25-06-2011, 18:41
Przez tydzień od jutra nie będę miała dostępu do komputera, więc z góry przepraszam, że od razu nie zareaguję na komentarze. Pozdrawiam!
To nie było wcale tak, że Panna nie miała urody. Wręcz odwrotnie, miała - zwłaszcza w lustrze. Jak się wyszykowała, spojrzała na swoje odbicie, to się sobie podobała. A kiedy wychodziła z domu, spotykała się z koleżankami i szła na imprezę...cóż, jej dobra samoocena i dobre samopoczucie podlegały samoweryfikacji. Co z tego, że miała tą zgrabniutką talię, świetne włosy i powalające spojrzenie, skoro jakoś nikt nie kwapił się, żeby przyjrzeć się każdemu z tych wdzięków z bliska? Miała jeszcze niezłe nogi, ale zazwyczaj schowane w nogawkach rurek, a nie wystawione na całkowitym widoku, jak tej pani tu obok.
Panna siedziała na stołku barowym, dzierżąc w niepoddanej zabiegowi sztucznego opalania dłoni drinka i przyglądała się z niedowierzaniem owej puszystej tygrysicy z nogami na wierzchu, która co trochę zmieniała sobie tancerzy. A ona, Panna, to co? Niewidzialna?
"Straszne to, przecież jestem nie brzydsza od niej, a nawet - nieśmiało stwierdzając - jestem ładniejsza!" - myślała i pojąć swej sytuacji nie mogła.
Im bliżej do końca imprezy, tym było gorzej. Panna tańczyła niemal z desperacką oryginalnością(a tańczyć umiała, oj umiała), ale nikt z przedstawicieli płci przeciwnej jej nie chciał. Jakże to tak?
W domu stanęła przed tym swoim lustrem i zaczęła się zastanawiać. A może jednak jest brzydka? Może tylko sobie wmawia, że nie, a wszyscy inni wiedzą lepiej?
Tak się z tym źle czuła, że nazajutrz z rana siadła do komputera i zarejestrowała się na stronie jakiegoś Klubu Niedowartościowanych. Wypełniła wszystko, co potrzebne, wrzuciła parę zdjęć i czekała. Desperacja Panny rosła, bo minęły dwa dni i nic. Trzeciego ktoś do niej napisał. Był to mężczyzna o śniadej cerze i obco brzmiącym nazwisku. Nie podawał wieku, ale na oko i na siłę mógł być Panny ojcem.
Panna obejrzała jego zdjęcia. Można by podsumować owego osobnika w sposób następujący - zły nie był, ale dobry też nie. Pozostawało to, co nie widoczne, czyli WNĘTRZE...
Wymienili parę maili - po angielsku, a potem pogadali raz na czacie. I wtedy to Obcokrajowiec zaprosił ją do kina. Panna zawiesiła palce nad klawiaturą. Spodziewała się tego od czasu, gdy Obcokrajowiec skarżył się, że nie ma na razie żadnych znajomych. A zwłaszcza mówiących po angielsku. Panna zgodziła się więc.
********************
Jak na gościa z zachodniego, nowoczesnego kraju przystało, Obcokrajowiec miał maniery iście dżentelmeńskie. Panna czuła się przy nim jak prawdziwa kobieta. Co więcej - i ku pewnemu jej zakłopotaniu - jak kobieta adorowana. Po seansie Obcokrajowiec odwiózł ją - nie pod dom, ledwo udało jej się go uprosić, żeby wysadził ją kilka przecznic wcześniej. Jakoś nie chciała, żeby wiedział, gdzie ona mieszka.
Miała piętnaście minut na przemyślenie tego wszystkiego. Próbowała przeanalizować całe popołudnie od początku do końca, ale dominującą myślą, przed którą się broniła, pozostawała ta ADORACJA... No bo inaczej tego ująć nie mogła. Zaloty - to zbyt mocne i trochę za staroświeckie, podryw - zbyt prostackie. Bądź co bądź, Obcokrajowiec był człowiekiem kulturalnym i obytym, więc nienachalnym.
