Via Appia - Forum

Pełna wersja: Wiersz ostatnio przeczytany/ulubiony.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wymyśliłam sobie, żeby stworzyć taki wątek, bo właściwie to ja jestem ciekawa, jakie wiersze czytają inni.
co innego rzucać nazwiskami, a co innego wrzucić konkretny wiersz, a gdyby jeszcze dodać od siebie jakąś notkę, to już w ogóle byłoby jeszcze milej.
Ja osobiście nie czytam poezji współczesnej i nic mi nie mówią nazwiska, tylko tyle, że je kojarzę, ale chętnie przeczytam jakiś wiersz na forum, bo średnio chce mi się grzebać w google.
Ja, jeżeli już czytam, to coś z wcześniejszych epok, tak więc, wątek byłby urozmaicony.

Zaglądając ostatnio z powodu nudy i ciekawości do dwudziestolecia międzywojennego, dotarłam do Juliana Tuwima (1894 - 1953) i kilku jego wierszy. Dwa pierwsze dwa tomy poetyckie, Czyhanie na Boga (1918 - 22 lata) i
Sokrates tańczący (1920 - 24 lata), wyrażają zachwyt nad codziennością.

***
Życie?
Rozprężę szeroko ramiona,
Nabiorę w płuca porannego wiewu,
W ziemię się skłonię błękitnemu niebu
I krzyknę, radośnie krzyknę:
- Jakie to szczęście, że krew jest czerwona!
Czyhanie na Boga Julian Tuwim
Mój dom spłonął
I nic już
nie zasłania mi księżyca

Autor: Masahide
Zatkało mnie.
Wow - czytane z rozdziawioną buzią i powoli, delektując się każdym słowem.
(17-12-2015, 10:13)Magiczny napisał(a): [ -> ]Mój dom spłonął
I nic już
nie zasłania mi księżyca

Autor: Masahide

Wiersz śmierci... czytałam kilka, wszystkie robią wrażenie, szczególnie, jak się pomyśli, ile uwagi musiel poświęcić im Autorzy.

A ja mam nastrój na Jacka Podsiadłę:

Powiem

braknie mi słów i powiem prawdę
jesteśmy stworzeni dla siebie
ja dla siebie
i Ty dla siebie
odchodząc zawstydzona aż brzydka zrozum
że naprawdę razem można się tylko rozstawać
To ja przywlokę tu wiersz Charlesa, który utkwił mi w głowie i za nic nie chce dać spokoju.

Charles Baudelaire
Zmierzch wieczorny

Już przyjaciel przestępcy, błogi zmierzch wieczora,
Nadchodzi wilczym krokiem, niby wspólnik. Pora,
Gdy wielka nieb alkowa kryje się wśród cienia,
A człek się niecierpliwy w dzikie zwierzę zmienia.

Miły wieczorze, przez tych wzywany z tęsknotą,
Czyje dłonie bez kłamstwa mówić mogą: "Oto
Pracowałyśmy dzisiaj!" Wieczór ulgę niesie
Temu, co pod srogim brzemieniem bólu gnie się;
Uczony skronie, myślą ociężałe, schyli,
Robotnik zgięte ciało słodkim snem posili.
Lecz oto w atmosferze powoli się budzi
Rój złowrogich demonów niby skrzętnych ludzi,
W okiennice, w okapy uderza w pomroce.
Płomykami latarni ciągle wiatr chyboce.
Z niemi się Prostytucja w ulicach rozżarzy,
Jak z otwarciem mrowiska wszystkich korytarzy;
Wszędzie znajduje przejście jakimś tajnym szlakiem,
Jak wróg, co sobie drogę toruje atakiem,
Wśród błota w łonie miasta porusza się zdradnie,
Jak robak, który żywność człowiekowi kradnie.
Oto słychać, jak kuchnie tu i ówdzie syczą,
Chrypią z dala orkiestry, teatry skowyczą.
W restauracjach, kryjących rozkosze szulerni,
Tłum nierządnic, oszuści, ich wspólnicy wierni,
Złodzieje, nie znający litości, wytchnienia,
Mają zacząć codzienne swoje zatrudnienia,
Cicho drzwi wyłamywać i opróżniać banki,
Aby żyć przez dni kilka i stroić kochanki.

Zatoń w sobie, duszo, w tej poważnej godzinie,
Niech mimo twoich uszu to wycie popłynie.
To chwila, gdy się chorych wzmagają cierpienia!
Ciemna Noc krtań ich dławi. Swoje przeznaczenia
Kończą, idąc w tę otchłań, która wszystkich czeka.
Szpital się westchnieniami napełnia człowieka,
Któremu już do wonnej wieczerzy nie dano
Siąść przy ogniu kominka z istotą kochaną.

A większość nigdy w życiu swym nie doświadczyła
Słodyczy domowego ogniska. Nie żyła!