Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wielkie Krainy
#1
Od czego by zacząć ? Jest to na razie niepełny pierwszy rozdział opowiadania(może książki ?). Proszę o ocenę stylu pisania, czy zainteresował Was ten fragment. Piszcie szczerze.


1
Istniał świat. W świecie tym leżało pewne państwo o nazwie Wielkie Krainy. Podzielone było na dwie części, północną i południową. Stanowiło ono największą siłę w ówczesnym świecie. Od setek lat panował w nim ład i pokój, którym zarządzali ludzie.
Tysiące lat temu Krainy nawiedziły złe siły. Bardzo złe. Niszczyły wszystko co stanęło na ich drodze. Zabijały ludzi, zwierzęta, wszystko co żyło. Uzurpowały sobie prawo do władzy. Wprowadziły rządy terroru i chaosu. Zamieniły miasta, w upiorne zgliszcza a ludzi w demony. Moce te nie miały materialnego wyglądu. Atakowały znienacka, w ciągu dnia i pod osłoną nocy. Wydawało się, że to koniec. Koniec tego na co pracowały pokolenia. Koniec ery człowieka. Jednak złe moce przeliczyły się. Grupa ludzi oparła się ich mocy, odnajdując sposób na ich ujarzmienie. Pojawiła się nadzieja. Moce nie dawały jednak za wygraną. Zabiły wszystkich członków tajemniczej grupy, która miała wyzwolić ludzkość. Przynajmniej tak myślały. Już ogłaszały triumf. Okazało się, że jeden członek stowarzyszenia przeżył i ukrył się. Pracował latami na odnalezienie sposobu, metody na ratunek. Odnalazł ją. Znalazł źródło zła i zniszczył je. Pozostało po nim tylko mała piramidka, którą dzielny człowiek ukrył przed światem by nikt już nie próbował wezwać złych mocy. Miejsce, w której się znajduje znają tylko królowie. Dlatego na tronie mogą zasiadać tylko ludzie prawi i dobrzy, którym ludzkość będzie mogła zaufać. Wiedza ta jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, z poprzednika do następcy. Wszyscy myśleli, że pokój zapanuje na wieki. Mylili się. Złe moce przed odejściem zaszczepiły w niektórych ludziach część swojej siły by ci nie ustawali w poszukiwaniach. Ludzie ci czekają na odpowiedni moment by wyjść z ukrycia i uwolnić swoich panów. Nie można jednak do tego dopuścić.

***
Zbliżał się wieczór. Alin w swoim fioletowym kostiumie z zamaskowaną twarzą udawał się w głąb lasu oglądając się za siebie nerwowo jakby bał się, że ktoś go obserwuje. Zatrzymał się nagle. Spojrzał się raz w prawo i w lewo poczym wybrał ścieżkę znajdującą się po jego prawej stronie. Usłyszał głos. Chciał zawrócić jednak nie mógł. Jakaś dziwna siła kazała mu iść dalej. Zatrzymał się obok wielkiego głazu. Wszedł na niego i spojrzał na zbocze na granicy, którego znajdował się głaz. Ostrożnie i powoli zaczął schodzić w dół. Gdy doszedł do odpowiedniego miejsca uderzył kilka razy nogą w ziemię szukając czegoś. Po chwili odpowiedział mu głuchy stukot drewna. Usiadł na kolana i zaczął rękoma odgarniać mech. Podniósł masywną klapę, rozpalił pochodnię i zszedł na dół po drabinie. Przeszedł spory kawałek drogi co chwila odgarniając pajęczyny. Znalazł się w wyrzeźbionym w kamieniu pomieszczeniu. Na jego środku znajdowała się szkatułka a w niej malutka strzała i dmuchawka. Wyjął je i schował do sakiewki. Wyszedł, zamknął pomieszczenie i drogą powrotną udał się do stolicy Krain Północnych, miasta Tore.

***
Kilka lat po uwolnieniu krain od złych mocy, postanowiono, że utworzona zostanie Gildia Magów. Stowarzyszenie to miało bronić Krainy od niebezpieczeństw i nie dopuścić by ktoś odnalazł piramidkę. Należeli do niej ludzie o predyspozycjach magicznych, którzy latami studiując starożytne księgi umieli posługiwać się magią. Studiowali w niej także uzdrowiciele oraz rzemieślnicy bowiem Gildia była także ośrodkiem naukowym. W początkowych latach istnienia jej rola była ogromna. Posługując się magią pomagali w odbudowie królestwa. Nauczali ludzi jak zacząć żyć od nowa. Zwykli mieszczanie widzieli w nich swoich opiekunów i wybawców. Po odbudowie królestwa rola Gildii zaczęła słabnąć. W Krainach od wielu lat panował pokój i nic nie zapowiadało wojny. Król bojąc się utraty władzy nakazał by magowie wynieśli się z miast i założyli swoje osady z dala od ludzi. Pozwolono zostać tylko niewielkiej liczbie uzdrowicieli. Ci którzy odbudowali Krainy zostali wyrzuceni z dala od reszty społeczeństwa. Zamknęli się w swoich kręgach, aż w końcu zupełnie zapomniano o Gildii. Z czasem zaczęto tracić kontrolę nad magami. Ówczesny król obawiając się wojny domowej nakazał rozwiązać ich stowarzyszenie oraz zabronił używania w całym królestwie magii. Niektórzy nie posłuchali rozkazu i potajemnie ćwiczyli czary. Przekazując tę wiedzę w swoich rodzinach z pokolenia na pokolenie nie dopuścili do wymarcia magów. Na szczęście, gdyż nikt nie przewidział, że zagrożenie może pojawić się ponownie.

***
Alin zachodnią bramą wszedł do miasta Tore. Zdjął kaptur by nie wzbudzić podejrzeń straży. Przeszedł obok karczmy „ Powiew zachodu”, w której słychać było bawiących się gości. Minął dość dużą fontannę, kilka domostw, w których paliły się lampy. Widocznie domownicy już nie spali pomimo wczesnej pory. Skręcił w wąską, boczną uliczkę. Przeszedł kilka kroków i zatrzymał się obok domu z napisem „leki i zioła” który wisiał nad masywnymi drzwiami. Zapukał kilka razy. Otworzył mu mężczyzna w średnim wieku i zaprosił do środka. Oczom Alina ukazał się ogromny bałagan. W niewielkim pomieszczeniu, w którym znajdował się kominek, stół i jakaś dziwna aparatura wszędzie leżały porozrzucane papiery i notatki. Mężczyzna niezdarnie zebrał kilka kartek i podał krzesło swojemu gościowi.
- Przygotowałeś to o co cię prosiłem ? – zapytał Alin.
-Tak. Zgodnie z życzeniem – odpowiedział zielarz.
-To dobrze. Pamiętasz ? Ma tylko osłabić, nie zabić.
- Tak też działa. Nie musisz się o nic martwić, panie.
-Doskonale. – Alin wyciągnął dwie złote monety i położył je na stół. W tym samym czasie zielarz podał buteleczkę z trucizną Alinowi, który schował ją ostrożnie do sakiewki. – I jeszcze jedno – dodał Alin. – Mnie tu nie było. Jasne ?
- Jak słońce bez którego nie byłoby życia.
- Cieszę się ,że się rozumiemy. Miło się rozmawiało ale ważne sprawy wzywają – powiedział Alin i wyszedł. Teraz wszystko było gotowe. Wystarczyło poczekać na odpowiedni moment. Ich cel był blisko.

***
Równocześnie z utworzeniem Gildii, w Krainach Północnych ustanowiono święto Wypędzenia obchodzone w pierwszy dzień lata, na pamiątkę uwolnienia Krain od zagłady. Stolica zamieniała się wtedy w jeden kolorowy jarmark. Ludzie mogli wychodzić na ulicę tylko odświętnie ubrani. Kupcy zjeżdżali się z całych Krain i sąsiednich państw przywożąc nieznane i egzotyczne materiały, przedmioty i przyprawy. Ulice przystrajano kwiatami i ozdobami. Na wielu z nich można było zobaczyć i podziwiać kuglarzy, którzy zabawiali gości tajemniczymi sztuczkami za co bywali nagradzani oklaskami jak i monetami. Kłaniali się w tedy z szerokim uśmiechem nawołując nowych gapiów. Był to również złoty okres dla drobnych przestępców i złodziejaszków, którzy okradali bogatych mieszczan. Straż miejska patrolowała ulice z wzmożoną uwagą. Mieszkańcy okolicznych wiosek zabierali ze sobą część swojego dobytku, między innymi plony, które składali w królewskim spichlerzu, a które podczas święta wynoszono na główny rynek by w tym dniu nikogo nie dopadł głód. Główny rynek stanowił centrum obchodów. Na nim król wygłaszał co roku przemowę do zebranego ludu. Tak robili pierwsi władcy, aż fakt ten stał się tradycją. Król wraz ze swoim orszakiem wyruszał z pałacu, przechodził obok koszar, dalej szedł zachodnią dzielnicą miasta, mijał kwatery strażników i budynek cechu kupców, aż w końcu ulicą pałacową udawał się na kwadratowy rynek w centrum, którego stała specjalnie przygotowana scena. Wokół niej zbierali się mieszczanie z stolicy i okolicznych miasteczek i wiosek. Do tegorocznego święta pozostały już tylko jeden dzień. Nikt nie wiedział jednak, że będzie to święto inne niż wszystkie, smutne, które na zawsze odciśnie swoje piętno w historii.

***
Tanar i Arwin znajdowali się na głównym rynku nadzorując ostanie prace. Były to najważniejsze osoby w mieście. Stanowili główną straż króla. Byli zawsze z nim. Niezależne od sytuacji zawsze chronili Ramira V przed niebezpieczeństwami i zagrożeniami. Obaj wysocy i silni budzili podziw i strach miejscowej ludności. Nie mieli łatwego dzieciństwa. Już jako pięciolatki stracili rodziców w wielkim pożarze, który wybuchł w stolicy. Od tamtej pory tułali się po mieście, kradli i żebrali by przeżyć. Wtedy nikt nie przejmował się ich losem. Aż do momentu, kiedy pokazali swoją odwagę ratując dwoje dzieci z kolejnego pożaru. Następnego dnia odwiedził ich przełożony królewskiej straży i zaproponował aby zostali królewskimi strażnikami. Rozpoczęli nowe życie. Odtąd zaczęli mieszkać i wychowywać się na dworze królewskim, wśród bogatych i wysoko urodzonych. Szybko poznali tamtejsze zwyczaje i zachowania co ułatwiło im kontakty z różnymi ludźmi. Początkowo budzili niechęć części dworu. Mówiono. że biedne dzieci nie powinny były mieszkać na dworze. Mogłoby to naruszyć reputację dworu. Ramir nie zważał jednak na takie głosy. Choć z początku wykonywali proste, często upokarzające prace, choć często byli wyśmiewani i wyszydzani szybko uczyli się i awansowali na stanowisko przybocznych strażników, aż pewnego dnia z rąk samego Ramira otrzymali nominację na głównych strażników. Tak potoczył się los dwojga sierot, które wykorzystały swoją szansę i stały się ważnymi ludźmi. Nie wiedzieli jednak, że czeka ich trudna próba, najtrudniejsza ze wszystkich.
Główna scena była gotowa. Wszystko zostało przygotowane i przyozdobione według planu samej żony Ramira, Gloriny. Była kobietą mądrą i wrażliwą. Tymi cechami zauroczyła Ramira, który po niedługim czasie znajomości postanowił poślubić wybrankę. Przejmowała się losem biednych i uciśnionych. Zawsze chętna do pomocy i skromna, nie wywyższała się nigdy przed innymi. Co do jej urody nie można było mieć żadnych zastrzeżeń. Budziła podziw i zazdrość większości dam dworu. Ramir zawsze liczył się z jej zdaniem i słuchał jej. Gdy zobaczyła Tanara i Arwina pokochała ich i traktowała jak własne dzieci, których nie miała.
Ostatni robotnicy przechadzali się po placu wypatrując czy wszystko zostało dobrze wykonane. Gdy nie znaleźli żadnych nieścisłości udali się do domu. Teraz zostali tylko Tanar i Arwin, którzy jeszcze raz chcieli zobaczyć plan jutrzejszego dnia.
- Chyba wszystko jest gotowe do jutrzejszego święta ? – zapytał retorycznie Tanar.
- Chyba tak. Scena gotowa, plan marszu królewskiego orszaku ustalony, strażnicy wiedzą gdzie mają się ustawić, my też, stragany przygotowane. Ulice i budynki przyozdobione czyli możemy iść do domu i oczekiwać na jutrzejszy dzień – odpowiedział Arwin.
- Masz rację. Zasługujemy na trochę odpoczynku.
***
Nadszedł wieczór. Ulice opustoszały a ludzie poszli spać. Wszyscy oczekiwali następnego dnia. Wielkiego dnia dla wszystkich mieszkańców. Tylko gdzieniegdzie paliły się pochodnie rozjaśniające mrok. Ponieważ było ciepło na kilku parapetach domów można było zobaczyć śpiące koty, ale czujne by gdy tylko pojawi się mały pisk zaatakować i zjeść ofiarę. Chociaż w całej stolicy panowała senna atmosfera jeden człowiek nie spał. Musiał dokończyć dzieło. Przygotować się do ostatniej części swojej misji. Alin jak zwykle ubrany w fioletową szatę z kapturem na głowie wyszedł ze swojego domu, który znajdował się niedaleko rynku. Zabrał ze sobą plecak, w którym miał wszystkie potrzebne rzeczy. Przeszedł przez kilka ulic aż znalazł się na głównym rynku. Chociaż było ciemno Alin dzięki dziwnej sile widział wszystko dokładnie. Zbadał wzrokiem cały teren po czym postanowił, że za centrum obserwacyjne obierze wieżę obronną, która znajdowała się w dość sporej, ale jednak nadającej się do obserwacji odległości. Podszedł do niej i pociągnął za klamrę. Ani drgnęła, tak jak się spodziewał. Musiał użyć planu B. Wyjął linę z hakiem, zamachnął się kilka razy i zarzucił ją na kratę, która chroniła okno. Sprawdził czy dobrze jest umocowana i rozpoczął wspinaczkę. Po kilku minutach znalazł się na górze. Wyjął dmuchawkę z strzałą i przymierzył. Nie było to łatwe zadanie, ale ocenił, że prawdopodobieństwo trafienia jest wysokie. Rozłożył koc i zasnął oczekując na dzień, który miał zmącić dotychczasowy pokój. Dzień, o którym wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć.
Odpowiedz
#2
Autorze, przykro mi, ale gdybym miał wypisać niedociągnięcia w tym tekście, to mój wywód byłby równie długi jak Twoje opowiadanie. Słabiutko. Może ktoś znajdzie godzinę czasu i wypisze Ci popełnione błędy.

Podam tylko kilka przykładów:

Istniał świat. W świecie (...) - powtórzenia

Tysiące lat temu Krainy nawiedziły złe siły. Bardzo złe. - powtórzenia, a takie przedstawienie "bardzo złych sił" wzbudza uśmiech politowania.

Od setek lat panował w nim ład i pokój, którym zarządzali ludzie. - wytłumacz mi, Autorze, jak można zarządzać ładem i pokojem?

Wprowadziły rządy terroru i chaosu. - rządy chaosu? Brzmi raczej paradoksalnie. Chaos kojarzy się z brakiem rządów.

Moce te nie miały materialnego wyglądu. - czyli miały wygląd niematerialny?

To tylko kilka pierwszych zdań. Reszta jest napisana w podobnym stylu, niestety. Mniemam, że jesteś dość młodym Twórcą, więc nie zrażaj się i pisz. A przede wszystkim dużo czytaj.
Pozdrawiam
Odpowiedz
#3
Pierwszy fragment tekstu to jakby streszczenie streszczenia. Bardzo naiwne.

Cytat:Alin w swoim fioletowym kostiumie z zamaskowaną twarzą udawał się w głąb lasu oglądając się za siebie nerwowo jakby bał się, że ktoś go obserwuje.
Na osobę w fioletowym stroju, w lesie, będą patrzyli wszyscy, łącznie ze zwierzętami. Nie jest to rewelacyjny kamuflaż w tym środowisku.
Cytat:na pamiątkę uwolnienia Krain od zagłady.
Nie jestem pewien, czy można kogoś uwolnić od zagłady. Już lepiej użyć słowa "ocalić".

"Gildia" to taki popularny ostatnio wyraz, szczególnie wśród młodocianych fanów i fanek tzw. magii. Jak dorośniesz, to może poczytasz Aleistera Crowleya, też pisał o magii. Jaka różnica.
Albo lepiej nie czytaj Crowleya.
Odpowiedz
#4
Dzięki za komentarze. Cóż, pisanie nie jest jednak wcale łatwe. Wezmę pod uwagę Wasze spostrzeżenia i niedługo wstawię tekst poprawiony. I jeszcze jedno. Czy czytając opowiadanie pomijając już błędy chcielibyście dowiedzieć się co wydarzy się dalej ? Czy jest to opowieść jakich wiele ?
Odpowiedz
#5
Cytat: Czy czytając opowiadanie pomijając już błędy chcielibyście dowiedzieć się co wydarzy się dalej ? Czy jest to opowieść jakich wiele ?
Przeczytałem początek i jeśli nic się nie zmienia/zmieni, to mogę powiedzieć, że jest to opowieść jakich... wiele? To za mało. Bardziej pasuje: Jest to opowieść jaką pisać chce każdy początkujący pisarz, lubujący się w klimatach fantasy. Uważający, że to będzie wgniatało w fotel. No bo ile można czytać schematyczną powieść o Potężnej Krainie, Super Bohaterze, Który Niby Super Nie Jest i Niepokonanym Złu, Które Jest Pokonane?
"Umierając we własnych łożach, za wiele lat, będziecie chcieli zamienić te wszystkie dni, na jedną szansę, jedyną szansę, aby tu wrócić i powiedzieć naszym wrogom, że mogą odebrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam naszej wolności!" William Wallace
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości