,,Obraz początku i końca''
Pośród ciszy siedzę, wpatrzony w obraz
Namalowany pędzlem stworzonym z chmur.
Widzę na nim siebie, widzę na nim Ciebie.
Widzę malownicze "Obiecaj Mi" granie,
Pamięć. "Powiedz mi, co ma się stać, a się stanie".
To wszystko było wczoraj namalowane na niebie.
Lecz dzisiaj na tronie zasiadł nowy król -
Rozczarowanie.
Nastała zima, potarłem dłońmi ramiona,
Jednak z mych ust wydobył się tylko dym.
Żal serce szarością swą mroczy, ktoś w jego granicach pełen rozpaczy kona.
Któż go przede mną skrył?
Czemu samotnością zechciano mnie teraz naznaczyć,
Gdy przyszło mi wszystko, co miałem, utracić - marzenie. Spalono marzenie.
Jakże ten dym gryzie w oczy! Łzy spadają na ziemię.
O, straszne, straszne wspomnienie!
Obraz wyblakł, zmatowiał, poszarzał,
Zjednał się barwami ze słonym oceanem pod moimi stopami.
Bo już stoję, aby patrzeć na niego z góry, jak Los mi przykazał.
Pochylam się jednak na chwilę nad Wami, dawnymi dniami,
Bo równie dawny ja dziś odchodzi, aby skończyć swe dzieło.
Jestem w końcu tylko malarzem, wybaczcie.
Malarzem zdarzeń, zjednanym z własnym obrazem.
Nauczono mnie niegdyś, że musi się skończyć to, co już się rozpoczęło.
Pośród ciszy siedzę, wpatrzony w obraz
Namalowany pędzlem stworzonym z chmur.
Widzę na nim siebie, widzę na nim Ciebie.
Widzę malownicze "Obiecaj Mi" granie,
Pamięć. "Powiedz mi, co ma się stać, a się stanie".
To wszystko było wczoraj namalowane na niebie.
Lecz dzisiaj na tronie zasiadł nowy król -
Rozczarowanie.
Nastała zima, potarłem dłońmi ramiona,
Jednak z mych ust wydobył się tylko dym.
Żal serce szarością swą mroczy, ktoś w jego granicach pełen rozpaczy kona.
Któż go przede mną skrył?
Czemu samotnością zechciano mnie teraz naznaczyć,
Gdy przyszło mi wszystko, co miałem, utracić - marzenie. Spalono marzenie.
Jakże ten dym gryzie w oczy! Łzy spadają na ziemię.
O, straszne, straszne wspomnienie!
Obraz wyblakł, zmatowiał, poszarzał,
Zjednał się barwami ze słonym oceanem pod moimi stopami.
Bo już stoję, aby patrzeć na niego z góry, jak Los mi przykazał.
Pochylam się jednak na chwilę nad Wami, dawnymi dniami,
Bo równie dawny ja dziś odchodzi, aby skończyć swe dzieło.
Jestem w końcu tylko malarzem, wybaczcie.
Malarzem zdarzeń, zjednanym z własnym obrazem.
Nauczono mnie niegdyś, że musi się skończyć to, co już się rozpoczęło.