Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zakazane Sztolnie
#1
Opowiadanie na podstawie mojego komiksu

Rozdział 1 : Gniew Gomeza

- BARTHOLO !!!
-Już idę, panie .
Do sali tronowej w Starym Obozie wszedł Bartholo, magnat odpowiadający za handel ze światem
zewnętrznym.
- O co chodzi, mój panie ? - powiedział służalczym tonem.
- Ile rudy wysłaliśmy na zewnątrz ?
- 100 worków mój panie. Mieliśmy naprawdę dobry..
- WIĘCEJ !!! KOPALNIA MA WYDOBYWAĆ WIĘCEJ RUDY, ZROZUMIANO !!??
Gomez wyglądał na naprawdę wściekłego.
-Eeee, ale to przecież niemożliwe. Jeśli każemy kopaczom ciężej pracować, zaharują się na
śmierć...
-To wyślij strażników do Zakazanych Sztolni !!!
- Przecież z tego miejsca nikt nie wrócił .
- No i ? Nie obchodzi mnie to. Zrób to i to zaraz, bo inaczej każę ci kopać rudę, rozumiesz ?
-Oczywiście.
Bartholo pośpiesznie opuścił salę. Stawanie naprzeciwko wściekłego Gomeza było bardziej
niebezpieczne niż walka z całą hordą orków naraz.
Tymczasem...
-Kucharz, daj jeszcze trochę tego mięsa- Powiedziawszy to, strażnik dla podkreślenia swojego
autorytetu, walnął metalową łyżką w kociołek- I daj jeszcze trochę chleba-
-Ale panie strażniku, zjadł pan już cały bochen chleba, i całe kawał mięsa ścierwojada- zaczął
oponować kucharz
-Powiem krótko. Chcesz w mordę ? - Strażnik wyglądał na lekko pijanego i nie interesowało go
że bójka z kucharzem pracującym dla magnatów nie jest zbyt mądre.
-Angor, mam dla ciebie robotę - do kuchni wszedł Bartholo - Pilna wiadomość do Sairo. Lepiej
się pośp... znowu się kłócisz z kucharzem ?
- Przepraszam, proszę pana... Już nie będe... - Strażnik zaczął pośpiesznie przepraszać
- To samo powiedziałeś ostatnie dwadzieścia razy... To twoja ostatnia robota. Potem będe musiał
znaleźć kogoś kto mniej pije, a więcej słucha. Dobra, przekaż Sairo, że ma wysłać zwiad do
Zakazanych Sztolni. Zrozumiałeś ?
Gdy padła nazwa „Zakazane Sztolnie” na twarzy Angor pojawiło się skrajne zdziwienie,
zmieszane z lekkim przestrachem.
- Ale przecież stamtąd nikt nie wrócił..
- Ty to wiesz, ja to wiem, wszyscy to wiedzą, ale nie zamierzam kłócić się z Gomezem. Mojego
poprzednika za coś takiego wyrzucił z zamkowego okna. Kopacze przez trzy dni zdrapywali go z
dachu chaty należącej do Fiska. Więc rusz się , bo obaj skończymy w podobnie niemiły sposób.
-Niech będzie- Angor pośpiesznie wyniósł się z domu magnatów. Wraz z zimnym powietrzem
przyszło otrzeźwienie i zaczął się zastanawiać nad swoimi szansami na powrót w jednym kawałku.
-Pięknie... W środku nocy będe musiał łazić poza obozem.. Pewnie dorwą mnie bandyci,
kłusownicy albo coś jeszcze gorszego... -pomyślał- A z resztą. Wolę to od Gomeza.
-Hej, a ty gdzie leziesz ?
Angor nagle oprzytomniał.Okazało się że doszedł już do zewnętrznej bramy obozu. Pytanie zadał
strażnik pełniący przy wrotach wartę.
-Muszę dostarczyć do kopalni ważną wiadomość.
-Lepiej się pośpiesz. Za obozem jest patrol. Wraca z kopalni. Powinien trochę oczyścić ci drogę...
-Skoro tak, to lepiej się pośpieszę.
Zapalił pochodnię, chwycił miecz w dłoń i zniknął w nocnych ciemnościach wokół obozu.



Rozdział 2 : Mroki kolonii

Dotarł do patrolu, gdy ten przechodził właśnie przez most.
- Hej, a ty co tu robisz ? - Patrol składał się z dwóch strażników. Obaj byli uzbrojeni w miecze.
- A jak myślisz... Pilna wiadomość od Gomeza do kopalni. -Angor wyglądał na naprawdę
przygnębionego.
-Aha. To lepiej uważaj. Bandziory wiedzą że jesteśmy ostatnim patrolem, to pewnie już
wychodzą z kryjówek. Ale przynajmniej usunęliśmy z okolicy ścierwojady i wilki. -
-Dobra, dziękuje. To ja już lepiej pójdę-
-I lepiej zgaś latarnię. Inaczej mogą cię zauważyć trochę za wcześniej.-
-Jasne-
Zgodnie z podpowiedzią posłaniec zgasił latarnię i minął patrol
-Cholerni szczęściarze... Idą do ciepłego i bezpiecznego obozu podczas gdy ja muszę łazić
po nocy - pomyślał strażnik - Jak ja bym chciał być na ich miejscu...
Las był o tej porze cichym miejscem. Większość stworzenia spała (z czego część snem
wiecznym, dzięki patrolowi straży). Strażnik kroczył ścieżką. Nagle coś usłyszał
- Ale nuuudy. Ten transport na pewno będzie przechodził tędy rano. Nie potrzebnie tu
stoimy-
- Trzeba było się nie przystawiać do dziewczyny szefa. A teraz przestań gadać-
Strażnik obserwował rozmawiających zza drzewa. Kawałek od niego stało dwóch ludzi
a zwykłych ubraniach, wyposażonych w pałki i łuki
-Bandyci...-pomyślał strażnik- pewnie kiepsko umieją walczyć.
Posłaniec z mieczem półtoraręcznym w ręku wybiegł zza drzewa. W trzech susach dotarł
do pierwszego z rzezimieszków i pchnął go mieczem. Ten przebił serce. Chlusnęła krew
i zakrwawiony bandzior padł na ziemię. Drugi zaklnął i odskoczył, wyjmując jednocześnie
broń (morgensztern). Zamachnął się próbując trafić strażnika w bok głowy, ale cios został
zablokowany. Bandzior próbował zaatakować raz jeszcze, ale nie zdążył...bo miecz
strażnika wbił mu się w brzuch. Wrzeszczący z bólu bandyta przewrócił się na ziemię i legł
w kałuży krwi. Angor wytarł miecz o trawę i ruszył dalej. Wkrótce dotarł do przełęczy.
Jednak nie był sam. W okolicy kręciło się trzech ludzi. Wyposażeni byli jak dwaj
bandyci których Angor wcześniej pokonał. Teraz obserwował on ich z odległości kilkunastu
metrów. Zobaczył on, że jeden z nich usiłuje podnieść zabitego ścierwojada.
-Pewnie kłusownicy...- Angor uznał że nie ma szans w bezpośredniej walce, tym
bardziej, że jeden z bandziorów miał na sobie metalową a nie skórzaną zbroję, co mogło
oznaczać że niegdyś był strażnikiem.W końcu jednak sobie poszli, co umożliwiło posłańcowi
ruszenie w dalszą drogę.
-STÓJ !!!- Okazało się, że Angor dotarł do celu- KIM JESTEŚ, CO TU ROBISZ ?-
- A ty co ? Ślepy ? To ja, Angor, posłaniec. Wiadomość do Sairo. Pilna. Od Gomeza.-
- O, aha. Dobra, możesz wejść.-
Mimo późnej pory obóz był pełen życia. Cienie szykowali się do porannego polowania.
Kopacze pracowali na nocnej zmianie. Strażnicy udawali że coś robią. Angor szybko dotarł
do wejścia do kopalni i wszedł do najważniejszego miejsca w całej kolonii. Musiał
znaleźć naczelnika kopalnii o imieniu Sairo. Ujrzał swojego znajomego gwardzistę.
- Hej, Waron , gdzie znajdę Sairo ?-
- Angor ? A ty co tu robisz o tej porze ?
- Mam do przekazania pilną wiadomość. Więc gdzie jest Sairo ?-
- A jak myślisz ? Siedzi i nic nie robi w tej swojej melinie koło wejścia do Zakazanych
Sztolni..-
- Dobra, to ja już pójdę. -
- Jasne...-

Rozdział 3 : Ekspedycja która miała nie wrócić...

Angor kroczył pośród ciemności kopalni, którą nawet pochodnię nie rozpraszały. Dookoła
nieliczni kopacze którzy mieli nieszczęście pracować na nocnej zmianie kopali rudę.
Słychać było miarowę uderzenia kilofów o skałę, czasami przerywane jakimś krzykiem,
albo oddalonym łoskotem, oznaczającym, że gdzieś w skale otaczającej kopalnię pełzacze
drąża swe tunele nieubłaganie zbliżając się do terenów zamieszkanych przez ludzi.
Od czasu do czasu widać było przechodzącego tunelem strażnika. W niektórych halach
na słomianych matach spali kopacze. Od czasu do czasu widać było śpiących strażników,
jednak większość z tych którzy nie pracowali oddawali się pijaństwu. Im bliżej było
do najniższego poziomu kopalni, tym mniej było kopaczy, a więcej strażników. Powód był
prosty. W najniższym punkcie kopalni znajdowała się drewniana brama, a za nią tunel
prowadzący do miejsca które budziło strach w każdym kopaczu i strażniku. Zakazane
Sztolnie. Miejsce z którego nikt jeszcze nie wrócił. Każdy miał inną teorię ich dotyczącą
tego miejsca. Jedni sądzili, że miejsce to jest niestabilne geologicznie i częste tam były
trzęsienia ziemi, które zabijały wysłanych tam ludzi. Inni, że znajdowały się tam prastare
ruiny zamieszkane przez jakiegoś demona. Jednak nikt tak naprawdę nie wiedział.
-Sairo, mam pilną wiadomość- Angor wreszcie dotarł do siedziba Saira. Siedział na ławce
obok kociołka na którym gotowała się zupa z pełzacza. W pobliżu stało też dwóch
strażników, będących jego ochroniarzami.
-Hę ? A ty co tu robisz ? - Sairo wyglądał na mocno pijanego.
- Pilna wiadomość od Gomeza.-
- O co chodzi ?-
- Gomez, chce żebyś wysłał zwiad do Zakazanych Sztolni. -
- Co ? Zakaza... Całkiem im odbiło ? - Tu, w kopalni można było powyżywać się na magnatów.
Było to wystarczająca daleko od obozu.- Eh, ale rozkaz to rozkaz. Arthos ... - Jeden z
ochroniarzy podszedł bliżej - znajdź pięciu strażników i pięciu kopaczy. Wybierz tych
sprawiających kłopoty - Strażnik odszedł - Dobra. A co do ciebie posłańcze. Nie każę ci
łazić po nocy. Znajdź jakąś matę i prześpij się.
- Nie odmówię.- Angor odszedł.

Kilka godzin później przy bramie do Zakazanych Sztolni zebrał się dziesięcioosobowy oddział.
- Dobra, wiecie co macie zrobić- zaczął Sairo- Wchodzicie, robicie rozpoznanie, wychodzicie.
Kopacze mają szukać złóż rudy, a strażnicy niech znajdą powód, z którego wysłani
tam ludzie nie wrócili. Proste ?- Mimo tej jakże “inspirującej” przemowy, członkowie
ekspedycji nie wyglądali na przekonanych.- Po prostu spróbujcie wrócić w całości,
zrozumiano ? Jeśli napotkać na cokolwiek co jest dziwne, wracacie i to biegiem.
Członkowie wyprawy pokiwali głowami i przeszli przez bramę.
- Jaka szkoda, że już nie wrócą- pomyślał Sairo-
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#2
Hm. Wcześniej nie chciałem wogóle tego czytać, ale postanowiłem wkońcu przeczytać. I co?! Błągam cię napisz następne rozdziały bo to naprawdę mnie zaciekawiło ^^ Bardzo fajnie mi się to czytało więc daję ci 10/10Smile
Pożyjemy i pomrzemy nie usłyszy o nas świat!
A po śmierci wypijemy za przeżytych, w dobrej wierze parę lat!
Odpowiedz
#3
Chcesz wiedzieć jak było dalej ? Komiks jest w Innej Twórczości ^^
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#4
Jak napisałem w komentarzu do "fali", czytam kolejne opowiadania twojego autorstwa Wink Tutaj pomysł jest, no taki nawet nawet, jak na mój gust oczywiście. Co do techniki to mam trochę zastrzeżeń. Najbardziej poraziło mnie zdanie: "-Ale panie strażniku, zjadł pan już cały bochen chleba, i całe kawał mięsa ścierwojada- zaczął oponować kucharz". Po pierwsze, to "panie strażniku" brzmi strasznie nienaturalnie. Wątpię by ktokolwiek tak powiedział. Dalej jest literówka "całe" zamiast cały. Ogólnie jest sporo literówek w opowiadaniu, chyba pisałeś je bardzo szybko i nie poprawiałeś. I jeszcze słowo "oponować" jakoś mi tutaj nie pasuje, ale tu już moje widzimisię. W dialogach też jest sporo drobnych błędów, brakuje kropek, miejscami myślniki są tam gdzie nie powinno ich być. I trochę przegadane jest to opowiadanie, dopiero w trzecim rozdziale pojawia się jakiś dłuższy opis. Jak poprawisz to będzie fajne. Zaraz przeczytam jeszcze jakieś, z braku czasu niestety muszę się ograniczyć do tych krótszych tekstów.
Odpowiedz
#5
"Stawanie naprzeciwko wściekłego Gomeza było bardziej niebezpieczne niż walka z całą hordą orków naraz." - to stawanie co najmniej nie gramatyczne, może "przeciwstawienie się wściekłemu" ..

"-Ale panie strażniku, zjadł pan już cały bochen chleba, i całe kawał mięsa ścierwojada- zaczął
oponować kucharz"- tak powiedziałby co najwyżej dziesięcioletni dzieciak złapany z ucho..

"Strażnik wyglądał na lekko pijanego i nie interesowało go że bójka z kucharzem pracującym dla magnatów nie jest zbyt mądre." - składnia

"Przepraszam, proszę pana... Już nie będe... - Strażnik zaczął pośpiesznie przepraszać" - wypowiedź dziesięciolatka

"Zapalił pochodnię, chwycił miecz w dłoń i zniknął w nocnych ciemnościach wokół obozu.
lepiej zgaś latarnię. Inaczej mogą cię zauważyć trochę za wcześniej."- no to w końcu pochodnią świecił, czy latarnią?

"W trzech susach dotarł do pierwszego z rzezimieszków i pchnął go mieczem. Ten przebił serce." - kto przebił? miecz czy rzezimieszek?

"Angor szybko dotarł do wejścia do kopalni i wszedł do najważniejszego miejsca w całej kolonii."- powtórzenie.

"Tu, w kopalni można było powyżywać się na magnatów." - może "swobodnie wyklinać magnatów"?

Mirrond sam widzisz..........
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości