Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Moje pierwsze opowiadanie
#16
Cytat:Dochodziło zza małej baszty, ruszył w tamtym kierunku, a kiedy był na miejscu, ku swojemu zdziwieniu, ujrzał Tiima.
- po baszty powinna być kropka, a poza tym zdanie jest do przeredagowania, bo takie "wyliczanki" nie świadczą dobrze o Autorze.

Cytat:Z zadumy wyrwały go ciężkie, odbijające się echem kroki, po chwili w korytarzu stanął około czterdziestoletni mężczyzna.
- tutaj podobnie. Po słowie "kroki" skończyłbym zdanie.

Cytat:Każdy zobaczywszy oficera szybko stawali na baczność, jedynie jeden z podkomendnych olbrzyma zaraz po otworzeniu oczu wrzasnął „Co jest, do jasnej cholery?” Zniesmaczony oficer kontynuował. –
- pierwsza część zdania brzmi, jakby napisał ją cudzoziemiec. I co robi ten myślnik na końcu?

Cytat:- Mam dla was specjalne zadanie wojowniku(...)
- komunista?Smile

Cytat:Dziesięć minut później siedzieli w odosobnieniu, w małym pokoiku, z jednym okienkiem, z grubą oprawą.
- do przeredagowania. Masz problem z budowaniem niektórych zdań, dlatego brzmią jak wyliczanki.

Cytat:- Widzę, że się jednak rozumiemy, musicie dać wykład każdemu, kto kimś dowodzi, jesteście do tego idealni… i przy okazji… odpoczniecie.
- ciągle nie rozumiem, dlaczego zwraca się w liczbie mnogiej?

Cytat:(Był to korytarz bezpośrednio połączony z koszarami, ludzie z podgrodzia mogli przebiegać przez niego swobodnie. To służyło szybkiej reakcji straży, było bardzo pomocne. Teraz to tylko nowe trupy, stąd ta nazwa. )
- bezsensowne wtrącenie. Unikaj wszelkich nawiasów, to psuje przyjemność czytania.

Cytat:Rok, który miał już wychodzić obrócił się zdziwiony, jemu już nikt nie zazdrościł, bo już nie jeden próbował wyjść za mury.
- po "zdziwiony" kropka.



Powiem tak: nieźle, chociaż język kuleje. Warto dodać, że błędnie zapisujesz dialogi oraz brakowało kilku przecinków. Ale tego nie zamierzam wypisywaćSmile.

Pozdrawiam

P.S. Zamiast prosić i nalegać na czytanie Twoich tekstów może przeczytaj czasem jakieś opowiadanie z portalu i zamieść komentarz? To nie boli. Nikt nie będzie czytał Twoich opowiadań, jeśli Ty się nie zrewanżujesz tym samym. Nie zauważyłem żadnej opinii z Twoim nickiem pod jakimkolwiek moim tekstem, a mam ich tutaj sporo.
Odpowiedz
#17
Dzięki za ocenę. Sorki ale, ja się nie znam.
Odpowiedz
#18
Wielki dzień

Rok był gotowy do wymarszu. Trzy dni planowania i ustalania poleceń, zależnie od priorytetu. Nie było już czasu na poprawki. Buntownicy napierali coraz bardziej, a jedzenia było coraz mniej.
Plan był taki. Dalrt Gamilit, ze swoim oddziałem zabezpieczy wyjście z tunelu krwi i zabije każdego w odległości dziesięciu metrów. Kiedy będzie pozornie bezpiecznie, Rok w swej zbroi z latu wybiegnie, a do niego dołączy oddział. Będą go ubezpieczać aż do lasu oddalonego o dwieście metrów od twierdzy. Tam Stast dołączy do specjalnej grupy, gdzie otrzyma dalsze polecenia.
- Rok! – Głos Dalrta brzmiał nerwowo – Za trzydzieści minut wychodzimy!
Mężczyzna skinął głową.
- Miałem ci jeszcze powiedzieć, że Reggis i ten młody, zostali przydzielony do Leta.
- Dobrze – Zsumował bez emocji.
W tym samym czasie…
- Sir! – Wrzasnął Reggis – Drabiny… i wielki taran! Idą na bramę… i chyba na nas też!
Let wyszczerzył zęby próbując zachować pozorny spokój.
- Wszyscy w gotowości, kręcić korbami i naciągać cięciwy! Damy im tego czego chcą!
O basztę oparły się pierwsze drabiny. Obrońcy czekali na pierwsze głowy, które pokażą się u szczytu szczebli. Nie trwało to długo, brudny prawie łysy mężczyzna wystawił głowę na strzał. Trzy strzały weszły w jego czaszkę, ten tylko bezwładnie runął w dół. Kolejna głowa, też bez hełmu, kolejne trzy strzały. Sytuacja powtórzyła się stukrotnie.
- Sir, łucznicy nie mają już strzał! Każdy miał po piętnaście – Krzyczał podwładny Leta – Zostali tylko kusznicy!
- Musimy oszczędzać bełty, jeden strzał na jedną głowę, zrozumiano?!
- Tak jest!
- Przekaż reszcie, szybko – Powiedział Let.
Kusznicy trwali w pełnej gotowości, ale żadna głowa się nie pojawiała, za to na horyzoncie zobaczyli katapultę.
Sir! – Krzyknął jeden z kuszników płaczliwym głosem.
- Zamknij się, przecież widzę! – Usłyszał w odpowiedzi – Wszyscy na ziemie, już!
Nie minęło dziesięć sekund, a każdy leżał na deskach, które śmierdziały krwią. Powietrze przeciął świst uwalnianego pocisku. Po krótkiej chwili wszystkie deski zabarwiły się na czerwono. Pocisk, który uderzył w basztę nie był z kamienia, lecz z heltu. Setki odłamków dziurawiło ludzi, jakby byli serem. Przeżyło pięć osób.
- Wszyscy góra! Już! – Let wyszedł bez szwanku, dzięki jego zbroi – Kto żyje!?
- Ja – Powiedział cicho Reggis, klęczał nad Tiimem, odłamek przeorał mu szyję. Wszędzie buchała krew, nie miał szans.
Kiedy cała piątka dźwignęła się na nogi, przez drabinę weszło już dwóch mężczyzn. Ci byli w pełnym rynsztunku. Jeden z nich powiedział.
- Wasi ludzie bardzo nam się przysłużyli z tą drabiną. – Powiedział z zadowoleniem w głosie, poczym ruszył z mieczem w ręku na obrońców.
Let, w swej zbroi, stanął przed swoimi ludźmi z dwuręcznym mieczem. Kiedy przeciwnik nabiegł, ten kopnął go w klatkę piersiową, a kiedy buntownik runął na ziemię. Kanji wbił mu ostrze, prosto w splot słoneczny. Rywal chwilę wierzgał, poczym skonał. Dowódca postąpił następny krok i rozpłatał następnego mężczyznę.
Na baszcie zaczęło robić się tłoczno. Weszło na nią trzydziestu buntowników. Zginęło dopiero dwóch. Reggis walczył z wielkim, dobrze uzbrojonym mężczyzną o cuchnącym oddechu. Ledwo nadążał odpierać ciosy. Przegrywał. Ledwo odparł cios z boku, następny leciał już z góry, lecz Reggis, zamiast go blokować odskoczył do tyłu, przez co olbrzym uderzył mieczem w czerwone od krwi deski. Próbując wyciągnąć miecz, spojrzał przed siebie. Jedyne co ujrzał, to zbliżające się cięcie. Kiedy olbrzym opadł bezwładnie, Reggis kaszlał ze zmęczenia. Wyprostował się, a jego oczom ukazał się tragiczny obraz. Na baszcie, oprócz niego samego, został tylko Let i nadal walczył, natomiast przez bramę, już otwartą, przetaczały się coraz większe zastępy buntowników. Wdarły się na plac, zabijając wszystkich. Rebelianci zmierzali do koszar, gdzie Rok miał odprawę.

Rok Molter wbiegł do koszar, jego zbroja była mocno obita, stracił hełm, a na jego czole była rana. Krew lała się z niej gęsto, całą twarz miał czerwoną.
- Szybko, do tunelu krwi, ja ich powstrzymam – Wrzasnął do ludzi przy wielkim stole z mapami.
Ci, niewiele się zastanawiając pobiegli, mieli na sobie cały ekwipunek. Molter podbiegł do Roka i wcisnął mu zawiniątko, mówiąc.
- Prezent.
Rok niewiele się zastanawiając wziął je, wyczuł, że to jakaż broń, chyba miecz.
Bez żadnego ładu wybiegli z tunelu krwi, prąc wciąż do przodu.
Zabijali… i byli zabijani.
Odpowiedz
#19
Cytat:Obrońcy czekali na pierwsze głowy, które pokażą się u szczytu szczebli. Nie trwało to długo, brudny prawie łysy mężczyzna wystawił głowę na strzał. Trzy strzały weszły w jego czaszkę, ten tylko bezwładnie runął w dół. Kolejna głowa, też bez hełmu, kolejne trzy strzały.
- czy Ty bierzesz udział w zawodach bicia rekordu powtórzeń?

Cytat:Wszyscy na ziemie, już!
- literówka.

Nie minęło dziesięć sekund, a każdy leżał na deskach, które śmierdziały krwią. - próbuję sobie wyobrazić "deski śmierdzące krwią" i za cholerę nie potrafię.

Cytat:Kiedy przeciwnik nabiegł, ten kopnął go w klatkę piersiową, a kiedy buntownik runął na ziemię. Kanji wbił mu ostrze, prosto w splot słoneczny.
- jesteś pewien, że po "ziemię" powinna być kropka?

Rywal chwilę wierzgał, poczym skonał. - ort. po czym piszemy oddzielnie.


Weszło na nią trzydziestu buntowników. - równo trzydziestu? Ktoś ich policzył?


Błędów jest znacznie więcej, ale wypisałem tylko kilka. Przecinki są powstawiane na chybił-trafił, poza tym poczytaj poradnik, jak poprawnie zapisywać dialogi, bo w tej materii też różowo nie jest. W porównaniu do I części nie ma żadnego postępu, a jest nawet gorzej. Próbuj dalej, a na pewno się wielu rzeczy nauczysz, bo potencjał masz. Dużo czytaj, nie tylko książki, ale również wszelkie poradniki pisarskie. W pierwszej kolejność zajmij się zapisem dialogów, bo bez tego ani rusz.

Pozdrawiam
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości