Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
(05-08-2019, 11:33)Gunnar napisał(a): Badanie krwi to podstawa (w tym toksykologia), więc ciężko byłoby tego uniknąć, chyba że...
Zawsze można dodać bardzo realistyczny motyw korupcji; czyli co prawda prostytutka (więc nikomu na niej nie zależy) ale urzędnik z ramienia rządu oddelegowany do tej sprawy może dostać od Roxany "kopertę" by nie wnikał głębiej w tą sprawę (wiadomo ochrona wizerunku korpo). A jak tylko "podbije pieczątkę" ciało szybko skremować i po sprawie. Lub kopert dostaje za zaakceptowanie badań zrobionych przez zakładowego medyka (w tym wypadku Roxana ma największe możliwości manipulacji wynikami) + przekonuje go, że sprawa nie jest warta zachodu ani jego cennego czasu (odwodzi go od powtórzenia badań w państwowym laboratorium).
Inny motyw podmienienie próbek krwi, lub sfałszowanie wyników samego badania (kopertę dostaje laborant za zaniechanie badania i podanie wyników dostarczonych przez Roxanę).
Jest sporo różnych wariantów Wink
Dziękuję Smile Rozważę oba, bo każde rozwiązanie do mnie przemawia i naniosę na fragment.

Pozdrawiam i dzięki za inspirację Wink
Odpowiedz
Zmontowałam fragment w ten sposób:

"- Z Mirandą, tak miała na imię. Po badaniach krwi i oględzinach ciała lekarz zakładowy stwierdził przedawkowanie środków psychoaktywnych. Tego dnia pracowała, miała sześciu klientów. Oceniono, że przed śmiercią odbyła stosunek seksualny. To nic niecodziennego, biorąc pod uwagę charakter jej zatrudnienia. Zażywała pochodną amfetaminy. Laborant ocenił, że to nowy produkt, trzykrotnie przekraczający intensywnością działanie metadonu. Silnie toksyczny, w formie proszku – wyjaśniła i zamilkła, żeby w końcu spróbować dania, które dla niej zamówił. Nie napomknęła, że wystawiona przez laboranta ocena toksykologiczna, kosztowała ją sto pięćdziesiąt tysięcy Vernów. Potrzebowała kolejnych trzystu, żeby kryminolog zrezygnował z przekazania próbek do wewnętrznych laboratoriów Rządu. Po pierwszym kęsie uśmiechnęła się do mężczyzny z aprobatą, ale to wciąż był blady uśmiech. Troian czekał na ciąg dalszy, zajmując się białą truflą otoczoną zwitkami makaronu. – Początkowo lekarz zakładowy podejrzewał, że zażyła narkotyk przed pójściem do klientki. Ocenił, że wcierała go w policzki i dziąsła. Dalsze oględziny wykazały, że musiały zażywać tę substancję razem."

Zostawiam do oceny, czy teraz cały motyw jest bardziej logicznie rozwiązany Smile
Odpowiedz
(06-08-2019, 09:49)Eiszeit napisał(a): Zmontowałam fragment w ten sposób:

"- Z Mirandą, tak miała na imię. Po badaniach krwi i oględzinach ciała lekarz zakładowy stwierdził przedawkowanie środków psychoaktywnych. Tego dnia pracowała, miała sześciu klientów. Oceniono, że przed śmiercią odbyła stosunek seksualny. To nic niecodziennego, biorąc pod uwagę charakter jej zatrudnienia. Zażywała pochodną amfetaminy. Laborant ocenił, że to nowy produkt, trzykrotnie przekraczający intensywnością działanie metadonu. Silnie toksyczny, w formie proszku – wyjaśniła i zamilkła, żeby w końcu spróbować dania, które dla niej zamówił. Nie napomknęła, że wystawiona przez laboranta ocena toksykologiczna, kosztowała ją sto pięćdziesiąt tysięcy Vernów. Potrzebowała kolejnych trzystu, żeby kryminolog zrezygnował z przekazania próbek do wewnętrznych laboratoriów Rządu. Po pierwszym kęsie uśmiechnęła się do mężczyzny z aprobatą, ale to wciąż był blady uśmiech. Troian czekał na ciąg dalszy, zajmując się białą truflą otoczoną zwitkami makaronu. – Początkowo lekarz zakładowy podejrzewał, że zażyła narkotyk przed pójściem do klientki. Ocenił, że wcierała go w policzki i dziąsła. Dalsze oględziny wykazały, że musiały zażywać tę substancję razem."

Zostawiam do oceny, czy teraz cały motyw jest bardziej logicznie rozwiązany Smile
Super. Bardzo logiczne i "życiowe" - we wszelkich autorytaryzmach korupcja kwitnie Wink
Odpowiedz
(06-08-2019, 14:23)Gunnar napisał(a): Super. Bardzo logiczne i "życiowe" - we wszelkich autorytaryzmach korupcja kwitnie Wink
Dzięki za opinię i podpowiedź rozwiązania tematu Smile

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
A tak z ciekawości zapytam, jaką siłę nabywczą mają Verny w stosunku do złotówki? Tak orientacyjnie jak 1 do 1 czy jakiś inny przelicznik?
Odpowiedz
(07-08-2019, 07:55)Gunnar napisał(a): A tak z ciekawości zapytam, jaką siłę nabywczą mają Verny w stosunku do złotówki? Tak orientacyjnie jak 1 do 1 czy jakiś inny przelicznik?
Vern ma taką samą wartość, jak aktualne Euro Smile W granicach 4zł.
Odpowiedz
(07-08-2019, 13:29)Eiszeit napisał(a):
(07-08-2019, 07:55)Gunnar napisał(a): A tak z ciekawości zapytam, jaką siłę nabywczą mają Verny w stosunku do złotówki? Tak orientacyjnie jak 1 do 1 czy jakiś inny przelicznik?
Vern ma taką samą wartość, jak aktualne Euro Smile W granicach 4zł.

No to Roxana ostro wybuliła, by mieć święty spokój Wink
Odpowiedz
(07-08-2019, 15:25)Gunnar napisał(a): No to Roxana ostro wybuliła, by mieć święty spokój Wink
Gruby biznes to i grube łapówki Big Grin 


Czuł ból, wzrastającą temperaturę, kiedy mięsień puchł krwią, napięcie krótkich włókien, pulsowanie. Utrzymywał ten moment przez dwie sekundy, potem opuszczał ciało ku dołowi, rozluźniając plecy i przedramiona. Zmienił chwyt i rozpoczął kolejną serię, tym razem angażując biceps. Nie słyszał własnego oddechu. Myślał o tym, co musi dzisiaj zrobić. Cztery podciągnięcia, sześć. Powinien odwiedzić mieszkanie piętro wyżej. Dwanaście, siedemnaście. Przydałoby się przekazać facetowi w sklepie z amunicją, że brak zniżki sortowej nie uprawnia do czterokrotnego przebicia cen. Dwadzieścia dwa. Dwadzieścia siedem. Trzydzieści. Wieczorem musiał kogoś zabić. System przypominający odezwie się dziesięć minut przed czasem, w którym mężczyzna powinien wyjść z domu. Będzie życzył mu udanego dnia. Tak jakby cokolwiek mogło zagwarantować, że będzie udany. Trzydzieści trzy. Przerwa. Poczuł jak pulsuje jego prawa skroń.
Odliczał pół minuty. Szumienie w mechanizmie narastało. Wiedział, co to oznacza. Zastanawiał się raczej, co czuje w związku z tym. Zniecierpliwienie, irytację. Głód. Chwycił drążek i rozpoczął kolejną serię, nie spuszczając wzroku z zamkniętych drzwi. Za nimi ktoś skowyczał, ktoś klął. Ktoś inny przemierzał korytarz w tę i we w tę, bojąc się rozszyfrować zamek. Adrian nie sądził, żeby potrzebowała kodu. Szumienie przybrało na sile, usłyszał pisk elektrycznej skrzynki na wysokości klamki. Trzy, czt…trzy. Przez chwilę patrzył na dziewczynę spomiędzy napiętych przedramion, a potem opuścił się na ziemię. Zapach jego potu mieszał się z odorem krwi w chlorowanej wodzie, który mogła wyczuć jedynie Frederica. Podszedł do niej, ale się nie cofnęła.
- Wydawało mi się, że coś ustaliliśmy – powiedział, tak samo niewyraźnie jak zawsze. Czuł, że sytuacja zaczyna robić się dla niego niewygodna. Miał suchy język, mokrą skórę i bardzo złe wspomnienia związane z nieoczekiwanym gościem. Nie interesowało go, czego chciała. Nie miał zamiaru angażować się w jakąkolwiek sprawę związaną z nią, Schindlerem i całą resztą.
Uniosła głowę, starając się znaleźć w sobie pewność. Przychodziła tu jako zleceniodawczyni. Gross widział już kobietę, która przyszła do niego w takim samym nastroju. Dobrze wspominał tamten wieczór.
- Mam dla ciebie zlecenie – powiedziała i zacisnęła pięści w geście, który miał pomóc tylko jej. – Dobrze płatne i długoterminowe – dodała. Ominął ją i poszedł do łazienki. 
- Wyjdź, albo sam cię wyniosę. Wywalę każdą część do innego zsypu. Przejdę się po całym, pierdolonym budynku – podsumował i zasunął za sobą drzwi z mlecznego szkła. Wymacał kontakt, zamknął oczy podrażnione gwałtownym błyskiem światła i usiadł na krawędzi wanny. Czekał, aż zostanie sam. Nic z tego.
Czuł jej wahanie i strach, a mimo to usłyszał pytanie, zadane podniesionym, chociaż niepewnym głosem.
- Nie masz mniej zleceń z Sortu, odkąd uznali cię za zmarłego?
Napięcie obustronne. Trzy sekundy, trzynaście, pół minuty. Doliczył do trzydziestu dwóch i kazał jej na siebie czekać.
 
Kabina prysznicowa była wielkości kibla w samolocie. Mleczne szyby trochę poprawiały sytuację, ale Adrianowi nie chodziło o aspekt wizualny. O ile nie pieprzył się z joginką, użytkowość łazienki spadała poniżej zera. Nie mógł skupić się na prysznicu. Słyszał, że dziewczyna chodziła po mieszkaniu. Rozpoznawał pojedyncze dźwięki, wyciągając je spomiędzy szumu wody i szumu w czaszce. Łaziła po salonie. Sprawdzała mechanizm prowadnicowy w oknach i otworzyła pierwszy rząd, przesuwając skalator w prawą stronę. Wymacała pudła z ubraniami. Zastanawiał się, czy wyjmie mu gumki spod poduszki.
Sięgnął po szampon i zatrzymał dłoń w połowie drogi, widząc odrapane kafelki i pozostałość po czterech śrubach. Na nowo musiał zaakceptować fakt, że półka w kabinie uległa oberwaniu trzy dni wcześniej, pod ciężarem tyłka jego sąsiadki z góry. Ostatecznie wziął kosmetyk z rogu brodzika, przy okazji zauważając rozmazaną sylwetkę w korytarzu, pomiędzy kuchnią, a łazienką. Grzechot i odgłos przesuwania. Potem odkręcony kran. Klik zamknięcia typu wcisk i obrót, w pudełku z tabletkami do oczyszczania wody. Przemknęła jak rozmazana, czarna smuga z powrotem do salonu.
Muzykę usłyszał, kiedy zakładał spodnie. Zastanawiał się, czy przespał jakiś etap ich znajomości. Potem, czy powinien skręcić jej kark. Ostatecznie, co rozumiała przez dobrze płatne zlecenie i czy uda mu się zapłacić za to czynsz. Wyszedł, a ona nie odwróciła głowy, nie słysząc, że był w pomieszczeniu.
- Robisz nam nastrój? – Zobaczył, że drgnęła i sztywno wycofała się najpierw pod ścianę, a potem w stronę stolika; był niski, jedną z nóg zastępował urżnięty kawałek rury. Wokół nie było żadnych krzeseł. Białe ściany, sufit i podłoga sprawiały, że w środku było jaśniej. Listwa grająca pozostawała podświetlona przez sześć sekund, potem zgasła. Adrian podszedł do jednego z pudeł, żeby znaleźć coś zdatnego do nałożenia. Zwrócił uwagę na buty stojące równo obok drzwi, a potem na niemożliwie kolorowe skarpety, które miała na nogach. Fiolet, niebieski, żółty, róż. Poczuł, że kręci mu się w głowie. Zamknął pudło i spróbował poszukiwań w zmiętej pościeli, rozgarniając dłonią wilgotną kołdrę. Znalazł czarną bokserkę z wczorajszego spania. Cały czas czuł na sobie badawczy wzrok dziewczyny, ale nie reagował.
Frederica nigdy nie widziała kogoś ukształtowanego w taki sposób. Jednak pomijając proporcje ciała, rzeczami, które najbardziej ją interesowały, były blizny. Najwięcej szpeciło plecy. Ślady były grube i szerokie, przypominały fioletowe rozstępy. Dostrzegła też wgłębienie, w którym mogłaby zanurzyć palec do drugiego paliczka. Znajdowało się pod lewą piersią, blisko mostka. Ostatnie trzy ślady, cienkie i podłużne, jak wydrapane cyrklem, zauważyła nisko na podbrzuszu. Pomyślała o swoich przedramionach i kropkach, które na stałe pozostawiły grube igły. Odwróciła wzrok, kiedy zorientowała się, że na nią patrzył. Doszedł do wniosku, że nie będzie dezorganizował swoich nawyków i znów zostawił ją samą, tym razem idąc do kuchni. Słyszała, że wysunął szufladę, a potem dźwięk podobny do odkręcania dużego pojemnika. Wyprostowała nogę i wyjęła z ciasnej kieszeni nośnik, na którym miała wszystkie dane. Miała nadzieję mu go przekazać i jak najszybciej wyjść. Łowca wrócił do salonu i usiadł na podłodze, na rogu stołu. Miał w dłoni naczynie przypominające kapsułowy bidon. Na obudowie wyświetlał się procentowy wskaźnik zawartości protein w napoju.
- Biała suka wie, że tu jesteś? – zapytał.
- Nie wie. Zakończyłyśmy współpracę – Frederica odpowiedziała półprawdą. Wysłała do niej listę naukowców, ale nie otrzymała odpowiedzi.
- I teraz zmieniasz sojusznika – zauważył, energicznie potrząsnął shakerem i pociągnął długi łyk. Widział, że dziewczyna gapi się na naczynie, ale nie rozumiał przyczyny. Po raz pierwszy mógł ją sobie obejrzeć w zwykłym świetle. Pieprzyk pod lewym okiem. Drobne pęknięcie na wardze, prawy aglet obszernej bluzy obsunięty niżej niż lewy. – W ramach wzmocnienia motywacji, mogłabyś mi przekazać kod do jej pokoju. – Wpatrywał się w nią inaczej, niż w większość kobiet, ale i tak nie musiała pytać, po co mu ten kod. Pokręciła głową.
- Roxana korzysta z samo-pozycjonującego kodowania. Szyfr zmienia się codziennie, nie mam pojęcia, który jest prawidłowy – skłamała. Uśmiechnął się na znak, że nie uwierzył, ale nie zapytał ponownie. Za każdym razem kiedy mówił o kobiecie, Frederica czuła wyraźniejszą agresję. Tak, jakby jego aura stawała się czerwieńsza.
- Szkoda. Lubię luksusowe przedmioty. Jedna para jej majtek kosztuje dziesięć razy więcej niż moja ulubiona kurwa – przyznał, nieznacznie potrząsnął naczyniem i wziął kolejny łyk. Procentowy wskaźnik się zmniejszył. – Czuć prestiż. Ale wiesz co? Jak wsadzić jej fiuta w tyłek, drze się jak każda inna. – Pochylił się ku niej prawie poufale, jakby dzielili przykry sekret. Zobaczył w piwnych oczach jak bardzo się go brzydzi. Potem znowu wlepiła wzrok w shaker, a on wyciągnął go w jej stronę, uznając, że musi być bardzo interesujący. Dziewczyna myślała o Clytonie. O nowych możliwościach odżywienia, gdyby dysponowali produktem do tego stopnia zasobnym w proteiny. Napięła mięśnie, kiedy Gross się poruszył i mocniej wcisnęła w popękaną ścianę. Bluza podjechała do góry, zauważył wyraźną kość biodrową. Podejrzewał, że mógłby objąć jej pas dłońmi i złączyć palce. Podejrzewał, że mógłby ją rozerwać. 
- Co to jest? – Mimo niechęci musiała zadać to pytanie.
- Proteinowa mieszanka z białka owadziego i kobiecego mleka. Wysoka przyswajalność, niska cena – wyjaśnił, zastanawiając się, czemu o to pytała. Prześlizgnął się wzrokiem po jej ciele obciągniętym bezkształtną bluzą i wydawało mu się, że znalazł odpowiedź.
- Gdzie to można dostać? – Czuła obrzydzenie na myśl o piciu czegoś podobnego, ale Clay mógł mieć inne zdanie.
- Owadzie białko wszędzie. Mleko w szpitalach na niższych kondygnacjach. W trzech mają jeszcze kuchnie mleczne. Lepiej kupować większą ilość, wychodzi taniej. Możesz spróbować, ale nie liczyłbym,  że wyrosną ci po tym cycki – wtrącił i obserwował, jak ciemnieją jej oczy. Wyglądała, jakby chlasnął ją w twarz. Odwrócił głowę, słysząc patologiczny pisk mechanizmu regulującego okna i zagryzł zęby, kiedy ból przedarł ostrą igłą nerwy i wbił się w okolice skroni. Podejrzewał, że musiał trafić celnie, skoro straciła nad sobą panowanie. – Nie rozkręcaj się, nie chcę mieć popieprzonych instalacji – zastrzegł, wpatrując się w nią z głodną ciekawością. Od kiedy usiadł, ani razu nie zmienił pozycji. Dziewczyna położyła na stole nośnik, który do tej pory zaciskała w palcach.
- Tutaj są wszystkie informacje, które zebrałam na temat obiektów zlecenia. Chcę, żebyś się z nimi zapoznał. Potem będziemy mogli uzgodnić szczegóły. Jak mogę się z tobą skontaktować? – Miała nadzieję, że to wszystko. Z rosnącym zniecierpliwieniem obserwowała, jak gapił się na urządzenie, nawet nie wyciągając ręki w jego stronę.
- Nie mam komputera. Jak chcesz mi to pokazać, musisz zrobić to teraz. – Podniósł wzrok i zderzył się z jej oczyma, pełnymi niedowierzania i frustracji. Zdawał się na to niewrażliwy. Zadarł głowę do góry, kiedy coś ciężkiego przetoczyło się po podłodze w mieszkaniu nad nimi. 
- Czym ty się zajmujesz w wolnym czasie? – Dla Fredericy komputer był narzędziem codziennej pracy, a w bezsenne noce wydawał się mieć jeszcze więcej zalet. Zamiast odpowiedzieć, mężczyzna patrzył na jej stopy. Zamknął oczy, wysuwając szczękę do przodu.
- Pracuję. Czytam wiersze. Czasami zapraszam wszystkich swoich przyjaciół i spędzam z nimi czas. Schowaj nogi pod stół. Do rzeczy, o czym jest to zlecenie. – Nigdy nie miał dużych pokładów cierpliwości. Dodatkowo rozpraszały go te kolory. Frederica z konsternacją zabrała nośnik i wpięła go w swój telefon, który położyła na stole pomiędzy nimi. Przesunęła palcem pierwszych kilka kart, żeby dojść do spisu nazwisk. Mimo szczerej chęci nie zadała mu żadnego pytania, tylko zabrała stopy spoza zasięgu wzroku. Bardziej zależało jej na szybkim wyjściu z mieszkania.
- Chciałabym znaleźć i przesłuchać tych ludzi. Każdego oddzielnie. On wydaje się najważniejszy. – Wskazała nazwisko Petera Dougherty’ego. Na klatce schodowej coś gruchnęło, ktoś zaklął, wrzasnął i spadł ze schodów na półpiętro. Oboje to zignorowali.
- Chcesz od niego zacząć?
- Nie. Wybrałam tę kobietę – wyjaśniła i przez moment szukała odpowiedniego folderu, opatrzonego nazwiskiem Sandry Reiss. Kliknęła w pierwszą z ikon, na ekranie pojawiło się zdjęcie brunetki w średnim wieku. Otworzyła panoramę, żeby Gross mógł się lepiej przyjrzeć. – Jest dyrektorką w sektorze laboratoryjnym, ma przydomowy zakład, ale to nic wielkiego. Dwoje dzieci, nie do wykorzystania. W dniu, kiedy chcę to zrobić, są na wyjeździe edukacyjnym – wyrecytowała. Łowca spojrzał na nią i wrócił oczyma do projekcji.
- W dniu, w którym chcesz to zrobić, to znaczy kiedy? – zapytał, próbując przypomnieć sobie, skąd znał tę kobietę.
- Za cztery dni – odpowiedziała, a on wypuścił powietrze w sposób, który mógł przypominać śmiech.
- Za mało czasu. Potrzebuję na nią minimum dwa tygodnie. Jak chcesz zamordować wszystkich siedmiu, nastaw się na cztery miesiące pracy – oświadczył, a ona od razu pokręciła głową.
- Nie. Głównie chodzi o przesłuchania. Zabójstwo to ostatni element. Chcę dowiedzieć się jak najwięcej na temat pewnego projektu – wyjaśniła, jeszcze nie zdając sobie sprawy z rozmiarów tego przedsięwzięcia. Gross odsunął od siebie shaker i mimo jej protestu wziął do ręki telefon.
- Ty chcesz jeździć tam ze mną? – Wydawało mu się, że musiał źle zrozumieć to, co powiedziała. Kiedy skinęła głową, patrzył na nią prawie cztery minuty. Uniósł wzrok tylko na chwilę, kiedy jego sąsiadka z góry wydała z siebie ekstatyczny skowyt. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że omija go coś istotnego. Spojrzał na elektroniczny zegar w drugim kącie pokoju. – Nie mamy o czym gadać – stwierdził i odłożył komórkę. Ból w jego skroni dał mu do zrozumienia, że nie przyjęła tej wiadomości zbyt dobrze. 
- Niby dlaczego? Zlecenie przekracza twoje możliwości? – zapytała i zacisnęła pięści, chociaż był to raczej gest bezsilności, niż siły. Denerwowało ją to, że nie rozumie jego postawy. I wrażenie, że bez przerwy traktował ją jak śmiecia. W tym zakresie nic się nie zmieniło.
- Z tobą? Przekracza. Nie potrafisz być cicho. Nie umiesz normalnie oddychać, sapaniem dorównujesz przepracowanej kurwie. Szłaś po klatce jak pancerfaust. – Zbyt dobrze pamiętał wizytę na dole i to, jak przed nim uciekała, żeby uwierzyć, że potrafiła zachować minimum dyskrecji. Przechylił głowę w stronę drzwi, dając jej do zrozumienia, że ma wyjść. Stracił zainteresowanie. Dość szybko miał się nauczyć, że ta mała nie jest łatwo odpuszczającym egzemplarzem. Spojrzał w stronę listwy grającej, a potem w miejsca, gdzie zamontował głośniki sufitowe. Tony wydłużyły się i przepruły, waląc w nich kakofonią przypadkowych dźwięków. Wrócił wzrokiem do Fredericy. Miała napiętą, zdecydowaną twarz. Zaciśnięte usta. 
- Umiem o siebie zadbać. Nie oczekuję, że będziesz moim ochroniarzem. – To była jej przedostatnia próba. 
- Inaczej sobie tego nie wyobrażam – wtrącił i czekał. Widział, że jeszcze nie skończyła.
- Daję ci wolną rękę. Po przesłuchaniu rób z nimi co chcesz. – Adrian milczał dość długo, obserwując miniaturę Sandry Reiss, cały czas wyświetloną na podglądzie. Szumienie w jego głowie ustało, ale nie miał pojęcia jaka emocja przyczyniła się do takiego stanu rzeczy. Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna po raz pierwszy staje po drugiej stronie barykady. Chociaż raz to nie ją przerzucali między sobą jak kukłę. Tym razem decydowała ona, a to uczucie było przyjemniejsze, niż mogła sobie wyobrazić.
– Widziałem ją. Otworzyła Schindlerowi drzwi do laboratorium, w którym robili ci badania. Zanim wysłał nas na dół – powiedział, a ona skinęła głową. Jego informacje pokrywały się z jej researchem.
- Z tego powodu chcę z nią rozmawiać w pierwszej kolejności. Mam adres, wiem, kiedy będzie sama. Pobrałam plany jej mieszkania i laboratorium. Mogę się tam dostać, ale nie mam doświadczenia w przesłuchiwaniu ludzi. Chcę, żebyś mi w tym pomógł. A na koniec uciszył obiekt zlecenia. – Długo o tym myślała i niezależnie od wybieranego przez nią scenariusza, naukowcy nie mogli pozostać przy życiu. Zbyt wiele by ryzykowała. Była też głębsza potrzeba, jeszcze nienazwana. Chciała, żeby umarli. Długo się nie odzywał, więc zaryzykowała kolejne pytanie. – Jaka jest twoja cena?
- Dwadzieścia pięć tysięcy Vernów. Od trupa. – Mężczyzna rzucił jej pod nogi ostatnią kłodę, jaką dysponował. Był pewien, że jego nowa zleceniodawczyni się wycofa. Podana kwota była ceną najdroższej pracownicy w przedsiębiorstwie Roxany, ale Adrian przeliczył, że woli mieć w to miejsce dwadzieścia innych i zapłacić czynsz. Uniósł głowę, kiedy Frederica zgodziła się sztywnym skinieniem. Jej twarz napięła się i zbladła, tak jakby złapał ją ostry ból żołądka, ale twardo obstawała przy swoim. Nie miała tylko pojęcia, skąd ma wziąć te pieniądze. – Płatność z góry, zanim pojadę na pierwsze rozeznanie. Te dzieciaki mogłyby się przydać, ale raczej nie wpuszcza ich do laboratorium. Chcesz być ze mną w przygotowaniach, czy mam cię informować przed terminem zlecenia?
- Chcę być przez cały czas. Potrzebujesz jeszcze jakichś informacji? – Czuła, że dopiero teraz bierze głębokie oddechy. Jego milczenie zostawiało luki na zebranie myśli. – Planowałam, żeby pierwsze zlecenie wyglądało jak… wypadek – dodała. Jej strategią była analiza reakcji Schindlera, przy jednoczesnym uniknięciu identyfikacji sprawcy. Łapała się na tym, że zaczyna myśleć o swoich oponentach w liczbie mnogiej. Nie wiedziała jak wiele Roxana przekazała narzeczonemu. Adrian milczał, obserwując ją nieruchomymi oczyma.
- Będzie potrzebny haker. Twój wychudzony fagas.
- To nie jest mój fagas – zaprotestowała prawie automatycznie. Ta myśl wydała jej się absurdalna.
- Wobec tego mój błąd. W jego piwnicy wszędzie czułem twój zapach. Sprawa wydawała się oczywista – wyjaśnił, przypominając sobie wizytę w bunkrze i jedyny aspekt, który mógł uznać za przyjemny. Zapach kobiety. Ostry i elektryczny, który do niedawna stanowił dla niego trop łowiecki.
- Mój…?
- Zapach twojej skóry – doprecyzował. Zanim zdążyła się rozluźnić na tyle, żeby odpowiedzieć, rozpoczął nowy temat. – Najlepiej byłoby przesłuchać ją w laboratorium, ale na pewno ma system alarmowy. Gdyby udało mu się go wyłączyć, reszta pójdzie dość łatwo. Druga sprawa to spięcie instalacji. Podpalę ten burdel, ale musi wyglądać na samozapłon. Jest w stanie to zrobić? On albo ty. – Frederica przez moment analizowała jego słowa, potem skinęła głową i zabrała telefon z blatu. Pomyślała, że miał w tym doświadczenie. Pamiętała, co zrobił z jej pierwszym, potencjalnym domem.
- Jak wiele czasu potrzebujesz?
- Minimum tydzień. Plany planami, ale muszę zobaczyć to na żywo.
- Jak długo będzie trwał cały proces? – zapytała. Gross potrzebował chwili, żeby policzyć trupy.
 - Bez rzucania się w oczy minimum siedem miesięcy. Do roku. Nie wiem czego konkretnie chcesz. – Niezależnie od jej oczekiwań, oboje zdawali sobie sprawę, że muszą nastawić się na dłuższą współpracę. Mężczyzna poczuł pierwszy prognostyk zaangażowania. Zaczynał być ciekawy. Sam wzmocnił swoją motywację, dochodząc do wniosku, że skuteczne pozbawianie Schindlera jego najcenniejszych pionków może skomplikować sytuację równie mocno, co strzał w kręgosłup. Nie był pionierem w budowaniu intryg, ale umiał niszczyć je lepiej, niż ktokolwiek inny. – Zostaw do siebie kontakt. – Podał jej swój telefon, po chwili wyzerował shaker. Zapisała numer i oddała mu urządzenie. Patrzyła na niego kilka sekund, jakby miał udzielić odpowiedzi na jakieś bardzo ważne, niezadane pytanie. Nie miał jej nic więcej do powiedzenia. Wyszła, zostawiając po sobie nietkniętą szklankę wody.
Adrian obserwował naczynie, pozostając w bezruchu prawie kwadrans. Sąsiadka piętro wyżej przeżyła orgazm, dla odmiany ze swoim mężem. W tym momencie ten fakt nie miał żadnego znaczenia. Gross liczył, ile razy będzie musiał strzelić sprzedawcy w stopy i kolana, żeby sprzedał mu amunicję po starej cenie. Musiał przygotować się do zlecenia.

*~*~*
Odpowiedz
(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): Odliczał pół minuty. 
Tak miało być, czy w czasie przeszłym dokonanym "odliczył"?

(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): Zastanawiał się, czy wyjmie mu gumki spod poduszki. 
To on używał gumek? Big Grin
Chyba, że o inne gumki chodziło Big Grin

(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): Ostatecznie, co rozumiała przez dobrze płatne zlecenie i czy uda mu się zapłacić za to czynsz.
No proszę, nawet łowce dopada proza życia Wink

Niektóre nazwy ubrań lub ich części musiałem sobie wygooglować Wink


(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): Zastanawiał się(przecinek) czy przespał jakiś etap ich znajomości.

- I teraz zmieniasz sojusznika – zauważył,(kropka?) energicznie potrząsnął shakerem i pociągnął długi łyk.

Tak(przecinek?) jakby jego aura stawała się czerwieńsza.

Jedna para jej majtek kosztuje dziesięć razy więcej niż moja ulubiona kurwa – przyznał,(kropka?) nieznacznie potrząsnął naczyniem i wziął kolejny łyk.

Szłaś po klatce jak pancerfaust. 
Co prawda, to słowo sprzed 350 lat, ale mogło zostać w języku potocznym, jako relikt językowy.

(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna po raz pierwszy staje po drugiej stronie barykady. Chociaż raz to nie ją przerzucali między sobą jak kukłę. Tym razem decydowała ona, a to uczucie było przyjemniejsze, niż mogła sobie wyobrazić. (...) Długo o tym myślała i niezależnie od wybieranego przez nią scenariusza, naukowcy nie mogli pozostać przy życiu. Zbyt wiele by ryzykowała.
Magiczna moc zemsty.

(08-08-2019, 08:36)Eiszeit napisał(a): - Chcę być przez cały czas. Potrzebujesz jeszcze jakichś informacji? – Czuła, że dopiero teraz bierze głębokie oddechy. Jego milczenie zostawiało luki na zebranie myśli. – Planowałam, żeby pierwsze zlecenie wyglądało jak…(brak odstępu)wypadek – dodała. 

Zapowiada się mrocznie. Federica przechodzi na "ciemną stronę mocy" z ofiary staje się mścicielem. Jestem ciekaw jak poprowadzisz dalej jej postać, psychologię i dylematy moralne. Czy odnajdzie satysfakcje w zemście, czy ją zniszczy psychicznie? Czy będzie jakiś haapy end?

Czekam na ciąg dalszy Smile
Odpowiedz
(08-08-2019, 11:40)Gunnar napisał(a): Tak miało być, czy w czasie przeszłym dokonanym "odliczył"?
Tak miało być.

(08-08-2019, 11:40)Gunnar napisał(a): To on używał gumek? [Obrazek: biggrin.gif]
Chyba, że o inne gumki chodziło [Obrazek: biggrin.gif]
Biorąc pod uwagę intensywność jego życia seksualnego uważam, że warto czasem wykazać się rozsądkiem Big Grin

(08-08-2019, 11:40)Gunnar napisał(a): Co prawda, to słowo sprzed 350 lat, ale mogło zostać w języku potocznym, jako relikt językowy.
Po części to wojskowy, więc też wydaje mi się, że może zostać Smile 

(08-08-2019, 11:40)Gunnar napisał(a): Zapowiada się mrocznie. Federica przechodzi na "ciemną stronę mocy" z ofiary staje się mścicielem. Jestem ciekaw jak poprowadzisz dalej jej postać, psychologię i dylematy moralne. Czy odnajdzie satysfakcje w zemście, czy ją zniszczy psychicznie? Czy będzie jakiś haapy end?
Jest jeszcze sporo przestrzeni, żeby odpowiedzieć na te pytania Smile No, może poza happy end'em, bo to każdy rozumie nieco inaczej.

Dzięki za wizytę, naniosłam większość proponowanych poprawek.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Witam.
Po rozdziale pierwszym.(Po przerwie, która nastąpiła).
Trzecia w kolejce powieść za którą się wziąłem. O ile muszę się przyznać wydała mi się najmniej atrakcyjna, czy przykuwająca uwagę, okazała się napisana z takim wyczuciem (na razie), że się pozytywnie zdziwiłem. Posiada też coś co poprzednicy nie mieli, bardzo dobrze napisany początek. Powieść wystartowała idealnie. O ile u poprzedników kwestie kto, gdzie z kim, gdzie ja (jako czytelnik) wogule jestem, do jakiego bohatera się przyczepić, żeby z nim poznawać. No tam to było problematyczne, i z czasem dopiero zacząłem się wczuwać. U ciebie przedstawiony świat fajnie łączy się z akcją, a poznawanie bohaterów od razu zaciekawia i nie budzi pomieszania, pewnie, że też czuję się zagubiony, ale czuć, że to jest z rozmysłem. Też świat jest przedstawiony tak, że zagubienie jest na miejscu. Kolejny dobry pomysł, to bohaterka bez pamięci, poznajemy fabułę wraz nią, wszechwiedni narrator nie zarzuca nas technikaliami. Wydaje mi się takie naturalne, że narrator nie jest wszystkowiedzący. Dużo ciekawsze jest poznawać powieść jakby z biegiem akcji. Miasto przyszłości jest obce, wrogie, nieludzkie. Ciężko też z kimś sympatyzować, wszyscy są zdehumanizowani. Bardzo ponura wizja przyszłości, ale chyba najbardziej prawdopodobna. Powiedzieć, że podoba mi się taka wizja, to "podoba" jest zdecydowanie złym słowem, ale jakoś jest to przekonujące, że staniemy się wyobcowani, samotni i odrzuceni. Tak jakbyśmy jako ludzkość zaczęli dzielić na oddzielne gatunki, gdzie coraz trudniej ze sobą się komunikować, cała kastowość i postępowanie z biednymi, bardzo z faszystami się to kojarzyło. Pewnie, że przy rozpadzie społeczeństwa znowu wszystko co najgorsze może wypłynąć.
Mam wątpliwości odnośnie niektórych wątków.
" Malutkie źrenice były przykryte niematerialną szarą błoną, należąc w tym konkretnym momencie do maszyny." Brzmi trochę jak oksymoron, ma przymioty materialne - jest błoną i jest szara, przynależy do maszyny ale jest niematerialna. Rozumiem poprostu, że ten wizjer to hologram?
" Ominęła je i zarejestrowała informację, że prąd przepływający w neuronach wytrzymuje więcej niż ten w kablach." Nie rozumiem tej sceny trochę. Jakoś umkło mi w jaki sposób ten stary oblech zginął. W sprawie prądu chodzi o natężenie? Neurony w mózgu większe napięcie wytrzymają jak przewody w kablach? Bardziej by pasowało na odwrót, szara masa jest z natury bardzo delikatna.
" Duncan McGregor, Łowca." - Ridley Scott kogoś pozwie. Żart, ale nawiązanie z "Blade Runner" od razu się narzuca. A dalej następują bardzo fajne, żywe dialogi.
" Mikroświatem potrafią wstrząsnąć z pozoru małe rzeczy." Też nie do końca zrozumiałem. Takie zdziwienie bardziej, by pasowało jakby mała rzecz wstrząsła Makroświatem. Na razie początek więc ciężko coś wywnioskować, później może się dużo zmienić ale widzę też jeden minus i jeden plus. Starając się patrzeć jakby potencjalny wydawca chciałby wydać debiut.
Bo widzisz z jednej strony wkrada się wtórność. Nie zawsze jest to wada, bo ludzie lubią rzeczy, które znają, wystarczy spojrzeć się na powieści, co dobrze się sprzedają. Mnie jednak za bardzo narzucały się w oczy skojarzenia. Być może na sf patrze inaczej jak np, na fantasy, której czytam mało, a sf dużo od dziecka czytam. Początek to J"ohny Mnemonic", gdzie gość identycznie szperał po sieci. Dałoby się wyczuć Ghost in the Shell itd. Przykładów byłoby dużo. Główna bohaterka, spodobało mi się rozwiązanie, że z nią idziemy w fabułę, ale też niedawno obejrzałem film "Alita", i znowu od skojarzeń nie mogę się uwolnić.
Bardzo podoba mi się sposób opisywania rzeczywistości. To właśnie nie bohaterzy, czy historia tej powieści trzymają mnie przy czytaniu, tylko atmosfera i klimat. Momentami zdarzają się naprawdę piękne zdania.
"Wtopiła się głęboko w labirynt ciasnych ulic rozświetlony migoczącymi ślepiami neonów, po chwili znikając w kłębach pary i dymu zanieczyszczeń. Gdyby ktoś spojrzał na nią z góry nie mógłby pozbyć się wrażenia, że widzi przed sobą samotnego, przerażonego szczura zagubionego w sieci kanałów. Miejski moloch otworzył przed nią swoje usta, żeby wreszcie ją połknąć." - Dokładnie tak się czułem przy czytaniu. Pochłonęła mnie atmosfera miasta, tak, że chce się jeszcze pochodzić po nim. Będę wracał co rozdział. Mam nadzieję, że jakoś pomogę.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): Powieść wystartowała idealnie.
Bardzo miło mi to czytać.

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): Dużo ciekawsze jest poznawać powieść jakby z biegiem akcji.
W zasadzie całość Numeru jest napisana w ten sposób, ale to efekt intuicyjny, nie miałam takiego zamiaru Big Grin

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): " Malutkie źrenice były przykryte niematerialną szarą błoną, należąc w tym konkretnym momencie do maszyny." Brzmi trochę jak oksymoron, ma przymioty materialne - jest błoną i jest szara, przynależy do maszyny ale jest niematerialna. Rozumiem poprostu, że ten wizjer to hologram?
Faktycznie, do tej pory nie patrzyłam na powyższy opis w ten sposób, będę musiała go ujednolicić. M-0 ma wbudowany w siatkówkę mechanizm, którego szczegółowej budowy jeszcze nie dookreśliłam. W efekcie jego oczy cały czas wydają się prześwietlone i nie widać ich koloru.

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): " Mikroświatem potrafią wstrząsnąć z pozoru małe rzeczy." Też nie do końca zrozumiałem. Takie zdziwienie bardziej, by pasowało jakby mała rzecz wstrząsła Makroświatem.
W tym zdaniu mikroświat określa po prostu życie postaci. Pozornie mała rzecz potrafi przewrócić życie do góry nogami, chodziło o ten kontekst.

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): " Ominęła je i zarejestrowała informację, że prąd przepływający w neuronach wytrzymuje więcej niż ten w kablach." Nie rozumiem tej sceny trochę. Jakoś umkło mi w jaki sposób ten stary oblech zginął. W sprawie prądu chodzi o natężenie? Neurony w mózgu większe napięcie wytrzymają jak przewody w kablach? Bardziej by pasowało na odwrót, szara masa jest z natury bardzo delikatna.
Najprawdopodobniej w zwyczajnej sytuacji nie, ale Frederica dopiero uczy się zarządzać swoją "energią". W laboratorium szybciej udało jej się unieszkodliwić androidy, niż w powyższej scenie mężczyznę, chociaż w obu przypadkach przepuściła przez wrogów prąd. Może mieć znaczenie fakt, że im dalej jest od laboratorium i im mniej pamięta, tym słabsza się staje i trudniej jest jej wykorzystywać swoje umiejętności.

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): " Duncan McGregor, Łowca." - Ridley Scott kogoś pozwie. Żart, ale nawiązanie z "Blade Runner" od razu się narzuca.

Mnie jednak za bardzo narzucały się w oczy skojarzenia. Być może na sf patrze inaczej jak np, na fantasy, której czytam mało, a sf dużo od dziecka czytam. Początek to J"ohny Mnemonic", gdzie gość identycznie szperał po sieci. Dałoby się wyczuć Ghost in the Shell itd. Przykładów byłoby dużo. Główna bohaterka, spodobało mi się rozwiązanie, że z nią idziemy w fabułę, ale też niedawno obejrzałem film "Alita", i znowu od skojarzeń nie mogę się uwolnić.
Jesteś drugą osobą, która zwraca mi na to uwagę. Widziałam Blade Runnera, ale...po napisaniu 17-go rozdziału powieści Big Grin Dość absurdalnym jest fakt, że ja w zasadzie nie lubię sci-fi, nigdy się w nim nie zaczytywałam i znam jedynie "Labirynt Śmierci", dzięki któremu miałam powoli przekonywać się do gatunku. Filmów widziałam trochę więcej i faktycznie, po obejrzeniu porównuję światy i motywy z tymi numerowymi i widzę wspólne mianowniki. Zdaję sobie sprawę, że podobieństwa są, dla kogoś rozsmakowanego w gatunku pewnie ogromne, dlatego, jeżeli kiedyś zechcę wydać tę powieść, będę musiała szczegółowo zastanowić się nad tym aspektem. 

(10-08-2019, 14:58)Ahab napisał(a): Pochłonęła mnie atmosfera miasta, tak, że chce się jeszcze pochodzić po nim. Będę wracał co rozdział. Mam nadzieję, że jakoś pomogę.

Dziękuję za zainteresowanie. Mam nadzieję, że w trakcie czytania coraz mocniej będzie interesowała Cię historia i jej bohaterowie Smile

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Roxana przeglądała się w lustrze. Jej policzki były różowe, a rzęsy białe. Wyrzuciła do kosza waciki po demakijażu i owinęła ciało w jasny szlafrok. Przypominał kimono, szerokie rękawy wykańczał czerwony, koronkowy wzór. Przeszła boso przez salon do pokoju gościnnego i uklęknęła na łóżku. Była sama. Troian pracował w archiwum, ale poprosił, żeby nocowała w jego mieszkaniu. Umówili się na wspólne śniadanie. Wierzyła, że przez kilka godzin doprowadzi się do stanu, w którym mężczyzna nie zauważy skutków ubocznych przeprowadzonej próby. Wzór na łopatkach nie zdążył wystarczająco zblednąć, ale nie planowała, żeby tej nocy ją rozbierał.  
Wyjęła białą walizkę spod łóżka i przycisnęła do zamków opuszki palców wskazujących. Sięgnęła po fiolkę, wahając się już tylko na poziomie instynktu. Pochodna hemotoksyny. Zdecydowała, że powinna zaryzykować.
Nie powinna.

*~*~*

Olek podniósł głowę znad obudowy piszczela. Coś było nie w porządku. Nie potrafił określić co, ale miał wrażenie, że codzienny rytm został zaburzony. Całe popołudnie skupiał się na tym, że musi porozmawiać z Clytonem na ważny dla siebie temat. Może dlatego wykazywał podwyższoną czujność i zwracał uwagę na szczegóły. Może dlatego poczuł, że coś go niepokoi. Obsunął nogawkę dresów, ale nie zawracał sobie głowy naciąganiem skarpety na mechaniczną stopę. Już wiedział, co się stało. W salonie nie zadzwonił budzik. Powinien zacząć wyć dziesięć minut temu.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, rzucił okiem w stronę stołu, a potem na szafkę, gdzie stało urządzenie. Dwie porzucone baterie leżały obok plastikowej obudowy. Wysunął szczękę do przodu, odwracając głowę w stronę M-0. Prześwietlone, ślepe oczy nie poświęcały mu uwagi. Sukinsyn musiał wyjąć baterie kilka minut temu. Podszedł do stołu i spojrzał na blondyna zza pięciu monitorów, zaplatając ramiona na klatce piersiowej. Został zignorowany, ale zauważył nieznaczne usztywnienie karku i napięcie dłoni. Palce M-0 przestały się poruszać, kiedy Olek okrążył stół i stanął za nim. Chwycił za kabel sterczący z portu usbx na karku.
- Dobra, koniec na dzisiaj. – Jego głos brzmiał zdecydowanie. I niechętnie. Rudzielec niewiele mógł poradzić na antypatię, którą wyzwalał w nim ten drugi. Jasne oczy zamigotały, blondyn nieznacznie odwrócił głowę, uważając na kabel zaciśnięty w twardej pięści.
- Beze mnie tego nie zrobicie.
- Pewnie masz rację, ale miałeś przestrzegać systemu wymiennego. Bez niego ty nie zrobisz nic – zauważył, zastanawiając się, czy miałby w sobie tyle siły, żeby faktycznie wyszarpnąć kabel. Nie wiedział, jak taka brutalność wpłynęłaby na Clytona. Kolejne migotanie, na chwilę zza sztywnych warg wychynęły zęby. Sztuczny, upiorny grymas znikł bardzo szybko.
- To tylko pojemnik z ograniczeniami. Twór, który nie ma woli przełamania. Podlegający. Umysłowa służba. Ścierwo, takie samo jak ty i dziewczyna. Szukacie siły w czymś, w czym jej nie ma. – Olek nie miał najmniejszej ochoty tego słuchać. Głos M-0 był nienaturalny, odstawał od otoczenia i sprawiał, że mężczyzna czuł się niekomfortowo. Mocniej zacisnął pięść na kablu.
- Liczę do dwóch.
- Upadnie.
- Złapię go. Zbędna troska – warknął. Przez chwilę był pewien, że M-0 zmusi go do działania, ale tak się nie stało. Oczy blondyna pociemniały, a on sam stał się bardziej wiotki. Opuszczony. Olek podtrzymał go za bark i pospiesznie puścił kabel, kiedy Clyton zaczął macać palcami okolicę karku. Odpiął się sam i ukrył twarz w dłoniach. Chciał zaczekać, aż obraz przed oczyma przestanie pulsować. Najgorsze były mroczki. Czasami miał wrażenie, że zdegenerowana siatkówka nie wytrzyma i pęknie. Sam nie pamiętał koloru własnych oczu. Usłyszał skrzypnięcie fotela i odwrócił twarz w stronę Olka. Mężczyzna pochylał się ku niemu.
- Jak się czujesz? Sukinsyn wyłączył budzik. Od dzisiaj będę go trzymał u siebie – stwierdził, uważnie obserwując blondyna. Rozluźnił się, kiedy Clyton pokiwał głową i sięgnął po kubek kawy. Była zimna, ale to mu nie przeszkadzało.
- Frederica nie wróciła – stwierdził, nie zapytał. Olek się nie odezwał, sam zaniepokojony tym faktem. Nie wiedział, co ustalili, ani dlaczego blondyn tak bardzo protestował. Po raz pierwszy był świadkiem głośnej wymiany zdań między nimi i pomyślał, że to dziwne, wypaczone. Przypomniał mu się moment, w którym podniósł głos na Roxanę, zaraz po wydarzeniach w Camelocie. Było mu wstyd, zwłaszcza biorąc pod uwagę, co stało się potem z medycznym raportem, na który ją namówił. Zwykle chwilę później uczucie sentymentu zastępowała ta sama zadra, przez którą zakończył ich znajomość. Powoli zdążyła się zabliźnić.
- Mówiłeś, że wiedziałbyś, gdyby coś jej się stało – zauważył, próbując podnieść go na duchu. Clyton poruszył głową, mrużąc oczy, jakby chciał powiedzieć: wiem, ale to nie pomaga. Spojrzał na Olka i spuścił wzrok na mechaniczną stopę. Mężczyzna cofnął ją pod krzesło. – Mam sprawę – zaczął, uznając, że powinien załatwić to szybciej niż później. Automatycznie przesunął dłoń na kark. Było mu niezręcznie. – Wiem, że miałem być tu tylko na chwilę. Ale z robotą wyszła chujnia, nadal nikt nie chce mnie zatrudnić. No i… – Pokręcił głową, sam jeszcze nie do końca wierząc w to, co się działo. – Rząd zablokował mi środki. Mam komunikat, że ze względu na działanie na szkodę polityki Enklawy, konto zostało zablokowane do wyjaśnienia sprawy. – Uśmiechnął się nieprzyjemnie, blizny pokrzywiły jego twarz do formy szpetnej maski. Blondyn się nie odzywał. – Wtedy jak po mnie zadzwoniłeś, byłem w warsztacie. Tylko my pracowaliśmy podczas protestu, chociaż nie braliśmy zleceń rządowych. No i mam. Trzeba było spierdalać od razu, jak cała reszta. – Zastanawiał się, co dalej. Miał trochę Vernów w gotówce. Kwotę, która wystarczy mu na tygodniowe zakupy. Zaczynał przekonywać się do pomysłu pracy na czarno. Spojrzał na blondyna, ale okazało się, że formułowanie prośby nie będzie konieczne.
- Nie przeszkadza mi, że tu jesteś. Mamy wystarczająco dużo miejsca. Poszukiwania są utrudnione przez wpis w aktach. Zanotowali ci ten incydent z unikaniem zleceń podczas strajku – powiedział, a Olek poczuł, że wszystko się układa. Do tej pory nie miał o tym pojęcia. Chwilę później gwałtownie uniósł głowę, słysząc kolejne słowa Clytona. – Do klatki nie chcesz wracać. To oczywiste – zauważył blondyn i uciekł wzrokiem. Zrobiło się niezręcznie. Odbyli już poważną rozmowę na temat posiadania zbyt dużej ilości informacji. Rudzielec był pewien, że M-0 nie szukał dalej, ale czego się dowiedział, to jego. Wypuścił głośno powietrze, wyłamał sobie palce.
- Ano nie chcę. Na nowe papiery jest za wcześnie. Jutro poszukam czegoś niżej, na czarno – zdecydował. – Dzięki, że mogę zostać – dodał po chwili. Usłyszał kolejne pytanie i długo siedział nieruchomo.
- Dlaczego to robiłeś?
Blondyn mógł znać fakty, ale nie znał przyczyn. Uczucia, emocje, podbramkowe sytuacje. Wszystko głęboko ukryte w głowie, należące tylko do ciebie, niedostępne dla innych. Olek poruszył stopą, oparł ją o krzesło i podwinął nogawkę.
- Spłacałem nogę. Miałem tłuc się za duży procent, ale facet wymyślił to inaczej. Płacił mi wysrane dwa procenty od walki. Jak w to wszedłem, ciężko mi było wyjść. Spóźniłem się z dwoma ratami, bo nie zapłacił mi na czas. Dopieprzyli odsetki. – Wzruszył ramionami i postukał w tytanową obudowę kolana. – Potem znalazła mnie Roxana. Przyszła na walkę z jakimś bogatym gogusiem. To była ich pierwsza i ostatnia randka. Zobaczyła mnie w klatce, a potem dostałem zaproszenie. Zaproponowała, żebym był jej ochroniarzem. Podobno zrobiło na niej wrażenie, jak rozwaliłem facetowi pysk jego własną, dokręcaną ręką. Tam dużo gości miało ulepszone kończyny. Wiesz, więcej wygranych walk, więcej kasy. Większość blizn mam po takich egzemplarzach. To tak, jakbyś napieprzał się z robotem. – Nieoczekiwanie dotarło do niego, że się rozgadał. Odchrząknął, ale było trochę za późno, żeby uciąć temat. – Roxana płaciła mi tyle, że spokojnie spłaciłem raty. Ale musiałem jeszcze pozamykać sprawy z organizatorem. To nie jest takie proste. Gdyby Gross nie dostał na niego zlecenia, może nigdy bym z tego nie wyszedł. – Uznawał to za czysty paradoks. Chciał opuścił nogawkę, ale Clyton położył palce na piszczelu.
- Jak straciłeś nogę? – Tego nie wiedział. Po raz pierwszy doświadczał zainteresowania człowiekiem, który nie był Fredericą. Zaczął zauważać, że dowiadywanie się faktów bezpośrednio od rozmówcy sprawia mu dziwną satysfakcję. Lubił słuchać. Zabrał dłoń i patrzył na Olka, który opisywał historię z siłownikiem. Emocje. Starał się czerpać i nauczyć, tak jak nauczył się tasowania kart. To drugie było znacznie łatwiejsze, nawet z trwale okaleczonym palcem. Zamówili specjalną nakładkę, przypominającą starodawny naparstek, ale Clytonowi najbardziej brakowało czujki wbudowanej w opuszkę. Według jego wiedzy tylko Sort oferował ulepszenia tego typu, ale podejmowanie takiego ryzyka byłoby nierozsądne. Powoli cała trójka zaczynała popadać w lekką paranoję. Rozważali zmianę mieszkania. Wokół nich mnożyli się wrogowie.
Rozmawiali jeszcze godzinę, w międzyczasie robiąc kolację. Blondyn nadal przypalał wszystko, czego dotknął, więc jego rola ograniczała się do wyjęcia składników. W połowie posiłku wróciła Frederica. Wyglądała, jakby coś jej zaszkodziło. Według Clytona bliski kontakt z Grossem był bardziej ciężkostrawny niż jakikolwiek zepsuty produkt, ale darował sobie komentarz. Dziewczyna oświadczyła, że idzie pod prysznic. Obaj wiedzieli, że spędzi w wannie kolejne dwie godziny.
 
Kiedy podszedł do stołu, było po trzeciej w nocy. Ukucnął przed dziewczyną, opierając dłonie na jej gołych kolanach. Twarz Fredericy wydawała się starsza w niebieskim świetle monitorów. Spojrzała na niego, sięgnęła po kubek i przekonała się, że jest pusty.
- Ile? – Musiał o to zapytać. Odpowiedziała, a on przez moment nic nie mówił. Przeliczenie kwoty zajęło mu mniej niż sekundę, ale komentarz pozostawał poza jego zasięgiem. – Rica…to więcej, niż kosztowało to mieszkanie – zauważył, patrząc na nią z dołu. Odwróciła twarz.
- Wiem. Ale bez niego sobie nie poradzę. Rozciągnął proces w czasie, będę miała możliwość zarobienia tych pieniędzy. Biorę wszystkie zlecenia.
- Widzę. Nie wstałaś z krzesła od sześciu i pół godziny – wtrącił, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała. Miał na sobie tylko spodnie, tak jak Łowca. Na tym kończyło się jakiekolwiek podobieństwo. Fredericę drażniło, że zwracała na to uwagę. A jeszcze bardziej to, ile czasu spędziła przed lustrem, na analizowaniu swoich własnych proporcji.
- Otworzyłam nową siatkę komunikacyjną. Interesantów jest wielu, nawet po odfiltrowaniu spraw, którymi ty się zajmiesz. – Nie miała doświadczenia w niektórych obszarach. Ani dostępów. Niedawno zażartował, że udostępni jej wszystkie w spadku, ale kazała mu nie mówić takich rzeczy. Uczył ją, ale wiedziała, że nigdy nie osiągnie poziomu M-0. Jego mózg nie był z tego świata.  
Clyton pokręcił głową, oparł czoło na jej udzie i zrezygnowany odetchnął, potem się wyprostował.
- Zrobię ci kofeinę. – Nie umiał zakodować sobie słowa kawa. Wiedział, że namawianie Fredericy na sen nie ma sensu. Zbyt wiele razy sam odmawiał w takich sytuacjach. Podziękowała mu bladym uśmiechem, a chwilę później przyjęła nowy kubek kawy z czterema saszetkami glukozy i paczkę wysokokalorycznych przekąsek, zapewniających szybkie podniesienie poziomu cukru we krwi. Podziękowała. Obiecała, że niedługo przyjdzie.
Kiedy obudził się przed siódmą, nadal nie było jej w łóżku. Uniósł się na łokciu i spojrzał w kierunku stołu. Pracowała z połowicznie przymkniętymi oczyma. Obok niej stały cztery puste kubki, a piąty miała w dłoni.
 
*~*~*

Odpowiedz
(11-08-2019, 16:08)Eiszeit napisał(a): Wyjęła białą walizkę spod łóżka i przycisnęła do zamków opuszki palców wskazujących. Sięgnęła po fiolkę, wahając się już tylko na poziomie instynktu. Pochodna hemotoksyny. Zdecydowała, że powinna zaryzykować.
Nie powinna. 
Mocne zakończenie fragmentu. Fajny zabieg narracyjny - taki zwiastun w dwóch słowach, że kolejnej części będzie się działo...


(11-08-2019, 16:08)Eiszeit napisał(a):
- Pewnie masz rację, ale miałeś przestrzegać systemu wymiennego. Bez niego ty nie zrobisz nic – zauważył, zastanawiając się, czy miałby w sobie tyle siły, żeby faktycznie wyszarpnąć kabel. Nie wiedział(przecinek?) jak taka brutalność wpłynęłaby na Clytona. 
(...)
- Jak się czujesz? Sukinsyn wyłączył budzik. Od dzisiaj będę go trzymał u siebie – stwierdził, uważnie obserwując blondyna. Rozluźnił się, kiedy Clyton pokiwał głową i sięgnął po kubek kawy. Była zimna, ale to mu nie przeszkadzało. 
- Frederica nie wróciła – stwierdził, nie zapytał. Olek się nie odezwał, sam zaniepokojony tym faktem. Nie wiedział(przecinek?) co ustalili, ani dlaczego blondyn tak bardzo protestował.
(...)
Według jego wiedzy tylko Sort oferował ulepszenia tego typu, a(ale?) podejmowanie takiego ryzyka byłoby nierozsądne. Powoli cała trójka zaczynała popadać w lekką paranoję. Rozważali zmianę mieszkania. Wokół nich robiło się coraz więcej wrogów. (wariant: "Wokół nich mnożyli się wrogowie")

Intrygujące, co to za wirus, który opanował Claytona i skąd się wziął.
Powoli Clayton dalej się uspołecznia - podoba mi się to naturalne, nieśpieszne tempo. Dobrze radzisz sobie z psychologią postaci.

Tak się zastanawiam skąd brali kawę. Pewnie jakiś syntetyk w proszku. Bo z tego co się orientuję to jest kilka enklaw a poza nimi jest postapokaliptyczna pustynia. Oczywiście na pewno są zaawansowane technologie produkcji żywności w laboratorium w masowych ilościach, by wyżywić populację (o hodowaniu mięsa w laboratorium już chyba pisaliśmy). Pewnie są też korpo, które nieźle zarabiają na sprzedaży takie żywności.

Fajny fragment. Jak zwykle czyta się przyjemnie. Dziś zdałem sobie sprawę, że będzie mi trochę smutno jak się skończy Big Grin
Zawsze tak mam po przeczytaniu dobrej książki - taki efekt braku i smutku, że fajna historia już się skończyła.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(12-08-2019, 13:24)Gunnar napisał(a): Intrygujące, co to za wirus, który opanował Claytona i skąd się wziął.
Powoli Clayton dalej się uspołecznia - podoba mi się to naturalne, nieśpieszne tempo. Dobrze radzisz sobie z psychologią postaci.
Dziękuję, to mój konik; za jakiś czas będzie poparty wykształceniem Wink

(12-08-2019, 13:24)Gunnar napisał(a): Tak się zastanawiam skąd brali kawę. Pewnie jakiś syntetyk w proszku. Bo z tego co się orientuję to jest kilka enklaw a poza nimi jest postapokaliptyczna pustynia. Oczywiście na pewno są zaawansowane technologie produkcji żywności w laboratorium w masowych ilościach, by wyżywić populację (o hodowaniu mięsa w laboratorium już chyba pisaliśmy). Pewnie są też korpo, które nieźle zarabiają na sprzedaży takie żywności.
Tak, świat wygląda w sposób, w jaki go opisałeś. Myślę, że bazują na technologii żywności i laboratoriach, które wytwarzają produkty jak najbardziej zbliżone do oryginałów. Mnie samej trudno jest zrezygnować ze wszystkich znanych i powszechnych określeń żywnościowych, dlatego pojawia się "kawa" i inne tego typu, ale podejrzewam, że to sztucznie stworzona lura Big Grin Wyżej jest trochę lepiej, ale i cena takiej "kawy" mocno uderza po kieszeni.

(12-08-2019, 13:24)Gunnar napisał(a): Dziś zdałem sobie sprawę, że będzie mi trochę smutno jak się skończy [Obrazek: biggrin.gif]

Zawsze tak mam po przeczytaniu dobrej książki - taki efekt braku i smutku, że fajna historia już się skończyła.
Lepszego komplementu chyba nie można sobie wymarzyć Big Grin Dziękuję bardzo. Planuję około 23 rozdziałów, więc przekroczyliśmy już połowę.

Dzięki za wizytę, skorzystałam ze wszystkich podpowiedzi.
Pozdrawiam  Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości