Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kadrowa
#1
Moje kolejne opowiadanie obyczajowe.
Ukazało się tutaj: http://czyta-my-opowiadania.blogspot.com...l?spref=fb

Cieszyła się jak głupia, mało co nie płacząc ze szczęścia.
Udało jej się znaleźć pracę w wyuczonym zawodzie!
W normalnych godzinach pracy! Państwową! Na cały etat! Za nieco więcej niż pensja minimalna!
Agnieszka odłożyła ściskany w dłoni telefon i uśmiechnęła się szeroko.
Zaczyna od przyszłego poniedziałku!
Czuła jak wszystko w jej sercu i duszy tańczy, krzyczy z radości, cieszy się razem z nią.
Będzie mogła rano zaprowadzić dzieci do przedszkola, pobiec do pracy, a po skończeniu odebrać je!
Cud, miód i orzeszki!
Dzieciaki, jesteśmy uratowani!
Z tej radości pozwoliła sobie uszczuplić budżet domowy.
Upiekła placek drożdżowy z owocami, posypany obficie cukrem pudrem. Pachnący, gorący. Jędrek i Kaśka wcinali go, aż trzęsły im się uszy. Tak dawno już nie widzieli słodyczy w domu.
Koniec z pracami dorywczymi na umowę zlecenie, bądź na czarno. Koniec z wstawaniem w środku nocy, aby poukładać kartony na hali targowej i pomóc rozładować towar. Koniec z zastępowaniem na kilka godzin sprzedawczyń na kasie. Koniec z niepokojem o to, za co przeżyć następny dzień. Koniec z proszeniem ojca o pożyczki.

***

Poniedziałek przywitała radosnym nastrojem i uśmiechniętą twarzą. Zaprowadziła maluchy do przedszkola, a sama pognała do nowej pracy.
Biuro w jednej z instytucji państwowych otwierało przed nią swoje drzwi, dając szansę na normalne życie.
Wkroczyła w nie śmiało, z gotowością do nauki i wypełniania swoich obowiązków.
– Czego? – Kobieta w średnim wieku, z krótką postrzępioną fryzurką ubarwioną blond pasemkami, spojrzała na nią wrogo zza prostokątnych okularów. Zsunęła je na czubek nosa niczym nauczycielka w szkole, karcąca krnąbrnego ucznia. Usta podkreślone czerwoną szminką wydęły się pogardliwie, gdy ich właścicielka zlustrowała wchodzącą.
– Miałam dzisiaj zgłosić się do pracy – wyjaśniła prędko Agnieszka, ściskając w palcach teczkę z dokumentami.
– Aha. – Mruknięciu kobiety towarzyszyło odwrócenie się i zniknięcie tejże za drzwiami drugiego pokoju.
Agnieszka zaskoczona postała chwilę, bezradnie rozglądając się po biurze. Trzy młode dziewczyny siedzące przed komputerami patrzyły w monitory, stukając w klawiatury. Jedna z nich odwróciła głowę, zerkając spłoszonym wzrokiem na nowoprzybyłą.
– Przepraszam... – zaczęła niepewnie Agnieszka. Odchrząknęła nerwowo. – Miałam dzisiaj zgłosić się do pracy...
– Szefowa zaraz cię przyjmie. – Drobniutka dziewczyna o ciemnoblond włosach popatrzyła na Agnieszkę zza grubych okularów. Czym prędzej pochyliła ponownie głowę nad klawiaturą.
Nieznośna cisza w biurze została przerwana donośnym kobiecym chichotem, dobiegającym zza uchylonych drzwi drugiego pokoju. Trzy pracownice spojrzały po sobie i wzruszyły ramionami.
– Tak, tak, pani Grażynko – powiedział wychodzący z drugiego pokoju niski, łysawy mężczyzna. – Oczywiście, zrobimy tak jak pani radzi. To najlepsze rozwiązanie. – Łysina pochyliła się, gdy jej właściciel cmoknął dłoń kobiety, gnąc się w ukłonie.
– Ależ, panie Zenku – zaszczebiotała pani Grażynka, potrząsając postrzępioną fryzurką.
– Tak, tak, pani Grażynko... – wycofywał się w kierunku wyjścia.
– Och, panie Zenku... – pani Grażynka zdjęła okulary i wsunęła w usta końcówkę oprawki. Zatrzepotała rzęsami. Agnieszka dałaby sobie rękę odciąć, że są sztuczne. Przynajmniej na takie wyglądały.
Kiedy kurtuazyjne pożegnania, którym towarzyszyły okrzyki „Tak, tak, pani Grażynko” i „Och, panie Zenku” dobiegły końca, Agnieszka zamrugała z niedowierzaniem.
– Co to za cyrk? – spytało niemniej zdumione alter ego – Na arenę się najęłaś, czy do działu kadr?
– Czego tu? – warknęła wymalowana kobieta, zakładając na powrót okulary na nos i przyglądając się Agnieszce.
– Miałam dzisiaj zgłosić się do pracy – wyjaśniła kolejny raz.
– Aha. – Pani Grażynka odwróciła się i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do drugiego pokoju. Tym razem drzwi zamknęły się.
Agnieszka popatrzyła zdezorientowana na pracownice.
– Przepraszam – zaczęła pewnym głosem. – Miałam dzisiaj zgłosić się do pracy. Gdzie znajdę szefową? – spytała.
Długą chwilę panowało krępujące milczenie. Siedzące przy biurkach kobiety nie odzywały się.
– To była szefowa – powiedziała w końcu cichym głosem jedna z nich, otyła młoda dziewczyna o sympatycznym wyrazie twarzy.
Agnieszka pokręciła głową.
– A można ją tutaj prosić?
Trzy kobiety podniosły przestraszony wzrok na pytającą.
– Widziała cię. Wie, że przyszłaś w sprawie pracy – odparła cicho ciemnowłosa pracownica.
– Telefonicznie poinformowano mnie, że mam dzisiaj stawić się do pracy i przynieść ze sobą dokumenty. – Agnieszka pomachała teczką.
Pracownice popatrzyły po sobie spłoszone.
– To ja dzwoniłam. – odezwała się wreszcie ta otyła o sympatycznej buzi – Szefowa kazała.
– I? - Agnieszka spojrzała na nią pytająco.
– Musisz poczekać – odparła cicho tamta.
Agnieszka skinęła głową. Usiadła na jedynym wolnym krześle stojącym pod ścianą i położyła teczkę na kolanach.
Wiszący nad jej głową zegar odmierzał kolejne minuty.
Kiedy z minut zrobiła się godzina, a potem druga, Agnieszka zniecierpliwiła się.
– Długo jeszcze?
– Nie wiadomo. – Ta o ciemnych włosach spiętych w koński ogon oderwała na chwilę wzrok od monitora.
– To jakieś jaja? – pyskate alter ego chyba pierwszy raz nie wiedziało co powiedzieć. – Ukryta kamera?
Agnieszka poprawiła się na krześle i postukała palcami w teczkę. Wreszcie wstała, odsuwając krzesło z hałasem.
– No i czego? – zza drzwi drugiego pokoju wychyliła się postrzępiona fryzurka szefowej. – Już skończyłaś? – spytała, patrząc na Agnieszkę.
Dziewczyna zamrugała oczami. Co miała skończyć?
– Miałam dzisiaj przyjść do pracy – kolejny raz wyjaśniła cel swojego przybycia.
– No wiem. I jakoś nie widzę, żebyś pracowała. Jak chcesz tu pozostać, to zabieraj się do roboty – rozbrzmiał nieprzyjemnie głos potencjalnej szefowej.
– Ona nie ma jeszcze przydzielonego komputera – szepnęła cicho jedna z pracownic.
– Ktoś pytał cię o coś? – warknęła pani Grażynka.
Ciemnoblond dziewczyna szybko pokręciła przecząco głową, natychmiast wbijając wzrok w monitor.
– To czego się odzywasz? – kolejne warknięcie. – A ty daj tę teczkę. – Wyciągnęła rękę z długimi, czerwonymi szponami w stronę Agnieszki. – Przyjmij ją – rozkazała, wyszarpując teczkę i rzucając ją na biurko otyłej pracownicy. Dokumenty rozsypały się.
– Niezdara z ciebie. Nie dość, że gruba to niezręczna – pani Grażynka spojrzała na pracownicę zza okularów. – Pozbieraj to – rozkazała władczo.
Agnieszka tkwiła nieruchomo obserwując to, co się działo i nie wiedziała co zrobić.
– A ty co tak się gapisz? – warknęła w jej stronę pani Grażynka. – Mam nadzieję, że jesteś mądrzejsza od nich. Bo te tępe krowy nic nie potrafią. Niby po studiach jedna z drugą, a takie głupie. A ty też po studiach?
Agnieszka zaprzeczyła.
– No to może pójdzie ci lepiej niż im – szefowa spojrzała pogardliwie na pracownice. – Ustawę znasz?
– Ustawę?
– Jak brzmi artykuł trzydziesty? – pani Grażynka przetarła okulary specjalną chusteczką.
– Jakiej ustawy? – spytała Agnieszka.
– To ty powinnaś wiedzieć jakiej. – Szefowa patrzyła na nią pogardliwie. – Kolejna głupia. Rusz tym durnym łbem i pomyśl gdzie pracujesz. Dział kadr. To o jaką ustawę może mi chodzić? – nie spuszczała niemiłego wzroku z kobiety.
– Ustawa podatkowa? Rachunkowości? Prawa pracy?
– Nie wymądrzaj się – warknęła pani Grażynka. – Wydaje ci się, że musisz je wymieniać? Jak brzmi artykuł trzydziesty! – podniosła głos.
– Której? – Agnieszka zaczynała mieć dosyć. Wizja spokojnej pracy w państwowym urzędzie zaczynała odpływać w niebyt.
– To ty mi powiedz której. – Szefowa wsunęła okulary na nos. – No właśnie. Wszystkie takie głupie jesteście. Wymądrzacie się jedna z drugą, a nawet artykułu trzydziestego nie znacie! – popatrzyła zwycięskim wzrokiem na kobietę.
Agnieszka z kolei patrzyła na nią jak na kogoś niespełna rozumu, kto niedawno uciekł ze szpitala. I na pewno nie z oddziału internistycznego.
– Przyjmij tę idiotkę – nakazała drugi raz otyłej pracownicy pani Grażynka.
Sama odwróciła się i zniknęła w drugim pokoju. Niedługo potem dało się słyszeć jej głos.
– Witam, witam, panie Łukaszu – szczebiotała do słuchawki. – Och, pan zawsze taki miły. Jest pan najlepszym informatykiem, którego znam... I do tego tak przystojnym i miłym... Tak, oczywiście... komputer dla nowej pracownicy... naprawdę nie wiem jak ja z nimi wytrzymam... tak, kolejna głupia, niedouczona dziewucha... – roześmiała się z czegoś, co powiedział jej rozmówca – takie niby mądre, a słoma im z butów wychodzi... pyskata... zupełne zero kultury... ależ dziękuję bardzo, panie Łukaszu.... Tak, tak, oczywiście... Czekam... – zakończyła zalotnie.
Alter ego nie odzywało się.
Agnieszka zamierzała już zabrać swoją teczkę i wyjść, kiedy pani Grażynka wychyliła się z drugiego pokoju.
– Jutro dostaniesz komputer, siądziesz tutaj. – Wskazała palcem krzesło i kawałek wolnego stołu, a raczej wysokiej ławy szkolnej. – Dzisiaj załatw to co Gruba ci przygotuje. – Pokazała palcem na otyłą pracownicę. – Weź skierowanie na badania od Ciemnej. – Palec powędrował w stronę dziewczyny ze spiętymi włosami. – I niech Szkapa ci powie co i jak. – Palec zatrzymał się na drobnej dziewczynie w okularach. – A wy, głupie gęsi, zrozumiałyście co macie zrobić? – syknęła zjadliwie do swoich pracownic.
Trzy dziewczyny prędko przytaknęły, spuszczając pokornie głowy.
Szefowa z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zatrzasnęła za sobą drzwi swojego gabinetu.
Oniemiała Agnieszka potrząsnęła głową w zdumieniu.
– Proszę mi dać te papiery. – Popatrzyła na Grubą.
– Przestań – szepnęła cicho Szkapa – dzisiaj ma zły dzień. Dyrektor się spóźnia.
– Jak dotrze, zaraz jej się humor poprawi – wyjaśniła Ciemna.
– Gdzie będziesz szukać innej pracy? – odezwała się spokojnie Gruba. – Tutaj umowę dostaniesz, wypłatę regularnie.
– Byle się nie odzywać i przytakiwać jej we wszystkim.
– Pół zakładu tak robi.
– Jest tutaj kierowniczką.
– Ma romans z dyrektorem.
– Wystawi ci negatywną opinię w dokumentach, jeśli teraz odejdziesz.
– Przyzwyczaisz się.
– Naprawdę da się wytrzymać – obiecywała Gruba.

***

Pół roku później Agnieszka poprosiła o zmianę etatu. Z całego na pół. Ręce jej się trzęsły, serce trzepotało w piersiach, gdy tylko na korytarzu rozlegał się stuk wysokich obcasów pani Grażynki. Podobnie jak współpracownice wlepiała wzrok w monitor, gdy tylko w polu widzenia znajdowała się szefowa. I szybko, po cichu, wypełniała swoje obowiązki.
Nawet pyskate kiedyś alter ego przycupnęło gdzieś w kąciku duszy i nie wtrącało się.
Do momentu gdy rozdrażniona nieobecnością dyrektora zakładu pani Grażynka nie spoliczkowała Szkapy za to, że tamten ośmielił się spóźnić.
Agnieszka zamrugała z niedowierzaniem, widząc, jak koleżanka przyciska szczupłe palce do czerwieniejącego policzka.
– Czego się gapicie, tępe krowy? – wrzasnęła szefowa, chwytając stojący na jednym z biurek zszywacz i z rozmachem rzucając nim w okno. Szyba zadźwięczała, gdy zderzył się z nią metal, i najzwyczajniej w świecie pękła. Kawałki szkła zaległy na parapecie.
– Potrącę ci to z wypłaty – oznajmiła pani Grażynka, patrząc na Agnieszkę. – Powinnaś się leczyć – zauważyła zjadliwie. – I to na nogi, bo na ten durny łeb już za późno. – Zaśmiała się pogardliwie. – Jesteś zwolniona. Zejdź mi z oczu – nakazała surowo, patrząc zwycięsko po pozostałych pracownicach.
Agnieszka poczuła, że zaczyna drżeć, a nieznośny uścisk w piersiach wędrował w stronę gardła, zmieniając się w duszącą kulę.
Podniosła się powoli i sztywną dłonią sięgnęła po kubek z chłodną już kawą. Palce zacisnęły się na uchwycie.
Ciemnobrązowa ciecz spłynęła po kunsztownie ułożonej fryzurze szefowej, rozmazując makijaż, gdy dziewczyna trzęsącą ręką chlusnęła zawartością kubka w stronę szefowej.
– Zamierzam – odezwała się cicho, czując, że kula w gardle zaczyna maleć. – Tak właśnie zamierzam – powtórzyła, zabierając torebkę spod biurka.
Lekki powiew wietrzyku poruszył firanką, gdy za Agnieszką zamknęły się drzwi biura.
Odpowiedz
#2
Cytat:Czuła, jak wszystko w jej sercu i duszy tańczy,

Cytat:Agnieszka, zaskoczona, postała chwilę,

Cytat: Jedna z nich odwróciła głowę, zerkając spłoszonym wzrokiem na nowoprzybyłą.
To "zerkając" mi tutaj zgrzyta. Może "obrzucając nowoprzybyłą spłoszonym wzrokiem", na przykład?

Cytat:No to może pójdzie ci lepiej, niż im

Cytat:To ty powinnaś wiedzieć, jakiej.

Cytat:To ty mi powiedz, której.

Cytat:Dzisiaj załatw to, co Gruba ci przygotuje.

Cytat:I niech Szkapa ci powie, co i jak.

Cytat:Do momentu, gdy rozdrażniona nieobecnością dyrektora zakładu pani Grażynka nie spoliczkowała Szkapy za to, że tamten ośmielił się spóźnić.

Napisane jest dobrze, ale mam zastrzeżenia do samej historii. Brzmi trochę tak, jakbyś miała jakieś konkretne wytyczne, kryteria do spełnienia i może tak było. Twój styl świetnie nadaje się do takich opowieści, tylko że ta jest pozbawiona rozwinięcia, a przynajmniej puenty.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#3
Dziękuję - poprawię (jak zwykle w wolnej chwili) Smile
Odpowiedz
#4
Warsztatowo jest płynnie i nienagannie, chociaż pod koniec zdarzyło się powtórzenie słowa "szefowej". Ale to drobiazg.
Sporo tu dialogów, ale nie przedłużałaś niepotrzebnie, więc czytało się przyjemnie i zwięźle.
Sprawnie wplotłaś elementy humorystyczne ("Tak, tak, pani Grażynko", "Och, panie Zenku"), które ubarwiają historię i jednocześnie dookreślają postać tytułowej kadrowej.
Natomiast mam zastrzeżenia co do głównej bohaterki, czyli Agnieszki. Starasz się przedstawić jej emocje za pomocą alter ego, ale to akurat mało przekonujący zabieg. Czytelnik powinien móc się z nią utożsamić, ale ma z tym problem, bo dziewczyna wydaje się być z tych czysto ludzkich emocji wyprana. Czasem tylko napiszesz, że się zdziwiła, albo nie mogła uwierzyć własnym uszom. A wydaje mi się, że w sytuacji, kiedy czeka się dwie godziny na krzesełku i nawet nie wiadomo po co, to w człowieku kotłuje się mnóstwo emocji. Ty, oprócz zdawkowej informacji, że siedziała i czekała, zupełnie je pominęłaś. Podobnie jak w przypadku wyzywania jej od idiotek, albo jej koleżanek.
Jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć jej zachowania, strach przed reagowanie i wychylaniem się, ale w takich momentach ludzie w środku aż kipią od skrajnych emocji.
Dlatego ostatnia scena z wylaniem kawy na szefową jest cholernie bezbarwna. Czytelnik powinien czuć satysfakcję, radość, że baba dostała za swoje, a w gruncie rzeczy przyjmuje to chyba dość obojętnie. Agnieszka męczyła się pół roku, ale tego możemy się tylko domyślać, bo znów to, co się rozgrywa w jej głowie, pozostaje dla nas zagadką. Może zwariowała, może się dostosowała, może popadła w depresję... Nie wiemy.
A powinniśmy, bo to w końcu główna bohaterka.
Właściwie niedopracowanie jest właśnie w tej warstwie psychologicznej, co niestety bardzo zubaża ten przyzwoicie napisany tekst.

3/5
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości