18-02-2010, 09:15
Słonce zachodziło powolutku, rzucając na niewielką polanę złoty cień. W pobliskim lasku, w akompaniamencie pluskającego radośnie bagnistego strumyka, majestatycznie pląsały młode łanie. Leżący dokładnie po środku polany wielki kamulec pogrążony był w głębokiej kontemplacji. Po jego kamiennym wyrazie twarzy wywnioskować można było iż jest on całkowicie obojętny wszelkim zewnętrznym bodźcom docierającym nieustannie do jego chropowatej powierzchni. Kontemplacja przedłużała się w miarę jak Słońce w swych ognistych cichobiegach pokonywało swą odwieczna trasę.
- Fascynujące... – mruknął do siebie Kamień
- Co jest takie fascynujące? – zapytała rosnąca rzut kamieniem od Kamienia Sosna
- Nie gadam z tobą...
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona iglasta.
- Drzewa nie gadają – odpowiedział Kamień.
Podziwianie rosnącej trawy należało do ulubionych zajęć Kamienia. Podobnie jak filozoficzne dysputy na temat złożonej zależności mentalno-spirytystycznej Ogórka Szklarniowego często prowadzone z Wiatrem – ogólnie znanym i podziwianym włóczęgą. Niestety, nie potrafili dojść do ogólnie pojętego konsensusu jako że Wiatr często wyrażał się w sposób zupełnie dla Kamienia niezrozumiały, w czym nie było nic dziwnego, Wiatr był człowiekiem światowym... No może nie człowiekiem, ale na pewno światowym.
Kamień często i gęsto, zwłaszcza gęsto, rozważał wyewoluowanie w sobie jakiejś broni która pozwoliła by mu walczyć z ptakami, częściej nazywanymi przez niego ‘tą j****ą kudłatą zarazą’. W prawdzie ptaki nie miały futra, ale z drugiej strony Kamień nie miał oczu które pozwoliły by mu to dostrzec.
- No naprawdę... – mruknął do siebie Kamień.
- ? – odpowiedziała mu zdziwionym szelestem igieł Sosna
- Nie twój zasmarkany interes – rzekł poirytowany wścibskością wścibskiego krzaka.
- Nie jestem krzakiem!! – oburzyła się sosna.
- Zamknij się, drzewa nie gadają! – odpowiedział oburzony Narrator.
Poirytowany Kamień wstał i odszedł w poszukiwaniu innej polany. A może dna morza... Wszak był on kamieniem migrującym. Idąc sztywnym krokiem przez las zastanawiał się w jaki sposób słyszy skoro nie ma uszu. A co dziwniejsze, w jaki sposób idzie skoro nie ma nóg...
‘Dziwny jest ten świat’ pomyślał Kamień.
- Fascynujące... – mruknął do siebie Kamień
- Co jest takie fascynujące? – zapytała rosnąca rzut kamieniem od Kamienia Sosna
- Nie gadam z tobą...
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona iglasta.
- Drzewa nie gadają – odpowiedział Kamień.
Podziwianie rosnącej trawy należało do ulubionych zajęć Kamienia. Podobnie jak filozoficzne dysputy na temat złożonej zależności mentalno-spirytystycznej Ogórka Szklarniowego często prowadzone z Wiatrem – ogólnie znanym i podziwianym włóczęgą. Niestety, nie potrafili dojść do ogólnie pojętego konsensusu jako że Wiatr często wyrażał się w sposób zupełnie dla Kamienia niezrozumiały, w czym nie było nic dziwnego, Wiatr był człowiekiem światowym... No może nie człowiekiem, ale na pewno światowym.
Kamień często i gęsto, zwłaszcza gęsto, rozważał wyewoluowanie w sobie jakiejś broni która pozwoliła by mu walczyć z ptakami, częściej nazywanymi przez niego ‘tą j****ą kudłatą zarazą’. W prawdzie ptaki nie miały futra, ale z drugiej strony Kamień nie miał oczu które pozwoliły by mu to dostrzec.
- No naprawdę... – mruknął do siebie Kamień.
- ? – odpowiedziała mu zdziwionym szelestem igieł Sosna
- Nie twój zasmarkany interes – rzekł poirytowany wścibskością wścibskiego krzaka.
- Nie jestem krzakiem!! – oburzyła się sosna.
- Zamknij się, drzewa nie gadają! – odpowiedział oburzony Narrator.
Poirytowany Kamień wstał i odszedł w poszukiwaniu innej polany. A może dna morza... Wszak był on kamieniem migrującym. Idąc sztywnym krokiem przez las zastanawiał się w jaki sposób słyszy skoro nie ma uszu. A co dziwniejsze, w jaki sposób idzie skoro nie ma nóg...
‘Dziwny jest ten świat’ pomyślał Kamień.
I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim,
Where they roll in their horror unheeded, without knowledge or lustre or name.
H.P.Lovecraft "Nemesis"
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim,
Where they roll in their horror unheeded, without knowledge or lustre or name.
H.P.Lovecraft "Nemesis"