Kłamanie - celowe mówienie nieprawdy.
Niedopowiedzenia, brak bezpośredniej odpowiedzi na pytanie - oszustwo, manipulacja.
Gdybym został zapytany o coś takiego przez SS-manów, skłamałbym bez wahania. Co więcej, mówiłbym głośno i wyraźnie, patrząc nazistom prosto w oczy. Gdybym zaczął brnąć w niedopowiedzenia, gdybym zaczął się zastanawiać nad tym, jak coś powiedzieć, żeby nie było to jeszcze kłamstwem, jak "nie zgrzeszyć", to z każdą kolejną sekundą coraz bardziej prawdopodobne byłoby to, że naziści zrozumieją, że kombinuję i zabiją Żydów. Gdy chodzi o ludzkie życie, nie ma co roztrząsać kwestii tego typu, tylko robić wszystko, by je ocalić - w zgodzie czy w niezgodzie z tradycją, dogmatem, itp. Nie powinniśmy być niewolnikami praw. Prawa stanowią jakąś wytyczną, ale mamy przecież rozum (
intellectus - jak chcieli średniowieczni teologowie).
Poza tym Mojżesz nie wymyślił niczego nowego. Podobne rzeczy znajdziemy u Konfucjusza. Od zawsze było tak, że do wiedzy i mądrości dążyła zaledwie garstka, natomiast masy nurzały się w prostactwie niczym świnie w błocie. Nic tego nie zmieni, ponieważ byliśmy i jesteśmy głupim gatunkiem, który ubzdurał sobie, że jest celem Wszechświata. Pycha.
No i w Biblii jest napisane, że Bóg chrześcijan nie tyle będzie sądził człowieka na podstawie przestrzegania zasad i reguł, co na podstawie zawartości jego
serca (serce czyli ośrodek woli, rozumu, itd.). Tak więc jeśli kłamię, bo powoduje mną wrażliwość i chęć ocalenia drugiego człowieka, to nie jest to grzechem - według Pańskiej religii - lecz jedynie oznaką
czystego serca.
Gdybym był osobą wierzącą, napisałbym, że mamy w zwyczaju oceniać innych ludzi w bardzo powierzchowny sposób (
ten cudzołoży, tamten nie chodzi do kościoła, ten jest pyszny), ale przecież tylko Bóg (na potrzeby dyskusji zakładam istnienie Boga chrześcijan) zna
serce człowieka, więc jakim prawem osądzamy kogokolwiek?
Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.