23-11-2021, 11:23
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-11-2021, 07:52 przez Bruno Schwarz.)
Chodzą słuchy, że rzecznik magistratu jest wodnikiem. Zeszłego lata widziano go nad stawem, jak siedział na pomoście i moczył sobie nogi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby wcześniej zdjął buty i skarpety. O niepodwiniętych nogawkach garniturowych spodni już nawet nikt nie wspomniał.
Chyba jedynym człowiekiem, który nie wierzy w te wszystkie rewelacje jest jego dawna miłość. Jak gdyby nigdy nic, przynosi mu orzechy, migdały i suszone śliwki.
Podobno ktoś widział go na moście, jak próbował skoczyć do rwącej o tej porze roku rzeki. W starym prochowcu narzuconym na piżamę wyglądał jak ktoś, kto zamierza wyskoczyć po chleb albo po papierosy do sklepiku za rogiem i już nigdy nie wrócić. Potem lał wodę o jakimś zawodzie miłosnym, zamiast konkretnie odpowiadać na pytania o motywy.
Gdy pękła rura i zalało całą piwnicę miejskiego szpitala, w którym mieścił się dzienny oddział psychiatryczny, to nie kto inny, jak ów rzecznik z uśmiechem na ustach i w pojedynkę wyratował wszystkich psychicznie i nerwowo chorych. A potem aż zzieleniał ze złości, kiedy mu powiedziano, że to nie będzie miało wpływu na liczbę odwiedzin.
Ludzie powiadają, że on kiedyś wydawał się być zwyczajnym rzecznikiem, ale było to dawno temu. Jeszcze zanim zaczął topić smutki w eterze albo w anodynce.
Chyba jedynym człowiekiem, który nie wierzy w te wszystkie rewelacje jest jego dawna miłość. Jak gdyby nigdy nic, przynosi mu orzechy, migdały i suszone śliwki.