03-02-2016, 19:42
Miałem spotkać się z bankierem. Zostałem w domu. Miałem iść wieczorem na trening, wcześniej poszedłem spać. Miałem Szymonowi zrobić kanapki do szkoły, zrobił sobie sam.
Dzisiaj znowu mam dużo planów – dużo planów, jak na człowieka w piżamie. Wymyśliłem nawet, że pojadę do Szczecina, bo w Szczecinie jest basen, na którym lubię pływać. Że zrezygnuję z pracy, że nie wrócę do żony, że Szymon wychowa się z moją siostrą, a Andrzej wreszcie mi zapłaci.
W łazience czekała na mnie nieoczekiwana wiadomość. Sięgnąłem po żyletkę, po piankę do golenia, po pędzel, i właśnie tam, pod pędzlem, przyklejone tasiemką do umywalki, leżało ułożone w kwadracik małe zawiniątko. Nietypowe zagranie żony? Chce mi przypomnieć o wyniesieniu śmieci? Zapomniana stówa? Znalazła i chce mi oddać, ale nie wie jak?… Marzyłem dalej z żyletką w ręku. Nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzić, co też ten mały świstek skrywa. Zabrałem się prędko za odklejanie tasiemki – paznokciem, od narożnika – nie było łatwo! Parę razy prztyknąłem pazurem na powstałym z taśmy schodku. Ten dźwięk spodobał mi się. Spodobał mi się do tego stopnia, że pstrykałem rytmicznie w takt piosenki, która sięgała moich uszu z odległego, kuchennego radia – o poranku mam bowiem w zwyczaju wybrać się do kuchni i włączyć sobie audycję o czyichś problemach, która przerywana jest żwawymi, radosnymi melodiami. Tego poranka grano jedną z nich, O pieszych przez jezdnię. Kolejne pstryknięcie dało wreszcie pożądany efekt. Tasiemka się odkleiła.
Przeniosłem fokus z palcowania taśmy na sprawę praktyczną i naglącą – należało oderwać ją całą, aby wydobyć i przeczytać ukrytą pod nią wiadomość… Dlaczego miałem wrażenie, że będzie to wiadomość? Dobre pytanie! – sam zadałem je sobie dwukrotnie. Coś podpowiadało mi od rana, że jakaś niespodziewana siła wyrwie mnie z marazmu – ale jak to zrobi? O tym nie miałem pojęcia, chociaż przyznam, że żywiłem też nadzieję na tę stówę od żony.
Dotarło do mnie przy okazji, że muszę wynieść śmieci. Kuchnia nie była aż tak daleko.
Odpakowałem karteczkę. Niestety, złudzenie stówy było tylko złudzeniem, światłem na przekór odbitym od zielonych kafli. Karteczka zapisana była maczkiem, mimo, że wiadomość w zasadzie była krótka. Mrugnąłem parokrotnie, aby przyzwyczaić wzrok do liter. Czułem się nieswojo. Poczułem presję programu “Czytaj dzieciom”. Treść wiadomości mówiła jasno: Piotr, piętnaście lat temu był taki dzień. Nie wiem, czy pamiętasz. To było zaraz po tym, jak zaczął mi wyrastać spod pępka taki jakby drugi mózg. Zaczęłam wtedy myśleć za nas troje, może dlatego tyle jadłam. W każdym razie, nie pomagałeś. Andrzej odda Ci pieniądze. Szymon jedzie do Kasi. Naprawdę, jedyne czego mogę Ci pogratulować, to siostry.
Byłem jak wieprz wypuszczony ze strzały! Z ubłoconego, wielgachnego łuku! Czułem zapach basenu, biletu do Szczecina. Życie zalało mnie jak uchylony kran łazienkę. Dosyć wysłuchiwania sąsiadów! Już nigdy nikomu nie nakapię z sufitu. Wziąłem torbę i jak raz puścili w radio szlagier o zielonym kamyku.
– Wyjadę nieogolony – pomyślałem na głos, lecz skrycie. – Kupię paluszki! Poznam kobietę i odmienię jej życie!
Dzisiaj znowu mam dużo planów – dużo planów, jak na człowieka w piżamie. Wymyśliłem nawet, że pojadę do Szczecina, bo w Szczecinie jest basen, na którym lubię pływać. Że zrezygnuję z pracy, że nie wrócę do żony, że Szymon wychowa się z moją siostrą, a Andrzej wreszcie mi zapłaci.
W łazience czekała na mnie nieoczekiwana wiadomość. Sięgnąłem po żyletkę, po piankę do golenia, po pędzel, i właśnie tam, pod pędzlem, przyklejone tasiemką do umywalki, leżało ułożone w kwadracik małe zawiniątko. Nietypowe zagranie żony? Chce mi przypomnieć o wyniesieniu śmieci? Zapomniana stówa? Znalazła i chce mi oddać, ale nie wie jak?… Marzyłem dalej z żyletką w ręku. Nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzić, co też ten mały świstek skrywa. Zabrałem się prędko za odklejanie tasiemki – paznokciem, od narożnika – nie było łatwo! Parę razy prztyknąłem pazurem na powstałym z taśmy schodku. Ten dźwięk spodobał mi się. Spodobał mi się do tego stopnia, że pstrykałem rytmicznie w takt piosenki, która sięgała moich uszu z odległego, kuchennego radia – o poranku mam bowiem w zwyczaju wybrać się do kuchni i włączyć sobie audycję o czyichś problemach, która przerywana jest żwawymi, radosnymi melodiami. Tego poranka grano jedną z nich, O pieszych przez jezdnię. Kolejne pstryknięcie dało wreszcie pożądany efekt. Tasiemka się odkleiła.
Przeniosłem fokus z palcowania taśmy na sprawę praktyczną i naglącą – należało oderwać ją całą, aby wydobyć i przeczytać ukrytą pod nią wiadomość… Dlaczego miałem wrażenie, że będzie to wiadomość? Dobre pytanie! – sam zadałem je sobie dwukrotnie. Coś podpowiadało mi od rana, że jakaś niespodziewana siła wyrwie mnie z marazmu – ale jak to zrobi? O tym nie miałem pojęcia, chociaż przyznam, że żywiłem też nadzieję na tę stówę od żony.
Dotarło do mnie przy okazji, że muszę wynieść śmieci. Kuchnia nie była aż tak daleko.
Odpakowałem karteczkę. Niestety, złudzenie stówy było tylko złudzeniem, światłem na przekór odbitym od zielonych kafli. Karteczka zapisana była maczkiem, mimo, że wiadomość w zasadzie była krótka. Mrugnąłem parokrotnie, aby przyzwyczaić wzrok do liter. Czułem się nieswojo. Poczułem presję programu “Czytaj dzieciom”. Treść wiadomości mówiła jasno: Piotr, piętnaście lat temu był taki dzień. Nie wiem, czy pamiętasz. To było zaraz po tym, jak zaczął mi wyrastać spod pępka taki jakby drugi mózg. Zaczęłam wtedy myśleć za nas troje, może dlatego tyle jadłam. W każdym razie, nie pomagałeś. Andrzej odda Ci pieniądze. Szymon jedzie do Kasi. Naprawdę, jedyne czego mogę Ci pogratulować, to siostry.
Byłem jak wieprz wypuszczony ze strzały! Z ubłoconego, wielgachnego łuku! Czułem zapach basenu, biletu do Szczecina. Życie zalało mnie jak uchylony kran łazienkę. Dosyć wysłuchiwania sąsiadów! Już nigdy nikomu nie nakapię z sufitu. Wziąłem torbę i jak raz puścili w radio szlagier o zielonym kamyku.
– Wyjadę nieogolony – pomyślałem na głos, lecz skrycie. – Kupię paluszki! Poznam kobietę i odmienię jej życie!