Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
22-03-2018, 23:11
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-03-2018, 23:12 przez BJKlajza.)
Grain spójniki liczymy jako słowo ( pamiętaj )
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa
Liczba postów: 1 886
Liczba wątków: 123
Dołączył: May 2015
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po
Liczba postów: 1 870
Liczba wątków: 620
Dołączył: Jan 2018
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło
Liczba postów: 3 153
Liczba wątków: 75
Dołączył: Mar 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło.
Liczba postów: 1 870
Liczba wątków: 620
Dołączył: Jan 2018
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś
Liczba postów: 735
Liczba wątków: 268
Dołączył: Jul 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte
Liczba postów: 3 153
Liczba wątków: 75
Dołączył: Mar 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy kredki nie uciekały
Liczba postów: 1 870
Liczba wątków: 620
Dołączył: Jan 2018
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy kredki nie uciekały - wciągane przez nos
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy kredki nie uciekały - wciągane przez nos opary z prześcieradła
Liczba postów: 3 153
Liczba wątków: 75
Dołączył: Mar 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy kredki nie uciekały - wciągane przez nos opary z prześcieradła wywoływały odruch wymiotny
Liczba postów: 1 127
Liczba wątków: 152
Dołączył: Dec 2017
Leopold miał kilka ulubionych kredek, choćby życia brakło nie przestanie malować tego co zaczął wczoraj.
Różową jak majtki... Tylko gdzie one są? Mógłby przysiąc, że wrzucił je do pralki, ale pralka teleportowała się do innego wymiaru. Chyba kupię nowe - pomyślał.
Zamienił różową na seledynową rybkę. A pralki jak nie było, tak była. I co z tego? Skoro nie mógł zebrać wszystkich kolorów do jednej czasoprzestrzennej dziury.
Naprędce sklecił niewielki układ potrójny, z naprędce posklejanych latawców, szkoda tylko kredek. Skończyły w zębach tego wielkiego, brzydkiego galaktycznego kota.
Wtem przez okno wleciała inteligentna "drona" Amanda. W mechanicznym pysku, niczym dziewica, trzymała różowe slipy kardynała. Brudne myśli wyzwoliły kaskadę intensywnych wspomnień, jednak nie to, dziewczyny lubią brąz. Wolnym acz zdecydowanym ruchem odsunął z pośladków, puszystą jak piana ze świeżo parzonego capuccino, powłokę. Woń straszliwa rozniosła się po miejsca odbierające dotyk. Coś obrzydliwego zdechło i się rozłożyło. Jak pasjans Napoleona.
- Czas obalić jakąś butelczynę dobrego bimbru - wypowiedział przez zamknięte drzwi, nasłuchując, czy kredki nie uciekały - wciągane przez nos opary z prześcieradła wywoływały odruch wymiotny, aczkolwiek zapach ów
|