Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Towarzystwo
#1
zabierasz ze sobą wypielęgnowaną
jeszcze w rodzinnym domu rozwartą dłoń
wytresowaną do chwytania serwetek
i spojrzeń spadających ze stołów

doczekałeś się
zapraszają
siadasz
zapierasz nogami w trociny areny
czujesz jak dywan połyka stopy

kusi cię nowa  przestrzeń
nabierasz łapczywie powietrza do nadymania zdań

przed tobą wyzwania
kalafior
lekko twardy
szklanki ze zmywarki
z nabłyszczaczem do słów
podnosisz wodę pijesz wino
przeistoczenie następuje bezboleśnie
dokładnie wpół tuńczyka

w zamian za sos i nonszalancję
dostajesz mizerię

wokół furkoczą warkoczyki małych dziewczynek
przywiązane do głów wstążkami w kolorze oczu matek
dopóki nie utoną w dywanach
też będą odwracały twarz
zostawiając wylizane talerze

jeszcze deser
nakładany osobiście przez gospodarza
taki rytuał
już oswojony
powinieneś kwitować

wstajesz od stołu
nowy płaszcz budzi podziw
i inne emocje

choć pozornie wychodzisz
zostajesz
jak zapomniany kapelusz
dyndasz na  wieszaku



Odpowiedz
#2
Całkiem udanie poprowadzony tekst, być może bliżej mu do prozy poetyckiej, ale to dobra, sprawna narracja.
Odpowiedz
#3
Świetna satyra. Najpierw myślałam, że przegadany, ale teraz ( kilkakrotne czytanie) uważam, że tylko w ten sposób prowadząc wiersz, mogłeś sypnąć "piaskiem po oczach".
- żeby sędzia nie zaznał radości w sądzeniu -



Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości