Via Appia - Forum

Pełna wersja: Sundance Kid pisze list do Butcha Cassidy'ego
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
"Użycie przecinka w sąsiedztwie rozwiniętego imiesłowu przymiotnikowego zależy od tzw. wyznaczoności rzeczownika, któremu składniowo podlega dany imiesłów. Jeśli rzeczownik wskazuje na określony obiekt i fraza imiesłowowa nie jest potrzebna do jego bliższego wskazania (innymi słowy: jeśli fraza taka zawiera tylko dodatkowy komentarz), wówczas przecinka powinniśmy użyć. Jeśli natomiast obiekt wskazany rzeczownikiem nie jest określony jednoznacznie, a fraza imiesłowowa pomaga w jego identyfikacji, wówczas przecinka nie stosujemy." Mirosław Bańko, PWN

tutaj oczywiście "pieprzących" jest koniecznie niezbędnie potrzebne, więc przecinka nie używamy.


Co do wiersza - nie podoba mi się początek, jest eme zbyt wprost, due zbyt patetyczny, like operujący trochę zbyt wyświechtanymi symbolami (tak wiem, wiem, prostota i bezpośredniość...) i wreszcie fake dla mnie, mieszczucha, zupełnie bajkowy (konie? robotnicy z maszynami? co to, rewolucja przemysłowa?). Dalej robi się lepiej ("rżenie sumienia"!) i, ogólnie rzecz biorąc, do końca trzyma klasę (choć przeszkadzają mi te wszystkie skurwienia i pieprzenia, ale to niby taki zabieg, żeby dać melancholijno-sentymentalną atmosferę i skontrastować z takim słownictwem, mam rację? cóż - zabieg ciekawy, nie powiem, ale jakoś jego wynik nie przypada mi specjalnie do gustu pod względem estetycznym) i tylko to ostatnie pytanie - no, jest na granicy.
(23-06-2011, 21:43)arnoldlayne napisał(a): [ -> ]Właśnie z twórczością Jacka Kerouaca skojarzył mi się Twój wiersz. Odbierałbym to jak naprawdę wielki komplementBig Grin

Stary, ja Kerouaca znam głównie z prozy, ale (za kimś mądrym) proza Kerouaca jest poezją u Ginsberga. Uwielbiam Jacka. Teraz poluję na "Mexico City Blues". Ten tomik (podobno) wpłynął na styl reszty bitników. Dzięki Smile


(23-06-2011, 22:18)Artychryst napisał(a): [ -> ]Co do wiersza - nie podoba mi się początek, jest eme zbyt wprost, due zbyt patetyczny, like operujący trochę zbyt wyświechtanymi symbolami (tak wiem, wiem, prostota i bezpośredniość...) i wreszcie fake dla mnie, mieszczucha, zupełnie bajkowy (konie? robotnicy z maszynami? co to, rewolucja przemysłowa?). Dalej robi się lepiej ("rżenie sumienia"!) i, ogólnie rzecz biorąc, do końca trzyma klasę (choć przeszkadzają mi te wszystkie skurwienia i pieprzenia, ale to niby taki zabieg, żeby dać melancholijno-sentymentalną atmosferę i skontrastować z takim słownictwem, mam rację? cóż - zabieg ciekawy, nie powiem, ale jakoś jego wynik nie przypada mi specjalnie do gustu pod względem estetycznym) i tylko to ostatnie pytanie - no, jest na granicy.

Od razu rewolucja przemysłowa. Zwykły list oparty na faktach.
Co do zabiegów - nie każdy lubi ostre dania.

Dzięki Smile



Poezja może się kojarzyć z prozą. Tak myślę.
I sorry za lekki offtopBig Grin
Dobry kawałek.

Tak, zapewne wkrótce dowiesz się, kto to był Sundance Kid.
rootsrat: dzięki.

Tak właśnie myślałem, że Ci się spodoba.
(24-06-2011, 08:17)Jason Isbell napisał(a): [ -> ]rootsrat: dzięki.

Tak właśnie myślałem, że Ci się spodoba.

Dlaczegóż to?
Bo przeczytałem "Historię ostatniego kowboja".
absolutnie genialny wiersz. Napisany z wyjątkowym wyczuciem i smakiem. Stylowy. Ma moc i totalną głębię. Jest ludzki...



Pozdrawiam.
ten wiersz mówi również o wolności i godności. Szkoda, że miał tak mało czytelników. Czyżby nikogo to już nie obchodziło?



Pozdrawiam.
Dobry wiersz!
Być może zasugerowałem się jednym z wcześniejszych komentarzy, a być może to jednak moja intuicja - ale zgadzam się ze zdaniem, że dwa ostatnie wersy są niepotrzebne. Poza tym nie mam uwag.
za każdym razem, gdy czytam ten wiersz, żałuję, że Autor nie zamieszcza tu swoich nowych produkcji. Ten tekst jest piorunujący...



Pozdrawiam.
. .
Ja chętniej się parzyłem z Patem i próbowałem udawać Wilusia Dzieciaka, ale podejrzewam, że to z powodu muzyki Aliasa ( Roberta Allena Zimmermana).
Pamiętasz beans, beans, beans?
Piąteczka Smile
. .
Hm, zaprząta panu myśli Dean Moriarty, prawda? Allen, Jack to byli wspaniali ludzie, komuż to nie zaprzątali głów, i wcale nie mam na myśli kobiecych, pięknych czaszek, a przynajmniej nie tylko. Pamiętam, spotkałam kiedyś ich ekipę, rozgadani, rozpici, porozbijani na kawałeczki w wielkim domu na przedmieściach Nowego Orleanu. To był jeden organizm, ludzka zupa-krem, choć chyba jednak niedokładnie zmiksowana. I mimo że zawsze uważałam, że Kerouac nigdy nie potrafił kończyć, wiele rzeczy trwało i trwało, i faktycznie zgadza się to z moją filozofią wiecznego plateau, to zawsze pozostaje niedosyt, chciałoby się jeszcze, ale zawsze był słodki. Jednak wracając do naszych baranów, pan ma tak wspaniałe wzorce i idoli, że nie sposób spieprzyć potem swojej twórczości, bo zwyczajnie wstyd by było pisać pod byle czym o Allenie i Salu, prawda? Tutaj nie ma wstydu, proszę pana. Jeju, a ja chyba znowu pokręciłam imiona. A moim ulubieńcem z bandy i tak na zawsze pozostanie Old Bull Lee, zaprosiłabym pana na "Nagi Lunch", ale erazmus, głupi będzie zazdrosny.

Z jednym zamkniętym oczkiem.
Pozdrawiam.
Stron: 1 2 3