Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Widnospady
#1
Spływamy z burzowych, obłocznie łzą pluszcząc.
Gdzieś niebo zostało zwichrzone i puste.
Rozpięty przez krańce widnospad podświetlił
sens łoża w skopanej, miłosnej pościeli.
Więc pędzę po łuku, napinam nim usnę,
cięciwą drażniony, wyczuwam twe usta.

A dzionek kolejny, słoneczną źrenicą,
oślepia usilnie, drań nie chce zachwycać.
Wszak przestrzeń, nad którą rozpuszczał promienie,
rozstawia po kątach, na drobne rozmienia.
I zdarza się nagłe milczenie przelękłe,
gdy czasem zanucisz przebrzmiałą piosenkę.

Zaboli, potarga o duszę, bo ciało
z ogniskiem skaleczeń, stygmatów przestaje.
Opuchłych, jątrzonych, krew z rany sączących.
Gdzie północ, południe, gdzie chodzi spać słońce?
Widnospad znów nabrzmiał, upadłych ukrywa.
Świetlistej do nieba uchyla pokrywę.
Kłamstwo wymaga wiary, aby zaistnieć. Uwierzę w każde pod warunkiem, że mi się spodoba.
J.E.S.

***
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości