Dlaczego Fantasy, a nie SF?
#16
(31-03-2011, 19:02)Archanioł napisał(a): Ale nie sądzę, by Maksym potrafił kiedykolwiek zauroczyć dwie młode siksy. O nie nie.
No to najwyraźniej nie widziałeś, jak wygląda Maksym w rosyjskiej ekranizacji Przenicowanego świata :) Tak bezczelnie przerabiającej i spłycającej powieść, że gdyby w podobny sposób wyprodukowało i wypromowało ją USA, szczerze wierzę, że E i H mogliby poczuć się niepewnie. A potem zauroczeni fani filmu sięgnęliby po książkę, którą odłożyliby po pierwszych dwudziestu stronach, bo jest zupełnie nie na temat.

I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#17
Ekranizacje to też materiał na inną dyskusję. Nieco szerszą, nie ma sensu jej tutaj spłycać jadąc po łebkach.
Odpowiedz
#18
(31-03-2011, 21:28)Archanioł napisał(a): Ekranizacje to też materiał na inną dyskusję.
Dlaczego? Moim zdaniem, pasuje tutaj jak ulał, bo modę na książki w dużej mierze dyktuje dzisiaj kino. Fantasy ma się jeszcze o tyle dobrze, że jest bardzo filmowe i nie ulega wielkim przeróbkom, więc fani filmu chętnie sięgają też po książkę, literatura SF, mam wrażenie, gorzej przekłada się na obraz. Trudniejsze pozycje są upraszczane i tym samym kastrowane z tego, co ważne, a jeśli ekranizacja trzyma wysoki poziom książkowego oryginału, automatycznie przestaje być filmem dla wszystkich. Może to właśnie dlatego literatura fantasy jest bardziej popularna.


I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#19
Cytat:Dlaczego? Moim zdaniem, pasuje tutaj jak ulał, bo modę na książki w dużej mierze dyktuje dzisiaj kino. Fantasy ma się jeszcze o tyle dobrze, że jest bardzo filmowe i nie ulega wielkim przeróbkom, więc fani filmu chętnie sięgają też po książkę, literatura SF, mam wrażenie, gorzej przekłada się na obraz. Trudniejsze pozycje są upraszczane i tym samym kastrowane z tego, co ważne, a jeśli ekranizacja trzyma wysoki poziom książkowego oryginału, automatycznie przestaje być filmem dla wszystkich. Może to właśnie dlatego literatura fantasy jest bardziej popularna.

Dobra, ale to też podpada pod ogólnie rozumiany marketing. Ale masz rację, Lena. To mimo wszystko kluczowy czynnik w całej tej dyspucie, więc jednak od niego nie ucieknę, a raczej rozwinę.

Zastanówmy się. Popatrzmy na zapowiedzi na HBO - co widzimy? Game of Thrones, na podstawie sagi pana Martina. Tak samo jakieś przygody młodego króla Artura, serial o jakiejś opowiastce z mieczem w roli głównej...
A gdzie jest serial na podstawie sagi SF? No Diunę mi wskażcie (wiem, że były filmy, ale czy odniosły jakiś sukces?). Hyperiona wskażcie. Dlaczego jeszcze go nie skończyli?
Gdy o tym mówię otwiera się przede mną wniosek: więcej jest kandydatów do rozreklamowania na świecie, z nurtu fantasy, niż z SF. Podałem dwa przykłady. A fantasy? Dragonlance? Dungeons and Dragons? To już było?
Obawiam się, że w obecnej kinematografii, która tyka się fantastyki, większe wzięcie jest na fantasy. Dlaczego? Bo łatwiej je przedstawić, nie potrzeba tysięcy efektów specjalnych. Ale za to z drugiej strony, jeżeli już film SF powstanie, a tym bardziej jakiś ciąg filmów, to lecą z grubej rury - Matrix'em, choćby nawet.

Wobec tego... No właśnie, jak jest naprawdę? Czy w kinematografii jest jakaś przewaga fantasy nad SF? Tak, ilościowa, ale bardzo dużo chłamu znajdzie się w odmętach niepamięci. I całe szczęście.

Postawiam więc tutaj ostateczny wniosek. Zacznę go od pytania? Jaką powieść SF, bądź fantasy zekranizowano w Polsce w ostatnich latach? Wiedźmina i...? I nic. Jaka powieść doczekała się gry na jej podstawie? Wiedźmin i...?
Obawiam się, że największym przekleństwem i szczęściem Lema, zarazem, był fakt, że tworzył w latach sześćdziesiątych, czy siedemdziesiątych. Przekleństwem był fakt, że choć napisał kilka książek o przygodach Tichego, nikt nie zebrał tego do kupy i nie pokazał ludziom 'Fiaska' choćby nawet. Przekleństwem było to, że marketing, kinematografia szukająca sprawdzonego pomysłu, spóźniły się o kilkadziesiąt lat.
Bo gdyby to jakoś się bardziej skonsolidowało, nie minęło tak diametralnie... Może gdyby film Tarkowskiego był nieco inny, albo film Soderbergha mniej romansidłowy... Może mielibyśmy dziś jakiś wybitny pomnik SF, który przyćmiłby mimo wszystko zapomniane nieco już Solaris. Może Solaris doczekała by się gry kryminalnej na stacji płynącej nad rozumnym oceanem. Wyobrażacie sobie tę akcję? To jest motyw na naprawdę dobrą produkcję. Ale świat spóźnił się o te 20 lat.
Bo tak naprawdę, prawdziwy boom na fantastykę dał nam 'Wiedźmin', wspomagany przez Homo Bimbrownikusa, itp. To dało efekty. Polacy potrafią robić gry, a skoro nie mamy milionów na megaprodukcję, to gra będzie najlepszym propagatorem, najlepszą reklamą na polskim rynku, ale i za granicą.
Korzystajmy z tego co mamy. Módlmy się o to, by powstała taka saga SF, by programiści i specjaliści od wychwytywania dobrych pomysłów, zauważyli to i powiedzieli: to może chwycić.
Inaczej wciąż będziemy tęsknić za Panem Lemem.
Odpowiedz
#20
"choć napisał kilka książek o przygodach Tichego, nikt nie zebrał tego do kupy"

Niemcy zebrali w 2007 roku w serialu "Ijon Tichy - gwiezdny podróżnik", tylko w sześciu mini odcinkach, co prawda, na podstawie sześciu podróży z "Dzienników Gwiazdowych", ale, imo, bardzo udanie i z pomysłem.
"Camelot" za to jest koszmarne.

Wracając do tematu, chyba chodzi właśnie o to, że fantasy, tak samo książkowe jak filmowe, jest od sf po prostu łatwiej przyswajalne i tym samym zawsze będzie bardziej popularne. Po emisji "Gry o tron" ludzie rzucą się na Martina, a ciekawe, ilu sięgnęło na przykład, po Kazuo Ishiguro po obejrzeniu "Nie opuszczaj mnie". Ale z drugiej strony, mam wrażenie, że fantastyka i tak ma się dzisiaj nie najgorzej. Myślę, że dzieciaki częściej sięgają po sf i fantasy niż po inne dziedziny lit., a po klasykę to już w ogóle tylko do szkoły.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#21
(16-04-2011, 16:00)Lena napisał(a): Wracając do tematu, chyba chodzi właśnie o to, że fantasy, tak samo książkowe jak filmowe, jest od sf po prostu łatwiej przyswajalne i tym samym zawsze będzie bardziej popularne.

Zgadzam się. Sama sięgnęłam po SF dopiero w okolicach II LO, wcześniej nie dawałam rady czytać. W większości spotykałam się ze zbyt ciężkim językiem.

Lena napisał(a):Ale z drugiej strony, mam wrażenie, że fantastyka i tak ma się dzisiaj nie najgorzej. Myślę, że dzieciaki częściej sięgają po sf i fantasy niż po inne dziedziny lit., a po klasykę to już w ogóle tylko do szkoły.

Bardziej Fantasy.
W sumie, nie licząc tych, którzy sięgnęli po klasyki - Piekarę, Pilipiuka, Sapkowskiego, Rise, Kinga, Poe, Lema, Pohla, [zastanawiam się nad Wagnerem], Lewisa, Mastertona [choć on bardziej horror], Tolkiena, Pratchetta, Dukaja, Kossakowskiej i pewnie wielu, wielu innych - to wszystko wina p. Mayer i jej jakże podobnych zamienników. Sama mam wiele z tych książek o wampirach/wilkołakach czy innych stworach w domu - z czystej ciekawości.

Odpowiedz
#22
(16-04-2011, 19:23)Duśka napisał(a): Sama sięgnęłam po SF dopiero w okolicach II LO, wcześniej nie dawałam rady czytać.
No ja byłam w zasadzie skazana na sf, bo pierwszą książką, w której się zakochałam były "Tapatiki" Marty Tomaszewskiej, a w Fantastykach ukradkiem podbieranych rodzicom więcej się chyba publikowało sf niż fantasy, no i sf miało ciekawsze ilustracje :) Pamiętam "Porę deszczów" Strugackich drukowaną w częściach na rozkładówce, "Krainę Chichów", po której reszta powieści Carrolla nie smakowała już tak samo (choć to może bardziej realizm magiczny, niż sf), Scheckleya - mojego pierwszego guru absurdu, Buczyłowa... W sumie raczej takie łagodne sf, twardsze przyszło później, Gibson, Dick, Pohl itp., no i oczywiście Lem. Fantasy też coś się skubało, ale wszystko wydawało mi się za bardzo do siebie podobne, chyba tylko Tolkiena i Sapkowskiego czytało mi się z podobną przyjemnością, no ale tu dochodził jeszcze świetny warsztat i styl. A Pratchetta zaczęłam doceniać dopiero niedawno.

I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#23
Przyznam, że nie przeczytałem Waszych wcześniejszych postów ale... jak napisano na początku fantasy jest prostsze. WIelokrotnie zabierałem się za jakieś SF, ale jeśli przez nie przebrnąłem to z tytanicznym wysiłkiem. Głównie ze względu na rozbudowane opisy technologii zrozumiałe chyba tylko dla inzynierów/fizyków itp.. To mnie od razu odrzuca, ponieważ zamiast skupić się na wątku, postaciach to rozgryzam, co oznacza to czy tamto... aczkolwiek np. 'Diunę" połknąłem szybciutko i z przyjemnością, choć też były dobne zgrzyty.
SF jak dla mnie jest przekombinowane w 90% znanych mi pozycji.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#24
Cytat:SF jak dla mnie jest przekombinowane w 90% znanych mi pozycji.
Podaj przykłady. Co dla ciebie oznacza "przekombinowany"?
Odpowiedz
#25
(21-04-2011, 22:27)księżniczka napisał(a):
Cytat:SF jak dla mnie jest przekombinowane w 90% znanych mi pozycji.
Podaj przykłady. Co dla ciebie oznacza "przekombinowany"?

Zbyt... skomplikowane, zbyt pokręcone. Jestem w stanie przyjąć SF jako film, ale w formie tekstowej technicznie rozbudowane opisy wszystkich tych technologicznych cudów są dla mnie zbyt zawiłe.
Przykładów nie podam, bo nie pamiętam tytułów tych książek SF, które wpadły mi w łapki, niestety.


EDIT: Co nie znaczy, że fantasy też nie jest zawiłe, vide np. "Ogrody Księżyca" Erikssona - bez słowniczka who's who na początku, w życiu bym tego nie objął.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#26
(22-04-2011, 20:04)Jgbart napisał(a): Przykładów nie podam, bo nie pamiętam tytułów tych książek SF, które wpadły mi w łapki, niestety.
I w tym miejscu ja się zaczynam zastanawiać, czy opinia "sci-fi jest zawiłe technicznie i przez to niezjadliwe" nie jest tylko obiegowym farmazonem, który nie ma poparcia w rzeczywistości.
Wiecie: nie jestem szczególnie "sprawna" w kwestiach technicznych, nie jestem ścisłowcem (choć czasem żałuję), ale jednak fantastykę naukową czytuję. A czemu? Bo fantastyka naukowa to wcale nie są jakieś rozdziały pełne technicznego bełkotu. To jest akcja, bohaterowie, intryga i wszystko inne, co wciąga też w innych gatunkach.
Nie spotkałam się z "przekombinowanym" sci-fi po prostu. A jeśli nawet ja potrafię łyknąć fantastycznonaukowy tekst, to myślę, że i inni by potrafili. ;]
Odpowiedz
#27
Ale ja Igbarta rozumiem. Bo jedyne tytuły SF, które pamiętam to te, które mi się spodobały - 'Solaris', 'Kupcy Wenusjańscy', 'Człowiek do przeróbki' [Bestera książki czytałam ze trzy, jednak tylko ten tytuł pamiętam], momentami 'Bajki robotów' i chyba to tyle Oo'. Tak mi się zdaje. Przynajmniej w tym momencie.
Odpowiedz
#28
(23-04-2011, 08:29)Duśka napisał(a): Ale ja Igbarta rozumiem. Bo jedyne tytuły SF, które pamiętam to te, które mi się spodobały - 'Solaris', 'Kupcy Wenusjańscy', 'Człowiek do przeróbki' [Bestera książki czytałam ze trzy, jednak tylko ten tytuł pamiętam], momentami 'Bajki robotów' i chyba to tyle Oo'. Tak mi się zdaje. Przynajmniej w tym momencie.
Dzięki Duś, Ty jedyna mnie rozumiesz:*** Big Grin
CO do tego "obiegowego farmazonu" to nie wiem jak jest wśród innych, ale ja się wypowiadam na podstawie empiryzmu - doświadczyłem, więc wiem.
Nie neguję faktu, ze nei ma tam bohaterów/akcji etc.... są, i to zapewne ciekawi, ale odrzuca mnie otoczka kosmo-opisów, jak już wcześniej wspomniałem.
Fantasy - to jest toSmile

Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#29
W sumie ciekawe, jak rozkłada się zależność między preferencją fantastyczną, a byciem ścisłowcem albo humanistą. Ze mnie też żaden ścisłowiec, matematyka i fizyka to dla mnie niepojęte szamaństwo w najczarniejszej postaci, ale chyba właśnie dlatego obie wydają mi się o niebo ciekawsze i bardziej tajemnicze niż wszystkie magiczne światy w wydaniu fantasy razem wzięte. Bo jakie czarodziejskie zaklęcie mogłoby się równać z definicją fizyki zerowej w "Dalekiej Tęczy" Strugackich, i jaki smok mógłby podskoczyć nacierającej Fali? ;)
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#30
Dla mnie na przykład każdy. Chociaż ze mną jest inny problem. Nie lubię się uzewnętrzniać, ale może to jakoś wpłynie na poprawę wizerunku Fantasy Big Grin

W skrócie chodzi o to, że w Fantasy najczęściej (jak już mówimy o smokach i tym podobnych) jest taki słodki podział. Dobro - zło. Są kwieciste, kolorowe krainy i zielone pastwiska, na których smoki lądują bezpiecznie (wiem, że nie każde Fantasy na tym polega), a dobro przeważnie wygrywa. Całe życie próbowałam się chować, czasem nawet w swojej głowie tworzyłam świat. Wszystko, byleby uciec. Taką ucieczkę gwarantowało mi Fantasy. Całe życie byłam marzycielką. Co by było, gdyby... W Fantasy łatwiej jest się zamknąć. Jak dla mnie. I tyle.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości