Bardzo głupie opowiadanie - Wersja do druku +- Via Appia - Forum (https://www.via-appia.pl/forum) +-- Dział: EPIKA (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-EPIKA) +--- Dział: Miniatury Epickie (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Miniatury-Epickie) +---- Dział: Miniatury satyryczne (https://www.via-appia.pl/forum/Forum-Miniatury-satyryczne) +---- Wątek: Bardzo głupie opowiadanie (/Thread-Bardzo-g%C5%82upie-opowiadanie) |
Bardzo głupie opowiadanie - Lantus - 20-01-2014 Ostrzeżenie: dalszy tekst zawiera słowo "krupnik". Jeżeli jesteś osobą wrażliwą na ten wyraz, zalecane jest zaniechanie dalszego czytania. Przygody Olbrzyma Stefana: Pewnego razu egzystował sobie Olbrzym Stefan. Różnie go nazywano, więc pozwólcie, iż będę stosował zamienniki, bowiem jako narrator trzecio osobowy nie chciałbym być jednostronny. Po tym jak zmalał i zmienił imię na Takczysiaka, Bylejak wyszedł z jaskini i odzyskawszy wzrost począł chodzić w tę i we w tę. Do grubego troglodyty podeszła Mrówka Zeta. - Co porabiasz, grubasie? – zapytała swym charakterystycznym głosikiem. - Poszukuję morału bajki – odparł zamyślony Bylejak. – Odbyłem już Podróż Tam, Gdzie Pieprz Rośnie oraz Wędrówkę Po Rozum Do Głowy. - Po jaką dżumę? - To mój obowiązek, misja. - Pff – parsknęła mróweczka tak charkliwie, że wypluła czerwonego osła. Olbrzym Stefan był wstrząśnięty, ale nie zmieszany. - No. Autor chyba jako jedyny ma do mnie jako taki szacunek. Chyba, że to przymilanie się w celu wrzucenia mnie w wir jakiejś nieprzyjemnej przygody! Ups… Mrówka Zeta udawała, że znała autora osobiście. - Osoby takie jak ona są znane głównie z tego, że są... że są... - Znane? - Dokładnie. Z pyska mi to wyjąłeś. - Panie! Zombiaki chcą zjeść wszystkie rozumy! - Wiem, głupie toto. Zdrowy Psychicznie Rycerz hodujący pana Scrooge’a w kieszeni miał przed swym chudym obliczem tysiące żywych żołnierzy. - Jest ser? - Jedz ser! - Mimo, że wojna w imię równości przeciwko orkom za sprawą ich obleśnego koloru skóry była głupia i pozbawiona morału z perspektywy literatury. Poza tym, wykorzystanie do tego zadania toksycznej substancji z waginy było zupełnie nie na miejscu. Niejaki Krasny Dziadek – nie-okoliczny kowal, znany także jako Kowalski, kuźnia jego mać, pomógł Elfiminatorowi, elfickiemu saperowi, wykryć minę własnym ciałem, przez co uzyskaliśmy dostęp do kanalizacji klawiatur. - Kuźnia mać! – zaklął. - To już wiemy. Dlatego też po odkupieniu win z gospody i zamordowaniu Duchymucha – potwora z duch much, których ginęło za dużo z rąk niewinnych cywilów, którzy mieli najwyraźniej muchy w nosie, Śkielet w tajemnej służbie jej królewskiej kości po wypowiedzeniu swej jakże wspaniało-nośnej, czarnej złotej myśli o treści: „A może po zgonie trafisz na gorsze ******wo, po co więc robić jakieś samobójstwo?”, "Siódma pieczeń" - kot kradnący jedzenie, krew z mięsa, stwierdził, iż ostatnio sra wyjątkowo rzadko, czym wystraszył poniedziałkowego wroga, tę leśną mendę i górską ścierę. Jako ciekawostkę powiem, że Elfy są nieśmiertelne. - To już wiem, skąd to przeludnienie. Wielki mi lordzie, cudowny, och, mistrzu! - Idiota! – krzyknął zmieszany, ale tym razem nie wstrząśnięty (nigdy nie udało mu się utrzymać dwóch cech) Zdrowy Psychicznie Rycerz. Nagle wyszedł czeski hydraulik. - Ktoś mnie wołał? – zapytał. Poczęli śmiać się jak idioci. Żelazko skoczyło trzy razy, po czym spadło w górę jak po narkotykach. Czarodziej w niebieskiej szacie wypuścił kulę ognia, która uderzyła w Czecha. Oczom tłumu ukazało się znane im zwierzę. Pobiegł potem do lasku w kasku. - Zrobili cię w konia. - A potem wyprowadzili cię w pole. - Naukowiec widzi cumulusy, ja źródła deszczu – patetycznie wyrzekł czarodziej w niebieskiej szacie, co dodawało mu powagi, nawet jeśli to zdanie miało pięć ukrytych przesłań pod maską. Piękna tajemnica natury, którą zaraz przybiegnąwszy badacze w okularach zabiją betonową definicją. - Jak u ciebie? - W porządku. - Co słychać? - Ciebie w tej chwili. Dalsza część przygód Olbrzyma Stefana: - Co robisz? - Nadal szukam morału tej opowieści. - Ech, myślałam, że dałeś już sobie z tym spokój. - Chyba nie dam rady... - Posłuchaj mnie, Stefanie. Ci, co będą chcieli znaleźć morał, go znajdą. Ty nie musisz robić tego za nich. - Masz rację. - Powiedział, zostawiając wszystko w pierwszym lepszym miejscu, tak jak to najlepiej potrafił, Bylejak, i oboje ruszyli w stronę jaskini. - Miał być Stefan! - Dobrze, już, dobrze - odrzekłem uśmiechnięty. Potem zjedliśmy krupnik. RE: Bardzo głupie opowiadanie - Laj - 20-01-2014 Podobają mi się dwie rzeczy. Na początku klamra kompozycyjna związana z krupnikiem. Podoba mi się dlatego, że po raz pierwszy widzę u Ciebie przebłysk czegoś w stylu zamysłu. Zaskoczenia czytelnika. Bo pierwsze zdanie wzbudza zdumienie, ale szybko się o nim zapomina. A potem walisz na końcu między oczy. Bardzo ładnie. Drugą rzeczą, którą lubię u Ciebie jest dystans do swojej twórczości i metanarracja. Opowiadanie bohaterów o narratorze, narratora o powtórzeniach i bohaterów o morałach itp. wygląda bardzo przyzwoicie. Za to też duży plus. Niestety kuleje u Ciebie cała reszta. Znowu nagromadzenie sucharów i żartów językowych staje się nie do zniesienia, powodując przeludnienie motywów. Królują chaos i bełkot. Spróbuj sięgnąć po oryginalne rozwiązania, stosuj mniej żartów językowych i nie pisz, co Ci ślina na język przyniesie, z nadzieją, że to takie awangardowe, absurdalne i zabawne. Może w momentu powstawania dowcipu w Twojej głowie tak jest, ale ja jako czytelnik czuję się zaszczuty całą masą idiotyzmów, które w połączeniu wcale nie bawią, tylko przytłaczają. 3/5 RE: Bardzo głupie opowiadanie - Dlajaj - 24-01-2014 Tak abstrakcyjne, że aż fajne. Coś jak Philip K. Dick tyle, że On brał LSD. Serdecznie pozdrawiam Dj. |