Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MariAnna
#1
...

- Dostrzega pan podobieństwo?

Oderwałem wzrok od śladów kół na rąbku jej czarnej sukni i przyjrzałem się twarzy. Piękne miała tylko rzęsy. Uśmiechała się asymetrycznie, w ten sam sposób układając w wózku uschnięte ciało.

- Tak - skłamałem, a ona uniosła brwi.
- Choćby szukał pan całe życie, nie znalazłby mniej podobnych do siebie sióstr - oznajmiła lekko. - Prawda, że Maria jest śliczna?
- Maria...
- Maria! Dziewczyna, którą przez ubiegły tydzień gościł pan nocami w łóżku, w której posiadaniu znalazł się pana klucz i z którego to klucza korzystała za pańskim ochoczym przyzwoleniem, Maria, to młodziutkie, złotoskóre, posągowe cudo!

Słuchałem z otwartymi ustami.

- Skąd pani o tym wie? - Cofnąłem się i uderzyłem piętą w szafę. Zapachniało eukaliptusem. - Ona nie żyje... - wychrypiałem. - Przyszedłem dowiedzieć się, jak umarła. Od pani…

Przyglądała mi się z drwiącym rozbawieniem.

- Proszę siadać. - Wskazała sofę, więc niechętnie przywarowałem na brzegu. - Przyszedł pan, bo dowiedział się wreszcie o miejscowym duchu - sprostowała. - Od pokojówek, jak mniemam. Co jeszcze panu wiadomo?
- Wiem, że z wypadku wyszła cało.
- Och, złamała nadgarstek. Widział pan zgrubienie.
- Tak. Ale to przecież nie dlatego...
- Oczywiście, że nie! - Machnęła dłonią. - Zmarła w szpitalu, w którym się mną opiekowała. Jak pan pewnie zauważył, ja złamałam nieco więcej. - Spochmurniała. - Na pewno wie pan też, że to właśnie ona wyciągnęła mnie z przygniecionego drzewem automobilu i że w środku najgorszej od dziesięciu lat wichury, z urazem kości, z którego nawet nie zdawała sobie sprawy, dowlokła mnie do miasta. Okrzyknięto ją bohaterką, po śmierci niemal świętą, a teraz w tym hotelu czci się jej ducha i pozwala dogorywać siostrze.
- Jak zmarła?
- Zatrucie. Tamtej nocy, w szpitalu, chciało jej się pić. Siedziała akurat przy mnie, więc sięgnęła po szklankę. Z zawartością, którą zamówiłam dla siebie.
- To znaczy… pani chciała…?
- Wiedział pan, że byłam mężatką? - przerwała mi z nieoczekiwanym entuzjazmem. - Podstarzałą brzydulą, która w końcu przestała być sama. Przynajmniej do czasu. Tomasz był naukowcem, tak jak pan. I eksperymentatorem.
- Doprawdy?
- Zakochał się w Marii już pierwszego dnia po naszym sprowadzeniu się do miasta.
- A... a pani siostra?
- Cóż, Maria, jak na świętą przystało, dawała siebie wszystkim. Kiedy się dowiedziałam, znikli oboje. Po dwóch latach wrócili, ona skruszona, on obcy. Trzy dni później upadło drzewo, wkrótce potem Maria zmarła, a ja zamieszkałam w tym hotelu. Tydzień po jej śmierci, w środku głuchej nocy Tomasz zamknął swoją nową pracownię na skraju miasta, wsiadł bez butów do auta i nie pojawił się tu nigdy więcej. Tej samej nocy siostra wróciła do mnie.
- Och... - Gorączkowo szukałem właściwych słów. - To czym zajmował się pani mąż? - palnąłem.

Tym razem uśmiechnęła się szeroko, psotnie i nagle pomyślałem o ustach Marii.

- Nad hamowaniem procesów gnilnych! - oznajmiła tonem, jakby właśnie puentowała świetny żart. - Lubił mi o tym opowiadać, a wielu rzeczy nauczyłam się sama, obserwując go przy pracy. Wiedział pan, na przykład, że miód eukaliptusowy ma właściwości konserwujące?
- Nie wiedziałem.
- I ładnie pachnie. Czuje pan?
- Ja… - Wstałem szybko, a ona nie wypuszczała mnie spod cienia tych przeklętych rzęs. - Ja chyba już pójdę...
- Ale przecież nie zna pan jeszcze odpowiedzi na swoje pytanie.
- Zatrucie. W... wypadek...
- Doprawdy, dość już tych sztuczek - skarciła mnie dobrodusznie. - Przecież tak naprawdę przyszedł się pan dowiedzieć, czy faktycznie przez te wszystkie noce kochał się z duchem!

Wstrząsnął mną dreszcz tak gwałtowny, że aż zadzwoniłem zębami.

- Nie! - Ruszyłem tyłem do wyjścia. - Ja wcale nie…
- Bo jeśli nie z duchem, to z czym, jak pan myśli?
Oddalała się, ale jej głos nie cichł. Przewróciłem stojak na parasole.
- Ja... - mamrotałem bezgłośnie. - Ja nic nie...
- Była trochę chłodna, ale miła w dotyku, musi pan przyznać. Może nieco zbyt sztywna i ciasna wewnątrz, ale to akurat okazało się plusem!
- Pani jest szalona!
Namacałem klamkę.
- A dla pana to był pierwszy raz, zgadłam? Dlatego nie zauważył pan różnicy!

Drzwi ustąpiły i poczułem się nieco pewniej. Poza tym, musiałem wiedzieć.

- Ale jak mogła się poruszać? - wyszeptałem. - Ona żyje, prawda?
- Nieprawda - ucięła nieoczekiwanie ostro. - To mój beznadziejnie zakochany mąż wykradł jej ciało z kostnicy. Wlał w nią pozory życia. Chciał zachować, a jednak uciekł boso, gdy tamtej nocy weszła do sypialni, naga i drżąca z bólu.

Nagle głowa opadła jej na piersi. W tej samej chwili we wnętrzu szafy coś zaczęło tłuc się rozpaczliwie, drzeć od środka ściany, kopać w pozbawione uchwytów drzwi i krzyczeć. Później przestało. A jeszcze później rozchichotało się tym wesołym, dźwięcznym śmiechem, jakim tak często obdarowywała mnie Maria. Maria… nieznajoma w moich ramionach, ciało, którego nie potrafiłem rozgrzać, które odurzało zapachem eukaliptusa i którego zdeformowany, lecz wciąż kruchy nadgarstek całowałem w ciemnościach…

- Nadgarstek! - wychrypiałem przez ściśnięte gardło. - Miała zrośnięty nadgarstek! Skoro umarła, jak mógł się zagoić?!

Śmiech ustał.

- Goi się, gdy w niej jestem. - Kobieta w wózku dyszała ciężko. Podniosła rękę i ze skurczonej brody wytarła pasemko śliny. - Wtedy
diabelnie boli. Cała boli, ale w końcu przestaje. A później bywa ciekawie.

Potykając się, wypadłem na korytarz.

- Już wychodzisz? - ścigała mnie drwiną. - Porozmawiamy o tym dziś w nocy, zgoda? Otworzę sobie sama! I byłabym wdzięczna, kochany, gdybyś zechciał nazywać mnie Anną!
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#2
"więc z niechętnie przywarowałem na brzegu" - bez "z" Tongue przywarowałem? Może przyklapnąłem czy coś, nie wiem Tongue

Wow! Strasznie mi się podobało. Czytałem z rozdziawioną buzią Big Grin
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Dziwne. Dobre, ale dziwne.

Tam dwa razy widziałam błąd. Po wielokropkach [ w tym wypadku ] duża litera - myśl urwana.

Ciekawa historia. Może nie wywołała większych emocji, ale jednak ciekawa. Od początku czuć było, że nie jest duchem. A może to moja chora psychika. No nieważne.

Odpowiedz
#4
Dzięki :)
"z" poprawione, ale z tymi wielokropkami to nigdy nie wiem, jak jest. Wielka litera po wypowiedzi urwanej, to tak, ale kiedy ta wypowiedź jest tylko przerywana, takie jąkanie się, zacinanie, wtedy też za każdym razem z wielkiej?

"Od początku czuć było, że nie jest duchem."
Informacja o duchu pojawia się już na początku opka, więc czytając, chyba odruchowo zakłada się, że rozwiązanie będzie inne. Tak więc norma, Duśka.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#5
Niekoniecznie, bo czasem dla zmyłki i zaskoczenia wali się tego Ducha Tongue


A z wielokropkami nie umiem Ci wytłumaczyć, polecam wujka Google Tongue
Odpowiedz
#6
Czytałaś może "Marinę" Zafóna? Twoja historia od razu nasunęła mi skojarzenie z historią Michala Kolvenika i Evy Irinovej. Obie czytałam z ciekawością, chociaż o tej porze nie jestem w stanie wysunąć jakichś głębszych wniosków interpretacyjnych Smile

Poza tym, wiesz co? Czekam na coś dłuższego w Twoim wykonaniu Smile
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#7
(09-03-2011, 15:46)Duśka napisał(a): A z wielokropkami nie umiem Ci wytłumaczyć, polecam wujka Google :P
A to sorry, myślałam, że się znasz :p

(10-03-2011, 21:32)Mestari napisał(a): Czytałaś może "Marinę" Zafóna? Twoja historia od razu nasunęła mi skojarzenie z historią Michala Kolvenika i Evy Irinovej. Obie czytałam z ciekawością, chociaż o tej porze nie jestem w stanie wysunąć jakichś głębszych wniosków interpretacyjnych :)
O przepraszam, moja Marianna starsza. "Mariny" nie czytałam, ale wygooglowałam sobie opisy, z których dowiedziałam się w sumie niewiele. Byłabym wdzięczna za wskazanie punktów zbieżnych - może, skubaniec, ściągnął :p

(10-03-2011, 21:32)Mestari napisał(a): Poza tym, wiesz co? Czekam na coś dłuższego w Twoim wykonaniu :)
Moje dłuższe są z reguły krótkie, bo niedokończone :) Ale może coś wyszperam, dzięki za wizytę :)


I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#8
Cytat:O przepraszam, moja Marianna starsza. "Mariny" nie czytałam, ale wygooglowałam sobie opisy, z których dowiedziałam się w sumie niewiele. Byłabym wdzięczna za wskazanie punktów zbieżnych - może, skubaniec, ściągnął :p
Kolvenik był owładnięty obsesją pokonania śmierci. Przeprowadzał eksperymenty na ludzkich zwłokach, chcąc je ożywić. Wychodziło mu, ale stwarzał potworki, namiastki istot. W końcu sam stał się takim tworem.
W sumie aura tajemniczości też wyszła podobna Smile
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#9
Zapobiegawczo zapisałem sobie ten tekst i wreszcie udało mi się przeczytać, ale warto było. Świetna miniaturka. Takie z Kłapkiem lubimy najbardziej. Więc czekamy na więcej Tongue (tak wymagający jesteśmy, bo lubimy czytać takie twory, chociaż one z reguły nie powstają na kolanie).
-Czuję się mniej więcej tak, jak ktoś, kto bujał w obłokach i nagle spadł.
-Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?


Kłapouchy

Moje teksty:

Jestem...<klik>
Nadzieja<klik>
Zapał<klik>




Odpowiedz
#10
Cytat:Przeprowadzał eksperymenty na ludzkich zwłokach, chcąc je ożywić.
Ha, czyli ściągnął, a zwłaszcza od Mary Shelley. Ale nie powiem, brzmi ciekawie, może sobie po to sięgnę.

Dzięki za komentarz, Kłapouchy :)


I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#11
Świetny tekst! Trzeba przyznać, że potrafisz pisać opowieści z dreszczykiem.
Odpowiedz
#12
(10-03-2011, 22:26)Lena napisał(a):
(09-03-2011, 15:46)Duśka napisał(a): A z wielokropkami nie umiem Ci wytłumaczyć, polecam wujka Google Tongue
A to sorry, myślałam, że się znasz :p


Ja to umiem, to Ty popełniasz błędy. Ja nie umiem tłumaczyć, a jeśli mówisz, że Ty tego nigdy nie wiesz, wybacz, może masz problemy ze zrozumieniem ;]
Odpowiedz
#13
To może ja to wyjaśnię...
Po wielokropku stosuje się wielką literę kiedy mamy doczynienia z myślą urwaną, niedokończoną itd. Mała litera pojawia się w momencie, kiedy dalsza część ma zaskakiwać czytelnika.
Poza tym polecam lekturę jakiegokolwiek słownika z zasadami pisowni.


I proszę nie atakować się personalnie.
Dziękuję.
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#14
Agachocz, dzięki za komentarz :)
Kali, dzięki za wyjaśnienie. W słownikach już patrzyłam i podają to samo, tyle że nigdzie nie pojawia się kwestii jąkania. Przejrzałam też trochę wydanej beletrystyki i w jednej książce jest z wielkiej, w innej z małej, jak pasuje autorowi. I tego się będę trzymać.


I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#15
Opowiadanie byle jakie, o niczym, miałkie, nieczytelne.
O interpunkcji dialogów nie wspomnę, bo autor nie ma o tym zielonego pojęcia.
Czyta się nijako, jak coś, co nie zostało dopracowane, lub może nawet nie zaczęło.
Brak pomysłu.
I konceptu.
Tyle.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości