04-2010 Hm, a ja o Gałczyńskim zapomniałem zupełnie - dzięki, odświeżyłem sobie Grzebiąc wczoraj po sieci znalazłem kolejny wiersz mojego poetyckiego guru, nieocenionego Jacka Podsiadło. Wiersz, który od kiedy go przeczytałem pierwszy raz zawsze wzbudza we mnie skrajne i bardzo intensywne uczucia. Może to dlatego, ze zawsze starałem się podążać niekonwencjonalnymi ścieżkami i niejako "utożsamiam się z pointą" tego kawałka. Która za każdym razem bezpardonowo nokautuje mnie w pierwszym starciu. Pacjenci Dwoje chorych ludzi spaceruje alejami parku otaczającego klinikę psychiatryczną. Trzymają się za ręce jak dzieci. Powietrze wypełnia śpiew ptaków. Jasne niebo nad ich głowami przecina srebrny samolot z dźwiękami przypominającymi niemiły zgrzyt szyby ciętej diamentem. Ptaki rzucają się na oślep do ucieczki. Ona zatyka uszy i kuli się przy pniu klonu, drży ze strachu. On zadziera głowę i marzy, że poleci kiedyś gdzieś daleko srebrnym samolotem. Kiedy huk silników ginie w chmurach ona znów chwyta jego dłoń. Lecz nie chce wracać, boi się lekarzy. On mówi: "Idź, jesteś chora i powinno się ciebie leczyć." "A ty?" "Ja też jestem chory, ale mnie nie powinno się leczyć." Roocik, kolejny raz dziękuję za zapoznanie mnie z twórczością Jacka Podsiadło. __________________________ RE: Ulubione wiersze - Kheira - 28-04-2010 A dzisiaj zamieszam kilka utworów Rafała Wojaczka, poety buntownika i outsidera (również w życiu prywatnym), kreującego wokół siebie mit "poety przeklętego". Uzależniony od alkoholu, przejawiający symptomy choroby psychicznej, nie stroniący od obyczajowych skandali i ekscesów posiadał ogromną wrażliwość. Jak pisze Wojaczek? Przede wszystkim dosadnie, jego styl jest wyraźnie słodko-gorzki, chropowaty, miejscami wyuzdany i wulgarny, "abiwalentny" (tematyka). Wiersze Wojaczka traktują o śmierci i miłości, marzeniach i lękach. Fascynacja kobiecością i cielesnością również nie pozostała bez wpływu na jego twórczość, podobnie jak poczucie odrębności i alienacji. Wojaczek jest takim typem współczesnego Wertera, jednak pozbawionym lukrowatej otoczki, nienawidzącym i kochającym jednocześnie. Była potrzeba Była potrzeba życia, była śmierci potrzeba. Była potrzeba wiersza, potrzeba miłości. Była potrzeba Ciebie i Królową Polski Nazywałem Cię wtedy na użytek wiersza. Była potrzeba wódki i potrzeba śliny, I piłem i zarówno smakowałem mydliny. I gdy oszukiwałem na użytek potrzeby Życia, z oszustwem zaraz rósł rachunek śmierci. Kwiat zrywając, Ciebie biorąc Kwiat zrywając, kwiat wąchając, ja zarazem Świat mijałem będąc przy tym w swoim prawie Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno Dla Ciebie piszę miłość dla Ciebie piszę miłość ja bez nazwiska zwierzę bezsenne piszę przerażony sam wobec Ciebie której na imię Być ja mięso modlitwy której Ty jesteś ptakiem z warg spływa kropla krwi i gdzie Twój język który by koił ból wynikły z przegryzionego słowa kocham Gwiazda przeciekła do stóp Gwiazda przeciekła do stóp I tak muszę iść twarz pali a podbrzusze jak otwarte okno Kiedy śpisz wiesz o czym ja myślę Lecz czy śpiącą można zbudzić grzecznie RE: Ulubione wiersze - Szary Człowiek - 28-04-2010 Leopold Staff Pogoda Złote południe Gwiezdne mam noce Przed domem studnię W sadzie owoce Jaskółkę w strzesze A pokój w izbie... Wędrowców cieszę Dzbanem na przyzbie W izbie u góry Pan Miłosierny... W progu pies, który Został mi wierny... Ach, żyć w otusze I tak wesołą Mógłbym mieć duszę Jak moje czoło Ale mam zwykłą Skrzypkę, co nuci O tym, co znikło, Co już nie wróci... Kochać i tracić Kochać i tracić, pragnąć i żałować, Padać boleśnie i znów się podnosić, Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!" Oto jest życie: nic, a jakże dosyć... Zbiegać za jednym klejnotem pustynie, Iść w toń za perłą o cudu urodzie, Ażeby po nas zostały jedynie Ślady na piasku i kręgi na wodzie Wysiłek Z zawiązanymi oczy Przez pustą idę ziemię Na rękach wśród pomroczy Bolesne niosąc brzemię Kamienną depcę drogę By nie paść ciągle pomny I ledwo unieść mogę Ten ciężar przeogromny Krwawią me stopy bose O ostry głaz opoki... Ślepiec, w ramionach niosę Do grobu własne zwłoki Wojtku, cieszę się, że podzieliłeś się z nami swoimi ulubionymi wierszami. Wpadaj tutaj częściej . RE: Ulubione wiersze - Szary Człowiek - 28-04-2010 Zbigniew Herbert U wrót doliny Po deszczu gwiazd na łące popiołów zebrali się wszyscy pod strażą aniołów z ocalałego wzgórza można objąć okiem całe beczące stado dwunogów naprawdę jest ich niewielu doliczając nawet tych którzy przyjdą z kronik bajek i żywotów świętych ale dość tych rozważań przenieśmy się wzrokiem do gardła doliny z którego dobywa się krzyk po świście eksplozji po świście ciszy ten głos bije jak źródło żywej wody jest to jak nam wyjaśniają krzyk matek od których odłączają dzieci gdyż jak się okazuje będziemy zbawieni pojedynczo aniołowie stróże są bezwzględni i trzeba przyznać mają ciężką robotę ona prosi - schowaj mnie w oku w dłoni w ramionach zawsze byliśmy razem nie możesz mnie teraz opuścić kiedy umarłam i potrzebuję czułości starszy anioł z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie staruszka niesie zwłoki kanarka (wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej) był taki miły - mówi z płaczem wszystko rozumiał kiedy powiedziałam - głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku nawet drwal którego trudno posądzić o takie rzeczy stare zgarbione chłopisko przyciska siekierę do piersi - całe życie była moja teraz też będzie moja żywiła mnie tam wyżywi tu nikt nie ma prawa - powiada - nie oddam ci którzy jak się zdaje bez bólu poddali się rozkazom idą spuściwszy głowy na znak pojednania ale w zaciśniętych pięściach chowają strzępy listów wstążki włosy ucięte i fotografie które jak sądzą naiwnie nie zostaną im odebrane tak to oni wyglądają na moment przed ostatecznym podziałem na zgrzytających zębami i śpiewających psalmy Dojrzałość Dobre jest to co minęło dobre jest to co nadchodzi a nawet dobra jest teraźniejszość W gnieździe uplecionym z ciała żył ptak bił skrzydłami o serce nazywaliśmy go najczęściej :niepokój a czasem:miłość wieczorami szliśmy nad rwącą rzekę żalu można się było przejrzeć w rzece od stóp do głów teraz ptak upadł na dno chmury rzeka utonęła w piasku bezradni jak dzieci i doświadczeni jak starcy jesteśmy po prostu wolni to znaczy gotowi odejść w nocy przychodzi miły staruszek ujmującym gestem zaprasza - jak się nazywasz- pytamy strwożeni -Seneka-tak mówią ci którzy kończyli gimnazjum a ci ktorzy nie znają łaciny wołają mnie :umarły Epizod Idziemy nad morzem trzymając mocno w rękach dwa końce starożytnego dialogu — kochasz mnie — kocham ze ściągniętymi brwiami streszczam całą mądrość dwu testamentów astrologów proroków filozofów z ogrodów i filozofów klasztornych a brzmi to bez mała tak: — nie płacz — bądź dzielna — popatrz wszyscy ludzie wydymasz wargi i mówisz — powinieneś być kaznodzieją — i zagniewana odchodzisz nie kocha się moralistów cóż mam powiedzieć nad brzegiem małego martwego morza woda powoli wypełnia kształty stóp które znikły Skrzypce Skrzypce są nagie. Mają chude ramionka. Niezdarnie chcą się nimi zasłonić. Płaczą ze wstydu i zimna. Dlatego. A nie, jak twierdzą recenzenci muzyczni, żeby było piękniej. To nieprawda. Piekło Licząc od góry: komin, anteny, blaszany, pogięty dach. Przez okrągłe okno widać zaplątaną w sznury dziewczynę, która księżyc zapomniał wciągnąć do siebie i zostawił na pastwę plotkarek i pająków. Niżej kobieta czyta list, chłodzi twarz pudrem i znów czyta. Na pierwszym piętrze młody człowiek chodzi tam i z powrotem i myśli: jak ja wyjdę na ulicę z tymi pogryzionymi wargami i w rozlatujących się butach? W kawiarni na dole pusto, bo to rano. Tylko jedna para w kącie. Trzymają się za ręce. On mówi: "Będziemy zawsze razem. Proszę pana czarną i oranżadę." Kelner idzie szybko za kotarę i tam dopiero wybucha śmiechem. Gabinet śmiechu Huśtawka, diabelski młyn, strzelnica - to rozrywki ludzi pospolitych. Umysły subtelne, natury refleksyjne wolą gabinet śmiechu. Jego celem wzniosłym i ukrytym jest przygotować nas na najgorsze. Oto w jednym lustrze pokazuje ciało nasze zdjęte z koła - nieforemny worek połamanych kości, w innym ciało nasze zdjęte z haka po długotrwałej suchej destylacji powietrza. Odwiedzajcie gabinet śmiechu. Odwiedzajcie gabinet śmiechu. To przedsionek życia, przedpokój tortury. Tren Fortynbrasa Teraz kiedy zostaliśmy sami możemy porozmawiać książę jak mężczyzna z mężczyzną chociaż leżysz na schodach i widzisz tyle co martwa mrówka to znaczy czarne słońce o złamanych promieniach Nigdy nie mogłem myśleć o twoich dłoniach bez uśmiechu i teraz kiedy leżą na kamieniu jak strącone gniazda są tak samo bezbronne jak przedtem To jest właśnie koniec Ręce leżą osobno Szpada leży osobno Osobno głowa I nogi rycerza w miękkich pantoflach Pogrzeb mieć będziesz żołnierski chociaż nie byłeś żołnierzem jest to jedyny rytuał na jakim trochę się znam Nie będzie gromnic i śpiewu będą lonty i huk kir wleczony po bruku hełmy podkute buty konie artyleryjskie werbel werbel wiem nic pięknego to będą moje manewry przed objęciem władzy trzeba wziąć miasto za gardło i wstrząsnąć nim trochę Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle z widokiem na mrowisko i tarczę zegara Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji i dekret w sprawie prostytutek i żebraków muszę także obmyślić lepszy system więzień gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się Gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy To co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę Diabeł To jest zupełnie nieudany diabeł. Choćby ogon. Nie długi, mięsisty z czarnym pędzlem włosów na końcu. Ale mały, puszysty i zabawnie sterczący jak u zajączka. Skórę ma różową, tylko pod lewą łopatką znamię wielkości dukata. Ale najgorsze są rogi. Nie rosną na zewnątrz jak u innych diabłów, ale wewnątrz, w mózgu. Dlatego tak często cierpi na ból głowy. Jest smutny. Całe dnie śpi. Nie pociąga go ani zło, ani dobro. Kiedy idzie ulicą, widać wyraźnie, jak poruszają się jego różowe skrzydła płuc. Pan Cogito rozmyśla o cierpieniu Wszystkie próby oddalenia tak zwanego kielicha goryczy - przez refleksję opętańczą akcję na rzecz bezdomnych kotów głęboki oddech religię - zawiodły należy zgodzić się pochylić łagodnie głowę nie załamywać rąk posługiwać się cierpieniem w miarę łagodnie jak protezą bez fałszywego wstydu ale także bez pychy nie wywijać kikutem nad głowami innych nie stukać białą laską w okna sytych pić wyciąg gorzkich ziół ale nie do dna zostawić przezornie parę łyków na przyszłość przyjąć ale równocześnie wyodrębnić w sobie i jeśli to możliwe stworzyć z materii cierpienia rzecz albo osobę grać z nim oczywiście grać bawić się z nim bardzo ostrożnie jak z chorym dzieckiem wymuszając na końcu głupimi sztuczkami nikły uśmiech Stary Prometeusz Stary Prometeusz pisze pamiętniki. Próbuje w nich wyjaśnić miejsce bohatera w systemie konieczności, pogodzić sprzeczne ze sobą pojęcie bytu i losu... Ogień buzuje wesoło na kominku, w kuchni krząta się żona- egzaltowana dziewczyna, która nie mogła urodzić mu syna, ale pociesza się, że i tak przejdzie do historii. Przygotowanie do kolacji na którą ma przyjść miejscowy proboszcz i aptekarz najbliższy teraz przyjaciel Prometeusza. Ogień buzuje na kominku, na ścianie wypchany orzeł i list dziękczynny tyrana Kaukazu, któremu dzięki wynalazkowi Prometeusza udało się spalić zbuntowane miasto. Prometeusz śmieje się cicho. Jest to teraz jednyny sposób wyrażenia niezgody na świat. Ala ma kota. W obronie analfabetyzmu Z faktu przyswojenia sobie wiedzy że Ala ma kota Pan Cogito wyciągnął zbyt daleko idące konsekwencje czy nabyta umiejętność upoważnia do ferowania wyroków zakładania szkół dobrego gustu opiniowania projektów budowy ludzkości na wzór komicznego Augusta Comte'a czy nie lepiej było zaniechać zdobytej tanim kosztem wiedzy i poprzestać na mądrości starych górali o braku prawdziwego postępu oznaczałoby to wzrost bezrobocia dużą ilość nie zatrudnionych otworów gębowych klarowną wiedzę że wszelka filozofia jest zbyteczna a nawet szkodliwa Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę idź wyprostowany wśród tych co na kolanach wśród odwróconych plecami i obalonych w proch ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie strzeż się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy światło na murze splendor nieba one nie potrzebują twego ciepłego oddechu są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką chłostą śmiechem zabójstwem na śmietniku idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów Bądź wierny Idź RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 30-04-2010 Szary napisał(a):Piekło Zabiło mnie. Dzięki za to. Ode mnie: Jacek Podsiadło jest poetą, którego wiersze czyta się, jak autobiografię - trzymając w ręce "Wiersze zebrane" z lat 1984 - 1999. Są to bardzo osobiste utwory, które - przynajmniej we mnie - wzbudzają bardzo skrajne uczucia. Ten człowiek operuje słowem w ten niepowtarzalny sposób, który sprawia, że nawet najbardziej prozaiczne kawałki stają się poezją. Będę Was już bez końca nim faszerował Vincent Van Gogh pisze a potem drze na strzępy list do K. gdy zbliżam się do twego domu wystraszone progi budzą się z czujnością kotów wstają i prężysz ich grzbiety dumną nieobecnością lecz nocą widzę cię w zalewanym smołą oknie w kwadratowym oku burzy stajesz nad moim barłogiem celem miotanych piorunów dzielna i jasna jak gromnica strażniczka i w dłoni owiniętej stułą płomienia niosę cię żywą pochodnię nad rzekę nędzarzy gdzie kwiaty nigdy dotąd nie miały kolorów a słoneczniki wyciągają chude szyje by lepiej cię widzieć przyjmij mnie chodź zapadła pierś nie jest mennicą choć moje serce nie bije wciąż nowych i nowych monet podobno chudnę w oczach ale to nie moje oczy moje oczy są już w głębinie dwie oszalałe ryby a na wodzie gęsta woskowa ciemność wykapana córka wdowy świecy 87.04.26 Spacer z Maritką i strach już się mnie domyślają i cienką skórę dzielą jeszcze wiruje w piersiach serce - złamany szeląg modlę się na pastwiskach do Matki-krowy: strzeż mnie lecz syn ze mnie garbaty a krowy - święte rzeźne więc Bogu ducha winny a ziemi dłużny ciało proszę nie wiedząc kogo o bardzo bardzo mało niech będzie wtedy przy mnie w noc rozrywaną bólem Bóg albo coś małego do czego się przytulę 87.05.06 Wiersz zamiast rozmowy, która mogłaby zakończyć się wojną a1 Dopiero teraz, nad ranem dźwigającym się ciężko jak ogłuszony przed rzezią wieprz spostrzegam zmarszczki, których przybyło światu minionego dnia. b1 W Pobierowie przed wyjściem na plażę mówiłem Renacie: "Student pierwszego roku uznany za prowodyra zajść został skazany na śmierć przez rozstrzelanie, radio podało wczoraj w południe". Wojtek wpadł mi w słowo: "Masz dziwnie zieloną twarz, Renatko, zobacz w lustrze". Renata, zielona z przerażenia poetka: "Zieloną? Co ty pleciesz, to niemożliwe, dlaczego miałabym mieć zieloną twarz? Przywidziało ci się. Tak, zatem przez rozstrzelanie? Nie, mam zupełnie normalną twarz. Może makijaż mi się rozmazał?" c1 Zanim powiesz kiedyś, jak ów opędzający się od komarów mężczyzna w autobusie: "Cholerne tałałajstwo, że też nie da rady tego wytruć" - zanim tak powiesz kiedykolwiek, odpowiedz sobie: kto uczynił dzikie zwierzęta domowymi? Kto wymyślił pieniądze, prostytucję i napalm? Kto stworzył Ku-Klux-Klan, Oświęcim i bombę atomową? Komary? c2 Proszę bardzo, możemy wypić herbatę. Dwie herbaty. Sto herbat? Bardzo proszę. Jestem gotów wypić z tobą milion filiżanek herbaty, jeśli miałoby to cokolwiek pomóc. c3 Małżeństwo. Pisząc to słowo wyobrażam sobie nasz wspólny poranek za dziesięć, piętnaście lat. Ty we mnie dzieckiem, ja w ciebie ciszą. Ty we mnie płaczem, ja w ciebie kurwą. b2 Dorośli bawili się na plaży, grali w piłkę, ochlapywali się wodą jak dzieci. Tylko ich brzuchy były ogromne a śmiech zbyt donośny. b3 "Nie możesz mnie dręczyć, bo igła nie potrafi dręczyć kamienia. Ukłucia są kamieniowi obojętne, kamień jest absolutnie skoncentrowany na swej kamieniowatości". Nina, mając za sobą tylko morze i pół-polskie, pół-argentyńskie, nasączone słońcem i solą ciało na obronę poprosiła bym nie traktował wszystkiego tak poważnie. Zamilkłem więc. Patrzyłem na Wojtka uczącego się pływać blisko brzegu. Lecz wyglądało to raczej, jakby mój Przyjaciel uczył się tonąć. a2 Trudno jest nie brać udziału w wojnie i bardzo trudno jest kiełznać nienawiść, która czyni gwałtownymi ruchy rąk. O północy, kiedy biorący udział w Akcji Pokuta młodzi Niemcy spali w Oświęcimiu, pobiegłem do Małej i zostawiłem kartkę: "Byłem dziś niedobry dla Ciebie. Wybacz". a3 Nie mam już papierosów, jedynie niedopałki, całą głowę niedopałków i dzień, który trzeba sobą zapełnić. 87.06.22 RE: Ulubione wiersze - Kheira - 01-05-2010 Oj, Panowie, będę miała co czytać do poduszki . Dziękuję za te wiersze. P.S. Roocik, faszeruj do woli . RE: Ulubione wiersze - Nae Mair - 28-06-2010 Widzę, że powyżej już dorzucono "Tren Fortynbrasa" - genialny tekst. Jak większość utworów Herberta. Jedynie cały ten cykl o Panu Cogito nie przypadł mi do gustu. Reszta świetna. Ale ponieważ nie chcę wrzucać tutaj kilkudziesięciu wierszy Zbigniewa Herberta, bo to się chyba mija z celem, to wspomnę o innym autorze: Stanisław Grochowiak. Stanisław Grochowiak - "Płonąca żyrafa" Tak To jest coś Biedna konstrukcja człowieczego lęku Żyrafa kopcąca się pomaleńku Tak To jest coś Coś z tamtej ściany z aspiryny i potu Ta mordka podobna do roztrzaskanego kulomiotu Tak To jest coś Czemu próchniejecie od brody do skroni Jaki wam ząbek w pustej czaszce dzwoni Tak To jest coś Coś co nas czeka Użyteczne i groźne Jak noga Jak serce Jak brzuch i pogrzebacz Ciemna mogiła człowieczego nieba Tak To jest coś O wiersz ja ten piszę Sobie a osłom Dwom zreumatyzowanym Jednemu z bólem zęba Oni go pojmą Tak To jest coś Bo życie Znaczy: Kupować mięso Ćwiartować mięso Zabijać mięso Uwielbiać mięso Zapładniać mięso Przeklinać mięso Nauczać mięso i grzebać mięso I robić z mięsa I myśleć z mięsem I w imię mięsa Na przekór mięsu Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa Szczególnie szczególnie w obronie mięsa A ONO SIĘ PALI Nie trwa Nie stygnie Nie przetrwa i w soli Opada I gnije Odpada I boli Tak To jest coś Gdyby ktoś pytał co w tym widzę? Hipnotyzujący rytm, fantastyczne frazy i siłę, moc. RE: Ulubione wiersze - RootsRat - 08-08-2010 Saul Williams. Niezwykle charyzmatyczny poeta i raper. Ostatnio dostałem jego tomik wierszy pt. "Dead Emcee Scrolls: The Teachings of Hip-Hop". Trafiłem dziś na ten kawałek, idzie do moich ulubionych. In a past life I was a wood-carver's knife. The sharpened blade of a woodcutter. The eldest son of the chief's brother. A maker of drums. We scraped the insides of goat hides to find the hollow where sound resides. Offering the parts we did not use. To invoke the muse. Music of the ghettos, the cosmos, the negroes, the necros: overcomers of death; disciples of breath. Dissection of drumbeats like Osiris by Seth. Breakbeats into fourteen pieces. Dissembled chaos. Organized noise. A patchwork of heartbeats to ressurect b-boys. Be men. Let's mend the broken heart of Isis. Age of Aquarius. Mother Nature is furious. While you rhyme about being hardcore, be heart- core. What is it that we do art for? Metaphor. Meta-sin. It's an age of healing. Why not rhyme about what you're feeling? Or not be felt. Deal with the cards you're dealt. Calling all tarot readers and sparrow feeders to cancel the apcalypse. Metaphorically speaking. A kto zaciekawion, tutaj próbka jego możliwości: http://www.youtube.com/watch?v=ojDKI8JxfLs (to akurat fragment filmu), i jeszcze kawałek Telegram (muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=j-j_l7SkYCc) I'm fallin' up flights of stairs Scrapin' myself from the sidewalk Jumpin' from rivers to bridges Drownin' in pure air Hip hop is lyin' on the side of the road Half dead to itself Blood scrawled over it's mangled flesh like jazz Stuffed into an over sized record bag Tuba lips swollen beyond recognition Diamond-studded teeth strewn like rice at Karma's wedding The ring bearer bore bad news Minister of Information wrote the wrong proclamation An' now everyone's singin' the wrong song Dissonant chords find necks like nooses That nigga kicked the chair from under my feet Harlem shakin' from a rope but still on beat Damn, that loop is tight That nigga found a way to sample the way the truth the light Can't wait to play myself at the party tonight Niggas are gonna die Cop car swerves to the side of the road Hip hop takes it's last breath The cop scrawls vernacular manslaughter on a yellow pad Then balls the paper into his hand decidin' he'd rather freestyle "You have the right to remain silent" "You have the right to remain silent" An' maybe you should have, maybe you should have Before your bullshit manifested These thugs can't fuck with me, they're too thugged out Niggas think I'm bugged out 'cause I ain't Sean John or Lugged out This ain't hip hop no more, son, it's bigger than that This ain't ghetto no more, black, it's bigger than black So where my aliens at? Girl, we all illegal This system ain't for us, it's for rich people An' you ain't rich, dawg, you just got money But you can't buy shit to not get hungry Telegram to Hip Hop Dear Hip Hop, stop This shit has gone too far, stop Please see that turntables an' mixer are returned to Kool Herc, stop The ghettos are dancin' off beat, stop The master of ceremonies have forgotten That they were once slaves and have neglected The occasion of this ceremony, stop Perhaps we should not have encouraged them To use cordless microphones For they have walked too far from the source An' are emittin' a lesser frequency, stop Please inform all interested parties That cash nor murder have been included to list of elements, stop We are discontinuin' our line of braggadocio In light of the current trend in 'Realness', stop As an alternative, we will be confiscatin' weed supplies An' replacin' them with magic mushrooms In hopes of helpin' niggas see beyond their reality, stop Give my regards to Brooklyn These thugs can't fuck with me, they're too thugged out Niggas think I'm bugged out 'cause I ain't Sean John or Lugged out This ain't hip hop no more, son, it's bigger than that This ain't ghetto no more, black, it's bigger than black So where my aliens at? Girl, we all illegal This system ain't for us, it's for rich people An' you ain't rich, dawg, you just got money But you can't buy shit to not get hungry These cats can't fuck with me, I purr purple Sold, increased, toe shell like a turtle I walk the streets like the lie that I'm tellin' One listener grips me and starts yellin' I see through speakers, I speak what's seen I eat and shed, I sleep and dream I walk the streets of London like, "'Know what I mean? " An' chillin' rack a momma, eatin' crib soy beans. |