Pewnego pięknego popołudnia znów rozmawiali na czacie i on znowu chciał się umówić. Panną targały wątpliwości - było miło, to fakt, ale coś nie dawało jej spokoju. Wylogowała się podając pierwszy lepszy powód, chociaż on błagał, żeby jeszcze została.
*******************
Kolejna impreza i taki sam scenariusz jak ostatnio. Panna odłączyła się od koleżanek i ostentacyjnie usiadła w kącie. Przyglądała się tańczącemu tłumowi, a potem wyciągnęła telefon i bez wahania napisała do Obcokrajowca, Kiedy poprzedniego dnia ją o to prosił uznała, że nigdy, przenigdy tego nie zrobi, bo wtedy on będzie do niej wydzwaniał i w ogóle. Ale teraz była kobietą sfrustrowaną. I nieadorowaną.
Jechali szybko pustą ulicą. Nie rozmawiali. Panna wyglądała przez okno, bo czuła jakieś dziwne napięcie. Obcokrajowiec wiózł ją do klubu, który zobaczył ostatnio w drodze z pracy i którego nazwa mu się spodobała.
Panna miała w głowie ułożony program na tę noc. Nie ona go ustalała, to było tak, jakby ktoś włożył jej gotowca do umysłu. Najpierw jest kilka wolnych miejsc, Panna siada w pewnej odległości od Obcokrajowca i piją. Przekrzykiwanie muzyki nie ma sensu, więc chwilę milczą, potem on patrzy na nią, uśmiecha się i wskazuje głową parkiet.
Panna czuje, jak coś się w niej skręca, potem chwyta lekko i szybko jego wielką, ciepłą dłoń i daje się zaprowadzić. Tańczy jak zwykle i widzi, że na Obcokrajowca to działa. Czuje podniecenie, satysfakcję i skurcz wnętrzności. Unika jego palących oczu i odwraca się do niego tyłem, a to był błąd, bo teraz czuje na plecach jego klatę. To dla niej stanowczo za blisko, bo jej biodra są zakleszczone w jego dłoniach. Panna udaje, że nie czuje jak Obcokrajowiec sapie jej we włosy i że nie widzi, jak ludzie dookoła się na nich gapią.
Sama tego chciała?
Znów jadą samochodem, jeszcze szybciej, niż poprzednio. Obcokrajowiec ma zabójczy błysk w oku. Panna nie wygląda przez okno, bo to chyba byłoby nie na miejscu po tym, co zaszło. Nie patrzy na swojego kierowcę, bo rośnie jej coś w przełyku. Patrzy więc prosto, zazdroszcząc ludziom jadącym w samochodach, które mijają ich z rzadka.
Obcokrajowiec mieszka na obrzeżach miasta. Parkuje przed swoim wielkim domem. Panna przez moment ma przymknięte oczy, słucha ciszy i zapamiętuje ją. Z chwilą, gdy Obcokrajowiec otwiera jej drzwi od auta, wciela się w nową rolę.
Nie była ona zbyt skomplikowana. W zasadzie wystarczyło się znowu dać zaprowadzić, a potem poddać, czy też oddać. Nie nadążała za akcją, ale Obcokrajowiec nawet nie zauważył. A jak poczuła ból, to tylko zacisnęła zęby i nic nie dała po sobie poznać.
Nareszcie nagroda. Cisza. Panna cieszy się nią, jak dziecko.
Jedną nogę podwinęła, drugą zgięła, na kolanie ułożyła splecione dłonie i tak siedziała, przyglądając się cieniom na swoim nagim ciele. Za jej plecami spał spokojnie Obcokrajowiec. Ona znajdowała się na krawędzi łóżka, w oddaleniu od niego.
Spojrzenie w przyszłość. Obcokrajowiec przyjeżdża po nią pod szkołę. Znajomi szepczą i zazdroszczą. Panna czuje skręt wnętrzności, jednak znośny na tyle, by przyjmować prezenty i pokazywać się z Obcokrajowcem. Trochę gorzej z nocami. Ma pewne wyrzuty sumienia i myśli o rezygnacji…
Spojrzenie w przeszłość. Niewidzialność.
Nie, nigdy więcej.
Tak to Panna siedziała i prorokowała co będzie i jak się do tego dostosować, aż światło dnia obnażyło ją zupełnie. Wstała, włożyła na siebie co miała pod ręką i poszła zrobić śniadanie.
To nie było wcale tak, że Panna nie miała urody. Wręcz odwrotnie, miała - zwłaszcza w lustrze. Jak się wyszykowała, spojrzała na swoje odbicie, to się sobie podobała. A kiedy wychodziła z domu, spotykała się z koleżankami i szła na imprezę...cóż, jej dobra samoocena i dobre samopoczucie podlegały samoweryfikacji. Co z tego, że miała tą zgrabniutką talię, świetne włosy i powalające spojrzenie, skoro jakoś nikt nie kwapił się, żeby przyjrzeć się każdemu z tych wdzięków z bliska? Miała jeszcze niezłe nogi, ale zazwyczaj schowane w nogawkach rurek, a nie wystawione na całkowitym widoku, jak tej pani tu obok.
Panna siedziała na stołku barowym, dzierżąc w niepoddanej zabiegowi sztucznego opalania dłoni drinka i przyglądała się z niedowierzaniem owej puszystej tygrysicy z nogami na wierzchu, która co trochę zmieniała sobie tancerzy. A ona, Panna, to co? Niewidzialna?
"Straszne to, przecież jestem nie brzydsza od niej, a nawet - nieśmiało stwierdzając - jestem ładniejsza!" - myślała i pojąć swej sytuacji nie mogła.
Im bliżej do końca imprezy, tym było gorzej. Panna tańczyła niemal z desperacką oryginalnością(a tańczyć umiała, oj umiała), ale nikt z przedstawicieli płci przeciwnej jej nie chciał. Jakże to tak?
W domu stanęła przed tym swoim lustrem i zaczęła się zastanawiać. A może jednak jest brzydka? Może tylko sobie wmawia, że nie, a wszyscy inni wiedzą lepiej?
Tak się z tym źle czuła, że nazajutrz z rana siadła do komputera i zarejestrowała się na stronie jakiegoś Klubu Niedowartościowanych. Wypełniła wszystko, co potrzebne, wrzuciła parę zdjęć i czekała. Desperacja Panny rosła, bo minęły dwa dni i nic. Trzeciego ktoś do niej napisał. Był to mężczyzna o śniadej cerze i obco brzmiącym nazwisku. Nie podawał wieku, ale na oko i na siłę mógł być Panny ojcem.
Panna obejrzała jego zdjęcia. Można by podsumować owego osobnika w sposób następujący - zły nie był, ale dobry też nie. Pozostawało to, co nie widoczne, czyli WNĘTRZE...
Wymienili parę maili - po angielsku, a potem pogadali raz na czacie. I wtedy to Obcokrajowiec zaprosił ją do kina. Panna zawiesiła palce nad klawiaturą. Spodziewała się tego od czasu, gdy Obcokrajowiec skarżył się, że nie ma na razie żadnych znajomych. A zwłaszcza mówiących po angielsku. Panna zgodziła się więc.
********************
Jak na gościa z zachodniego, nowoczesnego kraju przystało, Obcokrajowiec miał maniery iście dżentelmeńskie. Panna czuła się przy nim jak prawdziwa kobieta. Co więcej - i ku pewnemu jej zakłopotaniu - jak kobieta adorowana. Po seansie Obcokrajowiec odwiózł ją - nie pod dom, ledwo udało jej się go uprosić, żeby wysadził ją kilka przecznic wcześniej. Jakoś nie chciała, żeby wiedział, gdzie ona mieszka.
Miała piętnaście minut na przemyślenie tego wszystkiego. Próbowała przeanalizować całe popołudnie od początku do końca, ale dominującą myślą, przed którą się broniła, pozostawała ta ADORACJA... No bo inaczej tego ująć nie mogła. Zaloty - to zbyt mocne i trochę za staroświeckie, podryw - zbyt prostackie. Bądź co bądź, Obcokrajowiec był człowiekiem kulturalnym i obytym, więc nienachalnym.
Pewnego pięknego popołudnia znów rozmawiali na czacie i on znowu chciał się umówić. Panną targały wątpliwości - było miło, to fakt, ale coś nie dawało jej spokoju. Wylogowała się podając pierwszy lepszy powód, chociaż on błagał, żeby jeszcze została.
*******************
Kolejna impreza i taki sam scenariusz jak ostatnio. Panna odłączyła się od koleżanek i ostentacyjnie usiadła w kącie. Przyglądała się tańczącemu tłumowi, a potem wyciągnęła telefon i bez wahania napisała do Obcokrajowca, Kiedy poprzedniego dnia ją o to prosił uznała, że nigdy, przenigdy tego nie zrobi, bo wtedy on będzie do niej wydzwaniał i w ogóle. Ale teraz była kobietą sfrustrowaną. I nieadorowaną.
Jechali szybko pustą ulicą. Nie rozmawiali. Panna wyglądała przez okno, bo czuła jakieś dziwne napięcie. Obcokrajowiec wiózł ją do klubu, który zobaczył ostatnio w drodze z pracy i którego nazwa mu się spodobała.
Panna miała w głowie ułożony program na tę noc. Nie ona go ustalała, to było tak, jakby ktoś włożył jej gotowca do umysłu. Najpierw jest kilka wolnych miejsc, Panna siada w pewnej odległości od Obcokrajowca i piją. Przekrzykiwanie muzyki nie ma sensu, więc chwilę milczą, potem on patrzy na nią, uśmiecha się i wskazuje głową parkiet.
Panna czuje, jak coś się w niej skręca, potem chwyta lekko i szybko jego wielką, ciepłą dłoń i daje się zaprowadzić. Tańczy jak zwykle i widzi, że na Obcokrajowca to działa. Czuje podniecenie, satysfakcję i skurcz wnętrzności. Unika jego palących oczu i odwraca się do niego tyłem, a to był błąd, bo teraz czuje na plecach jego klatę. To dla niej stanowczo za blisko, bo jej biodra są zakleszczone w jego dłoniach. Panna udaje, że nie czuje jak Obcokrajowiec sapie jej we włosy i że nie widzi, jak ludzie dookoła się na nich gapią.
Sama tego chciała?
Znów jadą samochodem, jeszcze szybciej, niż poprzednio. Obcokrajowiec ma zabójczy błysk w oku. Panna nie wygląda przez okno, bo to chyba byłoby nie na miejscu po tym, co zaszło. Nie patrzy na swojego kierowcę, bo rośnie jej coś w przełyku. Patrzy więc prosto, zazdroszcząc ludziom jadącym w samochodach, które mijają ich z rzadka.
Obcokrajowiec mieszka na obrzeżach miasta. Parkuje przed swoim wielkim domem. Panna przez moment ma przymknięte oczy, słucha ciszy i zapamiętuje ją. Z chwilą, gdy Obcokrajowiec otwiera jej drzwi od auta, wciela się w nową rolę.
Nie była ona zbyt skomplikowana. W zasadzie wystarczyło się znowu dać zaprowadzić, a potem poddać, czy też oddać. Nie nadążała za akcją, ale Obcokrajowiec nawet nie zauważył. A jak poczuła ból, to tylko zacisnęła zęby i nic nie dała po sobie poznać.
Nareszcie nagroda. Cisza. Panna cieszy się nią, jak dziecko.
Jedną nogę podwinęła, drugą zgięła, na kolanie ułożyła splecione dłonie i tak siedziała, przyglądając się cieniom na swoim nagim ciele. Za jej plecami spał spokojnie Obcokrajowiec. Ona znajdowała się na krawędzi łóżka, w oddaleniu od niego.
Spojrzenie w przyszłość. Obcokrajowiec przyjeżdża po nią pod szkołę. Znajomi szepczą i zazdroszczą. Panna czuje skręt wnętrzności, jednak znośny na tyle, by przyjmować prezenty i pokazywać się z Obcokrajowcem. Trochę gorzej z nocami. Ma pewne wyrzuty sumienia i myśli o rezygnacji…
Spojrzenie w przeszłość. Niewidzialność.
Nie, nigdy więcej.
Tak to Panna siedziała i prorokowała co będzie i jak się do tego dostosować, aż światło dnia obnażyło ją zupełnie. Wstała, włożyła na siebie co miała pod ręką i poszła zrobić śniadanie.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej
W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze
W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze