Ulubione wiersze
#1
Hmm, ponieważ tam gdzie proza, tam i poezja, pomyślałam sobie, że może warto byłoby poświęcić jej trochę więcej uwagi.

Chciałabym, żebyście pisali tutaj o wierszach, które wywarły na Was ogromne wrażenie, do których lubicie wracać.
Edward Stachura na początek

Można długo rozwodzić się nad tym czy bliżej mu było do pieśniarza czy do poety albo czy był jednym i drugim w wystarczająco dobry sposób.

Dla mnie Stachura jest takim poetyckim odpowiednikem Jamesa Deana; outsider z piórem i gitarą w ręku, neurotyczna, skomplikowana osobowość, buntownik z powołania i z wyboru.

Do kilku z jego wierszy mam niemały sentyment. "Człowiek człowiekowi" to klasyk, więc zamieszczać nie będę, ale jest kilka równie pięknych (a może nawet piękniejszych?) i mniej znanych.


Co noc

Co noc
kiedy schodzą do knajp kolędnicy
na wódkę śledzia i dziwki
w dalekich miastach Orionu
Arlekin paznokcie gryzie do krwi
i szczury przyzywa
na piszczałkach swych nóg

To znak że nie dosyć fioletu
zapachu mydła
chleba i łaskotania nozdrzy

A tam
kolędnicy
wchodzą w kufle złotego piwa
i zębami w uda żarłocznie

Co noc
kiedy schodzą do knajp kolędnicy
na wódkę śledzia i dziwki
w dalekich miastach Orionu
Arlekin paznokcie gryzie do krwi
i szczury przyzywa
na piszczałkach swych nóg

Rozwód

Jeśli cię nawet z kości słoniowej uczynię
to i tak powiedzą - wielkie było Bizancjum
co to musi być za śnieg to ramię -
I będzie cię rozdzierać siedem muzeów
gdzie sale największe jak łóżka osobno dla ciebie
jakby conajmniej Homer miał spać albo i lepiej
i zaczną ci profil zwiedzać a plecy obchodzić
z czterech stron świata obchodzić i zaraz odejdą
żeby się nie przyzwyczaić za prędko do ciebie
a kiedy już noc nad muzeum i w nim
to będzie kolej na stróża i jego suchy język
po twoim brzuchu jak cukier i sól jednocześnie
i wtedy go szczury pogryzą bo to jest zazdrość
chociaż zawsze był dystans między nimi
ale do ciebie się razem ślizgali: dlatego
a ja odejdę który cię uczyniłem odejdzie ten
który cię począł i objawił nie tylko
a żeby wiedział to już by wolał
omdlewać to mu zostało co krok

Na błękicie jest polana

Powiedz mi, co byś chciała?
Cuda ja czynię, Mała!
Martwe zamieniam w żywe.
Zgasłe w płonącą grzywę.
Powiedz mi, co byś chciała?

Na błękicie jest polana.
Dwa obłoki to hosanna.
Jeden chłopak, drugi panna.

Jeśli chcesz jeszcze więcej,
Wezmę cię ja na ręce:
W góry uniosę dzikie.
Zaprzęg latawców skrzyknę,
Jeśli chcesz jeszcze wyżej.

Na błękicie jest polana.
Dwa obłoki to hosanna.
Jeden chłopak, drugi panna.

Powiedz mi, co byś chciała?
Cuda ja czynię, Mała!
Chęć masz na lody może?
Albo na młode zboże?
Wszystko dla ciebie zrobię.
(Mój ty mały, wielki Boże!)

Na błękicie jest polana.
Dwa obłoki to hosanna.
Jeden chłopak, drugi panna.
Jadą razem do Poznania.
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#2
Uwielbiam Stachurę, to jden z moich prywatnych bohaterów. Chociaż muszę przyznać, ze dluuuugo już nie wracałem do jego kawałków. Parę ładnych lat właściwie... Wiec wyleciało mi co nieco z głowy... Dzięki za to, dobrze sobie było odświeżyć.

Innym moim bohaterem jest opolski poeta i dziennikarz Jacek Podsiadło. Bardzo ciepły i mądry człowiek. Uważam, że jest najlepszym polskim poetą - żadne inne wiersze nie wzbudzają we mnie tyle emocji co jego.

* * *
jesteśmy stworzeni dla siebie
ja dla siebie
i ty dla siebie

odchodząc zawstydzona
aż smutna zrozum
że naprawdę razem
można się tylko rozstawać


Taka mała z taką wielką torbą takim późnym wieczorem

uwierz wszystko jeszcze przed tobą najpierw kilka ulic
potem winda z naturalistycznym rysunkiem spółkującej pary
oko sąsiadki w judaszu i już gorąca kawa telewizor
reprodukcja Cezanne'a na gwoździu zakochanym w ścianie
po uszy po rozbity łepek wszystko jeszcze
przed tobą osiem godzin snu
poranna czułość kaloryfera i ten sam co zawsze komplement kioskarza
idź dalej to już tylko parę ulic idź postaraj się zasnąć
a rano spróbuj wstać bo kto rano wstaje temu pan Bóg daje
w łeb
czemu stoisz idź idź wszystko jeszcze przed tobą mówiłem
chyba nie masz nawet osiemnastu lat
wszystko jeszcze przed tobą mówiłem kiedy było już po wszystkim



***
był maj
i była łąka

nie było bociana
ani żadnego innego pana nad nadętą orkiestrą milczących żab

było zdziwienie ślimaka
w opuchłej od ciszy muszli koncertowej

był liść łopianu
i jego druga strona

była mrówka której przyszło żyć
i było źdźbło wleczone na golgotę kretowiska

była wyższa od trawy samotność kochanków
omijanych wśród mnogości wniebowzięć


Pocieszanie mamienie rozwieszanie płócien

zdejmij z oczu czarną opaskę
pokochali cię wszyscy chłopcy
z plutonu egzekucyjnego

zobacz - taksówkarze są niebiescy
poeta taki niezgrabny wśród słów z porcelany
a szczęściem można nazwać choćby widelec

zobacz - samotność jest wielka jak kamień
można ustawić kamień na kamieniu
zbudować dom

pokochały cię wszystkie nieszczęścia
wszystkie kolorowe płótna
obłąkanych malarzy

nienawidzi cie już tylko jeden chłopiec
ale właśnie jemu przypadł
ślepy nabój



GORZÓW WIELKOPOLSKI

Jest piąta rano, ubek przebrany za słońce
nakrywa niebo do śniadania
Wędkarze rozkładają na brzegach rzeki
swój śmiertelny sprzęt.
Zamknięte na kłódkę gęby spożywczych sklepów
wykrzywia skurcz strachu.
Wąską ulicą kroczy policjant,
za chwilę sprawdzi czy mam prawo
być tutaj.

Samotne dziecko-mutant tuła się w przestworzach
ze złamanym kluczem dzikich gęsi na szyi.

Dlaczego jesteś taki groźny, maleńki świecie?
(88.05.08)
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#3
A ja dziękuję bardzo za te wiersze. Nie znałam twórczości tego pana.

Niesamowita lekkość, pozbawiony sztampowości język, zero patosu i ckliwości graniczącej z cukierkową słodyczą (od której tylko mdli). Czyta się płynnie, metafory są szyte na miarę. Czuję ludzkie emocje, a nie kolejny ograny banał, schemat.

Hmm, chyba w najbliższym czasie powiększę zbiory domowej biblioteczki.

Dzięki serdeczne!
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#4
Adam Mickiewicz
"Lilije"
Fragment tylko wklepie (ten, który umiem na pamięć Tongue).




"Zbrodnia to niesłychana,
Pani zabija pana;
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na łączce przy ruczaju,
Grób liliją zasiewa,
Zasiewając tak śpiewa:
"Rośnij kwiecie wysoko,
Jak pan leży głęboko;
Jak pan leży głęboko,
Tak ty rośnij wysoko."

Potem cała skrwawiona,
Męża zbójczyni żona,
Bieży przez łąki, przez knieje,
I górą, i dołem, i górą;
Zmrok pada, wietrzyk wieje;
Ciemno, wietrzno, ponuro.
Wrona gdzieniegdzie kracze
I puchają puchacze.

Bieży w dół do strumyka,
Gdzie stary rośnie buk,
Do chatki pustelnika,
Stuk stuk, stuk stuk."



oraz


Ja, kiedy usta... - Kazimierz Przerwa-Tetmajer



"Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia,
ja chce, by myśl ma omdlałą na chwile,
chce czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia...

Namiętny uścisk zmysły moje studził - -
czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękłą?
Mnie tylko żal jest, żem się już obudził
i ze mi serce przed chwila nie pękło.

Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,
czego się pragnie nad wszystko goręcej,
nim twarz przesytu pojawi się blada,
nim się zażąda i znowu, i więcej... "
Cytat:Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chcę poczuć to znów.
Bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałbym chyba byś była tu.
Odpowiedz
#5
Dylan Thomas - Szczególnie kiedy wiatr październikowy
Szczególnie kiedy wiatr październikowy
Tarmosi mroźną garścią moje włosy,
W ognistej sieci słońca lubię kroczyć
Rzucając sobie cień kraba pod nogi;
U brzegu morza, słysząc ptasi lament
I kaszel kruka w zimowych badylach,
Drży skrzętne serce i tryska krwią sylab,
Spijając słowa przez nią wyszeptane.

Zamknięty w wieży słów, na horyzoncie
W maszerujących rzędach drzew dostrzegam
Rozmownych kształtów kobiecych szeregi,
Dzieci o gestach gwiazd przez park biegnące.
Mogę cię stworzyć ze znaków korzeni
Spod hrabstw cierniowych, wymówić cię nutą
Dębowych wołań, samogłosek buków,
Mogę cię stworzyć z przemówień strumienia.

Zegar zza donic z paprocią skanduje
Słowo godziny, nerw wskazówki nosi
Treść wokół tarczy, deklamuje rosę,
A z dachu wiatry przepowiada kurek.
Mogę się ciebie w znakach łąk dosłuchać:
Wymowna trawa sygnałem wysokim
Z robakiem zimy przedrze się przez oko.
Mogę cię ujrzeć w czarnych grzechach kruka.

Szczególnie kiedy wiatr październikowy
(Mogę cię stworzyć językiem pajęczym
Z jesiennych czarów, z walijskich wzgórz dźwięcznych)
Szturcha pięściami rzep zagonów głowy,
Mogę cię tworzyć z słów serca wyzbytych.
Już krew chemiczna, gnając sylabami
Z wyschłego serca, głosi rychły zamęt.
Brzeg morza w ciemnych głoskach ptaków skryty.


Charles Baudelaire - Padlina
Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,
W ten letni tak piękny poranek:
U zakrętu leżała plugawa padlina
Na scieżce żwirem zasianej.

Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,
Parując i siejąc trucizny,
Niedbała i cyniczna otwarła sekrety
Brzucha pełnego zgnilizny. Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,
Jakby rozłożyć pragnęło
I oddać wielokrotnie potężnej Naturze
Złączone z nią niegdyś dzieło.

Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,
Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,
Żeś omal nie padła na trawy. Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra
I z wnętrza larw czarne zastępy
Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta
Na te rojące się strzępy.

Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,
Jak fala się wznosiło,
Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało
Samo się w sobie mnożylo. Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym
Jak wiatr i woda bierząca
Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym
W opałce obraca i wstrząsa.

Forma świata stawała się nierzeczywista
Jak szkic, co przestał nęcić
Na płótnie zapomnianym i który artysta
Kończy już tylko z pamięci. A za skałami niespokojnie i z ostrożna
Pies śledził nas z błyskiem w oku
Czatując na tę chwilę, kiedy będzie można
Wyszarpać ochłap z zewłoku.

A jednak upodobnisz się do tego błota,
Co tchem zaraźliwym zieje,
Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,
Pasjo moja i mój aniele! Tak! Taka będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,
Po sakramentch ostatnich,
Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniowa,
By gnić wśród kości bratnich.

Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko
Toczył w mogilnej ciemności,
Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską
Mojej zetlałej miłości.


<3
Si je ne pouvais écrire je serais muet,
condamné a la violence dans la dictature du secret.

Po śmierci nie ma przyjemności.

[Obrazek: gildiaBestseller%20proza.jpg]
Odpowiedz
#6
"Zbrodnia to niesłychana,
Pani zabija pana;
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na łączce przy ruczaju,
Grób liliją zasiewa,
Zasiewając tak śpiewa:
"Rośnij kwiecie wysoko,
Jak pan leży głęboko;
Jak pan leży głęboko,
Tak ty rośnij wysoko."- za moich licealnych czasów dziewczyny często po zerwaniu cytowały ten fragment Smile

Triss, dziękuję za Thomasa Dylana. Hmm, a Baudelaire to mnie prześladuje od liceum; razem z obrazem Rembrandta van Rijn "Zarżnięty wół" Smile.
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#7
Kilka wierszy Zbigniewa Matyjaszczyka, które przesłał mi kiedyś dobry znajomy.

Kolejny przykład na to, że artystyczny "luz" istnieje we współczesnej poezji i ma się całkiem dobrze.

Pornografia

Mężczyźni sikając, trzymają Go palcami
kobiety przykucają, i też jest pięknie.
Nie sądzę, żeby trzeba było wstydzić się rzeczy normalnych.
Nie sądzę też, że należy pisać o tym wiersze...

Jestem człowiekiem i ty nim jesteś, wiem, bo czytasz...
Jakie inne zwierzę umiałoby poskładać litery, a
później wyśmiać pod nosem treść niebogobojną?

Mężczyźni patrzą...
Kobiety spokojnie rozbierają się w pokojach,
obracają ciała w kierunku świetlistych żarówek,
balsamują je spojrzeniami, pulsując.

Napaleni angażują się palcami,
przeżywają chwile upadłych uniesień, klikając w
ikony nieprzyzwoitych wyborów.

Może to przez to lato albo niewiarygodnie rozgorzałą jesień?
Wszystko wytłumaczymy sobie,
żeby się tylko poczuć
lepiej.

Uwolić ducha

dotknij...
nie będę robił tego sam
wiem że kobieta lubi słuchać

popatrz obliż wargi zamknij oczy skup się
nie używaj słów wystarczą oddechy mruczenia ciche ach

popłyń...
wzmożony na morze nadciąga wiatr
w napęczniałe żagle rozpętaniem dmucha

na falach skacz tańcz od chmurnego błękitu rozkołysana
dobijasz do brzegu na kolanach padasz twarzą w mokry piach

czekaj...
jeszcze wszystko gra brzęczy dygoce
muzyka jak z tuby wydobywa się z ucha

oszalałem wypiłaś ten szał i zaczął w tobie szukać
dźwięki pulsują szarpią włosy rozwichrzone na

odkryj się...
teraz będę odnajdywał w celi ciała uwięzionego ducha

wstążką płatkiem atłasem rozbijam kraty
tu szukam tam szukam szukam
przyciągam odpycham wbijam unoszę
z otwartych ran wypijam łzy strażnika duszę gołymi rękami
wsłuchuję się słucham
drżą od rozpędu niewzruszone mury
wyrywam z głębin lochu wyciągam go na wierzch
tętni dudni pazurami czepia się ścian boi się światła
duch duch duch
wybucha...

głuchnę rozerwany na milion krzyków
jestem ogniem językiem płomienia rozbłyskiem
jednością z tu i teraz było i będzie wszystko i nic
kamyk na kamyku

Bóg patrzy...
uwolniłem ducha.

Kłopot w tym

Kłopot w tym, że nie zawsze mogę się z tobą kochać.
Oho! Przeszkód jest wiele: podejrzliwe spojrzenia w autobusie,
moja własna niemoc fizyczna albo comiesięczny przyjazd ciotki.

Głęboko w środku czuję, że moglibyśmy na okrągło się całować, ale
przecież chyba od tego rozbolałyby nas usta, a język zdrętwiałby jak nic.

Pozostaje jeszcze głaskanie nieustanne, ale skóra mogłaby się
zaczerwienić albo i zetrzeć w miejscu głaskanym tak, że
boleść naszłaby okrutna.

No a przytulanie ciągłe, też nie może być bez końca, bo
już po niedługim czasie ciężko byłoby się poruszać,
choćby sprawa najprostsza – wyjście do toalety...

Kłopot w tym, że nie zawsze mogę z tobą rozmawiać.
Oho! Przeszkód jest wiele: ty tam – ja tu, brak zasięgu komórki albo
bateria zagadana na zgon.

Mam takie przekonanie, że nie zabrakłoby nam słów.
Bo zawsze rankiem mógłbym opowiadać, choćby, co robię
na śniadanie.
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#8
Bardzo ładne te wiersze, takie... 5cm nad ziemia się unoszące Smile
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#9
Może uznacie to, co teraz napiszę za jakiś dowcip, ale zaręczam, że ja też mam ulubiony wiersz Smile Dziko to brzmi, ale jednak Tongue

Kazimierza Przerwy-Tetmajera - Evviva l'arte

Evviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!

Evviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy,
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!

Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!

Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte,
evviva l'arte!
Odpowiedz
#10
Danku! Nie znalem tego wiersza, a jakos sprawil, ze az chce mi sie dzisiaj siedziec w pracy! dzieki!

"My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem: gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!" - ten fragment mnie pozamiatał! Big Grin
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#11
Żaden dowcip, dobrze, że zamieściłeś tutaj swój ulubiony wierszSmile. Tak, może będziemy cytować powyższy fragment na Krakowskim RynkuWink?
Jan Twardowski- jedyny mężczyzna w sukience, do którego wierszy mam ogromny sentyment.

Gdzieś na wysokości 1600 m.n.p.m w zwyż jego twórczość nabiera jeszcze głębszego znaczenia. To, co urzeka mnie w jego wierszach, to piękno w najczystszym wydaniu, lekkość, zgrabne metafory, prostota.
Nie trzeba być wierzącym, żeby zrozumieć jego wiersze. Fakt, sporo z nich oscyluje wokół tematyki religijnej, ale spore miejsce w jego twórczości zajmuje przyroda, ale także człowiek, sporo z jego wierszy to takie a'la "Dezyderaty".

Pomijam "Śpieszmy się", "Odę do rozpaczy" czy "Do moich uczniów", bo to klasyka.

Czemu

Czemu w mordę dostałem
filozof zapytał
zgubiłem maskotkę od niej
drobiazg rozpacz mała
słonik
wyleciał gdy myślałem w pociągu podmiejskim:

nie ma grzechów średnich lekkich i powszednich
gdy miłość zdenerwujesz każdy grzech jest ciężki


Za szybko

Za szybko chcesz wiedzieć wszystko
już masz pretensję
do samego Boga ze odłożył słuchawkę-
do własnego Anioła Stróża że nietypowy
nie biały ale serdecznie rudy-
podsłuchuje spojrzenia
podobno na dwóch etatach
ponieważ fruwa- omija pytania
(a wszędzie tyle pyskatego cierpienia)
za prędko chcesz żeby wszystko było tak proste
jak seter irlandzki
ze świętym Franciszkiem w brązowych oczach
gdy łeb zwężony położy na kolanach
ofiarując ogon
wypróbowany przyrząd do powitań i pożegnań

Tymczasem spada ciemność jak pilśniowy kapelusz
obłazi nas chude milczenie
wiedza wydaje się lizaniem
choć zawsze większa od odpowiedzi
skomli chłód zrozumienia
wszystko żeby widzieć jeszcze a już wierzyć


Miłość

Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księzycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie- bo znów niemożliwa


Nie martw się

Nie martw się że chociaż kochasz
nie piszą do ciebie
nie dzwonią
termometr opadł a nikt ci palta nie zapiął pod szyją
w szafie mól lub inaczej nieudany motyl
tutaj nawet na zawsze
jest tylko stąd dotąd
serce które kocha
nie jest już niczyje
kobieta sama rzadko bywa sama

wiem- to banał
lecz w banale nie banał się kryje
mądra pszczoła powraca często z oślej łąki

nieraz mali poeci dobrej sprawie służą
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#12
Lubię wracać do tego wiersza:

Philip Larkin

Na panieński album ze zdjęciami


Nareszcie się zgodziłaś, abym przejrzał album:
Otwarty, oszołomił mnie. Tyle okazów
Ciebie na czerni grubych kart, wszystkie od razu
Lata twojego życia! Za dużo tych skarbów:
Dławi mnie gładki lukier sycących obrazów.

Głodne oko wędruje od pozy do pozy:
Tu — w warkoczykach, z kotem opornym w objęciach;
Tam — świeżo upieczona słodka absolwentka;
Tam znów koło altany, w towarzystwie nożyc
I ciężkogłowych róż, lub w kapeluszu (zdjęcia

Niepokojące dość pod wieloma względami) —
Z każdej stronicy rzucasz mi inne wyzwanie,
Zwłaszcza w postaci typków, którzy bezustannie,
Jak widzę, po twych dawnych latach się szwendali:
Nie na twoim poziomie byli, moim zdaniem.

Lecz fotografio, któraś wśród sztuk jest ojczyzną
Wierności i zawodu! ty, co dni uwieczniasz
Szarość, odsłaniasz fałsz pod uśmiechu powierzchnią,
Nie cenzurujesz błędów tła: sznurów z bielizną
Lub weterynaryjnych na murze obwieszczeń,

Ale ujawniasz niechęć kota i nie przeczysz
Podwójności podbródka: ta szczerość bez skazy
Ile łaski wyświadcza jej dziewczęcej twarzy!
Jak przekonuje nas, że jest to w samej rzeczy
Rzeczywista dziewczyna w realnym pejzażu,

Empirycznie i w każdym znaczeniu prawdziwa!
Czy może jest to przeszłość? Te kwiaty, to miejsce
Na ławce, mglisty park, samochód — ranią serce
Po prostu tym, że już ich nie ma; wzrok odkrywa
Z czułością w twym wyglądzie to, co niedzisiejsze.

Tak; lecz co jest przyczyną tego roztkliwienia?
Nie tylko wykluczenie, ale i to jeszcze,
Że dzięki niemu płacz jest tak łatwy. Co przeszłe,
Nie będzie od nas żądać usprawiedliwienia
Naszego żalu, choćby jęk wypełniał przestrzeń

Od oka do stronicy. Dlatego potrafię
Opłakiwać (bez groźby jakichś konsekwencji)
Ciebie, pod żywopłotem wspartą o panieński
Rower, albo kąpiącą się (tę fotografię
Chętnie bym ukradł); album pozwala mi zgęścić

Całą twą przeszłość, której dziś z tobą nie dzieli
Nikt, choćby przyszłość miała należeć do niego;
Obejmuje cię suche i pogodne niebo,
I spoczywasz w urodzie, której czas nie zmieni,
Coraz to wyraźniejsza pomimo lat biegu.
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#13
Bardzo bardzo ten wiersz, taki... przyjemny i ciepły. Ciekawy układ rymów. Ale nieco przydługi - nudzi.

A ja ze swojej strony chciałem przytoczyć dwie piosenki Niki Domczyk, moje ulu-ulu:

Dla tych, którzy czytali moje "Bramy" - odnajdziecie tu znajome akcenty Smile

Konie
Wyczerpał się już dzień, następnej nocy świt
I wtłoczy ciebie w sen - świadomość to czy byt?
Rozpoznasz swoje ja w płaczu zbitego psa
I sowy głuchy śmiech co nocy życie zna.

Czy wiesz co kryje się w sennym koszmarze?
Dlaczego zdrowy dzień nie idzie z nocą w parze?
Kto usnął abyś nie spać mógł?
Wybiegnę myślą w przód, chwycę zębami czas;
Przegryzę go na pół, a tam wyrośnie las!
Gdzie sowa pies i ja wtopieni w barwy tła,
Przyjrzymy się raz jeszcze walce nocy i dnia

Wtopiłeś się już w krzyk, wielkiego tłumu śpiew.
Co zapomniałeś wziąć zawiśnie pośród drzew.
Bo czar nie sięga wstecz, kiedy nastaje świt
Zapłacić każe czek - tego nie umie nikt

W jaskrawym blasku dnia oczom nie starczy sił,
Podobny nowy dzień jak prześwietlony film.
W głowie narasta zgrzyt, już nie wiem czy to ja.
Nie pytam dokąd biec żeby nie czynić zła


Wielki Las
Kiedy będziemy wybijać im okna
Gdy zadepczemy ich ślad na ulicach
Gdy wytępimy ich sekretarki
Kiedy zawisną na szubienicach

Nie jesteśmy niewidzialni
Nie jesteśmy nieśmiertelni
Nie jesteśmy niewidzialni
Nie, my nie jesteśmy pierdolnięci

Gdy zaciągniemy ich w ciemne bramy
Gdy rozbijemy o pyski butelki
Kiedy będziemy wybijać im okna
Okna...
Wielki las!

Wielki las
Nieprzeniknione nasze sny
Konary drzew
Z zachłannością będą kąsać nasze dni
Wielki mur
A na nim wypisane hasła twoją krwią
Czerń i biel
Opętany w te kolory musisz trwać

Wielki las
Konary drzew
Wielki mur
Czerń i biel
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#14
Wichry i dżdże - niebo od gromów rozdarte,
węże błyskawic i wycie szatanów -
duch mój zgnieciony głębią Oceanów
szyderstwem kłuje swą zastygłą wartę.

- Ha, Belfegorze! doli twej zazdroszczę,
bo ogień chłonąc, jak ptak nieśmiertelny -
światów gasnących bard, książę udzielny -
w Ławrach swych grzebiesz mar anielskich moszcze.

Skrzył fosforycznie, choć mróz lodowaty
ścinał me żyły. I wyciągnął skrzydło
i pot uronił na żelazne kraty -
syknęły z bólu - i pękły. Straszydło
wszponia się we mnie swym wzrokiem bez powiek
i szepce: masz mnie - jam twój skryty człowiek.


Rezor, byłoby fajnie, gdybyś podał jeszcze autora i tytuł wiersza. Mnie to pachnie Micińskim (chyba), ale nie chcę palnąc gafy :/.
Odpowiedz
#15
Leopold Staff
Adoracja

Z mych pocałunków szata twej nagości,
Z warg mych na niej purpurowe róże,
W które cię stroić nigdy nie znużę,
Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości!

Z zachwytów moich kadzidła wonności,
Co owieją cię w uwielbień chmurze!
Z dumy mej tobie stopień i podnóże,
I hołdowniczy kobierzec miłości!

Na swojej skroni twoje stopy noszę
Jako niewolnik pełne kwiatów kosze...
Ugięty klęczę i powstać się boję!

Na czole stopy twoje obnażone
Dzierżę jak żywych klejnotów koronę,
Bo na twych stopach chodzi szczęście moje!
Cytat:Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chcę poczuć to znów.
Bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałbym chyba byś była tu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości