Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Genesis 1 Historia jak najbardziej prawdziwa.
#1
I rzekł Pan:

"Wypadałoby rzec ci, jak to się wszystko zaczęło. Oddzieliłem materię od ducha. Powstał blask wychwalany przez zastępy aniołów. Nazwałem to Wielką Eksplozją, bo cała ta powstała materia rozleciała się we wszystkie strony. A więc spośród nieskończonej ilości kawałków gruzu latającego w ciemnej materii wybrałem ten jeden, najlepszy ze wszystkich. Kręcił się bezradnie w przestrzeni, więc stworzyłem wielką kulę płonącego gazu, która ściągnęła go grawitacyjnie i zmusiła do orbitowania wokół siebie. Aby nie spiekał się za bardzo z jednej tylko strony, obracał się on wokół własnej osi. Zrobił się przez to kulisty, ponadto odleciał z niego spory odłamek, też kulisty, który zaczął orbitować wokół mojego kawałka ziemi. Przy okazji chronił je przed tym całym fruwającym tu i tam gruzem.

Co tyczy się mojej ziemi, światło oświetlało raz jedna raz drugą stronę, bo choć jest dobre to kiedyś od niego trzeba odpocząć. Utworzyłem wokół niej otoczkę gazów, skropliłem trochę wody, która zaczęła parować. I tak miałem wody nad i pod sklepieniem. Oczywiście wydzieliłem sporo ziemi, bo woda jest mocno chaotyczna a jakaś różnorodność musi być, gdyż nijakość jest obrzydliwa, wypluwam ją z ust moich.

I teraz dojdziemy do najważniejszego. Skoro było zdatne do zamieszkania miejsce - nie za cieple, nie za zimne czy mokre - zasadziłem ziarno życia. Zaprawdę, powiadam ci, moje stworzenia trochę za bardzo dosłownie potraktowały to "ziarno", bo przez długi czas nawet zwierzęta przypominały krzaki i wodorosty. Ale w końcu pojawiły się ryby. Szczególnie upodobałem sobie te, które wyskakują wysoko nad wodę, jakby chciały dołączyć do zastępów niebieskich. Nie, nie były to ptaki. Tak, latały, ale nie były to ptaki. Myśl co chcesz, ale ja prawdę znam. Stworzenie kwitło i rozwijało się. Zaczęło dostosowywać się do pór roku i miesięcy (czyli czasu w jakim mniejsza kula okrąża większą).

Skoro w wodach było pełno życia, zaczęło ono kolonizować suchy ląd. Gdy wody nie zmuszały już do utrzymywania opływowego kształtu ciała, stworzenie przybrało wszelakie formy, dzięki czemu było różnie i było to dobre. W końcu postanowiłem ukoronować stworzenie. Z mnogości gatunków wybrałem kilka małp z odpowiednio ukształtowanymi mózgami i zręcznymi rękami. Dlaczego, pytasz miałbyś mieć coś wspólnego z istotami tak dzikimi i nieokiełznanymi? Gdyż najłatwiej było tchnąć w nie dusze, inteligencję wyższą i moralność. Czemuż burzysz się? Zachowuj się jak najpiękniejsze z bożych stworzeń, któremu kłaniali się aniołowie, a nikt cię z małpą nie pomyli.

Na co to im, spytasz widząc ten ogrom darów? By byli podobni do mnie. Poza tym jeśli będzie na tyle wrażliwy, mądry i dobry nie pozwoli się rozpaść temu pięknemu ogrodowi jaki utworzyłem, nieprawdaż? A dnia siódmego odpocząłem i nazwałem to "fajrant", ażeby człowiek miał przykład, że w pracoholizm popadać nie należy."

Po czym Pan spytał się Adama:

"Czy masz jakieś pytania?"

Po czym Adam odrzekł:

"Nie da się prościej? Co to są gazy? Co to znaczy orbitować? To coś wspólnego z jedzeniem?"

Na co Bóg pokiwał głową i odrzekł:

"Prościej? Widzę, że nieco cię przeceniłem. I sam siebie nie doceniłem. Czy po to dałem ci rozum, byś odpowiedzi miał podane na tacy? Zapamiętaj więc na razie tyle - ja, miłujący i wszechwiedzący Bóg, stworzyłem ten świat, ty masz dążyć do doskonałości duchowej, intelektualnej i moralnej, masz być dobrym zarządcą powierzonej ci we władanie Ziemi. Poćwicz na tym tutaj rajskim ogrodzie. Jako że jest rajski,nie powinien sprawić ci trudności. Ale nie zawiedź mnie, bo ja jestem Pan, który rozgniewany przeklina do setnego pokolenia i błogosławi do tysięcznego, gdy wypełniasz moją wolę."

Adam wielce się uradował, albowiem trafiło to do jego serca.

Pan opuścił Adama. Widząc go przy pracy zastanawiał się, jakie jeszcze niespodzianki szykuje mu człowiek. Albowiem wiedział, że będą one dobre. A jak nie, to tak to urządzi by dobre były. Postanowił w zamian za to dobro, odpłacić człowiekowi jeszcze jakimś dobrem. I poważnie się zastanowił, czy Adam nie pozbyłby się jakiegoś żebra.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#2
Witaj, gdyż chyba nie mieliśmy jeszcze przyjemności Smile
Lubię te klimaty, więc przeczytałam z przyjemnością. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że nadużywasz zaimków (i kto to mówi Big Grin), np. Jakimś/jakiegoś. Generalnie aż takiej uwagi na to nie zwracam, ale w tym przypadku rzuciło mi się w oczy.
Spodobał mi się przekaz - w moim odczuciu taki - masz człowieku wszystko czego chcesz, eksperymentuj, masz wolną wolę, rób co chcesz, ale lepiej żebyś robił, co Ci mówię, bo Cię przeklnę i potępię, miej to na uwadze. Big Grin oj, tak. Jakież to bliskie moim przekonaniom i wyobrażeniom.

Ze szczegółów:
Powstał blask wychwalany przez zastępy aniołów. - Napisałabym: Aniołów.
orbitować wokół mojego kawałka ziemi. - Napisałabym: Ziemi
światło oświetlało raz jedna raz drugą stronę, - jednĄ
bo woda jest mocno chaotyczna a jakaś - przed "a" przecinek
gdyż nijakość jest obrzydliwa, wypluwam ją z ust moich. - od ""wypluwam" zrobiłabym nowe zdanie, bo jest przydługawe.
Skoro było zdatne do zamieszkania miejsce - nie za cieple, nie za zimne czy mokre - zasadziłem ziarno życia. - przeredagowałabym to zdanie. Jest nieczytelne. W pierwszej chwili nie wiadomo o co chodzi.
Zaczęło dostosowywać się do pór roku i miesięcy (czyli czasu w jakim mniejsza kula okrąża większą). - w ogóle nie pasuje mi tu użycie nawiasu. To mówi Bóg, może po prostu umieścić to po przecinku?
Czemuż burzysz się? - nie lepiej by brzmiało Czemuż się burzysz?
Jako że jest rajski,nie powinien sprawić ci trudności. - brak spacji
Po czym Adam odrzekł: - Po czym - to powtórzenie. Lepiej by brzmiało po prostu - Adam odrzekł.
Na co to im, spytasz widząc ten ogrom darów? By byli podobni do mnie. Poza tym jeśli będzie na tyle wrażliwy, mądry i dobry nie pozwoli się rozpaść temu pięknemu ogrodowi jaki utworzyłem, nieprawdaż? - w połączeniu ze zdaniem wyżej trudno wg mnie połapać o co chodzi. Przeredagowałabym to w jakiś sposób, gdyż konstrukcja tej wypowiedzi mi zgrzyta.

Zachowuj się jak najpiękniejsze z bożych stworzeń, któremu kłaniali się aniołowie, a nikt cię z małpą nie pomyli. - piękna perełka! Big Grin I kolejny motyw na morał opowieści. <klaszcze>

Czy będzie ciąg dalszy?
Byłoby miło Smile
Pozdrawiam!
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Genesis 2,3
Czyli:
„Ale o co chodzi?”

Gdy stworzył Pan Wszechświat, Ziemię, życie i człowieka, pobłogosławił to i odpoczął (bo Bóg to nie Lewiatan i zna wartość dnia wolnego). Wtedy postanowił umieścić człowieka w Ogrodzie Eden. Uznał bowiem, iż stworzenie takiej rangi jak człowiek, powinno mieć dostęp do wszystkiego, co dobre.

Wybrał do tego człowieka imieniem Adam, który był bardziej boski niż jego przodkowie i krewni. Dzięki temu, iż znalazł się w raju, nie musiał biegać po sawannie za antylopami i przed lwami. Albowiem wszystko, co tylko znajdowało się w Raju było dobre i łatwo dostępne - lub miało głębszy sens.

Gdyby chciał się wykąpać - miał cztery rzeki. Jakby był głodny - rosły tu figi tuż obok jabłoni. Gdyby miał ochotę pobawić się za kilka tysięcy lat w złotnika - kruszcu tu nie brakowało.

Z tego wszystkiego mógł korzystać. Tylko z dwóch drzew mu jeść Pan zakazał pod groźbą śmierci. Adam wiedział co to śmierć (jego kuzynom spoza Edenu zdarzało się to często, choć tylko raz w życiu), ale Pan powiedział mu, że jest nieśmiertelny.

„Ale, Panie, dlaczego mam bać się śmierci, skoro jestem nieśmiertelny?” - spytał Adam, zaraz też otrzymał odpowiedź.

„Nie musisz bać się śmierci, dopóki jesteś mi posłuszny.”

„To na co mi wolna wola, skoro muszę robić to, co mi każesz?” - dopytywał się dalej Adam.

„Możesz robić, co chcesz.” - Zapewnił go Bóg. - „Tylko żeby potem nie było płaczu i zgrzytania zębów, jak przyjdzie ponosić konsekwencje!”

Aby trochę wzmocnić wiarę człowieka w jego własne siły, kazał mu Pan nazwać wszystko dookoła. W końcu, najbardziej boi się człowiek nienazwanego. Korowód zwierząt wszelkich gatunków i ras przewijał się przed coraz bardziej znużonym Adamem, aż w końcu dotarł do końca. Przed wielkim, włochatym bykiem człowiek rzucił:

„Żubchrrrr...”

I zasnął.

Wtedy przystąpił Pan do dzieła. Sprawdził, czy zesłał na niego odpowiednio mocny sen (który nazwał [i]anestesia[i]) i po kryjomu wyciągnął z niego żebro. Przyjrzał mu się, oszacował jego kształt i postanowił stworzyć z niego istotę piękną przez zaokrąglenie. Położył ją przy Adamie i zostawił ich na chwilę samych.

Gdy obudził się Adam, ujrzał kobietę i zaniemówił. Ona też nie mogła nic powiedzieć, gdyż nie sądziła, by coś co może tak głośno chrapać, było tak ciche. W końcu Adam się przełamał.

„Kto ty?” - spytał.

„Kobieta” - powiedziała - „A ty kto?”

Ujrzał Pan, iż boi się mężczyzna kobiety, więc postanowił mu podpowiedzieć, co ma robić.

„Nadaj jej imię... Podpowiem ci: jest z twojego żebra.”

Mężczyzna chwycił się za klatkę piersiową i zaczął charkać, dusić się, rzęzić i dyszeć.

„Ewhhh! Ewh hhaa! Duszę się, duszę! Żżżżoo! Ha! Zabierz ją, zabierz i oddaj mi żebro!”

Bóg spojrzał na niego i oznajmił:

„Też ładnie. Niech jej będzie Ewa. Będzie twoją żoną. A że chciałeś odrzucić moje stworzenie, będziesz na nią skazany. Teraz was zostawiam, byście się poznali lepiej.”

Długo zastanawiali się pierwsi ludzie co razem robić, aż w końcu po dokładnym poznaniu reakcji swoich ciał stali się jednym ciałem. Okazało się, że kobieta nie tylko jest dobra na posłaniu, ale także jest mądra, wygadana i potrafiła ładnie śpiewać.

Mężczyzna uznał żonę za doskonały pomysł i pomyślał nawet, że mógłby mieć z nią dzieci.

Żyli więc w Raju jak w... Raju: jedli, pili, kąpali się razem, chodzili nago, bo nie znali wstydu i nie było nikogo, kto wstydziłby się za nich.

A wąż był cwańszy niż wszystko, co stworzył Bóg. Łaził po ogrodzie Edenu i irytował wszelkie stworzenie erudycją i gadatliwością.

Kiedyś wypatrzył Ewę, jak zbierała owoce w okolicach Drzewa Poznania Dobra i Zła. Podpełzł do niej i zagadał.

„Jak myślisz: te owoce to figi, czy może banany?”

Ewa nie chciała wdawać się w dyskusje z wężem, więc tylko rzuciła:

„Na pewno jabłka.”

„Na pewno? A może jednak brzoskwinie?” - Wąż był tego dnia bardziej irytujący niż zwykle.

„To są jabłka!” - Stanowczo odrzekła. - „Choćby dlatego, że wyglądają jak jabłka!”

Nie była to całkiem prawda, ale żeby odegnać węża, sama nazwałaby się jabłkiem.

„Lubisz jabłka?” - spytał wąż.

„Są dobre.” - przyznała Ewa. - „Ale z tego drzewa Pan nam zabronił jeść!”

„Po prostu jest samolubny i nie chce, by ktoś prócz niego jadł najsłodsze z jabłek. No, przecież popatrz – jak się szarogęsi: ma wszelką władzę, decyduje o losach świata, wie wszystko. I jeszcze te jabłka. Nie bój się, nie umrzesz – po prostu staniecie się równi Bogu w kwestiach żywnościowych. To się nazywa równouprawnienie.”

Kobieta pomyślała chwilę, uznała, że są one dobre i zerwała jeden owoc.

„Zaniosę go Adamowi.” - powiedziała i obróciła się na pięcie.

„Najpierw sama skosztuj! Adam zje całe i tobie nawet ogryzka nie zostawi!” - rzucił wąż.

„Racja.”

„To ja już będę szedł...”

Ewa postanowiła zjeść przy Adamie. Gdy do niego dotarła, on czerpał wodę z rzeki.

„Patrz co mam!” - powiedziała, pokazując mu owoc.

„Co to?” - spytał Adam, kojarząc skądś kształt owocu.

„Jabłko, bardzo dobre! Patrz!” - Ewa ugryzła owoc i podała je mężczyźnie. Wypluła jednak zaraz, bo był gorzki jak pieprz. Adam się tym nie przejął, kobiecie wiele rzeczy nie smakowało. Ten wziął je i zjadł. Wtedy zobaczyli, że są nadzy. Skryli się w krzakach i sporządzili sobie przepaski z liści.

Akurat przechadzał się Pan po Edenie i usłyszeli jak przechadza się w lekkim powiewie. Nie musiał tego robić, ale lubił szum liści. Wypatrzył ich w krzakach i zawołał. Nie chcieli jednak wyjść, a tłumaczenie wzmogło Bożą podejrzliwość.

„Co to znaczy, że kobieta nie może zdecydować się, w który liść się ubrać? Skąd pomysł, że potrzebujecie ubrań?”

„Bo jesteśmy nadzy!” - wyjaśnił Adam.

Bóg od razu pojął w czym rzecz i nie znalazł w tym upodobania.

„Adamie, czy jadłeś z drzewa, z którego ci jeść zakazałem?” - spytał.

Ludzie w końcu zdecydowali się wyjść. Adam miał na sobie tunikę z liścia palmowego, zaś Ewa suknię balową i kapelusz z woalką. Mężczyzna w końcu oderwał wzrok od szałowej kreacji i odpowiedział Panu:

„Kobieta mi dała jabłko.”

„Jakie znowu jabłko?” - zdziwił się Pan. Owocom z Drzewa Poznania Dobra i Zła było daleko do jabłek, prędzej porównałby je do mini-arbuzów. - „Zjadłeś z tego drzewa czy nie?

„Jakbyś mi nie dał kobiety, to bym nie zjadł!”

„Ty już się nie usprawiedliwiaj! Na tej samej zasadzie mogę powiedzieć, że jakbym cię nie stworzył, to też byś nie zjadł. A tego aktu chyba nie chcesz anulować?”

„No, nie...”

„Tak myślałem” - mruknął Pan i zwrócił się do kobiety - ”Ewo, zjadłaś z tego drzewa?”

„Wąż mnie skusił i ugryzłam... Ale zaraz wyplułam!”

„To nie o zjedzenie chodzi!” - wyjaśnił Bóg - „Zgrzeszyliście przeciwko mnie dużo wcześniej! Nie uwierzyliście mojemu słowu, choć was miłuję jako moje najdoskonalsze stworzenie, kazałem Aniołom bić przed wami pokłony! Jedną trzecią zbuntował mi przez to Lucyfer! I jak się odwdzięczacie? Za to wygnam was z raju i będziecie cierpieć przy pracy i połogu!”

„Ale podobno nas kochasz!” - załkała Ewa.

„I dlatego musicie poznać, co to znaczy odpowiedzialność! Nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowania! Ale w określonym czasie zbawię was, twoje potomstwo zmiażdży głowę węża.”

I wypędził Pan ludzi z raju. Postawił przy wejściu cheruba, gdyż ludzie mogli dorwać się do Drzewa Życia, a wtedy staliby się nieśmiertelni. A gdyby byli nieśmiertelni, to nie mogliby umrzeć i co za tym idzie - zmartwychwstać. Poza tym - to przeludnienie po setnym zaledwie pokoleniu... Drzewa trzeba było strzec.

Podał Cherubowi metalowy cylinder i kazał nacisnąć umieszczony na nim przycisk. Świetliste ostrze tnące najtwardszy głaz wysunęło się z cylindra. I uznał Pan, iż jest to dobre zabezpieczenie.

Postanowił jeszcze policzyć się z wężem.

Ten wylegiwał się na szczycie sekwoi i oglądał z daleka dwie oddalające się postacie. Nagle poczuł, że coś go ciągnie. Chwycił się mocno gałęzi drzew, lecz mimo wszelkich starań nie zdołał oprzeć się potężnej sile. Na szczycie sekwoi zostały kończyny i skóra. Nie było to dla węża przyjemne, więc za karę za zwiedzenie ludzi stracił nogi i co roku musi zrzucać skórę, by nigdy nie zapomniał, co uczynił w Edenie.

Po czym stworzył Pan telewizor, włączył go i rozpoczął emisję pierwszego sezonu sagi „Na wschód od Edenu”.
Wiem - suknia miała być "szałowa", "mogli" zamiast "mgli" i przecinki...
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#4
Witaj,

Było śmiesznie : Ona też nie mogła nic powiedzieć, gdyż nie sądziła, by coś co może tak głośno chrapać, było tak ciche. i jego kuzynom spoza Edenu zdarzało się to często, choć tylko raz w życiu. Było z ciekawym przekazem np. powstanie węża. Jednym słowem : pomysł mi się podobał, wykonanie kulało. Trochę literówek i wymuszonego, przestawionego szyku w zdaniach, co nie wyszło Ci na dobre. Czyta się szybko. Nie jestem pewna czy pomysł z cudzysłowem przy wypowiedziach bohaterów jest trafiony. Wycięłabym go. Następnym razem rzuć jeszcze okiem na tekst zanim umieścisz go na forum.

MOJE SUGESTIE:

Gdy stworzył Pan Wszechświat, Ziemię, życie i człowieka, pobłogosławił to i odpoczął (bo Bóg to nie Lewiatan i zna wartość dnia wolnego),(.) postanowił umieścić człowieka w ogrodzie Eden. - po nawiasie <Następnie postanowił umieścić człowieka w Ogrodzie Eden>
iż stworzenie takiej rangi jak człowiek(,) powinno mieć dostęp do wszystkiego(,) co dobre.
Dzięki temu, iż znalazł się w raju, nie musiał biegać po sawannie za antylopami i przed lwami. Albowiem wszystko, co tylko było w raju było dobre i łatwo dostępne. Lub miało głębszy sens. - <Raju>, <i uciekać przed lwami>, powtórzenie: było/było, wytnij > lub miało głębszy sens
Gdyby chciał się wykąpać, miał cztery rzeki. Jakby był głodny, to rosły tu figi obok jabłoni - <Miał cztery rzeki, gdyby chciał się wykąpać. Wokół rosło pełno jabłoni i fig, jakby zgłodniał>
Z tego wszystkiego mógł korzystać,(.) tylko z dwóch drzew mu jeść Pan zakazał pod groźbą śmierci. Adam wiedział(,) co to śmierć - <Tylko z dwóch drzew Pan zakazał mu jeść pod groźbą śmierci>
spytał Adam, zaraz też mu Pan odpowiedział. - <zaraz tez odpowiedział Pan>
„To na co mi wolna wola, skoro muszę robić to, co ty mi każesz?” - <Po co dałeś mi wolną wolę, skoro muszę robić tylko to, co każesz?>
„Możesz robić(,) co chcesz.”
kazał mu Pan ponazywać wszystko dookoła. - <kazał mu Pan dać nazwy/nazwać>
Gdy Adam się obudził, ujrzał kobietę i zaniemówił. - <Gdy obudził się Adam>
W końcu Adam się przełamał. - <W końcu Adam przełamał się>
„Kobieta” - powiedziała kobieta - „A ty kto?” - wytnij > kobieta
mu podpowiedzieć(,) co ma robić.
Zabierz ja, zabierz - <ją>
A ze chciałeś odrzucić - <że>
Długo zastanawiali się Adam z Ewą(,) co razem robić, - wytnij> Adam z Ewą
jest dobra na posłaniu(,) ale także jest mądra, wygadana i umie ładnie śpiewać. - <i potrafiła ładnie śpiewać>
Żyli więc w raju jak w... raju: jedli, pili, kapali się razem, - <w Raju>, <kąpali>
niż wszystko(,) co Bóg stworzył. - <stworzył Bóg>
„To są jabłka,” - stanowczo odrzekła kobieta - wytnij przecinek, <odrzekła stanowczo> i wytnij > kobieta
Adam zje cale i tobie - <całe>
Akurat wizytował Pan Eden - <Akurat Pan wizytował tego dnia Eden>
Wypatrzył ich w krzakach i zawołał ich. - powtórzenie: ich/ich
zdecydować się, w który liść się ubrać - powtórzenie : się/się
wzrok od szalowej sukni kobiety - wytnij> kobiety, <szałowej>
„Jakbyś mi nie dał kobiet, to bym - <kobiety>
Zgrzeszyliście przeciwko mnie dużo wcześniej! Nie uwierzyliście mi, - powtórzenie mnie/mi później moje
kazałem Aniołom się przed wami kłaniać! Jeden z nich się przez to zbuntował! I jak mi się - powtórzenie: się/się/się, <kazałem Aniołom oddać wam pokłon>
odwdzięczacie?Za to wygnam was z raju - brak spacji, <Raju>
„I dlatego musicie poznać(,) co to znaczy odpowiedzialność
Ale w określonym czasie zbawię was od tego, twoje potomstwo zmiażdży głowę węża.” - wytnij > od tego, <was, a twoje potomstwo>
I wypędził Pan ludzi z raju. - <Raju>
Ustanowił przy wejściu cheruba, - <postawił>, <Cheruba>
to nie mgli by umrzeć - <mogliby>
Podał cherubowi metalowy cylinder i kazał nacisnąć przycisk na nim umieszczony. - <Cherubowi>, <i kazał nacisnąć na umieszczony na nim przycisk>
dwie oddalające się postaci. - <postacie>
i co roku musi zrzucać skórę. - <i co roku musiał zrzucać skórę na pamiątkę tego, co stało się w Raju>

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
"Moje komentarze mogą być błędne. Służą głównie ukazaniu ewentualnych alternatyw. Nie biorę odpowiedzialności za bezmyślne ich przeczytanie i poprawienie."

Jakaś aluzja? Smile

EDIT:: Absolutnie! Skądże znowu. Żadnych aluzji. // Lilith.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#6
Podoba mi się Twoja wersja Genesis, czyta się ją lekko i przyjemnie. Udało ci się "pogłębić" postacie, które wg.mnie są przedstawione w Biblii dosyć "płasko". No i do tego Twoje poczucie humoru Smile
Pozdrawiam
"Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej" - William Szekspir
Odpowiedz
#7
Genesis 4 – czyli Wąż kontratakuje.

Po nieco przymusowej wyprowadzce z Edenu, udali się Pierwsi Rodzice do kuzynów Adama, którzy nie zostali wybrani przez Pana by stać się ludźmi. Ci jednak mieli problem z zaakceptowaniem półłysych, gadających jakoś tak składnie i noszących liście odmieńców. Spór o to, że wódz Nie-adreden-tal-tshik traktował Ewę jak samicę a nie jak Kobietę zaowocował kolejną wyprowadzką. Wtedy to Mężczyzna zbudował z patyków i kory wywalizkę, by pakować tam swoje rzeczy, gdy ich skądś wywalano.[/p]
Zamieszkali w grocie w dolinie wielkiej rzeki. Adam codziennie zajmował się rolnictwem – znaczy się rozrzucał tu i tam ziarno. Jedne trafiały na skały, inne były zjadane przez ptaki, inne jeszcze znikały wśród nieprzydatnych do niczego kolczastych roślin z fioletowymi kwiatkami. Tylko niektóre wyrastały na dorodne kłosy i te sprawiały Adamowi tak wielką radość, że nie szkoda mu było tych, które nie trafiały na podatny grunt.[/p]
Ewa zaś zajęła się przerabianiem ziarna na mąkę, a tej na różne smakołyki. Szybko znudziło jej się pieczenie placków zbożowych, picie kawy zbożowej i maseczki ze zboża. Dopiero po pewnym czasie Adam dał się namówić na hodowlę fasoli i kapusty. Również układanie kamieni w spirale, kolibry, małpy i co tam jeszcze jej przyszło na myśl nie było nazbyt pasjonujące. Fakt, Bóg pochwalił ją, między innymi za cierpliwość. Ułożyć zwinięty ogon małpy z siedmiuset kamieni, tak, by widać to było dopiero z lotu ptaka...[/p]
Ludzie nie mieli pasjonujących zajęć i każdą wolną chwilę spędzali razem. Nic więc dziwnego, że po niecałym roku na świat przyszedł Kain.[/p]
Zaprawdę, powiadam wam: zatęskniła Ewa za nudą i czasem spędzonym na zabawie głazami. Kain to było żywe srebro, nazbyt żywe, chciałoby się rzec. W końcu zajął się nim Adam. Babranie w błocie bardzo się młodemu podobało, więc poszedł w ślady ojca. A nawet zrobił krok naprzód i zaczął robić dziurki do których wrzucał nasiona, po czym dziurkę zakopywał.[/p]
Po pewnym czasie urodził się Abel. Było to dziecko nieco spokojniejsze, choć jego chęć sprowadzania do domu rożnych zwierzątek sprawiała nieco problemu. Choćby taki, że wielkie uchate coś z wielkim nosem musiało spać na zewnątrz jaskini. Przynajmniej owce dawały mleko z którego dało się robić dziurawe przysmaki i wełnę, która pozwoliła nieco urozmaicić garderobę.[/p]
Chłopcy rośli, nawet za bardzo się nie bili, pomagali rodzicom. Ale w końcu pojawił się problem: wraz z dorastaniem pojawiła się potrzeba związku znacznie różniącego się od tego z matką.[/p]
Adam przebolał jakoś pogodzenie się z Nie-adreden-tal-tshikiem i w zamian za kilka wełnianych ciuchów i ser sprowadził dwie śliczne kandydatki na oblubienice dla synów. Nie-adreden-tal-tshik i tak nie wiedział co zrobić, gdy Pan sprawił, że w gromadzie zaczęły się rodzić kobiety zamiast samic. A tak przynajmniej było się czym okryć i co zjeść.[/p]
Żony przypadły Kainowi i Ablowi do gustu, więc zamieszkały z nimi, z dala od Pierwszych Rodziców, a szczególnie Pierwszej Teściowej. I dość szybko sprawili, iż Adam został Pierwszym Dzidkiem. Potem Pierwszym Pradziadkiem i Prapradziadkiem... Plemię Nie-adreden-tal-tshika polubiło te nowe rody i zaczęło wydawać rodzące się tam kobiety (z braku samic, dlatego też Nieadredentalczycy wyginęli) za potomków Adama. A i wnuczki i prawnuczki Pierwszych Rodziców jakoś upodobały sobie wielkie wały nadczołowe i rodziły ich posiadaczom dzieci z podobnie eleganckimi facjatami. Adam miał tylko nadzieję, że wraz z wyglądem nie odziedziczyły one „inteligencji” po tatusiach.[/p]
Po stu latach plemiona Kainitów i Ablitów były już liczne i bogate.
Kainici wymyślili ideę „jaskini bez góry”. Obłożyli drewniane rusztowanie kamieniami, ale nie był to najlepszy pomysł. Kamienie (nie wiedzieć czemu) pospadały w dół, wydając z siebie ciche „dum, dum, dum”.[/p]
„Zaprawdę, powiadam wam: na razie opierajcie dumy o góry.” - rzekł Adam - „Potem coś się wymyśli, jakieś kolumny podporowe albo coś.” [/p]
Doskonalili się więc Kainici w wystroju jaskiń z przybudówkami oraz grzebaniu w ziemi.[/p]
Potomkowie Abla rozwijali jego zamiłowanie do zwierząt wszelakich. Nawet wilki, które dotąd porywały owce namówili do pilnowania stad w zamian za wikt i opierunek. A było czego pilnować – każdy mały Ablita sprowadzał do domu wszystko co żywe, kudłate i z wielkimi oczkami. Jedyne co budowali to nieco krzywe szałasy. Największym ich osiągnięciem w dziedzinie muzyki było zaprzestanie śpiewania kołysanek kończąc mocnym i donośnym „HEJ!”.[/p]
Po jakimś czasie Kain i Abel złożyli ofiarę dla Boga. Ten spojrzał jednak tylko na ofiarę Abla, gdyż Kain nieco przesadzał z gromadzeniem dóbr, podczas gdy kilku jego krewnych głodowało. Lekko napomniał go w rozmowie na boku. [/p]
A wąż po wygnaniu z Raju był W-Ś-C-I-E-K-ŁY. Nie dość, że Pan odwołał swoje słowo i ludzie nadal żyli, zachowali komplet kończyn, to jeszcze mieli potomstwo. Dlatego postanowił zaszkodzić im, poprzez wyeliminowanie Ablitów.[/p]
Podpełzł do Kaina i zasyczał. Ten był jednak zbyt zajęty rozmyślaniem i nadepnął na głowę i poszedł dalej. Wąż ścigał go, aż oplatał mu nogi i powalił na ziemię.[/p]
”Sześśśść!” - wysyczał do nieco skonsternowanego mężczyzny.[/p]
„Ssssiedem?” - odpowiedział ten.[/p]
„A! Niewassssne. Szszemuś taki zatrosssskany Kainie?”[/p]
„Pan powiedział mi, że nie spełniam niektórych swoich powinności wobec rodziny.' -wyjaśnił Kain. - „Nie wiem jednak co jest nie tak?”[/p]
„Ssso musssi sssrobić kasssdy meszszszczyssssna?”[/p]
„No, posadzić drzewo, spłodzić syna i spróbować postawić dum.” - odrzekł Kain. - „Tak, ludzi jest już mnóstwo, drzew też co niemiara, dumy jakieś takie niedorobione.”[/p]
„No i od tego jesss wojna!” - wysyczał waż - „To mój wynalasssek. Chodzi o ssmiejszszenie lisszszby sssynów, dszszew i dumów.”[/p]
„Myślisz, że o to chodzi Panu?”[/p]
„No jasssne...”[/p]
Po kilku dniach Kain spotkał Pana w piękny, wiosenny dzień. Ptaszki śpiewały, wiał lekki wietrzyk. Było miło - doskonały dzień na wyznanie grzechów.[/p]
„Czy widziałeś swego brata, Abla?” - spytał Pan, jak gdyby nigdy nic. Wiedział, czego dokonał Kain, ale wolał poczekać aż sam się przyzna.[/p]
„Nie wiem, pewnie jest wśród swojego plemienia.” - odpowiedział Kain. - „Abel jest już duży i nie muszę go pilnować!”[/p]
„Dobra, chciałem po dobroci...” - głos Pana był jak sto złotych trąb. Niebo nagle pociemniało, zerwał się wicher, błyskawice przecinały niebo. - „Cóż uczyniłeś, Kainie?”[/p]
„No, wojnę.” - niepewnie odrzekł Kain.[/p]
„Krew twego brata woła o pomstę z ziemi! Jego rodzina teraz cierpi!” - Pan miał nadzieję, że choć trochę ruszy się sumienie Kaina.[/p]
„Nie może cierpieć!” - Kain nagle zorientował się, że to marna linia obrony. Pioruny nagle zaczęły bić jakby bliżej.[/p]
„Wiem! Jak mogłeś nakłonić swoich potomków do wojny? Któż ciebie do tego namówił?”[/p]
„Wąż.”[/p]
W tym momencie wąż zamilkł i nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa więcej. Przegrał przez to partyjkę pokera z małpą, czego jej już nigdy nie wybaczył.[/p]
„Za to coś uczynił, już nadal będziesz rolnikiem. Ziemia nie będzie ci dawała jednak plonu. Nigdy nie zaznasz spokoju za to co uczyniłeś.”[/p]
„Panie zabij mnie, ale nie rób mi tego.”[/p]
„Nie.”[/p]
„Czemu?!” - zakrzyknął przelękniony Kain.[/p]
„Bo nie.” - odpowiedział Pan, albowiem nie był to czas na wykład o bezsensowności kary śmierci.[/p]
„Jeśli mnie wypędzasz i mam być bezdomnym menelem, to każdy będzie mógł mnie zabić!”[/p]
„O, nie! Nikt cię nie zabije! Twoje życie należy do mnie i każdy, kto ci je odbierze poniesie siedmiokrotną karę!” - Nie miał ochoty Pan na oglądanie zaklętego kręgu mordów i zemst. Dał mu więc znamię, jako ostrzeżenie. [/p]
Uszedł Kain do kraju Nod, jeszcze bardziej na wschód od Edenu. Tam jego ród jako tako się trzymał, nawet rozwinął kowalstwo. Fakt, uderzanie młotem o kawałek metalu miało być najpierw rodzajem muzyki, ale później dostrzeżono bardziej praktyczne zastosowania.[/p]
Pierwszym raperem był prapraprawnuk Kaina, Lamek. Jego kawałek zwany Pieśnią Lameka leciał mniej więcej tak:[/p]
Zajarzcie ziomalki, co wam teraz zajawię, nadstawcie uszu, yo yo!
Zatłukę ziomala jak mi limę zrobi a dzieciaka jak nabije mi siniec!
Yo yo!
Jeśli za Kaina da się lamerowi siedem razy w tyłek,
To za Lameka siedemdziesiąt siedem razy!
Yo, ziomalki!

W ramach pocieszenia, sprawił Pan, że Adamowi i Ewie urodził się trzeci syn, Set. Waż ze złości ugryzł się we własny ogon, sparaliżował sam siebie i przez długi czas robił jako ozdoba nad ołtarzem w domu syna Seta, Enosza, który nazywał go Uroboroś.
[/p]
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#8
No Nie! Tongue Już kolejny raz bazując na moim pomyśle i opowiadaniu tworzysz własną wersję, która ma udowodnić, że lepiej piszesz? bo nie wiem po co to wszystko. Spróbuj stworzyć coś całkowicie własnego i oryginalnego. Chociaż...Podobno dobry pomysł można poznać po tym ilu ma naśladowców więc biorę to jako komplement Smile


P.S Twoje poprzednie kopie były lepsze. Ta mi się nie podobała, mimo, że ciekawiła mnie twoja wizja mojego pomysłu na opowiadanie to nie bardzo chciało mi się to do końca doczytać. A i to z tym rapowaniem było niepotrzebne. Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
#9
Bez obrazy, piter...

To, co piszę jest reakcją na dość niski poziom jaki - moim zdaniem - prezentujesz. Robienie z Boga idioty, sklerotyka, z Ewy kochanki węża, Abel rozpadający się na kawałki... Piszę reagując na pomysł dobry marnie wykonany - robię to na pewno inaczej, ocena czy lepiej czy gorzej to już kwestia gustu czytelników.

Ale w miarę pozytywne reakcje na WTL, verdii, a także tutaj skłoniły mnie do porzucenia czekania na twoje dalsze publikacje.

Jeśli cię to pocieszy, to stworzyłem kilka własnych rzeczy: ot, Kroniki Białogórskie (link w moim podpisie) czy "Saga o Stefanie". Trochę siedzi po zeszytach (pamiętnik inkwizytora, historia Lupusa), trochę jest na Ikarze (wstyd jak rzadko tam zaglądam, pewnie mam już bana, ale fantastyczno-westernowa "Ballada o Devilshandzie" się pisze powoli).

Rapowanie Lameka zostaje - jest w czwartym rozdziale. Podziału wg Tysiąclatki mam zamiar się trzymać.

"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#10
Bez obrazy Rafał...

Twoje wersje są po prostu łagodniejsze i bardziej pod publikę, a dokładniej pod katolików. Zauważyłem, że Ateistom raczej się moja wersja podoba. Jest w niej prosty humor i bardzo groteskowy, jednym taki odpowiada innym nie Wink
Odpowiedz
#11
A czemu niby tylko dla katolików? Uważasz, że np. ateista się z tego nie pośmieje?

Nie powiem, kto tu pisze pod publikę - seks, drugs and spuki muwi.

"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości