05-09-2016, 09:21
Przemykam ze strychu do piwnicy, ostrożnie,
pomiędzy framugami, wzdłuż pęknięć ścian
jasnego świata, gdzie życie warte zmrużonych oczu,
przeliczane w nominałach skompromitowanych idei.
Chwila na ludzkie show. Zastygam. Nie zauważy.
Wzrok zawieszony na ciekło-magicznym krysztale,
sączącym kolejne śmierci i lekarstwa na katar.
Sto pięćdziesiąt ofiar tu. Maść na odciski tam.
Cudem uratował życie i czeka go tylko paraliż.
A ja tu muszę uważać na but Damoklesa.
Lubię zabijać codziennie, robię to z pragnieniami.
Snuję, splatam w sieci przygotowane dla kolejnych
ofiar, składanych bóstwu pragmatyzmu i głodu.
Wysysam marzenia jak słodkie, brzęczące muchy.
pomiędzy framugami, wzdłuż pęknięć ścian
jasnego świata, gdzie życie warte zmrużonych oczu,
przeliczane w nominałach skompromitowanych idei.
Chwila na ludzkie show. Zastygam. Nie zauważy.
Wzrok zawieszony na ciekło-magicznym krysztale,
sączącym kolejne śmierci i lekarstwa na katar.
Sto pięćdziesiąt ofiar tu. Maść na odciski tam.
Cudem uratował życie i czeka go tylko paraliż.
A ja tu muszę uważać na but Damoklesa.
Lubię zabijać codziennie, robię to z pragnieniami.
Snuję, splatam w sieci przygotowane dla kolejnych
ofiar, składanych bóstwu pragmatyzmu i głodu.
Wysysam marzenia jak słodkie, brzęczące muchy.