Mmmm, uwielbiam Klimta.
Najpierw -
lepsza wersja.
A teraz do rzeczy:
Widzimy tutaj mnóstwo dziewczyn, które są nagie, albo przynajmniej częściowo odkryte - i dziewczynę, która jest zakryta. Jest jeszcze dziewicą, i nie może ukazać swoje prawdziwego wdzięku; ma jednak wdzięk niewinny, właśnie dziewiczy. Znajduje się na środku obrazu, inne kobiety otaczają ją i stanowią jakby jej ozdobą. Niektóre z tych "nie-dziewic" wydają się być smutne, pogrążone w zadumie (na samej górze i z samej prawej), inne znowu cieszą się pełnym życiem (z prawej, przy dziewicy), jedna z nich wreszcie - odwraca się, jakby ze spóźnionym wstydem a inna skręca się w niemej modlitwie. Na środku jest jednak dziewica - czysta i śpiąca, nieobecna, niezaangażowana w ten wir, który ją unosi. Ale sen, choć błogi, nie jest oczywiście celem w życiu i prędzej czy później ktoś ją rozbudzi.
To takie pierwsze impresje, myśli, które narzucają się przy pierwszym (nie dosłownie) zetknięciu z dziełem.; )
Mrrrauuu, uwielbiam Klimta; )