Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
#16
_004
 
M-0 siedział na niskim taborecie, nagi od pasa w górę, zgarbiony nad telefonem. Łazienkowe lustro odbijało czubek jego pochylonej głowy. Jasne włosy opadały po obu stronach twarzy, skóra naciągała się na powierzchni wystających kręgów. Głowy kości ramiennych wyglądały jak bilardowe kule, talerze kości miednicy sterczały z luźno zawiązanych dresów. Zespalał informacje. Po wstępnym researchu udało im się dowiedzieć całkiem sporo na temat działalności Schindlera. To, czego dowiedzieli się o nim samym, zdawało się być równie prawdziwe, jak teatralna maska. Oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na dziewczynę, rozkładającą ręcznik na klapie robota piorącego. Od lewej do prawej ułożyła maszynkę do strzyżenia, nożyczki i grzebień z cienkimi ząbkami. Spojrzał na jej kolorowe skarpety, całkowicie ignorując gołe nogi. Chodziła w obszernej koszulce z geometrycznym nadrukiem na klatce piersiowej. Poczuł, jak rozkłada mu na ramionach drugi ręcznik, potem wycofała się z powrotem do kuchni. Wrócił wzrokiem do telefonu.
- Wygląda na to, że koncern istnieje od stu piętnastu lat. Nadali mu nazwę Xernagen Company, która nie uległa zmianie od tamtego czasu, w przeciwieństwie do logo. Najnowsze ma dopiero pięćdziesiąt dwa lata, zostało zarejestrowane w roku powstania i widnieje we wszystkich księgach identyfikacyjnych. Coś szczęknęło mechanicznie, najprawdopodobniej pokrywa robota miksującego. Przez chwilę czytał w skupieniu, ignorując szum urządzenia. Moloch był budowany od samego dołu, szczyt rozwoju budowlanego osiągnął w czasie stawiania trzeciej kondygnacji. Mniej więcej wtedy został odkupiony przez firmę Xernagen Company. Następne z dobudowywanych pięter różnią się architektonicznie. Na dole są magazyny. – Spojrzał w stronę kuchni, w której dziewczyna krzątała się przy blacie. – Ten układ pomieszczeń i struktura rozmieszczenia laboratorium tłumaczyłyby twój zjazd na dół. – Przesunął palcem po ekranie, przechodząc do dalszej części tekstu. W pierwszych latach wzrastającego rozwoju Enklawy koncern brał pośredni udział w eksterminacji nieprzydatnych dzielnic. Przeprowadzali selekcję chemiczną, która z czasem stała się nieopłacalna. Stosowane środki powodowały zbyt duże skażenie środowiska, które przestawało być użytkowe. Na dole stoją same pustostany – stwierdził i zamrugał, kiedy dziewczyna wracając z kuchni wcisnęła mu do ręki szklankę soku owocowego.
- Nie wiem jak stały sprawy etyki, ale to brzmi groźnie – zauważyła, sięgając po nożyczki. Rozmawiali o zalegalizowanym ludobójstwie, na które przychylnie spoglądały rządowe oczy Enklawy. Klemens Schindler nie wydawał się być w ocenie M-0 bardziej etyczny niż jego poprzednicy. Wyglądało na to, że odpowiednie działania opakował w lepiej wyglądające powody i motywacje. Blondyn przesunął kciukiem po ekranie i odstawił szklankę na krawędź umywalki. Poczuł, jak dziewczyna uszczypnęła go w ramię. Podniósł wzrok i napotkał jej uparte, nieustępliwe oczy.
- Już jadłem – zaprotestował, skupiając spojrzenie na jej twarzy. Widział postępujące zmiany, nie była taka zapadnięta, zdawała się być młodsza. Oczy pozostawały jednak takie same. Ciężkie i zmęczone, oglądające w przeszłości rzeczy, których nie pamiętała. Zmarszczyła mocne brwi w grymasie wyrażającym upór, z którym nie mógł polemizować. Dopiero, kiedy sięgnął po szklankę i upił łyk, chwyciła pasmo włosów pomiędzy palce i wykonała pierwsze cięcie.
- Nie jestem w tym dobra. W sumie robię to po raz pierwszy – zastrzegła, tak samo jak dwa razy w ciągu poprzedniego wieczoru, kiedy wpadł na ten pomysł. Kolejne pasmo spłynęło z kościstego ramienia w prawie surrealistyczny sposób. M-0 obserwował je w zamyśleniu, zasłuchany w szczęknięcia nożyczek. Przesunął palcami po szklance i wrócił do czytania informacji, upijając uprzednio kolejny łyk soku.
- Schindler przejął firmę niecałe czterdzieści lat temu, wcześniej był w niej zatrudniony na stanowisku dyrektora jednego z sektorów. Czynnie udzielał się w interesach, jako pierworodny syn odziedziczył koncern i doprowadził do jego rozwoju w nowo powstałym sektorze farmakologii stosowanej po zabiegach ulepszeń cybernetycznych. Poprawione narządy lepiej reagowały z lekami nowej generacji. Wywindował firmę jeszcze wyżej, wtedy też stał się dość medialny. Unika wywiadów, wydaje się, że nie ma na nie czasu. Prywatnie nieżonaty, ale ma dorosłego syna – przeczytał i spojrzał na swoje odbicie. Prawa strona włosów, od skroni do umownego przedziałka, była już znacznie krótsza. Dziewczyna wskazała oczyma na szklankę. Przegrany uniósł ją do ust, szukając w notatkach charakterologicznych przyczyn takiego uporu. Nie rozumiał wielu składowych jej zachowania, ale nauczył się je tolerować. Po kilku minutach zrobili przerwę na zakroplenie oczu, potem sięgnęła po maszynkę. Poczuł jej metalowe ząbki blisko skóry i uznał to za dziwne. Obserwował, jak jego wygląd staje się diametralnie inny. Inny. To było jedyne słowo, jakim potrafił go określić. Na ten moment firma wydaje się być całkowicie legalnym przedsiębiorstwem, przynoszącym ogromne zyski. Odważnie wchodzą na rynek, pozostając nieuchwytni dla konkurencji. Moim zdaniem pod tym wszystkim jest coś jeszcze. Ukryte w naprawdę genialny sposób. W mojej ocenie – stwierdził i zastanawiał się nad tym, co czuje w związku z całą sprawą. Zazwyczaj poszukiwanie informacji przynosiło satysfakcjonujące odpowiedzi. W tym przypadku generowało nowe pytania, jeszcze bardziej zawiłe i niejasne. Dziewczyna podniosła wzrok znad jego głowy, wygalając lewą skroń znacznie pewniejszym ruchem, niż prawą na początku. Patrzyli na siebie przez moment, oboje analizując, co oznacza dla nich osoba Klemensa Schindlera. Nie padły żadne słowa poprawiające sytuację. M-0 uznał, że będzie szukał dalej.
- Gotowe – powiedziała po chwili milczenia i zdjęła mu ręcznik z ramion. Wzdrygnął się, kiedy dmuchnęła mu w kark, zbliżył się do lustra i przesunął dłonią po prawie nagiej czaszce. Nie potrafił ocenić, czy wygląda dobrze, czy źle. Widział duże oczy pod szerokim czołem i wyraźniejszy kształt twarzy. Poza tym nic się nie zmieniło. Jego tęczówki zamigotały, okrągły robot do odkurzania przebudził się z piknięciem i wyjechał z niszy między toaletą i kabiną prysznicową. Z miarowym szuraniem zaczął pochłaniać rozsypane na ziemi pasma włosów. M-0 podziękował i podniósł stopy, kiedy odkurzacz dojechał do zajmowanej przez nich powierzchni. Wyszli z łazienki, dziewczyna zabrała ze sobą jego sok i ponownie wcisnęła mu szklankę w dłoń, wywracając oczyma, kiedy się skrzywił.
- Dwie saszetki. Tyle dzisiaj przyjąłeś. Ostatnio jesteś słabszy. Przypomnij sobie, co było tydzień temu. Prawie nie przeżyłeś ostatniej aktualizacji – powiedziała, obserwując z uwagą uwypuklony mostek. Położyła na nim dłoń ostrożnie, jakby miał się rozsypać. Mężczyzna przez chwilę patrzył analitycznie na ten gest, potem objął palcami jej nadgarstek. Przypominało to dotyk mechanicznej ręki zabawkowego robota.
- Nieprawda. To był prosty błąd w transferze, ciało nie ma tu nic do rzeczy. Pomyliłem się w obliczeniu możliwości. Rachunek prawdopodobieństwa bazował na błędnym założeniu – przyznał. – Zapotrzebowanie kaloryczne na poziomie ośmiuset kilokalorii utrzymuje ciało w odpowiedniej formie. Ilościowy i jakościowy dobór saszetek żywieniowych zapewnia mi odpowiednie zasoby. Dodając do tego pastylki i elektrolity zawarte w wodzie z dyspozytora czuję się dobrze odżywiony. Wszystko bazuje na odpowiednich obliczeniach – powiedział jakby na swoją obronę. Dziewczyna oderwała dłoń od kościstego mostka i złapała go za cienkie ramię. Jej palce były prawie połączone.
- To jest dobre odżywienie? zapytała, przekrzywiając głowę i przyglądając mu się z uwagą. – Wykańczasz się. Mówisz o ciele tak, jakby było czymś obok, kompletne je bagatelizujesz. Gdybyś lepiej o nie zadbał, osiągnąłbyś większą wydajność, również w pracy – zauważyła i zaplotła ręce na piersi. To nie była ich pierwsza rozmowa na ten temat. M-0 pokręcił głową.
- Wyciszenie większości niepotrzebnych komunikatów i reakcji, pozwala mi zaoszczędzić więcej energii – wyjaśnił, upijając kolejny łyk soku, zanim odstawił szklankę na blat przy dyspozytorze, ostatecznie dając do zrozumienia, że już jej nie tknie.
- Jakich niepotrzebnych reakcji? zapytała, podchodząc do blatu i opłukała dłonie pod kuchennym zlewem. Wytarła je w kolorową ścierkę, którą przemyciła w ostatnim zamówieniu.
- Mrugania, na przykład. Obliczyłem, że zrezygnowanie z tego odruchu pozwala mi zaoszczędzić całe sześć minut w perspektywie dwóch dni – zabrzęczał i spojrzał pytająco na jej minę. Uniosła brew, patrząc na niego z czymś na kształt niedowierzającego zainteresowania.  
- Chcesz mi powiedzieć, że wyłączyłeś funkcję mrugania, żeby oszczędzić na czasie i dlatego co chwilę zakraplasz oczy, marnując na to więcej skrupulatnie wyliczonej energii i czasu, na którym bardzo ci zależy? – zapytała, przekrzywiając głowę na bok. Milczenie, które zapadło między nimi było naprawdę długie. M-0 spojrzał na odkurzacz, który znalazł się w wyraźnym potrzasku. Obijał się od ścian kabiny i robota piorącego, potrzebując chwili na rozwiązanie sytuacji. Mniej więcej tak samo czuł się w tym momencie mężczyzna. Nie odpowiedział na jej pytanie, obejmując chudy brzuch ramionami. Zerknął na szklankę soku. Przecież to bezsensowne – zauważyła. Wyczucie taktu lub instynkt nie drążenia sytuacji były rzeczami, których dopiero miała się nauczyć. Wychyliła się do przodu, żeby spojrzeć na jego twarz, kiedy odwrócił głowę. Był od niej znacznie wyższy, musiała się nagimnastykować, by wreszcie na nią spojrzał. Przyznaj, że to nie jest logiczne – uparła się. Zasznurował usta i odwrócił się od niej. Przygotował cztery pastylki.
- Muszę to przeanalizować – stwierdził w końcu i rozpuścił dwie z nich w wodzie z dyspozytora. Spojrzał w jej stronę i poczuł coś na kształt zadowolenia, widząc, że nie będzie kontynuowała tematu. Ostatnio czuł coraz więcej nowych rzeczy. Pojawiły się też komunikaty, których do tej pory nie słyszał. Zastanawiał się nad ich użytkowością.
- Powiedz, jak mogę się do ciebie zwracać? zapytał. Ani jemu ani jej nie wydawało się dziwne, że zadał to pytanie po czterech tygodniach wspólnego mieszkania. 
- Frederica. Nie mam pojęcia, czy to imię do mnie pasuje, ale takie znalazłam w elektronicznej książce, w sklepie. – Wzruszyła ramionami. M-0 skinął powoli głową i przez moment mgła na jego oczach stała się jaśniejsza. Przyporządkowywał odpowiedni opis do poszczególnych komunikatów. Umieścił jej nazwę własną w miejscu każdego X podstawionego za imię i przez chwilę słuchał, jak rozchodzi się swoim brzmieniem wewnątrz czaszki. Wypił roztwór pastylek z wodą, pozostałe dwie włożył pod język i bez słowa poszedł do serwerowni. Spojrzała za nim, ale go nie zatrzymała. Nie zakodował drzwi, dzięki czemu mogła sądzić, że jego wewnętrzna analiza potrwa minimalnie półtorej, a maksymalnie cztery godziny. Starała się przyzwyczaić do tych przerw, momentów milczenia, w których jego umysł kalibrował nowe informacje i sortował emocje, które w nim wyzwalała. Zdawała sobie sprawę, że się zmieniał. Czasami miała wrażenie, że sprawia mu to nie-fizyczny ból. Dziwne rozszczepienie, bardzo nikłe na początku ich znajomości, zaczęło się pogłębiać. Nie rozumiała tego procesu, ale zdecydowała się go obserwować. Nauczyła się przy nim trafnego wyciągania wniosków.
 
Wrócił do niej za trzy godziny i siedemnaście minut. Liczyła, nudząc się nad kolejną z map umysłu, które miały przybliżyć ją do zrozumienia, jak działał mózg podczas zaplanowanej próby odzyskania pamięci. Pobrał i przeanalizował te materiały zanim pozwolił jej z nich korzystać, ale do tej pory nie powiedział niczego więcej. Podejrzewała, że jego wiedza w tym zakresie nie była zbyt rozbudowana, a nie chciał przekazać jej błędnych informacji. Usiadł na łóżku, nadal rozebrany od pasa w górę i położył tablet przed sobą. Dziewczyna poszła za nim i usiadła naprzeciwko, po turecku, tak jak mieli w zwyczaju każdego wieczoru. Gdyby ktoś spojrzał na nich z boku, zastanowiłby się, czy odczuwali wobec siebie wstyd. Czy czuli cokolwiek, co dałoby się zidentyfikować. Dotknął palcem ekranu, pomiędzy ich twarzami rozciągnął się panoramiczny widok obracającego się modelu głowy, uchwycony w 3D.
- Wytłumaczę ci na czym będzie polegało odzyskiwanie pamięci metodą, o której mówiłem – zaczął. Umówili się na to kilka dni temu. To był intensywny czas poszukiwania narzędzi i dostępów, które umożliwiłyby zidentyfikowanie sprzętu, z którego M-0 miał zamiar skorzystać. Głowa obracała się bezdźwięcznie, obserwując pustymi oczyma raz jego, raz ją. Zastosujemy przezczaszkową stymulację prądem stałym. Będzie najłatwiejsza i najmniej ryzykowna, na to wskazują zebrane przeze mnie informacje. – Przesunął palec po ekranie, na widoku obracającej się głowy pojawiły się cztery czerwone punkty, jeden na czole, drugi poniżej potylicy, w miejscu oznaczającym kark i dwa na skroniach. – W tych miejscach umieszczę elektrody. Przepuszczę przez nie prąd o małym natężeniu, które będę mógł kontrolować, w zależności od twojego samopoczucia. Będziesz musiała się ze mną komunikować – i mocno mu zaufać, ale nad tym się nie zastanawiał. – Dobierzemy natężenie ładunku, zastosujemy go i odzyskamy część twojej pamięci. Nie jestem w stanie ocenić, na jak duży obszar zadziała ta metoda i jak wiele razy zajdzie potrzeba powtórnej stymulacji. Jedynym pytaniem, jakie powinienem ci teraz zadać jest to, kiedy chciałabyś podjąć pierwszą próbę? - zapytał i przez chwilę obserwował jej zmarszczone brwi i skupienie, z jakim przyglądała się wizualizacji. Wyciągnął dłonie i dotknął palcami jej skroni, po obu stronach czaszki. Panorama zafalowała, kiedy przepruł ją dotykiem.
- To bezpieczna metoda – powiedział, skupiając jej uwagę na swojej twarzy. Zaskoczył tym gestem obszary w swojej głowie, które pozostawały uśpione tak długo, że wydawały się nie istnieć. Chciał się wycofać, ale dotknęła jego przedramion. Chyba lekko się uśmiechnęła, analizując w głowie możliwe konsekwencje próby, którą jej proponował.
- Jak najszybciej – stwierdziła, odpowiadając na jego pytanie Powinniśmy ruszyć naprzód, póki co odkrywamy tylko nowe pytania, na żadne nie ma odpowiedzi – powiedziała. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że usłyszał w jej głosie smutek. Uczył się odbierać takie komunikaty, wymykające się poziomom przekazu werbalnego. Przytaknął, opuścił dłonie i zminimalizował panoramę. Głowa kręciła się już tylko na wyświetlaczu. Zawiesił się nad tym widokiem wyrwany po chwili z zamyślenia przez głos Fredericy.
- Jak mogę się do ciebie zwracać? – zapytała. Wydało mu się to dziwnym pytaniem.
- M-0 – odpowiedział, kładąc dłonie na sterczących kolanach. Patrzyła na niego całkiem analitycznie, tak, jakby był niekompletny.
- Nie masz imienia, którym chciałbyś się posługiwać? – zapytała. Uśmiechnął się na to stwierdzenie, inaczej niż przy ich pierwszym spotkaniu. To był nowy, jeszcze nie do końca wytrenowany grymas. Bardziej niż do uśmiechu, był podobny do skurczu mięśni mimicznych.  
- Mam wiele imion. Różnych, w zależności od tożsamości, którą się posługuję. W tym momencie dysponuję siedmioma, ale dwie z nich są prawie nieaktywne. Jeżeli wymaga tego sytuacja kontaktuję się pod wybranymi personaliami z drugim człowiekiem – wyjaśnił. Był pragmatykiem, zdążyła poznać go z tej strony. Mimo wszystko posługiwanie się kodem jako nazwą własną wydawało jej się okrutne. Może dlatego, że ją samą przez najprawdopodobniej dwadzieścia lat pozornego życia identyfikował ciąg cyfr. _0046.
- Dla mnie imię jest czymś ważnym. Sprawia, że człowiek jest mniej… błahy. – Zmarszczyła brwi, przed jej oczyma poruszała się animacja. Mężczyzna nic nie mówił. – Mogłabym wymyślić, jak się do ciebie zwracać? – zapytała. Wyczuł w sobie krótką chwilę wahania. Uznał, że będzie to po prostu kolejna tożsamość, mogąca ułatwić im współpracę. Skinął głową. Mikael. Mogę mówić do ciebie Mikael? Wyprostowała się i uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć. Zamigotał, odczytując na wewnętrznym serwerze w płacie skroniowym znaczenie tego imienia. Mikael – podobny do boga.
- Ładnie – przyznał i nie zrozumiał jej uśmiechu.
- Ładnie. – Przytaknęła, zauważając, że kiedy komentował imię, jego głos brzmiał po ludzku.
 
*~*~*
Odpowiedz
#17
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): Rozdział II - część pierwsza i druga
- W zasadzie to nigdy go nie widziałam. Wynajmuje mi to mieszkanie po okazyjnej cenie, mamy układ, że przychodzą tu jego paczki. Odbiera je raz na jakiś czas, kiedy jestem w pracy. Nie pozmieniałam zamków. Płacę w terminie, on mi się nie narzuca. To pierwsza taka sytuacja, że prosi o przenocowanie kogoś znajomego. – Posłała jej uśmiech, urządzenie umilkło.
To jedno zdanie bym podzielił i duża litera w komentarzu do wypowiedzi.

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): - Proszę, koktajl z prawie-owoców. – Lokatorka zaszczebiotała i przeszła do salonu
Tu podobnie. Chyba już pisałem o zapisie dialogów, także nie będę wynotowywał kolejnych miejsc, by nie zaburzać sobie przyjemności z płynnego czytania Smile

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): Słysząc komentarze kolejnych dziennikarzy po raz kolejny poczuła, że cofnięto ją na sam początek planszy, pozbawiając wszystkich punktów, które uzbierała w trakcie rozgrywki.
Ładne porównanie.

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): Wbiła wzrok w palce mężczyzny gdy sięgnął do kieszeni i napięła się gotowa do ucieczki, ale wyjął jedynie małą buteleczkę.
Brakująca literka


Masz bardzo przyjemny styl pisania. Opisy lokacji z perspektywy bohaterki bardzo mi się podobają. Postacie wyraziste i wiarygodne, zwłaszcza te kobiece, choć "haker" to też ciekawie zbudowana postać.
Historia wciąga. 

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#18
(23-01-2019, 13:24)Gunnar napisał(a):
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): Rozdział II - część pierwsza i druga
- W zasadzie to nigdy go nie widziałam. Wynajmuje mi to mieszkanie po okazyjnej cenie, mamy układ, że przychodzą tu jego paczki. Odbiera je raz na jakiś czas, kiedy jestem w pracy. Nie pozmieniałam zamków. Płacę w terminie, on mi się nie narzuca. To pierwsza taka sytuacja, że prosi o przenocowanie kogoś znajomego. – Posłała jej uśmiech, urządzenie umilkło.
To jedno zdanie bym podzielił i duża litera w komentarzu do wypowiedzi.

Gunnar, dziękuję za wszystkie rady i miłe słowa, naniosłam poprawki Smile Jeżeli chodzi o dialogi, najnowszy fragment wrzuciłam już z zastosowaniem Twoich wskazówek, ale chciałabym upewnić się, że dobrze je zrozumiałam. Czy w powyżej zacytowanym zdaniu nie powinno być odwrotnie - bez kropki i komentarz z małej litery? Wydawało mi się, że ten zapis stosuje się, jeżeli czasownik dotyczący działania postaci rozpoczyna komentarz.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#19
(23-01-2019, 17:12)Eiszeit napisał(a):
(23-01-2019, 13:24)Gunnar napisał(a):
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): Rozdział II - część pierwsza i druga
- W zasadzie to nigdy go nie widziałam. Wynajmuje mi to mieszkanie po okazyjnej cenie, mamy układ, że przychodzą tu jego paczki. Odbiera je raz na jakiś czas, kiedy jestem w pracy. Nie pozmieniałam zamków. Płacę w terminie, on mi się nie narzuca. To pierwsza taka sytuacja, że prosi o przenocowanie kogoś znajomego. – Posłała jej uśmiech, urządzenie umilkło.
To jedno zdanie bym podzielił i duża litera w komentarzu do wypowiedzi.

Gunnar, dziękuję za wszystkie rady i miłe słowa, naniosłam poprawki Smile Jeżeli chodzi o dialogi, najnowszy fragment wrzuciłam już z zastosowaniem Twoich wskazówek, ale chciałabym upewnić się, że dobrze je zrozumiałam. Czy w powyżej zacytowanym zdaniu nie powinno być odwrotnie - bez kropki i komentarz z małej litery? Wydawało mi się, że ten zapis stosuje się, jeżeli czasownik dotyczący działania postaci rozpoczyna komentarz.

Pozdrawiam Smile
Z tego co czytałem w necie, np. tu:
http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/j...ne-porady/
to bez kropki i z małej litery tylko jeśli czasownik odnosi się do wydawania dźwięków przez postać, czyli: powiedziała, krzyknęła, mruknął, zapytał, stwierdził etc.

Dlatego w tym przypadku:
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a): - Proszę, koktajl z prawie-owoców. – Lokatorka zaszczebiotała i przeszła do salonu
Gdyby zamienić w komentarzu słowa miejscami i napisać "zaszczebiotała lokatorka i przeszłą do salonu" to byłoby bez kropki i z małej litery bo "szczebiotać" jest w tym kontekście synonimem mówienia.

Sam miałem długo z tym problem i choć teraz już znam te zasady na pamięć, to czasami też zdarza mi się zbłądzić Wink
Odpowiedz
#20
Dziękuję, zaraz zapoznam się z tekstem. Mam nadzieję, że te zasady szybko wejdą mi w nawyk Wink
Odpowiedz
#21
*~*~*

Roxana siedziała na kanapie w swoim apartamencie, z szeroko rozsuniętymi nogami, opierając łokcie na kolanach. W zwieszonych dłoniach trzymała szklankę whisky. Poczuła gorycz w przełyku, posmak dymu po wewnętrznej stronie policzków i umykającą, owocową nutę na końcu języka. Starała się ignorować rumor w okolicach wyspy kuchennej, przy której stała kobieta. Mimowolnie, z każdym nowym szczęknięciem, zirytowana przymykała oczy. Z rozchylonych warg umykał mokry oddech, który starała się kontrolować. Nagie piersi podnosiły się i opadały miarowo, zadarła głowę ku górze. Wdech. Wydech. Spokój. Przestań walić tymi naczyniami, suko. Przesunęła dłonią po twarzy i zamknęła oczy, słysząc kolejną, wyrzygiwaną serię słów. Była zmęczona.
- To co robisz jest skrajnie nieodpowiedzialne. – Głos Maud był mocny, niski, energetyczny. Wwiercający się w skronie. Powtórzyła to mniej więcej piąty raz w przeciągu czterdziestu minut. To było bardzo nerwowe czterdzieści minut. Roxana uchyliła powieki i powiodła wzrokiem za kobietą, znajdującą się w polu widzenia. Miała wrażenie, że oddychając w jej towarzystwie prawie czuje na języku posmak wyniosłości i dumy. Nie pomagał fakt, że Maud była prawie dwa razy starsza od niej. Najlepszym słowem określającym twardą sylwetkę było ezoteryczna. Wysoka i szczupła, obwiązana zwiewnymi kreacjami z palety czerni, szarości i fioletu. Do prawie metafizycznego stroju nie pasowały chirurgiczne rękawice podciągnięte pod łokcie. Maud nerwowo zacisnęła drobne, krągłe wargi, obchodząc Roxanę dookoła i przyłożyła wykrojony kawałek gazy pomiędzy jej łopatki. Krople krwi wykwitły na nim jak małe różyczki. Za trzy dni miałaś być ze mną na konferencji z nowym producentem bielizny erotycznej. Chcą dać naszemu przedsiębiorstwu wyłączność na ich markę. Wyłączność! Zdajesz sobie sprawę ile kosztuje pojedyncza para majtek od tego projektanta? Nie? Wcale mnie to nie dziwi. – Szarpnęła się, zabrała zakrwawiony opatrunek i poszła do kuchni, stukocząc wąskimi obcasami. W butach miała ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Poprawiła chustkę z drogiego materiału, zawiązaną na nagiej głowie w wymyślny turban i sięgnęła dłońmi do zlewu. Z odrazą wyjęła zakrwawioną igłę, która początkowo wypadła jej z palców i z grzechotem potoczyła się po dnie umywalki. Odetchnęła, napinając chudą szyję i policzyła do dziesięciu, starając się rozluźnić mięśnie twarzy. Roxana miała problem z odczytaniem jej nastawienia, ponieważ brwi kobiety nie były prawdziwe.
Rozumiem, że ze mną nie pojedziesz? Powiedz mi to teraz, a nie godzinę przed konferencją, bądź łaskawa. – Maud syknęła, wywalając do kosza na odpady igłę, opatrunek, owalny szklany pojemniczek i coś w rodzaju długiego rysika. Zdejmowane rękawice strzeliły nieprzyjemnie. Wbiła wzrok w nagie plecy Roxany, starając się chyba zlikwidować tym spojrzeniem siny, opuchnięty wzór między łopatkami. Według niej wyglądał jak bydlęce piętno. Młodsza z kobiet pociągnęła kolejny łyk, wydęła policzki i przepłukała usta alkoholem.
- No nie pojadę, Maud. Przykro mi. 
- Mhm. – Ciche mruknięcie. Było wibrujące, prawie erotyczne.
Roxana spojrzała na kobietę i jak zwykle nie mogła opanować nachalnej, gorzkiej myśli - nic dziwnego, że ojciec kochał cię przez całe życie. Podniosła się z kanapy i podeszła do części kuchennej, z centralną wyspą na środku. Mokre włosy, równo rozdzielone na karku, opadały w dwóch rzędach do przodu, zasłaniając biust. Rozszerzane na dole spodnie z wysokim stanem opinały biodra. Odstawiła szklankę głośniej niż zamierzała, widząc, że kobieta otwiera usta. Wyjęła z kapsuły mrożącej bryłę lodu i sięgnęła po szpikulec z wysuwanej szuflady. Odgłosy rytmicznych uderzeń i brzęk skruszonych kawałków na kamiennym blacie wydawał się prawie kojący. Hałas najwyraźniej nie zniechęcił Maud na zbyt długo.
- Powinnaś bardziej się zaangażować. Miałaś być twarzą firmy, wizytówką. Tymczasem zachowujesz się jak dziecko, któremu zabierają zabaweczki. Dorośnij wreszcie, nie wszystko kręci się wokół laboratorium. Prawie nie wychodzisz, z nikim się nie spotykasz. Jeszcze chwila i stracisz szansę na… Roxana nie dowiedziała się na co. W korytarzu rozległo się bzyczenie, nadano komunikat o wizycie. Mechaniczny portier obwieścił, że skierował pana Coghlana standardowo na górę, do części apartamentowej. Maud skrzywiła wargi, nawet nie próbując powstrzymać jadowitego uśmiechu wypływającego na twarz.
- I o tym także mówię. To niebezpieczne, Roxana. Twoja matka dobrze o tym wiedziała – powiedziała i przez chwilę odnosiła tryumf pyszniący się w ciszy, która zapadła. Pokruszone kryształy lśniły we wpadającym przez okna blasku stłumionego słońca. Wewnątrz było prawie pomarańczowo. Roxana objęła dłonią szpikulec, czule, jakby obejmowała coś zupełnie innego. Uniosła twarz i spojrzała na Maud w milczeniu. Kobieta zauważyła, że jej wargi są czerwone, chociaż ich nie umalowała. Wyglądały jakby podbiegły ciemną krwią. W takich momentach jak ten, piękno młodszej z kobiet wydawało się trujące. Poczuła delikatną, chemiczną woń jej skóry i uniosła ręce na wysokość klatki piersiowej, w pozornie pokojowym geście. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie miała ostatniego słowa. Pochyliła się do ucha Roxany, prawie dotknęła go wargami.
Jesteś idiotką. Piękną, białą idiotką – stwierdziła i odeszła, apodyktycznie stukocząc obcasami. Dotknęła panelu w korytarzu i rozsunęła drzwi w odpowiednim momencie, żeby minąć się z Olkiem. Spojrzała na niego z wyższością, w sposób mówiący, że według niej pasował do wnętrza jak kawał gruzu wrzucony do różanego ogródka. Mężczyzna uniósł brew i zrezygnował z grzecznościowego skinienia głową. Usłyszał grzechot, kiedy Roxana wrzuciła bryłki lodu do szklanki i wypełniła złotym płynem przestrzeń pomiędzy nimi.
- Cześć Roxi – przywitał się, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Odstawiła szklankę, podeszła do niego z uśmiechem i położyła jego dłonie na swoich piersiach. Czuła szorstkie odciski i zgrubienia, suche pęknięcia na jego skórze. Olek znał ją dość długo, żeby zdać sobie sprawę, że nie będzie wesoło. Uśmiech był wąski, sztuczny i napięty.
- Znowu się tłuczesz – stwierdziła i odepchnęła od siebie jego ręce. Spojrzała na siniec na skroni, rozlany jak plama oleju na jasnej skórze. Przecięta warga, drobniejsze zasinienie na przedramieniu, tam, gdzie nie zakrywał go rękaw. Zmrużyła oczy.
- Już nie – zaprotestował mężczyzna, na co uniosła brwi i pokiwała głową z sarkastycznym uznaniem. Odwróciła się od niego i poszła w stronę sypialni, żeby się ubrać.
- Roxana, naprawdę nie. Ostatnio… co to jest? – zapytał, widząc szpetny wzór pomiędzy łopatkami kobiety. Wydawał się pulsować czymś niezdrowym, jakby wypełniała go ropa. Kojarzył mu się z ubarwieniem na kołnierzu kobry.
- Tatuaż. Moja serdeczna przyjaciółka ma taki sam. – Głos Roxany był taki, jak jej uśmiech pozorny. Pozornie lekki i spokojny. Zniknęła w drugim pomieszczeniu, zostawiając mężczyznę z mieszaniną konsternacji i zniecierpliwienia na twarzy. Z czasem nauczył się szybko rozbijać w pył jej zmienne nastroje, jednak niejednokrotnie było to bardziej wymagające, niż przewidywał. Zanosiło się na to, że to będzie jeden z trudniejszych razy. Wróciła, wiążąc na szyi cienkie ramiączka bluzki z lejącego materiału, który nawet nie muskał skóry pleców. Dotyk powodował uczucie dyskomfortu. Sięgnęła po szklankę i wypiła połowę whisky, stojąc profilem i uparcie nie patrząc na Olka. Odwrócił ją do siebie delikatnie, ale stanowczo.
- Roxana, pierwszy raz zobaczyłaś mnie w klatce, tak czy nie? – zapytał, marszcząc brwi. W takich momentach jego twarz naprawdę nie zapewniała pozytywnych wrażeń. Kobieta zdawała się to ignorować, widząc dotychczas wystarczająco wiele by się go nie obawiać. Zaufanie, którym go obdarzała było silne. Według niektórych naiwne i niebezpieczne. Wydęła lekko wargi, jej nozdrza zapracowały miarowo, gdy odetchnęła głęboko, nadal rozedrganym oddechem.
- Tak. I myślałam, że płacę ci wystarczająco, żebyś tam nie wracał – stwierdziła i po chwili wahania, połowicznie wbrew sobie, dotknęła sinej skroni. Wsunęła palce w rude włosy, ale nic nie mówiła. Mężczyzna dotknął jej nadgarstka i skierował dłoń z powrotem na dół. Nigdy bezpośrednio nie zapytała go o powody, ani o motywacje. Nie miał zamiaru się wyrywać.
- To naprawdę był ostatni raz. Widziałaś wiadomości? Łowca dorwał tego ważniaka. Właściciela. – Podejrzewał, że kobieta mogła o tym nie słyszeć. Zdawała się śledzić doniesienia tylko kilku flagowych tytułów, w których miała realną szansę się pojawić. Czasami miał wrażenie, że nadmierna kontrola treści publikowanych na jej temat zakrawa o nerwicę. Zapytał ją o to, na co poradziła mu, żeby spróbował przejść się w jej butach i wtedy postarał się zrozumieć. Pamiętał, że sceptycznie podszedł do tego pomysłu odpowiadając, że nosi cholernie niewygodne buty. Nie rozumiał, dlaczego się tak śmiała.
Spotkaliśmy się przy jego motorze, zobaczyłem jak jakiś goguś próbuje majstrować przy silniku. Rozszczelnił zawór bezpieczeństwa, przy zaskoczeniu wodorówki facet wyleciałby w powietrze. Nakrył mnie przy maszynie. Chyba nigdy nie gadałem tak szybko, wycelował we mnie, to cholernie dziwne uczucie. – Przesunął szeroką dłoń na kark i przez moment nie patrzył na kobietę. Niekiedy nadal czuł w ustach posmak strachu i niepewności, czy drobne poruszenie się nie sprawi, że zniknie z tego świata. Roxana zaplotła ręce na piersiach, patrząc na niego w milczeniu, ale już innymi oczyma. Zdawał sobie sprawę, że wyglądała inaczej, ale nie potrafił ocenić skąd brało się to wrażenie. I dlaczego tak bardzo go niepokoi i mu się nie podoba.
- Dwa dni później mnie znalazł. Początkowo myślałem, że jednak zmienił zdanie i po prostu odstrzeli mi łeb, przy wszystkich. To było w barze. Zapytał, czy mógłbym podrasować mu nowy motocykl. Hyperion ma bebechy na wierzchu, rozumiesz, łatwo coś spierdolić. – Skinęła głową na znak, że rozumie. Zdawała się być niewrażliwa na jego prosty język. Odstawiliśmy motor do warsztatu, chłopaki pozwolili mi skorzystać ze sprzętu, to było po godzinach. Przyspawałem mu tam kawał blachy, zainstalowałem zamek i…tyle. – Rozłożył ręce. – Zapłacił, postawił mi piwo i odjechał. Najbardziej porąbana akcja w życiu – dokończył i wsunął ręce do kieszeni. Przez chwilę lustrowali się wzrokiem, potem kobieta skinęła lekko głową. Okrążyła wyspę i sięgnęła po drugą szklankę. Po chwili wahania uznała, że nie ma ochoty jątrzyć tematu.
- W tym tygodniu zmienia mi się grafik. Jutro jest tak jak miało być, za dwa dni muszę przesunąć transport o trzy godziny. I nie pod firmę, tylko bezpośrednio do Centrum Medycznego. Mam tam spotkanie w sprawie próbek. Za trzy dni masz wolne. Jadę z Maud na konferencję z producentem bielizny erotycznej – wyjaśniła i wyjęła z kieszeni telefon. Ekran podświetlił się, rozpoznając jej twarz. Odczytała smsa z nieznanego numeru. Każdą wiadomość dotyczącą tej samej sprawy dostawała z innego. Jeszcze nie poznała nadawcy.
„Camelot 03-03-13-333. 23.30.”
Zmarszczyła brwi, wyczuwając cichą obsesję na punkcie trójki. Potwierdziła przybycie, dotykając palcem jednej z automatycznych odpowiedzi i schowała telefon. Czuła dziwne napięcie; niepokój opasujący jej żołądek.
Drgnęła, kiedy Olek objął ją ramionami. Odwróciła głowę, opuściła dłoń bezwiednie trzymającą szklankę i próbowała się uśmiechnąć.
- Napijesz się? – zapytała, dotykając palcami szklanego korka karafki. Mężczyzna zerknął na białą dłoń i nie zdążył zakamuflować pokusy, którą kobieta natychmiast zauważyła w jego oczach. Nie spróbował prawdziwego alkoholu dopóki jej nie poznał.
- Jestem autem – stwierdził, ale nie bardzo przekonany. Obserwował jak Roxana wysuwa się z jego objęć, wrzuca palcami skruszoną bryłkę lodu do szklanki i napełnia trunkiem. Wsunęła mu ją w dłoń, sięgnęła po swoją. Szkło brzęknęło cicho gdy wzniosła nieartykułowany toast.
- Myślałam, że zostaniesz. – Spojrzała na niego. Od pół roku był jedynym odbiorcą takiego spojrzenia.
Został.
 
*~*~*
Odpowiedz
#22
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Rozdział II część trzecia
Wyczuła bliskość maszynerii i  usłyszała ciche bzyczenie elektryczności.
Nadliczbowa spacja po "i"

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Stojąc obok niego w pomieszczeniu pozbawionym okien poczuła kolejne ugryzienie niepokoju gdy zasunęły się za nimi drzwi.
Tu zmieniłbym szyk słów w końcówce:
Stojąc obok niego, w pomieszczeniu pozbawionym okien, poczuła kolejne ugryzienie niepokoju, gdy drzwi się za nimi zasunęły.

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Plątanina kabli zwieszała się z białych ścian jak trujący bluszcz.
Fajnie, że wplatasz do tekstu takie subtelne porównania. Podnoszą wartość artystyczną. Smile

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Gdyby Frederica znała to uczucie, pewnie określiłaby jego dotyk jako czuły. Gdyby M-0 rozumiał to pojęcie, pewnie by się z nią zgodził. 
Dobre, to się nazywa klimat Smile

(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Miała wrażenie jakby mózg wyświetlał jej projekcję przed oczyma a ona podążała za kursorem wskazującym jej drogę.

Sugestywnie opisujesz podziemny świat. Staranie się objąć go umysłem jest naprawdę fascynujące. Chciałbym zobaczyć ten świat na kinowym ekranie.
Odpowiedz
#23
(10-11-2018, 18:06)Eiszeit napisał(a):
Gdyby Frederica znała to uczucie, pewnie określiłaby jego dotyk jako czuły. Gdyby M-0 rozumiał to pojęcie, pewnie by się z nią zgodził. 
Dobre, to się nazywa klimat Smile

Dziękuję, to bardzo miłe i budujące. Lubię wrzucać do tekstu takie smaczki, które nadbudowują postać. Naniosłam proponowane poprawki, dzięki za czujność Smile Czy w kwestiach dialogowych jest jeszcze coś do poprawienia? Starałam się zredagować cały poprzedni tekst zgodnie z wytycznymi ze strony, którą podesłałeś.

Też chętnie zobaczyłabym ekranizację. Pisząc, staram się widzieć kreowane wydarzenia w "filmowy" sposób, to bardzo ułatwia pracę. Zawsze można mieć takie marzenie, może kiedyś się spełni Big Grin

PS Matrix nareszcie za mną. Duża, duża porcja ciekawych inspiracji Wink
Odpowiedz
#24
(04-02-2019, 11:29)Eiszeit napisał(a): Czy w kwestiach dialogowych jest jeszcze coś do poprawienia? Starałam się zredagować cały poprzedni tekst zgodnie z wytycznymi ze strony, którą podesłałeś.
Już przeglądam.....

I rozdział
"Jeżeli mężczyźnie w budzie z jedzeniem     udało się nimi zapłacić to musiała je mieć."
- wdarły się nadliczbowe spacje

"- Uciekłam przez magazyn. Wypadłam z niego i pobiegłam przed siebie. Weszłam do wielkiego samochodu na który mówią skład miejski i pokonałam siedemnaście zatrzymań. – jej głos był zdarty jak podrapana płyta."
 tutaj "Jej" z dużej.

II rozdział
"- Cześć, wchodź. Mam na imię Livia  – zaprosiła ją do środka(...)"
 "Zaprosiła" z dużej.

"- Powodu – powiedziała od razu - powodu, dla którego istnieje Punkt, którego współrzędne ci wysłałam i tego, czemu się tam znalazłam. I osoby, która mnie szuka. Powód tych poszukiwań wydaje się oczywisty. Chciałabym wiedzieć kto i na czyje zlecenie. – wpatrywała się w niego chcąc zobaczyć jakąkolwiek przesłankę, że mógł jej odpowiedzieć."
 "Wpatrywała" z dużej.

"– Teraz cię zostawię. – uprzedził wiedząc, że nie była to prawda."
 po "zostawię" bez kropki.

(04-02-2019, 11:29)Eiszeit napisał(a): Też chętnie zobaczyłabym ekranizację. Pisząc, staram się widzieć kreowane wydarzenia w "filmowy" sposób, to bardzo ułatwia pracę. Zawsze można mieć takie marzenie, może kiedyś się spełni Big Grin 

PS Matrix nareszcie za mną. Duża, duża porcja ciekawych inspiracji Wink
No to mamy podobnie. Ja widzę w głowie moich bohaterów, całe sceny - jak filmy - i to co widzę w głowie usiłuję zapisać, tak by w głowie czytelnika powstał podobny obraz Wink
Odpowiedz
#25
Bardzo dziękuję, poprawki naniesione Smile
Odpowiedz
#26
(11-11-2018, 11:36)Eiszeit napisał(a):
Rozdział II część czwarta

Dwie najniższe kondygnacje miały wysokość mniej więcej od stu pięćdziesięciu metrów, dwie środkowe około osiemdziesięciu, czwarta czterdzieści i najwyższa niecałe trzydzieści pięter
Tu trzeba doprecyzować. Podejrzewam, że zamiast "od" miało być "około". Przechodzisz też od metrów przy pierwszym liczebniku do pięter przy ostatnim. 

(11-11-2018, 11:36)Eiszeit napisał(a): Stworzenie świata, w którym pozorna wolność była narzędziem inwigilacji, wydała się Frederice potworna w swym geniuszu.
Chyba własnie w takim świecie żyjemy Big Grin


Fajnie, że powolutku wprowadzasz w bardziej szczegółowe realia świata. Ciekawe informacje o walutach. W zasadzie sprytny zabieg - bohaterka nic nie pamięta, więc świat czytelnik poznaje razem z nią.
Jak dobrze zrozumiałem jest pięć Enklaw - czyli takich super-miast w których żyje ludzkość. Wszystkie podlegają jednemu rządowi czy są niezależne, takie miasta-państwa?
Odpowiedz
#27
Cytat:Tu trzeba doprecyzować. Podejrzewam, że zamiast "od" miało być "około". Przechodzisz też od metrów przy pierwszym liczebniku do pięter przy ostatnim.

Gunnar, poprawiłam wszędzie na piętra, dzięki za czujność. Najniższe kondygnacje mają od stu pięćdziesięciu, do stu osiemdziesięciu pięter, nie wiem czemu zabrakło drugiej części opisu, naniosłam już poprawki Smile
Cytat:Jak dobrze zrozumiałem jest pięć Enklaw - czyli takich super-miast w których żyje ludzkość. Wszystkie podlegają jednemu rządowi czy są niezależne, takie miasta-państwa?
Tak, jest pięć Enklaw, ale każda z nich jest kompletnie niezależna. Dodatkowo stosunki między Enklawami są dość napięte.

I niestety muszę się z Tobą zgodzić w kwestii podobieństwa opisu ich realiów do naszego świata Wink
Odpowiedz
#28
*~*~*


Podwyższone tętno. Osiemdziesiąt siedem uderzeń na minutę.
M-0 obserwował swoje stopy. Nie potrafił przywyknąć do kolorowych elementów stroju, a czerwone skarpety bezapelacyjnie zostały zweryfikowane jako kolorowy element. Zacisnął palce na pokrywce blendera, jednocześnie przypominając sobie, że trzyma ją w dłoni. Zamknął urządzenie i nastawił odpowiedni program. Po raz kolejny spojrzał w zamknięte drzwi łazienki, żeby po chwili wrócić wzrokiem do toreb stojących na blacie. Chcąc zrobić cokolwiek rozpakował zakupy, analizując jeden produkt po drugim w kategorii użytkowości, smakowitości i ceny. Będąc zmuszanym do przyjmowania normalnej żywności, starał się chociaż kontrolować, czym Frederica usiłuje go karmić. Sięgnął po pudełko z saszetkami i otworzył szafę chłodzącą. Wysunął pierwszy panel. Realizował listę zadań wyświetloną w płacie czołowym. Działanie tłumiło niepokój. Niepokój był nowym, nieprzyjemnym odczuciem i po krótkiej analizie M-0 odkrył, że jest ściśle związany z dziewczyną. Precyzyjniej z tym, że wychodziła po zakupy i pocztę. Udostępnił jej kody do mieszkania i adresy najlepiej zaopatrzonych sklepów, które były jednocześnie stosunkowo niewielkie i mało oblegane. Każdą wyprawę poprzedzał proces nawigacji Grossa i wyznaczenie jego położenia. Kiedy wspólnie dochodzili do wniosku, że dystans mężczyzny można uznać za bezpieczny, dziewczyna wychodziła. Kilku problemów nastręczało wdrożenie samej nawigacji w taki sposób, żeby nie zepsuć ponownie mechanizmu w płacie skroniowym Łowcy. M-0 poradził sobie z zabezpieczeniem, które najprawdopodobniej zainstalowano podczas naprawy nadajnika i dodał od siebie kilka drobnych zmian, mających zagwarantować im wiedzę o jego położeniu. Niepokój blondyna nie miał żadnych logicznych podstaw, a mimo to kluł się w gardle i spadał do żołądka.
Zauważył, że umieścił saszetkę obiadową w zakładce ze śniadaniowymi i przez chwilę przyglądał się tej niecodziennej pomyłce. Wyszedł z zawieszenia i wyrzucił pozostałą zawartość paczki byle jak na dno szafy. Zatrzasnął drzwi i oparł się o blat, obejmując dłońmi prawie łysą głowę. Od strzyżenia minęły trzy dni i zdążył się już przyzwyczaić do nowego odbicia. Zauważał, że uczy się je oceniać.
Podwyższone tętno. Osiemdziesiąt dziewięć uderzeń na minutę. Kolejny komunikat rozszedł się w kanale słuchowym. Mężczyzna wyłączył blender, napełnił dwie wysokie szklanki ulubionym sokiem dziewczyny i znowu spojrzał w zamknięte drzwi łazienki. Minęło jeszcze kilka minut, w trakcie których jego ciało zaczęło nerwowo poruszać stopą, zanim wyszła. Z miejsca wręczył jej szklankę soku, ale pokręciła głową.
- Nie. Żołądek wywraca mi się na drugą stronę – poskarżyła się i spojrzała na mężczyznę. Nie wyglądała znacznie lepiej od niego. Oboje byli bladzi i napięci. Podejrzewała, że on także odnotowałby tego dnia bliskie spotkanie z muszlą klozetową, gdyby zgodził się zjeść cokolwiek. Nie przyjął nawet tabletki śniadaniowej, tłumacząc, że ma supeł w brzuchu. Doskonale wiedziała o czym mówił. M-0 skinął głową i nie myśląc nad tym co robi, upił łyk ze swojej szklanki. Pewne czynności powoli szeregował jako naturalne, chociaż do określenia ich priorytetowymi potrzebował znacznie więcej czasu.
- Gotowa? – Jego głos początkowo zabrzęczał mechanicznie, ale ostatnia samogłoska została wypowiedziana w inny sposób. Wydawał się Frederice bardziej rozmyty, normalniejszy. Zauważyła, że lewe oko mężczyzny połowicznie zaszło jaśniejszą mgłą, która cofnęła się w momencie zmiany głosu. Kilkukrotnie zamrugał; zaczął to robić drugiego dnia po ich rozmowie. Moment, w którym dziewczyna pierwszy raz zobaczyła tę zmianę był jednocześnie chwilą, w której poznała uczucie satysfakcji. Skinęła głową i uśmiechnęła się do niego blado, a on odwzajemnił się tym samym. Każdy z jego grymasów wyglądał identycznie, tak jakby zapamiętał sekwencje ruchu mięśni mimicznych i powtarzał w zależności od potrzeb.
Razem weszli do serwerowni. Nauczył się przebywać z nią w tym pomieszczeniu, a z czasem akceptacja przerodziła się w czerpanie korzyści z takiego stanu rzeczy. Wykorzystując fotograficzną pamięć dziewczyny pozwalał jej realizować mniejsze zlecenia, zapewniające przypływ środków w przerwach od pracy nad sprawą Punktu. Frederica czuła się znacznie lepiej, mogąc mu pomagać i dorzucić coś od siebie do wspólnego utrzymania. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jeden z czterech ekranów na ścianie był wygaszony, nie licząc poziomej, białej kreski biegnącej przez środek obrazu. M-0 usiadł na swoim miejscu, ona zajęła swoje, roboczo składające się z salonowego fotela i nowej klawiatury. Na blacie przed nimi leżała niewielka skrzynka z wąskim panelem dotykowym na wieczku. Mężczyzna dotknął go palcami i wpisał czterocyfrowy kod.
- Podejmowana próba jest obarczona ryzykiem niepowodzenia na poziomie od trzydziestu do czterdziestu procent powiedział, wieko skrzynki nieznacznie się podświetliło, na pokrywie uwidocznił się ciemnoczerwony X. – Spektrum uszkodzeń obejmuje brak odzyskania pamięci, poprzez kalectwo, do trwałej utraty przytomności. W konsekwencji, po bliżej nieoszacowanym czasie nastąpi śmierć mózgu – wyrecytował. Cztery trójkąty rozchyliły się przed nimi jak mechaniczny kwiat. Wewnątrz, splątane czarnym kablem, leżały cztery elektrody. Frederica wyciągnęła dłoń i dotknęła sprzętu palcami, starając się przełknąć nagromadzoną w ustach ślinę. Skinęła głową, czując, że ma sztywny kark. Pociły jej się dłonie, żołądek wywinął jeszcze jedno salto. Wyjęła dwie elektrody, Mikael trzymał w palcach dwie kolejne. Czarne kable pomiędzy ich dłońmi wyglądały jak pnącza. Dziewczyna poprawiła pozycję na krześle i wyprostowała plecy.
- Jestem gotowa – oświadczyła i oddała mu elektrody. Zagrzechotały jedna o drugą, było w tym coś niewypowiedzianie upiornego. Mężczyzna spojrzał na jeden z monitorów na blacie i zmrużył oczy, kiedy pulpit gwałtownie się podświetlił. Nastąpił proces skalibrowania jasności z siatkówką M-0 i po chwili mógł po raz kolejny spojrzeć na wykres fal mózgowych, który analizowali przez ostatnie tygodnie.
- Elektrody zewnętrzne wygenerują ładunek w twoim mózgu. Ładunek ten może zresetować przewodnictwo, umożliwiając normalne przekazywanie impulsów, lub spowoduje rozpad cząsteczek, które blokują przepływ tych impulsów na określonych synapsach. Innymi słowy, twoja pamięć może zostać odblokowana dwoma sposobami – wyjaśnił i przykleił pierwszą elektrodę na środku czoła dziewczyny.
Zanotowano drżenie rąk.
Kolejne dwie umieścił na jej skroniach, przez chwilę przytrzymując na nich palce. Nie spuszczali z siebie wzroku. Sięgnął dłonią za jej głowę i przymocował ostatnią z elektrod na karku, tuż pod linią krótkich, czarnych włosów. Opuścił ręce i przez moment analizował efekt swoich działań.
- Mogę zacząć – podsumował. Dziewczyna skinęła głową, świadoma, że kiedy już zacznie, nie będzie w stanie odpowiedzieć. Zauważyła jak dotknął odpowiedniego kwadratu na klawiaturze i podniósł wzrok na wykres, wczytujący się w negatywie. Po chwili jego miejsce zastąpiły linijki kodu, nad którym pracował przez ostatnie tygodnie. Kod zmienił się nieznacznie po umieszczeniu elektrod na czaszce dziewczyny. Mężczyzna skalibrował parametry, co chwila klikając w jeden z paneli na klawiaturze. Robił to dość nerwowo. Zmrużył oczy i skinął głową sam do siebie, potwierdzając, że wszystko przebiega tak jak powinno. Przesłał próbny impuls, tak nikły, że mógł wywołać zaledwie lekkie drżenie. Przesunął widok na wykres i analizował płynącą po obrazie linię. Zadrżała i nieznacznie opadła, co wydało mu się nie do końca poprawne. Spojrzał na dziewczynę, analizującą obraz razem z nim. Skinęła głową. Zaczynaj. Zawahał się, ale dotknął odpowiedniego panelu i rozpoczął proces.
Poczuła ból i przestała na chwilę widzieć. Miała wrażenie jakby przed jej oczyma rozbłysła mocna lampa i za sekundę zgasła. Igiełki bólu przepruły nerw wzrokowy, wbijając się w miękką tkankę mózgu, poruszając się, drążąc. Nie wiedziała, czy dźwięk z jej ust to pisk czy krzyk. Nocyceptory wyły, mięśnie twarzy chwycił nagły skurcz, chrzęstnęły zęby. M-0 poczuł jak włoski na jego czaszce się podnoszą, powietrze zdawało się naelektryzowane. Spojrzał na palce Fredericy zatopione w siedzisku fotela jak w miękkim ciele i wystrzelił dłonią w stronę pulpitu. Chciał przerwać proces. Nie zdążył. Zaskoczyły go trzask i ciemność.
Wszystkie urządzenia padły jednocześnie, z piskiem rozciągniętym w niski, upiorny dźwięk. Usłyszał głuche tąpnięcie kiedy dziewczyna spadła z fotela i bzyczenie awaryjnego zasilania. Zaskoczyły podnoszące się z letargu maszyny. Światło rozproszyło tłusty mrok dookoła nich. Zsunął się z fotela i uklęknął obok nieprzytomnego ciała.
Wartość HR na poziomie 235.
Dotknął jej i w pierwszym odruchu cofnął dłonie. Była niezdrowo ciepła. Słyszał jak oddycha, płytko i mokro. Ten dźwięk wydawał się nienaturalny w zestawieniu z kompletnie bezwładnymi kończynami, rozrzuconymi jak u lalki. Odkleił elektrodę z mokrego czoła i zobaczył zaczerwienie z lekkimi wybroczynami, wypełniającymi odciśnięty okrąg. Usunął pozostały sprzęt. Musiał próbować kilkukrotnie, ze względu na to, jak trzęsły mu się palce. Usiadł obok Fredericy i zaczął przeszukiwać głowę. Chciał zastosować jakikolwiek schemat reakcji, który mógłby poprawić sytuację.
Nie odnaleziono sugestii. Lista zadań niedostępna.
- Pieprz się.
Wstał i pobiegł do kuchni. Zrolował kolorową ścierkę i zmoczył pod strumieniem zimnej wody. Wracając do serwerowni potknął się i podparł o rozsunięte drzwi. Położył okład na rozgrzanym czole dziewczyny i przez chwilę obserwował ją w ciszy, przerywanej płytkim oddechem. Próbował podnieść ją z podłogi. To były żałosne, absurdalne próby. Mówiła, że wyglądał lepiej i ma więcej energii. Najczęściej w tonie dobitnie wskazującym na to, że jej upór przynosił widoczne efekty. Zgadzał się z nią, też to widział, ale z pewnością nie były na tyle silny, by przenieść ją do łóżka. Wypadł z pomieszczenia i przez chwilę miotał się po salonie. Wrócił z butelką wody elektrolitowej i poduszką zabraną z jej części materaca. Układając na niej głowę dziewczyny dotknął potylicy i zlokalizował palcami najcieplejszy punkt. Zwilżył wodą spierzchnięte wargi, usiadł obok, kilkukrotnie wypowiedział jej imię. Odczekał trzy minuty, spróbował jeszcze raz.
- Frederica?
Dziewczyna się nie odezwała.
 
*~*~*
Odpowiedz
#29
(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Rozdział III - część pierwsza

Jeżeli któryś z tych filarów padnie, cała sprawa trawiąca firmę jak nowotwór, rozrośnie się i opanuje kolejne etapy działalności.
Może dziedziny? Bo dziedzina - to część działalności, zaś etap - to coś osadzonego na linii czasu.

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Wolumeny nie były jedynymi rzeczami, które Schindler traktował jak trofea, wzmacniające swój własny wizerunek.
To zdanie widziałbym tak: Wolumeny nie były jedynymi rzeczami, które Schindler traktował jak wzmacniające wizerunek trofea.

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Nie mogąc zwalczyć porcji stresu, którą wywołał w nim mężczyzna,
Może zamienić na "gość" lub "niespodziewany gość"?

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Patrząc na Grossa widział uosobienie desperacji, kierującej w ostatnio podjętych decyzjach. 
Tutaj coś końcówka się gramatycznie nie zgrała, może "kierującej ostatnio podjętymi decyzjami"?

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Tak szybko mógł działać tylko odczyt profilu impulsowego.
Nie mam pojęcia to co jest, ale brzmi klimatycznie Big Grin

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Czasami miał wrażenie, że Łowca analizuje w głowie wariant, w którym go po prostu zastrzeli.
Własnie miałem cichą nadzieję, że tak skończy się ta scena Big Grin no ale nowych bohaterów nie uśmierca się tak szybko Big Grin

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a):  Schował nabój do kieszeni spodni i wreszcie wyszedł  z gabinetu, pozostawiając za sobą włączony komputer, metodycznie kasujący kolejne klatki nagrań.
Jeśli komputer kasował krótkie nagranie z monitoringu, to chyba powinno mu to zająć chwilkę a nie godziny?

(17-11-2018, 18:11)Eiszeit napisał(a): Schindler podziękował skinieniem głowy nie obdarzając mężczyzny spojrzeniem i skierował się we wskazanym kierunku pomiędzy regałami.
Brzmi jak bliskie powtórzenie.

Myślę, że równie dobrze jak opisywałaś "brudny" świat tak dobrze poszło ci ze światem "wyższych sfer" na przykładzie kawiarni.
Zwróciłem tez uwagę jak w rozbudowany sposób opisujesz mimikę postaci (i uświadomiłem sobie jak bohaterowie moich tekstów są pod tym względem ubodzy Big Grin )  - to bardzo wzbogaca tekst.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#30
(14-02-2019, 13:11)Gunnar napisał(a): Jeśli komputer kasował krótkie nagranie z monitoringu, to chyba powinno mu to zająć chwilkę a nie godziny?
Faktycznie wyszło to odrobinę nielogicznie. Chciałam pokazać obsesję i lekką paranoję Klemensa, który nie mając pewności jak długo Gross przebywał w przedsiębiorstwie (zanim przyszedł do gabinetu), zdecydował się "na zaś", skasować znacznie więcej nagrań z monitoringu. Myślę, że muszę zaznaczyć to gdzieś w tekście.

Cytat:Własnie miałem cichą nadzieję, że tak skończy się ta scena [Obrazek: biggrin.gif] no ale nowych bohaterów nie uśmierca się tak szybko [Obrazek: biggrin.gif]

Oj nie...chociaż w przypadku tej postaci bym chciała Big Grin Schindler musi jeszcze trochę namieszać Wink 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa i za wskazówki, naniosłam poprawki w tekście. Dla mnie główną zaletą złożoności świata przedstawionego jest to, że mogę szeroko opisywać jego odmienność. Cieszę się, że w Twojej ocenie dobrze mi to wychodzi.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości