Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Misticalyco lepsze od mojego
#1
Autor główny Hellbringer z drobnym wykorzystaniem 1 czy dwóch moich pomysłów.

Misticalyco
Czyli historia, która mogłaby skończyć się inaczej

Jeśli nawet wszystko ma swój początek, to początków przyjaźni Hella i Alfa właściwie nie znamy, ale żebyśmy tylko tego nie wiedzieli! Ha! Staruszkowie mieli wiele tajemnic, a do dziś nie przetrwał żaden rzetelny opis ich wyglądu! Na szczęście jedna osoba, która ich widziała wciąż żyje i umożliwiła mi spisanie ich dokładnych dziejów. Ta osoba to pewna Królowa (ongiś, za czasów Wielkich Mistrzów była młodziutką księżniczką), której imię nie może zostać wyjawione. Podstawowym problemem w opisywaniu dziejów naszych bohaterów jest trudność związana z zaczęciem opowieści. Istnieje wiele świadectw dotyczących ich przygód, ale chronologia się nie zgadza. Albo podróżowali niezwykle szybko, albo potrafili się teleportować na ogromne odległości! W jednym roku, jak wynika z kronik, odwiedzili Umrash, Elerbithr, Bregh, Huargre. To oznacza, że przechodzili aż sto kilometrów dziennie! I tu rodzi się kolejny problem! Gdzie byli najpierw? Dzięki zwierzeniom Królowej udało mi się uporządkować część ich historii. Niestety jest to zaledwie mały fragment, poprzedzający zniszczenie Rekka’Huelme – Łamacza Umysłów. Naszą przygodę wraz z Alfem i Hellem czas zacząć! Nim jednak bezpośrednio rozpocznę opowiadać ich historię, muszę wspomnieć o tym, że wszelkie dialogi i opisy przyrody są jedynie moimi autorskimi wyobrażeniami, a więc prawda może być całkowicie inna!






Trawiaste wzgórza
Valentine – smok Alfa – niecierpliwił się. Był jeszcze zbyt mały, by samemu polować, ale zbyt duży, by nie mieć smoczego temperamentu. Hell długo nie wracał z lasu, a przecież polowanie dla magów jest dość prostą sztuką! Alf nie martwił się o niego, ale jego ghoul – Martin – powoli zaczynał się obawiać, że coś mogło mu się stać. Poza tym wszystkim cała trójka siedząca w obozie była głodna i spragniona. Alf właśnie kreślił na skałach runy, pomagające rzucać czary, by móc przywołać wodę z podziemi. Problem pragnienia został wkrótce zażegnany, ale wciąż nie było wiadomo co się dzieje z Hellem. W końcu Alf, Martin oraz Valentine jednogłośnie (smok i ghoul głosów nie mieli) postanowili odnaleźć młodego nekromantę.
Wędrowali po lesie kilkanaście minut, ale nie znaleźli nawet najmniejszego śladu, który pomógłby im odnaleźć Hella. Martin i Alf coraz bardziej martwili się, że coś mogło mu się stać i jedynie Valentine zachował spokój. Nie dlatego, że był potężnym smokiem, ale dlatego, że zwyczajnie nie lubił Hella, a teraz dostał szansę na samodzielne polowanie! Skakał za i po krzakach w poszukiwaniu jakiś małych gryzoni albo jaszczurek i w ogóle nie zważał na to, że jego zadaniem było odnalezienie młodego nekromanty. Wszyscy troje szli dość blisko siebie, ponieważ Alf nie chciał zostawiać Valentine samego, a Martin nie chciał zostawać sam. Ten ghoul od zawsze był dziwny, w jakiś sposób został obdarzony niezwykłą inteligencją i mniej gnijącym ciałem niż normalni przedstawiciele jego rasy. Co prawda stworzył go Hell – potężny nekromanta – ale i tak było to dość dziwne, ponieważ do stworzenia takiego ożywieńca potrzeba czegoś więcej niż samej magii. Czasem jest to serce smoka innym razem wodny klejnot, ale stwory powstające w ten sposób były i tak mniej potężne niż Martin. Osobliwość w osobliwości – mag z nekromantą wędrują z smokiem i ghoulem! Wszyscy chyba wiedzą, że smoki były naturalnymi wrogami nekromantów (z powodu ich bliskiego sąsiedztwa), a ghoule są często zabijane przez magów z powodu ich licznego występowania na cmentarzach miejskich oraz przez działania Grashmina znane jako Wielkie Ożywienie, w wyniku którego powstała armia licząca niemal czterdzieści tysięcy ożywionych. Nagle ujrzeli dużego wilka (być może nawet wilkołaka), który warczał na Hella. Na jego twarzy nie było widać strachu, a Alf, którego umiejętności pozwalały mu na to, stwierdził, że młody nekromanta po prostu nie go nie czuł. Ach, ten głupek. Zawsze ładuje się w kłopoty – pomyślał Alf.
- Pomóc ci?
- Nie! Dlaczego myślisz, że potrzebna mi pomoc?! – wykrzyczał zdenerwowany Hell.
- Bo jakiś wilk szczerzy do ciebie kły?
- To nie wilk.
- Ale…
- To wilkołak. Ktoś użył specjalnego eliksiru i zapieczętował go w tej formie. Na jakiś czas.
- Auuuu! – zawył wilkołak, prawie jakby chciał potwierdzić słowa Hella.
- Mwahahaha! Nie zamierzam cię uwalniać. Nie mam ku temu powodów. Właściwie mam nawet powody, by cię nie uwalniać. Dobrze wiem, że ta krew na twoich kłach i pysku to ludzka krew. Jestem nekromantą.
- Może lepiej…
- To moja sprawa Alf. Żadne wżerające ludzi ścierwo nie będzie mi dyktować warunków.
- Wrr…! – Bestia przez chwilę wydawała dziwne dźwięki, a potem przemówiła lekko zachrypniętym, ale z pewnością ludzkim głosem – Nie… Ty nie rozumiesz! Nie wiesz jak to…
- Stul pysk! – Hell zdenerwowany postąpił krok w przód i mocniej zacisnął ręce na swym kosturze – Nie wiem? Przez pół roku byłem wilkołakiem, bo pewien czarnoksiężnik uznał, że to całkiem zabawna kara z to co zrobiłem! Myślisz, że nie wiem jak to jest wąchać tą cudowną woń, czuć pragnienie jedzenia ludzkiego mięsa całym ciałem?! Ja się nie złamałem! Nigdy nie tknąłem ludzkiego mięsa! Brzydzę się tobą!
- Musia… Musiałem… Było takie… Jest… Ten zapach…
- Dość. Za chwilę poczujesz zapach swej krwi. Nie toleruję kogoś o tak słabej woli jak twoja!
Wilkołak rzuciła się na Hella, który był już na to przygotowany i sparował cios łapą swym kosturem. Kopnął wilkołaka tak mocno, że przetoczył się po ziemi. Wbił kostur w miękką, leśną glebę i wymówił zaklęcie. W jednej sekundzie mroczny zakątek lasu stał się całkowicie ciemny. Gdy światło powróciło, wilkołak leżał już w rozświetlonym kręgu i krzyczał jak powoli torturowany człowiek. To, czym Hell zabijał bestię, było jej największą słabością wilkołaków. Tak, tak! To było srebro. Niewielkie ilości tego metalu występowały w glebie leśnej. Hell zebrał je wraz ze światłem i utworzył niemalże niewidzialną lancę, która powoli przebijała ciało wilkołaka.
- Nie mógłbyś zabić go szybciej? – wykrzyczał lekko zdezorientowany Alf.
- Nie. Muszę dokładnie przebić jego serce, bo inaczej nie umrze, a tylko straci możliwość przemiany.
- Czy…
- Na jakiś czas! Tylko dopóki nie zregenerowałby się! Potem znowu jadłby ludzkie mięso.
- Nie wiesz tego!
- Alf… Wiem. Nie można przestać, gdy raz się je zje.
- Rób co uważasz za słuszne. Ja idę do obozu.
- Mhm.
Hell wrócił niedługo po tym niosąc truchło wilkołaka i młodej łani. Położył zwierzę nieopodal ogniska, a wilkołaka podpalił magią z dala od obozu.
- Niektóre potrafią to przeżyć. Szczególnie te, które zjadły dużo ludzkiego mięsa.
- Aha… Jemy? Jutro musimy być w Gashbae.
-Taa… Jak sobie chcesz. Ja chcę tylko nażreć się i spać. Jutro się nie liczy. Nie dziś.
- Byłeś wilkołakiem?
- Pół roku. O wiele dłużej byłem jednorożcem.
- Coo?!
- Nie chcę o tym rozmawiać.

Wyżyny Belvereth
Alf nucił wesołą piosenkę przy gotowaniu gulaszu z jelenia, którego upolował wraz z Valentinem. Było dość wcześnie. Wystarczająco wcześnie, by Hell mógł określać tą porę dnia jako „późną noc”, a co za tym idzie (jako, że nekromanta też człowiek) przyszły bohater jeszcze spał. Słońce nad Wyżynami Belvereth (o których dziś wiemy, że są tak naprawdę nizinami) już wzeszło, a do południa wcale nie było daleko. Tym razem nasi bohaterowie obrali sobie za cel Gretrenmę, małe (aktualnie średniej wielkości) miasto, które leżało (bo dziś znajduje się pół kilometra w głębi lądu) nad Morzem Brethurna. Nigdy nie dowiedzieliśmy się dlaczego podróżowali, leczy wiemy w jaki sposób. Zawsze omijali Hash’Mabrath, idąc po trasie przypominającej okrąg. Nie chodzili po swoich śladach, lecz odwiedzali coraz dalsze miejsca. Dziś wiadomo nam dlaczego ich trasa wyglądała właśnie tak. Otóż Hell był ongiś zakochany w Księżniczce (tej samej, która dała mi materiał do napisania tej książki), lecz ona złamała mu serce (sprytnie pomijamy fakt, że serca nie łamie się kopnięciem w… W ten sposób powoduje się niepłodność), toteż zwyczajnie wolał omijać to miejsce. Ale powróćmy teraz do naszej opowieści! Wspominałem już, że zmierzali do Gretrenmy, prawda? Nigdy tam nie dotarli.
Hell powoli wybudzał się z trupiego snu (charakterystycznego dla nekro-śpiochów), a Alf wciąż gotował swój gulasz. Gdy tylko zobaczył, że jego towarzysz odzyskuje przytomność (bowiem słowo sen zwyczajnie nie pasuje do stanu, z którego owy towarzysz) podszedł do niego i kopnął go lekko, by ostatecznie dokończyć dzieło przebudzenia.
- Gulaszu?
- Miłości, dziewek i śpiewu – powiedział Hell śmiejąc się i próbując wstać.
- Niedługo dojedziemy do Gretrenmy.
- Gulasz powiadasz? – Hell posiadał poza swoimi talentami magicznymi także talent do niezauważania niczego, dopóki go nie uderzy, tak jak zrobił to nęcący zapach potrawy Alfa – Mięsko! Jedzmy póki ży… Martwe? Ty to umiesz niszczyć zabawę.
- Nie moja wina. Gulasz tak się robi – powiedział Alf, gdy właśnie rozlewał potrawę do czterech misek.
- Ale ja chcę coś żywego! – uśmiechnął się jak dziecko, dostające nową zabawkę – Twoja gadzina wygląda na smaczną.
- Nie tykaj mi Valentinea! – Młody smok wstał z kamienia, na którym się wygrzewał i zademonstrował Hellowi swoją dezaprobatę za pomocą małego płomyczka podpalającego jego włosy na głowie.
- Ha, ha. Może jeszcze sam się usmażysz? – Pomimo wszelkich przesłanek włosy nekromanty nie zapaliły się – Chronią mnie zaklęcia obronne. Rzuciłem je, bo gadziną czasem odbija. Tu taki miły, na polowania chodzi, pomaga, bawi sztuczkami, a tu nagle bum! Z jaszczura liżącego się w intymnych miejscach zostaje jaszczurem liżącym ogniem!
- Przesadzasz. Valentine jest dobrym smokiem.
- Skąd wiesz? – powiedział przeżuwając wyjątkowo wielki kawałek mięsa – Gulasz… A nie pieczeń? Do gulaszu to się takich wielkich kawałów nie wkrawa.
- Nie pasuje ci to nie jedz! – powiedział uśmiechając się z lekko przymrużonymi oczami – Jak dzisiaj świeci! Nie do wiary.
- Luxbrahna.
- Co…? Nie znam się na tych twoich sprawunkach.
- Nie moich. Tubylczych. Świętują dzień światła. Głupcy zbierali je kilka tygodni, by mieć dzień pełen słońca i noc bez mroku.
,,the last good bye, whne you will join me in tis river, R.I.P DIMM''

[Obrazek: tumblr_m9w66uw9Jr1r9huebo1_250.gif]
Odpowiedz
#2
Cytat:Ha! Staruszkowie mieli wiele tajemnic
to "Ha!" niepotrzebne w tym miejscu.
Cytat:Na szczęście jedna osoba, która ich widziała, wciąż żyje i umożliwiła
Tylko jedna osoba ich widziała? Jeśli o to chodzi, to może tak być, ale jeśli nie, to lepiej "Na szczęście jedna z osób, które ich widziały, wciąż żyje..." No i przecinek zgubiony.
Za dużo wykrzykników.
Cytat:Alf właśnie kreślił na skałach runy, pomagające rzucać czary, by móc przywołać wodę z podziemi
że runy służą czarom to jest powszechnie wiadome, podkreślona część do wyrzucenia, imho.
Cytat:Wilkołak rzuciła się na Hella, który był już na to przygotowany
Wilkołak była kobietą? A Skłodowska też? Wink
Cytat:(sprytnie pomijamy fakt, że serca nie łamie się kopnięciem w… W ten sposób powoduje się niepłodność)
to jest fajne.
Cytat:(bowiem słowo sen zwyczajnie nie pasuje do stanu, z którego owy towarzysz)
chyba jakieś słowo uciekło.

Trzeba popracować nad interpunkcją.
Mi się podobało, w paru miejscach się roześmiałam. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.

P.S. Ale dlaczego to nie Hell to wstawił?
Odpowiedz
#3
Wiem, sam lepszego bym nie napisał, ale... nie, nie podobał mi się. Pierwsza połowa Trawiastego wzgórza to zbędny tekst. A bo ten był głodny, potem usiedli, poszli szukać itd. - a wszystko podane w bardzo nudny i przegadany sposób. Za dużo niepotrzebnych opisów (i wykrzykników, i nawiasów w Wyżynach Belvereth).

Sam nie wiem. Przypominał mi klimatem grę z twojego awatara, Dragon Age. Jakby jedna z odrębnych misji. A, że nie lubiłem tej gry...

PS. Ale przeczytałem do końca. A to się rzadko zdarza. Więc nie jest tak źle Big Grin
Odpowiedz
#4
Tekst dziwny. Wydaje się chaotyczny, mimo nijakiego uporządkowania. Opowiadanie ma zadatki na coś ciekawego, ale czeka cię dużo intensywnej pracy. Za dużo faktów odsłaniasz w zbyt krótkim czasie. W pewnych fragmentach gubiłam rachubę kto co mówi i o kogo chodzi. Źle rozdzieliłeś ujawnianie poszczególnych wątków. I to, moim zdaniem, popsuło całą zabawę z czytania. Masz parę błędów, kilka powtórzeń, ale tym zajęli się inni. Powiem ci, że z opowiadania powstało streszczenie. I czar prysł. Wprowadź więcej tajemniczości, to ma zadatki na rozciągnięcie. Wykorzystaj to.

Ocena:

1/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości