19-02-2010, 15:58
Do Nielotów
Zerwał się do lotu Bielik,
świadom ciężkich westchnień szkwału.
Wiatr nie szczędził mu hejnałów,
mknął, choć inni mknąć nie chcieli.
Z kajdan cnót wyswobodzony,
ocknął się przy twoim łonie.
Jeszcze skrzy się, jeszcze płonie
echo żądz nieposkromionych:
gdy rozkoszy stroił dźwięki
i szybując wśród krągłości,
penetrował bez litości
głębię grzechów spod sukienki.
Struga potu niczym rosa
budzi dzień na twoich skroniach.
Wznieca iskrę w rudych włosach
pościel jeszcze rozżarzona.
Zrywa się do lotu Bielik,
skrzydłem ranne ścieli niebo,
mknie, choć inni mknąć nie chcieli,
ci, dla których niebem... drzewo.
Zerwał się do lotu Bielik,
świadom ciężkich westchnień szkwału.
Wiatr nie szczędził mu hejnałów,
mknął, choć inni mknąć nie chcieli.
Z kajdan cnót wyswobodzony,
ocknął się przy twoim łonie.
Jeszcze skrzy się, jeszcze płonie
echo żądz nieposkromionych:
gdy rozkoszy stroił dźwięki
i szybując wśród krągłości,
penetrował bez litości
głębię grzechów spod sukienki.
Struga potu niczym rosa
budzi dzień na twoich skroniach.
Wznieca iskrę w rudych włosach
pościel jeszcze rozżarzona.
Zrywa się do lotu Bielik,
skrzydłem ranne ścieli niebo,
mknie, choć inni mknąć nie chcieli,
ci, dla których niebem... drzewo.